Choc czy to nie przed nim uciekala, wpadajac do „Swiatecznych niespodzianek' i do tego idiotycznego swiata, bedacego poligonem doswiadczalnym szalonego Stworcy?!
Rek zatrzymal sie w dzielnicy rzemieslniczej. Wszedl gdzies tylnym wejsciem, a Irena zostala na zewnatrz, sluchajac stukania mlotkow i wdychajac zapach garbowanych skor. Czekala bardzo dlugo i zaczela juz sie obawiac, ze to koniec, ze znow jest sama, a jej nowy kompan po prostu zostawil ja bez wyrzutow...
Jakby chcac ja zawstydzic, Rek wyszedl z podworka, jak zwykle skupiony i posepny. Pokrecil glowa.
– Niestety, spalili je. Boja sie...
Irena o nic wiecej nie pytala.
Nocowali w karczmie – ciasnej i brudnej. Irena nie przywykla do spania na rojacej sie od robactwa slomie. Niemal zapadla juz w drzemke, gdy nagle podskoczyla na lozku. Nie spowodowalo tego jednak ugryzienie pchly. Wydalo jej sie po prostu, ze slyszy glos Semirola. Przez dluzsza chwile przysluchiwala sie, wsparta na lokciu; lecz cisze noclegowni zaklocalo jedynie smaczne chrapanie znuzonych furmanow, poganiaczy, przyjezdnych chlopow i innych wedrowcow.
Potem miala wrazenie, ze ten, ktory w niej mieszka, poruszyl sie.
Bylo to zludzenie – wiedziala, ze jeszcze niepredko poczuje jego ruchy. A moze dziecko Semirola w taki sposob zareagowalo na intensywna mysl o swym ojcu?
Polozyla sie z powrotem, probujac znalezc wygodna pozycje, chociaz wiedziala, ze nie uda jej sie zasnac do samego rana.
Noc to najbardziej niespieszna i sprzyjajaca Irenie pora. To czas, kiedy przychodza jej do glowy rozne pomysly.
Byc moze nigdy juz nie zobaczy Semirola. Dlugo nie chciala tego zaakceptowac – nadeszla jednak chwila, kiedy uciekanie przed ta oczywistoscia nie mialo juz sensu.
Wrocil do swojego modelu. Albo zostal zamordowany w tajemniczych okolicznosciach na ulicach nocnego miasta, a jego cialo wrzucono do opuszczonej studni. Albo... materia prawdopodobienstwa pekla, nie wytrzymujac obecnosci wampira. Nie powinien sie tu znajdowac. To wbrew prawdopodobienstwu. Kanal, ciemny korytarz, przez ktory oboje tutaj weszli, byl przeznaczony tylko dla Ireny. W przeciwnym razie dlaczego Peter...
Mysl sie urwala. Irena westchnela.
A wiec Semirol nie wroci. I dziecko, istota, dla ktorej ryzykowala wolnosc i zycie, nie bedzie mialo ojca. Wyglada na to, ze osiagnela swoj cel...
Odruchowo chciala naciagnac koc do samego podbrodka, lecz rogoza, ktora go zastepowala, wzbudzila w niej nieodparte obrzydzenie.
Osiagnela swoj cel. Nowo narodzone wampirzatko...
Zza okna dobiegl szelest skradajacych sie krokow i przyciszone glosy. Irena sie spiela.
– Kto tam sie wloczy po nocy? – warknal zaspany bas. – Jazda mi stad!
Glosy ucichly. Irena wsluchiwala sie jeszcze przez chwile i rozluznila sie.
Nowo narodzone wampirzatko zostanie z Irena. Zaczna mu sie wyrzynac zabki, a ona bedzie mu smarowac dziasla jakimis znachorskimi ziolami o dzialaniu przeciwbolowym... A potem zabki w koncu wyrosna i maluch ugryzie ja w piers, by wraz z mlekiem nasycic sie tez hemoglobina.
Dobrze byloby sie juz nad tym nie zastanawiac, lecz jej ospale mysli nijak nie mogly przyhamowac, sunac niczym ciezki czolg... To dziecko mialo nalezec do Semirola. A teraz Semirola juz nie ma. Choc zapewne nawet w tym dzikim i dziwacznym swiecie funkcjonowaly baby dokonujace aborcji. Albo ziola poronne...
Zwinela sie w klebek. Mocno przycisnela rece do brzucha i odetchnela gleboko, zwalczajac przyplyw mdlosci.
Oddam ci to dziecko, Janie. Zrobie to bez szemrania, tylko wroc...
Cisza i chrapanie. Harce myszy, zapach potu i dalekie poszczekiwanie ospalego psa.
Objawienie co chwile popelnialo omylki. Przynajmniej tak sie wydawalo na pierwszy rzut oka.
Kolejka przed palacem Interpretatorow nie topniala. Wielu z tych ludzi zostalo ukaranych przez Objawienie absolutnie nieoczekiwanie i nieslusznie; kolejka w jednej trzeciej skladala sie z takich wlasnie osob. Wszystkie one byly chore badz przybite rozpacza i przybyly do Interpretatora z jednym jedynym pytaniem: za co?! No, za co?
Prawie dwie trzecie oczekujacych przed palacem ludzi zachowywalo ostroznosc. Wszak wiadomo, ze kazdy, chocby minimalnie znaczacy uczynek niesie ze soba dobre albo zle skutki. Ostrozni probowali sie dowiedziec, czego moga oczekiwac od losu: nagrody czy nieszczescia; a jesli jednego i drugiego, to w jakich proporcjach?
I w koncu najmniejsza czesc tego tlumu stanowili wloczedzy, gapie, ciekawscy, wariaci i ci szczesliwcy, ktorych Objawienie nieoczekiwanie nagrodzilo. Ci ostatni pragneli dowiedziec sie, za co konkretnie nagrodzil ich los, i przed palacem stanowili zdecydowana mniejszosc, gdyz jak wiadomo, prawie kazdy, kto zostal nieoczekiwanie nagrodzony, mial w sobie wystarczajaco duzo rozsadku, by nie obciazac Interpretatora zbednymi pytaniami.
Zgodnie z kanonem, Interpretatorow bylo jedenastu. Oraz dwunasty, Najwyzszy Interpretator, ktory wyjasnial najbardziej zawiklane przypadki badz interpretowal sytuacje znanych osobistosci. Powiadali, ze madrosci Interpretatorow nie da sie zawrzec w zadnej ksiedze, a klucze do wyjasniania zagadek losu kazdy Interpretator przekazuje swemu nastepcy wylacznie na lozu smierci.
Ale przeciez nie sa to prawa fizyki, Andrzeju – myslala Irena, stojac na zalanym sloncem placu w tlumie innych poszukiwaczy prawdy. – W realnym swiecie prawa fizyki byly niezmienne... badz prawie niezmienne. W kazdym razie patelnia spadala zawsze na podloge, a nie na sufit... A jesli sprawiedliwosc, zasady praworzadnosci sa czescia natury... Jesli stworzyles ten swiat wlasnie takim, to po co ci byly te podporki w postaci dwunastu Interpretatorow?
Byc moze zdawales sobie sprawe ze slabosci swojej konstrukcji. Byc moze eksperyment bedzie trwal do chwili, kiedy odnotujesz wszelkie mozliwe niedociagniecia.
Czy twoim celem bylo stworzenie wlasnie tego swiata? Czy wlasnie to chciales zmodelowac? A ten poprzedni model z wampirami adwokatami byl jedynie wprawka, doswiadczalnym poligonem?
A moze w tym nowym modelu rowniez cie nie ma, gdyz przeniosles sie do kolejnego i bedziesz je stwarzal bez konca, dopoki znienawidzonemu Peterowi nie wyczerpie sie zrodlo energii? Choc kto powiedzial, ze Peter ze swoja maszyneria moze jeszcze na cokolwiek wplynac?
Slonce niemilosiernie przypiekalo, lecz Irenie przez chwile mroz przeszedl po plecach, gdy przypomniala sobie przypuszczenie Semirola, ze ten nowy model jest jej wlasnym, zmienionym przez kataklizm swiatem.
Kolejka sie przesuwala. Powoli, lecz sukcesywnie. Interpretatorzy nie proznowali – cala jedenastka.
A jej potrzebny byl tylko ten dwunasty. Najwyzszy.
Masa czasu zeszla jej na wymyslenie odpowiedniego pytania. Interpretatorzy przesiewaja ludzi jak piasek. I ile jest ziaren piasku na plazy – tyle bylo trudnych i spornych problemow, zagadek Objawienia, pulapek i kazusow przesypujacych sie przez palce Interpretatorow, ktorzy do wszystkiego przywykli, znali tajemnice i widzieli na wylot...
A Irenie potrzebny byl dwunasty. Musiala za wszelka cene zapedzic szeregowego Interpretatora w kozi rog, by przyznal swa niekompetencje i skierowal ja do swego szefa, Interpretatora nad Interpretatorami, ktory niewatpliwie czytal „Tego, ktory okazal skruche', ktory wie o tym swiecie wszystko, ktory...
Wstrzymala oddech.
Nikt nie zna prawdziwych imion Interpretatorow. Przy lozu smierci swego poprzednika, gdy przejmuja z rak do rak pek kluczy-odpowiedzi, na wszelki wypadek rezygnuja ze swych imion – zapewne jest to korzystne dla Objawienia. A juz Najwyzszy Interpretator, jak wiesc niesie, nigdy nie mial imienia i nikt nie pamieta jego poprzednika, ponoc pelnil swoja funkcje od samego poczatku; tak w kazdym razie glosily plotki.
Irena bardzo chciala wierzyc, ze zapomniane imie tego pierwszego Interpretatora brzmi Andrzej Kromar.
Jakze wolno przesuwala sie kolejka.
