sie przejechac pierwszy, ja jednak odsuwam go, wskakuje na aksamitne siodlo i nieustraszenie przesuwam dzwigienke - kola zaczynaja sie krecic. Mechaniczny wierzchowiec rusza z miejsca, jedzie jednak zbyt powoli; Iw biegnie obok co sil, wyprzedza mnie i juz jest przede mna; odwraca sie, na twarzy maluje mu sie strach: „Zatrzymaj sie! Z gorki lepiej nie!”.

Bez drzenia zjezdzam na swoim wierzchowcu z gorki. Rozpedza sie coraz bardziej, drzewa i kamienie pedza mi na spotkanie, moj zadek nieoczekiwanie bolesnie obija sie o siodlo, lecz ja znosze to i nawet wykrzykuje cos zuchowato. W koncu kolka nie wytrzymuja, kon najpierw sie przechyla, potem wywraca z hukiem, a ja padam w kurz - nie zdazajac przypomniec sobie w locie zadnego przydatnego zaklecia. Laduje na ostrym kamieniu - strasznie boli; z trudem powstrzymuje sie, by nie wrzasnac, a lzy juz plyna mi po policzkach, zlobiac siady w kurzu. Kon lezy obok - nieodwracalnie zepsuly, pekniety, z odlamana prawa noga. Z gory biegnie, krzyczac i szlochajac, Iw, a za nim pedzi wujek Dow, milczacy i straszny. Oblizuje wargi, zamierzajac powiedziec mu o mieszku srebra, ktory moj ojciec na pewno mu zwroci.

Wujek Dow trzema skokami przegania syna. Rzuca sie ku mnie - ma znieruchomiala twarz, boje sie. Bierze mnie na rece: „Gdzie boli? Tu boli? A tu?”

I nie spogladajac nawet na zniszczona zabawke niesie mnie do domu - na rekach, ostroznie, jak syna, jak nikt nie nosil mnie od chwili, gdy skonczylem piec lat.

„...I ruszylismy do ataku, Horciku. Moj ojczulek, ziemia mu puchem, w boju byl niepowstrzymany, jak odyniec, walczylem z nim reka w reke, a brat moj, ziemia mu puchem, ochranial tyly. Wtedy sie zaczelo! Zaszlismy ich z prawej, a oni, ziemia im kamieniem, ukryli lucznikow w zasadzce, a piechote rzucili na przemial, byleby nas pod te strzaly zwabic... Gdyby nie moj ojczulek, ziemia mu puchem, nie siedzialbym teraz z toba, czarodziejki! i nie opowiadalbym bajek...”

Czuc paskudny zapach jakiegos lekarstwa. Kolano spuchlo jak pilka. Znosze to. Usmiecham sie nawet, sluchajac opowiesci wujka Dowa; ojciec jest daleko, w miescie, a wujek Dow siedzi przy lozku, co jakis czas dotykajac szorstka dlonia mojego czola.

Jestem dobry, mysle zasypiajac. Jestem dobry, to Iw jest glupi...

„Drogi Iwie!” Tak. To jest juz napisane. „I wydatki... i odnalezc zloczynce winnego tragicznej smierci twego ojca...”

Potarlem nasade nosa, odpedzajac niepotrzebne wspomnienia.

Co laczy starego barona, zone jubilera i starego kupca?

Baron i kupiec mieli wystarczajaco duzo cech wspolnych. Obaj byli glowami rodzin, obaj byli bogaci i byli sobiepanami. Obaj mieli okropny charakter... ale zona jubilera? Lagodna i romantyczna, ze swa fascynacja malarstwem, ze swym malym kobiecym szczesciem...

No dobrze. To na razie slepa uliczka. Teraz czas: starego barona nie bylo... jak dlugo? Rok i osiem miesiecy. Zony jubilera? Tydzien. Kupiec? Szescdziesiat osiem dni. Taki rozrzut robi wrazenie. Gdyby ciezar straty zalezal od czasu spedzonego w niewiadomym miejscu - baron zajmowalby miejsce pierwsze, ktore zreszta nieszczesnik zajmuje. Dalej bylby kupiec, na koncu zas zona jubilera, jako najmniej pokrzywdzona.

Jak jednak porownac ciezar straty kupca i zony jubilera? Biedna kobieta stracila, wielkie mi co - gust. Staruszek mogl w ogole nie miec gustu, mogl go tez miec, a jego straty tak czy siak nikt by nie zauwazyl.

Dobrze. Odnotujemy i zostawimy na pozniej.

Idziemy dalej. Kiedy zaginal baron? Rok i osiem miesiecy temu. Zona jubilera? Dziewiec tygodni temu. Czyli dwa miesiace.

Kupiec? Cztery miesiace temu. Co daje nam ta wiedza? Na razie nic, ale trzeba zapamietac.

„Drogi Iwie! W imie naszej przyjazni jestem gotow narazic sie na olbrzymie ryzyko, trudy i wydatki i odnalezc zloczynce, winnego tragicznej smierci twego ojca... Niegodziwiec zostanie ukarany! Mowie to ja, Hort zi Tabor”.

Przywiazalem wiadomosc do lapki golebia, zamowilem go od drapieznych ptakow i wypuscilem w niebo. Oszolomiony golab najpierw zatrzepotal miedzy wiatrowskazami i dopiero po chwili, prowadzony moja wola, pewnie wyruszyl w podroz. Siedzac na parapecie, odprowadzilem go wzrokiem.

...Okolicznosci zaginiecia. Stary baron Jater zakochal sie w mlodej aferzystce, ta namowila go na podroz i... aha. A kupiec nieoczekiwanie dla siebie samego i swego otoczenia zaprzyjaznil sie z mlodym, szacownym... ktory stal sie dla niego drozszy niz syn. I ten przyjaciel rowniez zabral go w droge - zrealizowac dobry interes. Kolejna zbieznosc... I znow nie pasuje zona jubilera. Ona donikad nie jechala, poszla po prostu na zakupy... Z kim? Z serdeczna przyjaciolka. Jak jej tam, Tissa Grab, ktora po historii z zona jubilera przepadla jak kamien w wode.

I znowu poczulem, jak wzbiera we mnie ciepla, klujaca fala. Jak niewidoczne ostrza wbijaja mi sie w poduszeczki palcow.

Cos waznego. Nie przegapic.

* * *

PYTANIE: Prosze wymienic znane panu magiczne obiekty i niezalezne przedmioty magiczne.

ODPOWIEDZ: Wielka Lyzka, Buty Szybkosci, Dobra Jodla, Dom Odziezy, Dab z Oczami, Okrutne skrzypce, Klamliwe Lustro, Prywatny Sloj, sabaja, Swieze Zrodlo, Sieciowy Czarnoust, Cud z Glebin.

PYTANIE: Jakie znaczenie w zyciu maga odgrywa symboliczny ptak?

ODPOWIEDZ: Sowa jest symbolem przynaleznosci do magicznej spolecznosci, obiektem slubow, klatw, a niekiedy takze przysiag. Najpowazniejsza jest przysiega wspolsownictwa, kiedy to dwoch magow, bedacych wlascicielami tej samej sowy, jednoczy sie wiezami znacznie mocniejszymi nawet niz wiezy rodzinne. Polaczona moc tych magow rosnie wielokrotnie, za to kazdy z nich staje sie zalezny od swego wspolsownika. Wlasnie ta ostatnia okolicznosc sprawia, ze podobne przysiegi sa rzadkoscia.

PYTANIE: Jaka jest srednia dlugosc zycia maga mianowanego?

ODPOWIEDZ: Szescdziesiat lat w przypadku magow czwartego stopnia, siedemdziesiat - trzeciego, osiemdziesiat - drugiego, zas sto lat - w przypadku magow pierwszego stopnia. Panuje poglad, ze mag mianowany, ktory osiagnal poziom ponad ranga, otrzymuje mozliwosc wiecznego zycia. Tak zwani „magowie prehistoryczni” sa wedlug podan magami z przeszlosci, ktorzy bedac z natury magami mianowanymi, dysponuja jednak wyjatkowa moca dzieki wielu przezytym wiekom.

WNIOSEK: Ubiegajacy sie przeszedl przez teoretyczna czesc egzaminu nie bez wpadek (do ktorych zaliczyc mozna wymienianie czczych domyslow), jednak zupelnie zadowalajaco. Proponuje przejscie do prob praktycznych.

* * *

W domu jubilerow wszyscy juz spali. Sluzaca najpierw sie guzdrala, potem, wystraszona moja natarczywoscia, grozila, ze wezwie straze; w koncu jednak poszla budzic gospodarza.

- O... Pan zi Tabor... Coz za niespodzianka... Sa jakies nowosci? Prosze powiedziec, znalazl pan?...

W nastepnej sekundzie jubiler zauwazyl podrozna torbe stojaca przy moich nogach. Najwidoczniej z rozespania ubzduralo mu sie, ze przyjechalem sie do nich wprowadzic na stale.

- Na razie nie - odparlem, pozwalajac mu zlapac walizki i wniesc je do korytarza. - Mam jednak bardzo wazne pytanie... prosze mi powiedziec, czy mozna obudzic teraz pana zone?

