- Miesza sie pan w nie swoje sprawy. - Ekscelencja przerwal mi po raz drugi, tym razem dosc bezceremonialnie. - Jestem zmuszony prosic pana o opuszczenie ratusza, panie dziedziczny magu.

Zza niepozornej zaslonki za jego plecami wylonilo sie dwoch straznikow - jeden trzymal w rekach naciagnieta kusze, drugim byl mag pierwszego stopnia i zdaje sie, ze w rekawie ukryte mial berlo bojowe.

Niech bedzie zdrowa moja sowa. Coz takiego powiedzialem, coz uczynilem, by zasluzyc na podobne traktowanie?!

- Wydaje mi sie, panie ekscelencjo - powiedzialem, ledwie rozlepiajac wargi - ze nie bierze pan pod uwage pewnych okolicznosci.

I powoli, by nie sprowokowac uzbrojonych mezczyzn, polozylem dlon na otwartym futerale z atrapa.

Zakleciu Kary jest obojetne, czy jestes ekscelencja, czy wloczega. Zaklecia Kary nie obchodzi, czy jestes uzbrojony, czy tez nie; moja reka dotknela gliny, zaczelo wiec dzialac prawo zmniejszonej podatnosci. Jak mowil pan przewodniczacy - „jakiekolwiek szkodliwe oddzialywanie na pana bedzie utrudnione, a sama proba podjecia takiego oddzialywania bedzie sie laczyc z grozba utraty zycia przez osobe napadajaca”. W tlumaczeniu na jezyk ludzki oznacza to, ze zarowno kusza, jak i berlo, zwroca sie przeciw swym wlascicielom.

Hm, chetnie bym cos takiego obejrzal.

Gralem na zwloke.

Byl to czas mojej wszechmocy - poszarzala twarz ekscelencji, biale twarze maga i kusznika... ich zycie bylo w moich rekach i, widzi sowa, powstrzymac sie przed wymierzeniem Kary bylo rownie trudno, jak przerwac milosne zabawy na chwile przed spelnieniem.

Na skronie ekscelencji wystapily kropelki potu. Wiedzial, ze nie skorzystam z Kary - jednak spogladanie w twarz okrutnej smierci bylo najwidoczniej srednia przyjemnoscia.

Na jego gest kusznik i mag z widoczna ulga schowali sie na powrot za zaslona. Jeszcze chwile odczekalem i usmiechajac sie, oderwalem dlon od karku atrapy. Demonstracyjnie oslonilem sie takze zakleciem „przed zelazem”.

- Zdaje pan sobie sprawe, ze to szantaz? - spytal niemal bezglosnie ekscelencja. Jego twarz wciaz byla szara, za to mosiezne oczy wylonily sie spod powiek w calym swym matowym, paralizujacym blasku.

- Zdaje sobie sprawe - rzeklem z westchnieniem.

- Nie ma pan racji, panie dziedziczny magu. - Opuchniete powieki znow sie opuscily. - Gdyz pana jednorazowa wladza dobiegnie konca - najdalej za pol roku. Wielu widzialem takich... ktorzy stracili glowe od samego przedsmaku Kary. I wiem, czym konczy sie taki blad. Gorzko sie konczy. Upokarzajaco i podle. Jest pan magiem ponad ranga. Jest pan tylko magiem ponad ranga. Czy naprawde sadzi pan, ze magistrat Polnocnej Stolicy wybaczy panu podobny... demarche?

- Srala sowa na magistrat Polnocnej Stolicy i na pana osobiscie, wasza ekscelencjo.

Zaslona sie zakolysala.

Pod opuszczonymi powiekami jego ekscelencji mignela chlodna i w najwyzszej mierze nieprzyjemna iskra.

* * *

W archiwum byla masa ciemnych zakatkow, w ktorych mogly sie ukrywac nie tylko szczury.

Mag, ktorego przydzielono mi w charakterze szpiega, byl bez powloki; przypomnialem sobie, ze widzialem go przelotnie w klubie. Coz za upadek obyczajow - mag pierwszego stopnia posluguje w magistracie miejskim! A jednak poswieca co miesiac niemala czesc pensji, placi skladki i ma nadzieje, ze kiedys wygra zaklecie Kary!

Mlody, postawny archiwista wydal mi ciezka drewniana skrzynie po brzegi wypelniona papierami. Usiadlem na trzynogim taborecie i zdmuchnalem swiece, by nie kusic kusznikow, nozownikow i innych obdarzonych inicjatywa jegomosci, ktorych ekscelencja najprawdopodobniej poslal tu za mna. Nie moge ciagle trzymac reki na glinianej maszkarze, a szpiegujacy mnie mag stal, nie ukrywajac sie, trzy kroki ode mnie. Przegladajac zdobyte z takim trudem dokumenty, staralem sie nie spuszczac go z oczu.

