Otwarlem usta.

Gorof powoli przeszedl przez pokoj. Podniosl dlon ku mojej twarzy, bym mogl dokladniej przyjrzec sie kamieniom.

Drugi wisior takze wykonany byl z jaspisu; mial piekny, ciemnozielony odcien. Mozna bylo rozroznic na nim jedno na wpol przymkniete oko, haczykowaty, sowi nos i jedno ucho o nieregularnym ksztalcie.

Kamien otoczony byl obloczkiem obcej, magicznej sily.

Na karku poczulem oddech Ory - nie wytrzymala, tez podbiegla go obejrzec. Gorof byl nieporuszony, niczym kuglarz, ktory dopiero co wstrzasnal tlumem na jarmarku niewiarygodna sztuczka.

- Tak - rzekla Ora. - Taki sam... Kolejny.

Gorof odpowiedzial spokojnym spojrzeniem czlowieka, ktory wie wiecej, niz mowi.

- Z kogo pan go zdjal? - spytalem glucho.

- Jest moj - odparl Gorof po chwili milczenia. - To moj kamien.

- Nie - szybko rzekla Ora. - To niemozliwe. Jest pan magiem ponad ranga; nie mogl pana porwac, jak wiejska dziewke... i pokroic jak mieso... och, prosze mi wybaczyc.

Gorof sie nie obrazil. Choc zauwazylem, ze slowa Ory go dotknely. Uwaznie spojrzalem na swa towarzyszke. Odkad sie poznalismy, nie powiedziala ani nie zrobila niczego przypadkowo; kazde nieostrozne zdanie mialo swoj sens; kazdy pochopny na pozor postepek byl starannie wywazony.

Dlaczego probowala ponizyc Gorofa?

A moze jej zaczepka przeznaczona byla dla moich uszu?

- Jakis czas temu - rzekl Gorof bezbarwnym glosem - przed niezapomnianym krolewskim przyjeciem... zostalem porwany. Nie myli sie pani, Oro. Nie bylo mnie, jak sie potem wyjasnilo, cztery dni. Tylko cztery dni! A zaczelo sie to tak: poszlismy z Jodelka do lasu sprawdzic wnyki...

- Z Jodelka? - nie moglem powstrzymac pytania.

Gorof poslal mi mroczne spojrzenie.

- Tak... Mialem... pasierbice. Czternastoletnia dziewczynke, madra, subtelna... Byla zupelnie sama. Przygarnalem ja... Sam nie wiem, jak to sie stalo. Mieszkala ze mna niecaly miesiac, a ja mialem wrazenie, ze... zreszta, niewazne. Tego dnia wybralismy sie sprawdzic wnyki. Po drodze zle sie poczulem. Pomyslalem nawet, ze zostalem otruty... Potem nastapila seria niezwykle wyrazistych halucynacji... I zaraz po tym... stalem na moscie przed wlasnym zamkiem. Ars mnie powital... Niczego jeszcze nie rozumiejac, poszedlem do siebie. I gdy spojrzalem na klepsydre... Wyszlismy sprawdzac wnyki we wtorek, wrocilem zas w sobote.

- Pana odzienie bylo czyste i nie chcialo sie panu jesc? - upewnilem sie.

Gorof skina! glowa.

- Ars jest smokiem? - spytala Ora.

Na twarzy Gorofa pojawi! sie pelen bolu usmiech.

- Tak... Coz. Przejrzalem sie w lustrze i zobaczylem to. - Dotknal palcem kamienia. - Wisial na najzwyklejszym sznurku... Od razu wyczulem cudza sile, niczego jednak nie moglem zrozumiec. Jodelka znikla... Wezwalem Aggeja - zawsze wzywam go, gdy chce dowiedziec sie jakichs nowosci, a on opowiedzial, ze we wtorek wieczorem Jodelka pojawila sie w zajezdzie z bagazem i pieniedzmi, wynajela powoz i odjechala. Wysunal przypuszczenie, ze Jodelka dosypala mi czegos do wody, okradla i uciekla. Sprawilem Aggejowi porzadne lanie... za takie przypuszczenia. Potem jednak sprawdzilem kosztownosci. Nie zabrala nawet jednej monety! Wziela jedynie kieszonkowe, ktore jej dawalem.

Przez jakis czas czekalismy, az Gorof zdecyduje sie kontynuowac swa opowiesc. Milczelismy, bojac sie przerwac jego wynurzenia.

- Na wszelkie sposoby badalem ten kamien - westchnal w koncu Gorof - wciaz jednak niczego nie rozumialem. Czulem sie... nie to, zeby zle... Bylem jednak dziwnie zagubiony... Sadzilem wowczas, ze to po stracie Jodelki. Potem zauwazylem, ze Ars... Trudno mi bedzie wyjasnic to komus, kto nigdy nie zajmowal sie smokami. Kto nigdy nie nalezal do Klubu Smoka... Rzecz w tym, ze pomiedzy smokiem i jego wlascicielem istnieje subtelna, bardzo specyficzna wiez. W najprostszych slowach mozna ja opisac jako zrozumienie i przywiazanie. Tak wiec owa wiez miedzy mna i Arsem... Musicie zrozumiec, ze przez wiele lat Ars byl jedynym bliskim mi stworzeniem... ta wiez znikla. Nie stopniowo. W jednej chwili. Ars przestal byc moim smokiem. Stal sie obcym stworzeniem, odrazajacym i niebezpiecznym potworem. I od razu wyczul te zmiane; stal sie agresywny, nie chcial przyjmowac ode mnie pozywienia... Przez jakis czas wydawalo mi sie, ze to z powodu Jodelki. Ze zbytnio sie do niej przywiazalem i stracilem kontakt ze smokiem... Wtedy odbyl sie ten krolewski bal, ktory wszyscy tak dobrze pamietamy; i wyobrazcie sobie, co poczulem, widzac na pani Szantalii ozdobe skladajaca sie z dwudziestu takich wlasnie kamykow... Uznalem to za prowokacje; potem bylo zamieszanie, smierc ksiecia Driwegocjusa. Postanowilem wrocic do zamku i czekac - jesli bede komus potrzebny, ten ktos sam do mnie przyjdzie.

Gorof wstrzymal oddech. Jego z natury blade policzki przybraly siny odcien.

- Tydzien po krolewskim balu Ars zmarl. Zdarza sie to... kiedy miedzy smokiem i jego wlascicielem zanika ta delikatna wiez. To, co przezylem, zanim udalo mi sie go pochowac...

Gorof zmarszczyl brwi i zamilkl.

- Gdy przyszlismy do pana - zaczela Ora - uznal pan, ze jestesmy...

- Tak - przytaknal Gorof. - Pomyslalem, ze wkrotce poznam tajemnice tego, co mi sie przydarzylo... i niewiele sie pomylilem.

Teraz wiem.

Odwrocil dlon; na sterte dwudziestu kamykow upadly jeszcze dwa, pierwszy i ostatni. Barona Jatera i Marta zi Gorofa.

- Preparator posiada pelna wladze nawet nad magiem ponad ranga - rzekla Ora z nieco nienaturalnym usmieszkiem. - Biorac pod uwage nowo poznane okolicznosci, chyba powinien pan, Hort...

- Nie sadze, by byla to pelna wladza - zaprzeczyl Gorof z powaga. - Zostalem wszak porwany podstepem... Podsunieto mi lalke.

- Co takiego? - spytalem odruchowo. W mojej wyobrazni pojawil sie obraz grubej, ubranej w lniana sukienke lalki z porcelanowa glowa.

Gorof westchnal.

- Jodelka. Sam pan podkreslal, ze kazdy z preparowanych - kazdy! - na jakis czas przed porwaniem znajdowal bliskiego przyjaciela, przyjaciolke, kochanke... i ze zawsze rodzily sie miedzy nimi bardzo specyficzne, pelne zaufania relacje. To wlasnie nazwalem... pierwszym slowem, ktore przyszlo mi na mysl. Jodelka byla przeznaczona dla mnie lalka. - W jego glosie slyszalo sie nieudawany bol. - Tak jak kochanka Efa byla lalka podsunieta staremu baronowi, a ta, jak jej tam... zonie jubilera.

- Tissa Grab - rzeklem. - Zas staremu kupcowi podsunieto mlodego, solidnego mlodzienca.

Ora przenosila spojrzenie z Gorofa na mnie i z powrotem.

- Zostalem wziety podstepem - powtorzyl Gorof. - Uwierzylem Jodelce... Stala sie dla mnie... tak naprawde, nawet Arsa nie jest mi tak zal...

Zamilkl. Usiadl i odwrocil sie.

