– Rek – wyszeptala. – Niech mnie pan obroni...

Drzwi wylecialy z zawiasow. Do pokoju wpadlo dwoch mezczyzn – Irena zdazyla dostrzec jedynie piora na czapkach i ogromne ostrogi na butach, gdy Rek ruszyl do przodu i zdzielil najblizszego goscia plazem miecza w glowe. Ten runal jak dlugi, nie zdazywszy sie nawet przywitac.

Drugi odwrocil sie, parujac cios; miecze spotkaly sie, wydajac dzwiek, jakby ktos uderzyl w kolejowa szyne. Rycerz odskoczyl i nadepnal na brzeg zaslony; zatrzeszczala pekajaca tkanina, wywrocila sie umywalka, zalewajac dywan woda i zasypujac podloge porcelanowymi odlamkami. Rozerwany gobelin zawisl na jednym gwozdziu. Na korytarzu zaczela piszczec sluzaca; zaszla masa drobnych wydarzen, ktorych Irena nie byla w stanie zarejestrowac, gdyz dzialy sie szybciej, niz przyswajaly to jej zmysly.

Intruz stal teraz przycisniety plecami do sciany, ciezko dyszal i popielil rycerza wzrokiem.

– Jestem... na sluzbie... Objawienie... nie wybaczy.

– Jestem bezinteresowny – wycedzil Rek przez zeby. – Jest mi wszystko jedno.

Wyciagnal odziana w rekawice dlon i podchwycil oslabla Irene pod ramie.

– Chodzmy... Szybciej.

* * *

Udalo im sie bez przeszkod wyjechac z miasta, jednak tuz za brama kon rycerza na prostej drodze trafil kopytem w dolek i Irena dowiedziala sie, co robi sie, jesli „kon okulal'. Dalej wedrowali pieszo, z dala od drogi, w chmurze nienasyconych komarow; milczala zarowno Irena, jak i rycerz.

Czy obrona kobiety, ktora wpadla w tarapaty, jest obowiazkiem rycerza? Jedynie tradycja, czy moze jednak dobrowolna inicjatywa bezinteresownego Reka Dzikiej Rozy?

– Dokad idziemy, Rek?

W koncu rozluznil zacisniete wargi.

– Do pewnej kryjowki...

Do „kryjowki' dotarli dopiero o zmroku; luna pozaru byla widoczna z daleka, jednak kiedy Irena i Rek, potykajac sie, dobiegli na miejsce, z budowli na skraju lasu pozostaly juz tylko zgliszcza.

Leniwie spadaly przepalone belki. Spadaly ze smutkiem i rezygnacja, jak jesienne liscie. Wydawalo sie, ze wylizane jezykami ognia deski nie sa szare, lecz wrecz srebrne. Otwarta piwnica ziala czarna dziura – najwyrazniej nieznani zlodzieje znalezli te kryjowke, ograbili z zapasow zywnosci i aby zatrzec slady, wypuscili czerwonego kura.

– To za tamten cios – rzekl Rek glucho. – Uderzylem Sluge Wysokiego Dachu... W dodatku plazem miecza po glowie... Tak przypuszczalem.

I niespodziewanie sie usmiechnal.

– Za to teraz nie bede musial... tratowac dzbanow. I tak zawinilem wobec Objawienia. I bardzo dobrze.

„Mialas racje, Ireno... z tym tak zwanym modelem cos jest nie w porzadku'.

Gdzie jest teraz Semirol?! W jaka wpadl pulapke? A jesli zechce odszukac Irene, gdzie i jak ja znajdzie?!

– Naprawde pani nie wiedziala? Juz miesiac temu ogloszono nakaz...

Irena milczala. Trawa, drzewa, a nawet strumien przesiakly zapachem dymu. Zgliszcza „kryjowki' stygly leniwie.

– A ja nie spytalem nawet, kim pani jest – rzekl strapiony rycerz.

– A gdyby pan wiedzial? Nie pomoglby pan? – Irena usmiechnela sie z przymusem.

Z powaga pokrecil glowa.