Od razu stalo sie jasne, ze w miescie nie panuje spokoj. W miescie zdarzaly sie grabieze, zabojstwa, podpalenia i wlamania; ogladane nocnym wzrokiem papiery zdawaly sie byc czerwonawe, a atrament - brunatny. Papiery lezaly pojedynczo - „zabil, schwytany, stracony” - i calymi paczkami, spiete ze soba miedzianymi klamrami. Wychodzilo na to, ze caly miniony rok jego ekscelencja pracowal nie szczedzac sil i magistrat miejski rozwiazal bog wie ile przestepstw.

Zostawilem wydana mi skrzynie i, wciaz w ciemnosci, ruszylem wzdluz regalu. Szpiegujacy mnie mag podazal za mna niczym cien, ktory odrobine spoznia sie za tym, ktory go rzuca. Ponad godzine zabralo mi znalezienie tego, czego szukalem.

Informacji o nierozwiazanych porwaniach.

* * *

Moj mlody przyjacielu! Masz juz dziesiec, moze dwanascie lat. Jestes juz podrostkiem, a wkrotce staniesz sie mlodziencem; czy zdajesz sobie sprawe z tego, co to oznacza?

Jestes magiem dziedzicznym, a wiec otrzymales swa moc za darmo. Myslisz, ze magia istnieje po to, bys mogl wypuszczac w niebo skrzydlate zaby, zamieniac slugi w slupy cukrowej waty i zachwycac przyjaciol fajerwerkami. Mylisz sie, moj maly; nie po to, a raczej nie tylko po to istnieje magia. Pomowmy lepiej o rzeczach znacznie bardziej powaznych, niz zaklinanie powloki czy prosta blyskawica.

Chcesz, by otaczajacy cie ludzie szanowali cie, a nie tylko bali sie ciebie? Chcesz miec prawdziwych przyjaciol? Chcesz, zeby wczorajsza klotnia z babcia okazala sie ostatnia?

Na pewno tego pragniesz. Kto lubi slyszec za plecami: „Co to za mag, moze i potezny, ale bezuzyteczny i niewyksztalcony”?

Umowmy sie wiec, ze od dnia jutrzejszego - a lepiej juz od dzisiaj! - zaczniesz stosowac sie do moich rad.

RADA PIERWSZA: W twoim wnetrzu od dnia narodzin kryje sie wielka, przepiekna kraina; twoje wyglupy z przemianami sa jedynie malenka jej czescia. Aby w pelni poznac swa magie, musisz codziennie spedzac co najmniej godzine z dala od ludzi, w pelnym odosobnieniu. Niezaleznie od tego, czym sie bedziesz zajmowal, twoje mysli powinny byc wowczas skierowane w glab ciebie, w glab twojej duszy, zwrocone ku twojej magii.

RADA DRUGA: Za kazdym razem, gdy udajesz sie w odosobnienie, umyj dokladnie rece, zeby i wyczysc buty. Twoj lad wewnetrzny w duzym stopniu zalezy od stanu twego obuwia - tak to, niestety, wyglada.

RADA TRZECIA: Nim skorzystasz z jakiegos zaklecia w zyciu codziennym, naucz sie za kazdym razem liczyc do pietnastu. Jesli po tym potrzeba dzialania nie zniknie - dzialaj. Jesli pojawi sie najmniejsza nawet watpliwosc - wstrzymaj sie.

RADA CZWARTA: Zwracaj baczna uwage na zachowanie zapasu sil. Nigdy nie zuzywaj go bardziej, niz w polowie! Pamietaj, ze jesli zuzyjesz swoje sily w calosci, przestaniesz byc magiem - na dlugo, dopoki twoje sily sie nie odnowia.

RADA PIATA: Jesli uwieraja cie buty, lub rozprula ci sie kurtka, nie ulegaj pokusie naprawienia ich za pomoca magii. Magia domowa jest ponizajaca dla magow dziedzicznych; zwroc sie z tym do matki badz sluzacej.

RADA SZOSTA: Pilnie ucz sie geografii, astronomii, matematyki, kaligrafii, chemii i w miare mozliwosci - medycyny. Kazdy mag powinien byc wszechstronnie wyksztalcony i znac sie na leczniczych ziolach.

RADA OSTATNIA: Od dziecka dbaj o zdrowie. Pamietaj: nadwerezonego zdrowia nie da sie przywrocic za pomoca magii.

Teraz juz wiesz, mlody przyjacielu, co robic, aby w pelni poznac swa wladze i wykorzystac ja na pozytek swoj i innych. Zycze ci wielu sukcesow w zyciu!