Zaspana zona jubilera w czepku wydawala sie mlodsza. I sympatyczniejsza.

- Prosze wybaczyc, ze pania niepokoje, pani Filio... Kiedy po raz ostatni widziala pani swoja przyjaciolke, Tisse Grab?

- Wtedy - zabrzmiala wyczerpujaca odpowiedz. - No, wtedy... Przed tym. Gdy robilysmy zakupy...

- To znaczy w dniu waszego znikniecia?

- Tak...

- Czy probowala pani ja pozniej odnalezc?

- Probowalam... ale...

Jubiler nerwowo przesunal dlonia po resztkach wlosow:

- Panie Hort zi Tabor... Pora jest pozna i...

- Czy nie prosil mnie pan o odnalezienie przestepcy? Czy nie po to zjawil sie pan u mnie w hotelu o jeszcze pozniejszej, prosze zauwazyc, porze?

Poczerwienial. Nawet lysina mu spurpurowiala:

- Filia powinna juz spac... panie zi Tabor. Jesli pan chce, odpowiem na wszystkie pana pytania... Nie ma pan nic przeciwko temu?

Zastanowilem sie. Przenioslem wzrok z meza na zone i z powrotem:

- Nie, panie Jagor... nie mam nic przeciwko temu. Spokojnej nocy, pani Filio, jeszcze raz prosze o wybaczenie...

Oddalila sie. Jubiler oblizal waskie wargi:

- Podejrzewalem te Tisse. Nie podobala mi sie. Od razu popedzilem ja odszukac, przeciez wlasnie z nia Filia wybrala sie na zakupy i nie wrocila! Probowalem sie czegos dowiedziec, ale ona ulotnila sie, jak kamfora. Ja...

- Czy widziano ja po zniknieciu panskiej zony? - przerwalem mu.

- Tak - odparl jubiler przez zeby. - Wrocila do swego domu, do pokoju, ktory wynajmowala...

- Na ulicy Slupnikow - wtracilem.

Spojrzal na mnie bez zdziwienia:

- Aha, byl pan tam jednak... Wrocila, zaplacila, spakowala sie i wyjechala. Zwracalem sie do naczelnika strazy... Ten powiedzial jednak, ze nie rozpocznie poszukiwan. Mojej zony - tak, beda szukac... tak jak zwykle szukaja. - Na twarzy jubilera pojawil sarkastyczny usmieszek. - A tej Tissy Grab... Nikt nie zglosil jej zaginiecia. Miala pelne prawo opuscic mieszkanie, dlugow nie miala, nie byla podejrzana o kradziez.

- Jeszcze jedno pytanie. - Potarlem nasade nosa. - Jak i kiedy panska zona poznala te dame?

Jubiler zmarszczyl brwi:

- To bylo niedawno. Jakis miesiac przed... Bylem wstrzasniety. Ta Tissa pojawila sie znikad i stala sie dla mojej zony bliska istota, czasami wydawalo mi sie, ze nawet ze mna nie jest tak szczera, jak z ta...

- Byl pan zazdrosny? - zapytalem ostroznie.

Jubiler drgnal:

- W pewnym stopniu... To nic nieprzystojnego, prosze zrozumiec. Ale spedzaly ze soba tyle czasu, ze...

Zamilkl i z rezygnacja machnal reka. Pod oknem - a siedzielismy w salonie - koncertowaly swierszcze.

- Czy ona... to znaczy panska zona, niczego sobie nie przypomniala? Na temat zamku, lancuchowego smoka, czlowieka, ktory rozmawial z nia w trakcie uczty?

Jubiler przeczaco pokiwal glowa. Jeszcze jedna roznica pomiedzy dama, a kupcem i baronem. Jako jedyna pamieta ona - urywkami - to, co dzialo sie z nia po zniknieciu.

- I ostatnie pytanie, panie Jagor. Jak sie panu wydaje - czy wszystkie te wspomnienia, zamki, smoki, nie moga byc plodem fantazji, hmm, tworczego czlowieka?

Przez chwile jubiler patrzyl mi w oczy. Co nie bylo takie proste: sam czulem, ze w tej chwili moj wzrok nie nalezy do przyjemnych.

- Nie wiem - odparl w koncu. - Niekiedy gubi sie w szczegolach... Mozna odniesc wrazenie, ze wymysla je na goraco - i natychmiast sama w nie wierzy... Ale nie potrafie powiedziec na pewno. Czy byl zamek ze smokiem, czy nie bylo...

- Dziekuje. - Wstalem.

Вы читаете Magom wszystko wolno
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×