Nad ich glowami lsnily gwiazdy. Przynajmniej w ich przypadku Irena byla pewna, ze to dekoracja. Biale lampeczki przytwierdzone do aksamitnego tla. Wszak Andrzej Kromar nie bralby sie na powaznie za modelowanie tych wszystkich milionow lat swietlnych, mglawic rozgrzanego gazu i calej reszty kosmicznej maszynerii?!

– Jaki nakaz, Reku?

Spojrzal na nia z niedowierzaniem.

– Jaki nakaz? – powtorzyla z naciskiem.

Zamknal oczy.

„Irena Chmiel; bajarka i autorka... oskarzona o rozpowszechnianie szkodliwych przypowiesci... ma zostac ujeta i przesluchana pod Wysokim Dachem w celu ustalenia stopnia jej winy... Z podpisem hercoga i akceptacja najwyzszego Interpretatora – pieczec...'

Cicho i subtelnie cwierkaly cykady.

Co takiego bylo na tych kartkach?!

Trzeba bylo je przeczytac. Odrzucic strach, wstyd i kompleksy... Jesli sama napisala te opowiadania, to dlaczego ich, u diabla, od razu nie przeczytala?!

– Zostaly wykradzione z pokoju w gospodzie – poskarzyla sie w mrok.

Rycerz chrzaknal.

– Niech mi pan wyjasni, Rek... co jest w nich takiego karygodnego? Jakie znowu szkodliwe przypowiesci?

– Najwyzszy Interpretator wie lepiej... – A wiec to Najwyzszy Interpretator chce mnie przesluchac... aby ustalic stopien mojej winy?

– Jestem tylko rycerzem, Ireno. – Rek ze znuzeniem opuscil powieki.

– Pan to wie – rzekla z uporem. – Wszak pan... czytal... te przypowiesci. To znaczy opowiadania?

Otworzyl oczy. Usiadl prosto.

– Jak sie pani... domyslila?

Jego twarz znow byla po sztubacku skupiona. Wygiete, jasne brwi, plaskie i biale jak papier policzki...

Odwrocila sie. I rzekla, bojac sie popelnic blad; bojac, ze sie zdziwi albo ja wysmieje.

– Gdyby pan ich nie czytal... nie zadzieralby pan dla mnie... ze slugami Wysokiego Dachu. Chocby byl pan po trzykroc rycerzem.

Nie pomylila sie. Rek milczal.

– A tak, przy okazji – jej glos nagle ochrypl. – Czy to sie... panu podobalo?

Przez dluzsza chwile slychac bylo tylko cwierkanie cykad.

– Zostalem tym, kim jestem... gdyz przeczytalem „Historie o rycerzu'.

Irena sie zasepila. Znow jakis balagan z uplywem czasu. Ile Rek moze miec lat i jak dawno napisala... Poczula pustke w glowie.

– Zapewne zbytnio sie pan... rozgoraczkowal, Rek. Widzi pan... wplyw ksiazek na ludzi jest silnie przesadzony. Tak nie bywa, Rek...

Rzucil jej szybkie, pelne wyrzutu spojrzenie. Z nieba spadala gwiazda. Irena odruchowo uniosla wzrok; no prosze, jaka wierna imitacja.

– Dobrze – westchnela. – Dlaczego wiec nakaz wydano dopiero przed miesiacem?!

Rek rowniez wydal krotkie westchnienie.

– Nakaz zostal wydany... przeciez sama pani wie. Glownie z powodu „Tego, ktory okazal skruche'.

Glos rycerza dziwnie sie zmienil, jakby wymawial zakazane slowa.

– Pojawily sie kopie... a miesiac temu wycofano je z wszystkich bibliotek. Wlasnie wtedy pojawil sie nakaz.

„Moze mi pan podpowie, drogi Reku, co takiego tam napisalam?'

– I co mam teraz robic? – zajaknela sie. – Wie pan przeciez, ze za jakis czas bede musiala...

Zerknal na jej brzuch. W tej sukni z gorsetem trudno bylo cokolwiek ukryc.

– Pomoge pani... Trzeba bedzie znalezc nowa kryjowke. Jakas rodzine w wiosce, ktora by pania przygarnela... Byc moze – zawahal sie, jednak zdecydowanie zmarszczyl brwi. – Byc moze przydalby sie pani maz. Zameznej kobiecie jest latwiej... ukrywac sie i w ogole...