* * *

Nie ludzilem sie nadzieja, ze ekscelencja zapomni o swoich grozbach. Przezyl kilka bardzo nieprzyjemnych chwil, a podwladni byli swiadkami jego strachu; sam byl sobie winien, jednak troche zalowalem teraz, ze dalem sie poniesc emocjom. Taki ekscelencja jest jak cegla na dachu. Lepiej go nie poruszac, bo spadnie w najmniej odpowiedniej chwili.

Choc moj swiezo upieczony nieprzyjaciel dysponowal potrzebnymi do szybkiej zemsty srodkami, mialem powody, by przypuszczac, ze nie bedzie sie spieszyl. Tym niemniej po wejsciu do „Polnocnej Stolicy” postawilem piec zaklec wartowniczych - przy wejsciu, w korytarzu, pod oknem, przy drzwiach do pokoju i pod wlasnym lozkiem - dopiero wowczas, zupelnie wyczerpany, wezwalem pokojowke i polecilem jej, by przyniosla przybory pismiennicze.

Zyskalem sobie wplywowego wroga, jednak moja zdobycz byla tego warta. Skrzypiac lichym hotelowym piorem, wyciagalem z pamieci imiona i daty - wyciagalem, by przeniesc je na czysta kartke papieru.

Dokumenty, ktore przejrzalem w ciemnosci, zawieraly najczesciej typowy zapis: „jakis tam zglosil, ze jego jakis tam krewny jakiegos tam miesiaca jakiegos tam dnia zaginal w niewyjasnionych okolicznosciach. Strat materialnych nie stwierdzono... Rozpoczyna sie poszukiwania wymienionej osoby”. Wsrod innych dokumentow znalazlem takze zgloszenie jubilera, Jagora Drozda o zaginieciu jego malzonki, Filii. Dokument byl przekreslony na czerwono, a u jego dolu znajdowala sie adnotacja: „Zaginiona powrocila do domu. Zakonczyc poszukiwania”. Przypomnial mi sie sarkastyczny usmieszek nieszczesnego jubilera: „Tak, jak to oni szukaja...”

Wsrod dokumentow dotyczacych zaginionych bez wiesci (gruba sterta - tylko za kilka ostatnich miesiecy!) dwadziescia bylo przekreslonych na czerwono. Nie powiem, ze latwo bylo je zapamietac, tym niemniej mialem je teraz przed soba, imiona i adresy wypisane w slupku, i pozostawalo teraz tylko je sprawdzic i dowiedziec sie, kto z zaginionych...

Nagle uczucie niepokoju przerwalo moje goraczkowe rozmyslania. Nie od razu zdalem sobie sprawe, ze zadzialalo zaklinanie wartownicze, ktore umiescilem przy wejsciu do hotelu; po kilku sekundach moj niepokoj sie wzmogl - odezwal sie stroz, ktorego umiescilem w korytarzu.

Odwrocilem sie twarza do drzwi. Nie wstajac z krzesla zlaczylem dlonie i splotlem palce; moj ojciec nie uznawal berla, kanczuga, ani innych modnych zabawek. Moj ojciec byl naturalista i w tym samym duchu wychowal jedynego nastepce.

Czyzby ktorys z magow ponad ranga znizyl sie do sluzby panstwowej? Nie, to raczej ten sam, ktory towarzyszyl mi w archiwum. Pierwszy stopien, poparty bojowym berlem w szerokim rekawie.

A moj gliniany przyjaciel lezy na stole... Gdzie?! Gdzie on sie podzial?! Czapka poleciala na podloge, za nia szalik... A, jest, pod niedbale rzucona serweta... Sowo najmilsza, przez kilka sekund poszukiwan zrobilem sie mokry, niczym zagoniony kon!

Zadzialalo wartownicze zaklecie pod drzwiami, skoncentrowalem sie - do wizyty jednak nie doszlo. Ten, kto przyszedl do mnie w gosci, potrafil przewidziec, jak jestem go w stanie przywitac.

Juz po wszystkim, odchodzi. Z korytarza slychac odglos demonstracyjnie oddalajacych sie krokow - podczas gdy wczesniej gosc poruszal sie zupelnie bezglosnie. Kolejno ucichaja trzy wartownicze zaklecia. Zapada cisza, tylko gdzies pod oknem przekrzykuja sie handlarki.

Nie byl to, oczywiscie, napad. Jedynie przymiarka, sprawdzenie plotki.

* * *

- Zdrowia i pomyslnosci panskiej sowie, drogi Horcie zi Tabor! Zechce pan zdjac powloke, w naszym klubie nie jest przyjete...

Staruszek dmuchawiec usmiechal sie wrecz po ojcowsku - zlapalem sie na tym, ze jego usmiech juz mnie nie drazni; wrecz przeciwnie, ma nawet swoj urok.

Вы читаете Magom wszystko wolno
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×