Jego Ars kazdej wiosny konsumowal jedna dziewice, odezwal sie we mnie cyniczny wewnetrzny glos. A teraz pan milosnik smokow siedzi sobie i rozmysla na subtelne tematy; gotow nawet lze uronic... Przeciez to mag ponad ranga!

- Mam jedno pytanie - rzeklem rozmyslnie chlodnym i rzeczowym tonem. - Wspomnial pan o halucynacjach. Sposrod wszystkich porwanych jedynie pan i zona jubilera mieliscie podobne przezycia. Ona widziala zamek, most z lancuchowym smokiem, dlugi stol, wino, wladczego mezczyzne bez twarzy...

Gorof usmiechnal sie kwasno.

- Rozumiem, z jakiego powodu... wiazal pan ze mna takie nadzieje. Jednak... byly to czystej wody halucynacje. Dziewczyna marzyla o zamku ze smokiem i o wladczym mezczyznie; marzy o tym wiele jej rowiesnic, ktore wczesnie wyszly za maz za jubilerow i aptekarzy; nie ma w tym niczego dziwnego... Ja zas widzialem... nie, nie powiem. Byly to jednak wytwory mej fantazji i w odroznieniu od panskiej zony jubilera, potrafie to zrozumiec... Wiec jak, nie rozmyslil sie pan?

Milczalem.

- Bedzie pan kontynuowal poszukiwania? Sprobuje pan odnalezc preparatora i ukarac go?

Milczalem.

- Prosze wziac moj kamien - rzekl zi Gorof cicho. - Niech uzupelni panska kolekcje. Jesli uda sie panu ukarac preparatora, bedzie to zemsta takze za moje nieszczescie. Za Arsa... przede wszystkim jednak, za to potworne oszustwo... Moj pierwszy syn nie dozyl nawet dwudziestki. Drugi, bekart... widzial go pan, jest zwierzeciem, dokladnie jak jego matka. Jodelka byla uosobieniem moich marzen o corce. Pan preparator zna sie na ludziach; nie ma w tym zreszta nic dziwnego, biorac pod uwage jego zajecie.

I Gorof usmiechnal sie radosnie, niczym biala czaszka w mroku grobowca.

Milion lat temu (poczatek cytatu)

Julka... Julka, to chyba jakies swieto. Naprawde ci sie podoba?

Skala wychodzila daleko w morze, na jej plaski grzbiet prowadzila ledwie widoczna sciezynka. Patrzac pod nogi, podtrzymujac sie nawzajem i ploszac wygrzewajace sie jaszczurki, doszli do punktu widokowego. Z prawej i z lewej strony opadaly kamienne stoki, dziwacznie wyrzezbione przez wiatr i slona wode. W dole lezalo morze, ciemnoniebieskie, z bialymi cetkami meduz. Zielone brody wodorostow kolysaly sie w takt przybijajacych i cofajacych sie fal.

Na skraju skaly stal przy sztalugach bezwasy, szczuply artysta, na glowie zamiast czapki mial turban z dresowych spodni. Podchodzac blizej Julia spojrzala malarzowi przez ramie; namalowany pejzaz wygladal beznadziejnie, chociaz, byc moze byl to dopiero szkic, ktorego, jak wiadomo, laikom sie nie pokazuje...

Julia z trudem powstrzymala sie, by nie wybuchnac smiechem.

Stas jak krab pelzal po ukosnym glazie, wybierajac malownicze kadry, syn mruczal piracka piosenke i rzucal kamieniami w zielen i blekit. Kamienie lecialy, koziolkowaly w powietrzu, i nigdzie w zasiegu wzroku nie bylo ani jednej starszej paniusi, ktora cisniety przez Alika kamien moglby przypadkowo ugodzic...

- Ostroznie, Julio, prosze cie, tylko ostroznie - mowil Stas.

- Daj reke... tu kamienie chwieja sie pod nogami. Popatrz w dol, tam do morza wpada rzeczka, ta sama, na ktorej jest wodospad.

- Alik, nie biegaj...

- Popatrz tam, delfiny, widzisz?

- Popatrz...

- A tu mewa - I tam...

Artysta demonstracyjnie nie zwracal na nich uwagi.

- Julka, dobrze ci tu jest? Powiedz prawde, dobrze? Tu jest wspaniale, jak w bajce... Chcesz poplywac na wodnym motocyklu?

A na jachcie? A na desce z zaglem - chcesz sprobowac?

Вы читаете Magom wszystko wolno
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×