Wybaczyla mu ten rycerski nietakt.

– Nie moge sie ukrywac, Rek. Musze odnalezc Andrzeja Kromara.

Rek zasepil sie jeszcze bardziej, sadzac najwyrazniej, ze Andrzej jest ojcem dziecka.

– ...i odnalezc Jana Semirola – zakonczyla, ostatecznie zbijajac rycerza z tropu. – Musze wrocic do miasta.

– Od razu zostanie pani pojmana – rzekl zrezygnowanym tonem.

* * *

Mineli most zwodzony. Irenie przez moment zdawalo sie, ze czas zatoczyl petle; ze to Semirol prowadzi konia za uzde i po raz pierwszy wchodza do miasta.

Rek, ktory zamienil swoj rycerski plaszcz na chlopski kaftan, szedl miarowym i rownym krokiem, jak przystalo na wedrowca, ktory w koncu dotarl do celu. Niewygodnie usadowiona w siodle Irena szczelniej otulila sie chusta i starala sie nie rozgladac. Co bylo bledem, bo przeciez przyjezdni, po minieciu bramy, zaczynaja wlasnie od wybaluszania na wszystko oczu.

Rek szedl, powierzajac ich losy wiszacemu nad tym swiatem Objawieniu. Jesli zostana rozpoznani... coz, cala ta awantura zakonczy sie, zanim sie w ogole zaczela. Rek byl dumny i skory do poswiecen, a Irena wciaz nie mogla sie zdecydowac na oznajmienie mu, ze jest jedynie lalka w rekach Stworcy, fragmentem modelu, stworzonym tylko po to, by potwierdzac badz przeczyc teoretycznym zalozeniom pana Kromara.

Rycerz i kobieta potrzebujaca jego pomocy przegadali prawie dobe. Rek zasepial sie, dziwil, zapadal w dlugie milczenie, a w koncu nawet nie wytrzymal: moze pani z nieba spadla?! Tak, radosnie potwierdzila Irena. Niech pan sobie wyobrazi, ze rzeczywiscie spadlam z nieba, ze przez sto lat spalam zaczarowanym snem, tylko niech mi pan, na Stworce, opowie o Interpretatorach. Musze wiedziec o nich jak najwiecej. Mam to opowiedziec pani, drgnal Rek, autorce „Tego, ktory okazal skruche'?! To dziwne, przeciez moglbym pani nie uwierzyc; moze wcale nie jest pani Irena Chmiel, lecz dziwaczna kobieta marzaca o slawie; ale przeciez czuje, widze, ze to wlasnie pani! A moze probuje mnie pani sprawdzic? Przekonac sie, czy nieprzypadkowo przystalem do Bezinteresownych? Na pewno nieprzypadkowo, uspokoila go zmeczona juz Irena, nawet przez chwile nie watpilam... Rek, musze zdobyc kopie „Tego, ktory okazal skruche'. Ukradziono mi moje opowiadania – lecz moze sa ludzie, ktorzy zachowali jakies kopie?

I oto wjechali do miasta, w ktorym na Irene czekaly przesladowania, a na Reka... Coz, Objawienie samo zadba, by ten, ktory komus zawinil, zostal ukarany; juz to zreszta zrobilo... Jednak Rek zawinil nie tylko przed ludzmi, lecz takze przed Wysokim Dachem, i zapewne czeka go dodatkowa kara.

Przejechali obok instytutu (bedacego teraz chyba uniwersytetem). Irena sadzila, ze Rek sie zatrzyma, lecz on tylko mocniej zacisnal usta i szedl dalej. Irena z zalem zerknela na harpie – kamienne potworki byly dokladnie takie same jak w zewnetrznym, prawdziwym swiecie; jesli cos weszlo w sklad tego modelu niezmienione, to wlasnie harpie.

Przydaloby sie zajrzec do „Trzech koz'... Bylo to oczywiscie niemozliwe, a szkoda, bo moglaby zostawic informacje dla Semirola. Gdyz wampir nie moze po prostu przepasc bez wiesci, nie wrocic po swoje nienarodzone dziecko.

Вы читаете Kazn
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату