- Pan Hort zi Tabor, moj byly uczen - przedstawil mnie nauczyciel ze zmieszaniem, ze wszystkich sil starajac sie nie peknac z dumy.

Komisarz rozplynal sie w nieszczerym usmiechu.

- Niezmiernie milo mi pana powitac, kolego... Na minutke porwe pana Gorisa - jesli nie ma pan nic przeciwko temu?

Znalazl sobie kolege.

Usmiechnalem sie.

Drzwi zamknely sie za nimi i zostalem sam w przestronnej klasie; wprost przede mna, na brzegu nauczycielskiego stolu, lezaly ksiazki w czarnych, jednolitych okladkach. Unosil sie nad nimi lekki zapach magii gospodarczej.

Z nudow siegnalem po pierwszy lepszy tom.

„Czy widziales, mlody przyjacielu, jak sikorki walcza o wywieszony za oknem kawalek sloniny? Wiem, ze widziales. Czy zauwazyles, jak roznie sie zachowuja? Jeden ptak probuje sie najesc, drugi ma dosc sily, by odgonic go od pokarmu, a trzeci kreci sie w poblizu, demonstrujac sile... Ten trzeci zawsze zostaje glodny.

Ten trzeci jest uosobieniem bledu poczatkujacego maga. Gdy mu polecic, by cisnal blyskawice, mysli o blyskawicy; gdy mu polecic, by wywolal deszcz, mysli o deszczu. Mysli o zewnetrznej stronie zadania, sypie zakleciami i jest bezsilny. Nim zdecydujesz sie na magiczne dzialanie, moj przyjacielu, powinienes calym sercem poczuc, czego chcesz. Powinienes dokladnie wiedziec, co chcesz osiagnac; nie ogolnie, a wlasnie teraz, w tej chwili. Nie mysl o deszczu, lecz staraj sie napoic zasiewy. Nie mysl o blyskawicy, lecz zycz wrogowi smierci.

Jeszcze jedno. Natura zawsze opiera sie magii; ten opor jest znakiem tego, ze wszystko robisz wlasciwie. Dzialanie bez oporu jest martwe; zwalczanie przeciwnosci pomnaza twa sile. Pamietaj o tym...”

Usmiechnalem sie. Wsunalem ksiazke z powrotem w sterte; wyciagnalem druga.

„Kazda rzecz na ziemi jest jedynie cieniem prawdziwej Rzeczy, zas kazda magiczna umiejetnosc, jedynie cieniem wyzszej Woli. I w sercu kazdego zaklecia znajduje sie Rdzen - zaklecie absolutne, laczace w sobie Dzialanie i Cel (chcialbym, moj przyjacielu, bys przepisal te slowa do zeszytu i jak najczesciej do nich siegal - nawet jesli nie rozumiesz jeszcze ich prawdziwego znaczenia. Pamietaj, ze mianowany mag nie dostaje swej madrosci za darmo, lecz zbieraja po ziarenku. Pracuj, moj przyjacielu, a bedzie ci wynagrodzone).

Niektore nieuki sadza, ze Absolutnymi zakleciami sa zaklecia Rdzenne, zawarte w Rdzennych przedmiotach. Gdyby tak rzeczywiscie bylo, kazdy mag mianowany, niezaleznie od stopnia, moglby korzystac z tego daru. Tym niemniej tylko dziedziczne nieroby moga wladac Rdzennymi zakleciami i poslugiwac sie nimi. Czy Absolutne zaklecie mozna by rozmienic, rozdrobnic, kupczyc nim, co wciaz na naszych oczach dzieje sie z zakleciami Rdzennymi? Czy mozliwe jest - zastanow sie, moj przyjacielu - „jednorazowe zaklecie absolutne”? To nawet brzmi smiesznie. Jesli wiec spotkasz kogos, kto twierdzi, ze Rdzenne zaklecie i zaklecie Absolutne to dokladnie to samo - odejdz od tego czlowieka i nigdy juz nie rozmawiaj z nim na temat magii, gdyz jest on najzwyklejsza niedouczona gadula...”

Skrzypnely drzwi, powrocil Goris; pospiesznie zamknalem ksiazke.

- Prosze mi wybaczyc; tylko zerknalem z ciekawosci...

Nauczyciel usmiechnal sie ze zmieszaniem.

- Z ta klasa specjalna, z przyszlymi magami mianowanymi, nie jest tak prosto... Ucze ich nauk przyrodniczych, a trzy razy w tygodniu przychodzi pan komisarz... a wlasnie, prosil by pana pozdrowic... i uczy ich zaklec. Szczerze mowiac zal mi tych dzieci; wszystkie sa jakies zgaszone.

- Podoba sie tu panu? - zapytalem.

Nauczyciel usiadl na swoim miejscu. Pokrecil sie na krzesle, jakby skrzypienie wyschnietego drzewa sprawial mu przyjemnosc.

- Tutaj... hm. Zalezy, z czym porownywac. Taki, powiedzmy, uczen jak pan... jak ty, Hort, bez wzgledu na pewne osobliwosci... osobliwosci magii, jesli znajduje sie ona w rekach dziecka...

I usmiechnal sie. Przeciez on czeka, az zloze mu propozycje, zrozumialem poniewczasie. Siedzi i czeka, az poprosze go, by zostal nauczycielem mego syna. Sadzi, ze dlatego go odszukalem.

- Gdybym mial dzieci - rzeklem tak lagodnie, jak to mozliwe - chcialbym, aby to pan byl ich nauczycielem, panie Goris.

Meznie probowal ukryc rozczarowanie. I niemal mu sie to udalo.

- Wiec przyjechal pan, Hort... Znalazl mnie pan... tak, po starej przyjazni? By porozmawiac... Coz, prosze wiec byc mym gosciem.

Mieszkam niedaleko szkoly.

- Nie zawracalbym panu glowy samymi tylko wspominkami - rzeklem, patrzac mu w oczy. - Potrzebuje dokladnej mapy o duzej skali. Mapy obejmujacej Marmurowa Jaskinie.

* * *

W nocy obudzil mnie zapach tchorza.

Samica tchorza; byla gdzies obok, w moim snie.

Ten zapach nie zniknal nawet wtedy, gdy otwarlem oczy i usiadlem na zbyt miekkim hotelowym lozku. W powietrzu ciagle jeszcze unosily sie jego slodkie, kwaskowate strzepki.

Zdzbla trawy chloszcza mnie po twarzy... Zwieraja sie i znow rozchylaja lopiany... Aromat rosy i krwi, i oszalamiajacy zapach biegnacego przede mna zwierzatka.

Przycisnalem dlon do czola, bedac pewnym, ze ktos mi podeslal opetanie; nic podobnego. W ciezkim, ciemnym powietrzu nie bylo ani sladu magii. Duszny pokoj ze szczelnie zaslonietymi kotarami, pusto... Jedynie ja i zwierzatko w mej wyobrazni.

Polozylem sie z powrotem. Przewrocilem na drugi bok i od razu wiedzialem, ze nie zasne.

Po tak ciezkim dniu - cztery godziny w dwukolce w jedna strone, cztery godziny z powrotem, do tego rozmowa z nauczycielem i oczywiscie zdawanie raportu Orze, ktora chciala wiedziec wszystko do najmniejszych szczegolow. Padlem na lozko i zasnalem jak kamien, a po niecalej godzinie - zorientowalem sie po polozeniu ksiezycowego promienia na podlodze - obudzil mnie zapach zwierzatka.

Ksiezyc unosil sie w samym srodku szczelnie zasunietego nieba. Przedziwne, ze tak wielki ksiezyc zmiescil sie w malej dziurce w zaslonie.

Jeszcze pol godziny przewracalem sie w lozku, po czym wstalem. Odsunalem zaslone i uchylilem okno; z podworza ciagnelo wilgotnym, jesiennym przeciagiem. Wdrapalem sie ha parapet; moj ogon zamiotl w powietrzu, pomagajac mi utrzymac rownowage podczas skoku. Dobrze, ze byl to parter, a wprost pod oknem rosla wysoka trawa.

Okno pokoju Ory bylo uchylone.

Ogromne krzesla nikly w oblokach. Ich wite nogi wydawaly mi sie ogromnymi, zdeformowanymi slupami; lustrujac pokoj z dolu do gory, zblizylem sie do olbrzymiego lozka, z ktorego zwisala biala reka z wysmuklymi palcami.

Zapachu zwierzatka nie bylo.

Pachnialo kobieta.

Nim tchorz zdazyl poczuc rozczarowanie, dokonalem zwyczajowego wysilku i powoli, bojac sie obudzic spiaca, podnioslem sie z czworakow.

Ora sie nie obudzila. Bily od niej spokojne, glebokie fale snu bez marzen.

Szczesciara.

Usiadlem na podlodze przy lozku. Co chwile drgalem; walczylem z soba: chcialem wyciagnac reke i ja obudzic.

I balem sie, ze gdy otworzy oczy, spyta ze zdziwieniem: „Hort? Cos sie stalo? Co pan tu robi?”

- Hort? Cos sie stalo?

Wstrzymalem oddech.

Ora siedziala na lozku. Jasne wlosy w nieladzie splywaly jej na ramiona.

Zapach zwierzatka znikl zupelnie.

- Oto co mysle - rzeklem ochryple. - Nie powinna pani ze mna jechac, Oro. Marmurowe Jaskinie sa jednak... zbyt daleko. Sa zbyt... niebezpieczne. Chroni mnie Kara, a pani jest bezbronna. Nie! moge zabrac pani ze soba.

- Mowi pan powaznie? - spytala powoli.

- Tak - potwierdzilem z zapalem. - W pelni powaznie. Bardzo mi pani pomogla, Oro. Zawsze uwazalem, ze w moim towarzystwie jest pani bezpieczna. Ale nie teraz, kiedy wybieram sie na spotkanie z preparatorem.

- Hort...

- Juz to postanowilem, Oro.

Spogladala na mnie, jakby po raz pierwszy widziala mnie na oczy. I musze przyznac, ze ten wzrok mi sie podobal.

* * *

Mlodzieniec dlugo ogladal mape. Marszczyl sie, cos najwidoczniej kalkulujac, po czym podniosl na nas jasne spojrzenie.

- O tak, szanowni panstwo! Mozecie wyruszyc nawet dzisiaj. Przygotowanie Wielkiej Projekcji zajmie godzine, podroz - od godziny do poltorej... Zaplata, oczywiscie, z gory. Lecz jesli zyczy pan sobie zorganizowac podroz powrotna - droga powietrzna, czy jak teraz projekcyjna - zaplaci pan za nia pol ceny.

- Nie zamawiajmy podrozy powrotnej - cicho zwrocila sie do mnie Ora. - To przynosi pecha.

Mlodzieniec jakos dziwnie przycichl. Przeniosl wzrok z Ory na mnie i z powrotem.

Zaplacilem; godzina, ktora dysponowalismy, zeszla na pakowanie i pozegnanie z wlascicielem hotelu; ubzdural sobie, ze okantuje mnie na srebrna monete. A ja dopiero co zostawilem u mlodzienca cala gorke zlota i tym bardziej bezwstydnym wydalo mi sie oszustwo oberzysty.

Zarowno sluzba jak i goscie zbiegli sie, by przyjrzec sie naszej rozmowie. Odszedlem, bedac pewnym, ze oberzyscie nie przyjdzie juz do glowy oszukiwanie gosci. Teraz juz dobrze wie, ze kazdy zloczynca wczesniej czy pozniej zostanie ukarany.

Rozprawa z oberzysta podswiadomie odwlekalem pozegnanie z Ora. Nie znosze bowiem sentymentow. Nie moglem tez jednak odejsc sucho i chlodno, jak ktos obcy.

Na progu wielkiego, mrocznego budynku - „Dalekie przewozy. Terminowo. Drogo. Wylacznie dla magow” - zatrzymalem sie, dajac do zrozumienia, ze dalej Ora nie ma po co isc; jej podbrodek, ktory od chwili, gdy poinformowalem ja o swojej decyzji, zadarty byl nienaturalnie wysoko, uniosl sie jeszcze wyzej.

- Prosze czekac na mnie w Polnocnej Stolicy - rzeklem lagodnie. - Spotkamy sie w klubie. Jesli nadarzy sie okazja, skontaktuje sie z pania wczesniej. Chcialbym w kazdym razie, by o ukaraniu Preparatora dowiedziala sie pani z pierwszych ust.

Jej uparty podbrodek zadrzal; nie wyniosle, raczej zalosnie. Nie odezwala sie jednak.

Obok przejechal, stukajac kolami, odkryty powoz; dwie szykowne damy przygladaly sie nam bez najmniejszego wyobrazenia o delikatnosci. Ulica nie byla szczegolnie tloczna, nie byla tez jednak wyludniona; gapiono sie na nas. Poczulem przez skore, ze stojac tak naprzeciw siebie w milczeniu, przyciagamy wieksza uwage niz jarmarczny zongler, ktory zwalil sie z nieba.

Wsciekajac sie nie wiadomo na kogo, narzucilem welon ochronny. Wscibskie spojrzenia przestaly nas niepokoic, uczucie niezrecznosci jednak nie mijalo, wrecz przeciwnie. Jakbym odgradzajac nas welonem przyznal, ze mamy z Ora cos do ukrycia.

Вы читаете Magom wszystko wolno
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×