Oczekujacy jeden po drugim przestepowali prog, wchodzili po jedenastu stopniach i znikali wewnatrz palacu. Tuz przed Irena stal dwunastoletni chlopak, ktory nie mial do Interpretatorow zadnej sprawy; zajmowal po prostu innym miejsce w kolejce, zarabiajac tym na zupelnie dostatnie zycie. Podobni „zastepcy' stanowili mniej wiecej jedna trzecia kolejki. Prawdziwy przemysl.
Za to stojacym za Irena petentem byl mlody mieszczanin, krepy i smagly, ktory ni z tego, ni z owego splajtowal na swych lichwiarskich interesach. Kombinator szczerze nie pojmowal, czym zawinil przed Objawieniem i co moze go jeszcze czekac. Irena wiedziala tez, ze za lichwiarzem stoi staruszka, ktora chce dobic swego nieuleczalnie chorego, kompletnie zniedoleznialego ojca i nie moze sie na to zdecydowac. A jeszcze dalej inny ojciec, wciaz dosc mlody, ktory zamierzal nie dopuscic do slubu swego syna, gdyz, czego byl absolutnie pewien, po przyszlej synowej nie mozna sie bylo spodziewac niczego dobrego. A jeszcze dalej...
Kolejka przesunela sie o kolejne dwa kroki.
Irena juz dawno przemyslala wszelkie mozliwe warianty pytan. Czesto wspominala Nicka, ktory skracal cierpienia swych nieuleczalnie chorych pacjentow, za co zostal skazany na smierc i oddany w rece wampira. Najwyrazniej Objawienie w tym modelu nie bylo rownie prostolinijne jak wymiar sprawiedliwosci w poprzednim, jednak Irena po prostu musiala zapedzic je w kozi rog. W kazdym razie musiala tak postapic z Interpretatorem...
Schody o jedenastu stopniach przyblizaly sie nieublaganie. Irena byla coraz bardziej zdenerwowana.
Krok. Jeszcze jeden. Na miejscu chlopca, ktory dostal swa dole za zajecie kolejki, stanelo przed Irena urodziwe, szesnastoletnie dziewcze. Ciekawe, o co bedzie pytac ta mloda osobka? Dlaczego okrutne Objawienie ukaralo ja smiercia ukochanego pieska?
Pierwszy stopien. Slonce chylilo sie coraz nizej. Ludzie zaczeli sie goraczkowac, gdyz o zmroku drzwi zostana zamkniete i wszyscy, ktorzy dzisiaj nie zdaza wejsc, beda musieli czekac do switu.
Drugi stopien. Trzeci i czwarty. Irena zrozumiala, ze dzisiaj nie zdazy. Kolejna noc na sianie i jest zupelnie mozliwe, ze jutro oznajmia ludziom o niespodziewanym zgonie Najwyzszego Interpretatora, a jedynie Irena bedzie wiedziec, ze oznacza to pojawienie sie nowego modelu, modelu w modelu, kolejnego ogniwa, kolejnej baby w babie.
Drzwi otwarly sie i wpuszczono od razu siedmiu interesantow. Przed sama Irena opuscilo sie rzezbione berlo, improwizowany szlaban, ktorym odzwierny sortowal tlum.
– Chwileczke, droga pani... Wyglada na to, ze audiencja jest juz dzisiaj zakonczona.
Nawet sie nie zdziwila. Za drzwiami panowaly chlod i wilgoc, ku gorze wznosily sie ciemne, gigantyczne kolumny, stojace bez zadnego porzadku, jak drzewa w lesie, od czego przedsionek palacu rzeczywiscie przypominal las, dziewicza puszcze, w ktorej nie postala noga drwala.
W glebi palacu zabrzmial gong. Dwukrotnie.
– Jeszcze dwie osoby – rzekl odzwierny niechetnie. Irenie zdretwialy nogi i gdyby nie mlody lichwiarz, ktory rzucil sie do przodu i popchnal ja w plecy, stalaby tak do rana. Gdyz staruszka, ktora znalazla sie za berlem, kipiala z oburzenia i niemal wepchnela sie przed oslupiala Irene.
– Nie, droga pani. Prosze tedy...
Wielkie kolumny okazaly sie spiralnymi schodami. Jedenascie kolumn i tak wysokie stopnie schodow, ze Irenie przelotnie zrobilo sie zal staruszki – jak ona sie po nich wdrapie?
Zabladzilaby wsrod skreconych kolumn, gdyby specjalny sluga nie wskazal jej drogi. Pomagajac sobie rekami, placzac sie w znienawidzonej sukni, wzywajac w myslach Stworce, Irena zaczela sie wspinac. Nieopodal sapal mlody lichwiarz – jego schody byly obok, lecz zdazyl znacznie wyprzedzic Irene; z jego podeszew sypaly sie okruchy gliny i tak dlugo spadaly, ze nic, tylko sie przestraszyc i spojrzec w dol.
Irena nie miala leku wysokosci. Ale jak poradzi sobie staruszka?