* * *

Iwga cofnela sie.

Piec ze stojacych przed inkwizytorem kobiet jednoczesnie zrobilo krok do przodu i Iwga zobaczyla - nie oczami! - jak piec bialych igiel jednoczesnie wbija sie w glowe Klaudiusza Starza. Iwga zwinela sie z bolu - ja tez to dotknelo, jakby chlasnelo grubym batem, skreconym z nienawisci, tesknoty i wstydu; wiedzmy zrobily jeszcze jeden krok. Starz upadl.

Swiadomosc Iwgi ulegla rozdwojeniu.

Widziala, jak napieraja na inkwizytora, zlewajac sie w jedno wielkie, ciemne nic, duszac i gniotac - a jednoczesnie te same piec wiedzm nie ruszylo sie z miejsca, staly nadal, tylko swoja wole wysunawszy sie do przodu. Iwga cofala sie, odpelzala, napor napastniczek siegal i jej. Jej kamratki, siostry...

Zbyt nierowne sily. Koniec z tulaczka Iwgi; wiedzmy wspolnie wykoncza inkwizytora i zabiora ja ze soba.

Z ciemnego klebka nad lezacym inkwizytorem wysunela sie skrecona reka. Na oslep przeciela powietrze - na pierwszy rzut oka na oslep. Napor wiedzm podwoil sie, reka szarpnela sie - ale zakonczyla swoje dzielo, ciachnela znowu powietrze i Iwga znowu - nie wzrokiem - zdolala zobaczyc rozmyte kontury zlozonego znaku, a przyjrzawszy sie mu, cofnela, jakby uderzona piescia w szczeke.

Wiedzmy cofnely sie rowniez. Czarny klebek rozplatal sie.

„Oj, Iwgo, zebym tak ja mial twoje problemy...”

Klaudiusz Starz podnosil sie.

„Wczoraj caly dzien zajmowalem sie torturowaniem kobiet”.

Podnosil sie, podnosil, pokonywal wznowiony napor, podnosil sie jak umarly z grobu.

„Dlaczego na wedlinach zawsze rysuja usmiechnieta swinke?”

Starz wyprostowal sie.

Iwga znowu nie oczami zobaczyla, jak jego lokcie rozsuwaja elastyczny, jakby gumowy pierscien, przegrode. Jak nowa seria pieciu igiel wbija sie w rozmazana zaslone - i odbija sie, a za nia leci wachlarz jasnozoltych iskier...

Jedna z tych strasznych kobiet w milczeniu upadla na podloge. Druga chwycila sie za twarz, jakby chcac wydrapac sobie oczy, trzy pozostale zamarly, wyrzuciwszy rece w obronnym gescie i wtedy jedna z tych trzech, ktore od poczatku nie wtracaly sie do potyczki...

- Starz!

Inkwizytor zdazyl uskoczyc. Wystrzal zabrzmial nad wyraz niesmialo, ciezka kobieta, ktora przeskoczyla przez lezaca na podlodze Iwge, nagle znalazla sie w samym srodku potyczki. Czarne splatane wlosy lezaly na jej ramionach. Czarne z siwizna.

- Odstepczyni - przez zeby wycedzila jedna z wiedzm.

Kobieta z rozwichrzonymi wlosami uniosla rece:

- Odstepczynie - to wy! Wyscie zniszczyly swoj Teatr... przeklinam was. Odejdzcie z przeklenstwem Heleny Torki - i zyjcie... wiecznie!

Ta, trzymajaca pistolet w reku, wystrzelila trzykrotnie. Torka nie upadla.

- Rina, mialam cie za corke. Sanija, zawsze bylas tancerka bez talentu, inicjacja ci nie pomoze. Dona, wzielam cie z przytulku. Klica...

Dwa strzaly, skonczyly sie naboje. Strzelajaca dziewczyna ze szlochem cisnela pistoletem w Torke, ktora ciagle nie zamierzala upasc.

- Wybralyscie swoja droge, moje drogie dzieci. Zyjcie z macierzynskim przeklenstwem.

- Nasza matka to nienarodzona krolowa matka! - pisnela najmlodsza z wiedzm.

Miala jakies czternascie lat.

Nastapilo uderzenie. Jak palka w glowe, Iwga znowu upadla, chwytajac powietrze szeroko otwartymi ustami. Dziewczyna, ktora krzyczala o nienarodzonej matce, upadla bez jednego dzwieku; ta, ktora oskarzala Torke o odstepstwo, zasyczala przez zeby jak zraniona zmija. Starz stal, oparty o sciane, przykrywszy swoja wola jednoczesnie wszystkie wiedzmy - mlode i stare, „aktywne” i „gluche”. Nawet Helena Torka zachwiala sie.

- Nie ruszac sie z miejsca! Inkwizycja!..

Nareszcie, pomyslala Iwga, czujac jak odplywa jej swiadomosc.

Krzyk. Bol glowy; te dziewczyne, ktora strzelala, wloka za wlosy. Dziesiatka wypasionych bysiow... I drugi inkwizytor, ten z zolta twarza. Wiedzmy... Wysoki spiew w uszach, jakby komarze brzeczenie...

Helena Torka ciagle jeszcze nie padala. Jej ciemna suknia zrobila sie czarna i lakowa na piersi.

- ... staruszce taka... przysluge... Nie osmielilam sie myslec, ze moim stosem bedzie...

- Heleno...

- Prosze, Klaudiuszu, bardzo chce.. Moja ostatnia... jesli woli pan tak myslec... wola...

Wtedy Iwga stracila przytomnosc. Ostatecznie.

* * *

„Kazda istota ma swe przeznaczenie. Bezsensownym jest tylko czlek; dazac do duchowego komfortu, czlowiek wymysla sobie sens i dlatego odtraca wiedzme. Wiedzma jest ucielesnieniem bezsensu, jest wolna az do absurdu, jest zaskakujaca i zywiolowa, jest nieprzewidywalna... Wiedzma nie zna milosci ani przywiazania - nie mozna jej przywiazac, mozna ja tylko zabic... Ludzkosc bez wiedzm przypominalaby dziecko pozbawione niespodziewanych dziecinnych odruchow, skostnialego racjonaliste i cynika. Ludzkosc zas, dajaca wiedzmom wolnosc, przypominalaby dziecie zacofane umyslowo, ani na sekunde nie potrafiace sie skoncentrowac, majtajace sie w ciagle zmieniajacych sie kaprysach...

Zapytacie, czy wiedzmy potrzebuja wladzy nad swiatem? Rozesmieje sie wam w twarz: wiedzmy nie wiedza, co to wladza. Wladza jest batem nie tylko na poddanych, ale i na wladcow; wiedzmy, z woli losu zyjace w ludzkim ciele, sa przygniecione sama jego obecnoscia. Wiedzmy sa uciskane, wiedzmy sa

dotkniete tym, ze zyja wsrod ludzi; nasz swiat jest im obcy. Dlatego tak zywotne sa ich obyczaje... dazenie wiedzm do szkodzenia otoczeniu. Jeden pusty swiat dla jednej wiedzmy, oto warunki, w jakich moglyby zyc

komfortowo...

... Ziemia stalaby sie pustynia pod zwalami ruin, gdyby potrafily wiedzmy chciec jednej rzeczy. Na szczescie, kazda wspolnota jest przymusem...

Zapytacie, czy ma racje nieznany autor slynnych „Wyznan os”? Czy to prawda, ze rozdzielone stado wiedzm staje sie zelazna armia os, gdy tylko narodzi sie krolowa matka?

Nie bedziemy cofali sie do historii. Zdejmijmy pokrywe pszczelego ula i zapytajmy siebie, po co istnieje i jak czesto pojawia sie na swiecie pszczela matka? I zapytamy siebie: a czy jest zdolny do przezycia gatunek, jesli jego matka rodzi sie raz na pol tysiaca lat?”

Bezszelestnie otworzyly sie drzwi. Iwga uniosla glowe - gwaltowny ruch spowodowal, ze swiat dookola kiwnal sie i poplynal. Z gabinetu wyszedl zoltolicy inkwizytor, ten ktory dowodzil w plonacym teatrze... inkwizytor nie byl zly. A innych emocji Iwga nie analizowala: nie jest zly - to i dobrze...

Zadziwiajace, jak serce zlowieszczej Inkwizycji przypomina zwyczajne biuro. Zdyscyplinowane i niezle wyposazone, ale biuro; a ona przez cale zycie bala sie tu trafic. Teraz siedzi na kanapie i trzyma na kolanach ciezka ksiege.

Przez jakis czas w sekretariacie bylo cicho. Potem wyszedl lekarz; sekretarz, na ktorego obliczu lezalo blekitnawe odbicie wlaczonego monitora, pytajaco zajrzal mu w oczy. Lekarz skinal glowa.

Iwga poruszyla sie na kanapie:

- Moze ja... moge wejsc?

- Nie byla pani wzywana - oswiadczyl ozieble sekretarz. Potem zawahal sie i dodal ugodowo: - Nie powinna pani tam wchodzic. Tam jest dochodzeniowy gift, wiedzmom sie on nie podoba.

- Mezczyzni tak rzadko zastanawiaja sie nad tym, co sie podoba wiedzmom - odparla bez leku Iwga - ze az przyjemnie tak raz na jakis czas poczuc troske o swoja osobe.

Z przyjemnoscia patrzyla na zmieszana gebe sekretarza.

- Mezczyzni w ogole rzadko sie zastanawiaja - odezwal sie komunikator na biurku. - Iwgo, badz taka uprzejma, poczekaj jeszcze kwadransik.

Teraz pewnie ona ma zmieszana gebe. Jakos nie pomyslala, Ze kazde slowo wypowiedziane w sekretariacie slychac w gabinecie. Pomszczony sekretarz obrzucil ja ironicznym spojrzeniem; Iwga westchnela i wrocila do otwartej ksiegi.

„... Slusznie zaoponujecie: wiedzmy nie maja potomstwa. To znaczy, oczywiscie, wiedzmy miewaja dzieci, najczesciej dziewczynki - jednakze procent malych wiedzmeczek wsrod corek doroslych wiedzm jest dokladnie taki sam, jak w calej populacji. Dlaczego poglowie wiedzm przez caly czas jest niezmienne? Wlasciwiej byloby tak: dlaczego niespodziewany wzrost ich liczebnosci przeplata sie z jej spadkiem, z czasami, kiedy wiedzma staje sie nieslychana rzadkoscia, a zainicjowana wiedzma - wrecz reliktem? Dlaczego okresy burz i wstrzasow, wojen i katastrof przechodza w cisze, kiedy nawet sztuka, rzemioslo zapadaja w senna upadlosc? Zrozumiec to jest tak samo trudno, jak wyjasnic pierwszoklasiscie, dlaczego nawet w najgorsza zime mroz przeplata sie z odwilza...”

- Ze wszystkich zaproponowanych ci ksiazek wybralas najnudniejsza. Tak lubisz dlugie przemadrzale zdania?

Inkwizytor szedl przez sekretariat, jakos dziwnie sie poruszal, sekunde pozniej Iwga zrozumiala dlaczego - chronil lewa reke. Wyprzedzal bol; nawet jasna lekka marynarka nie maskowala pewnej sztucznosci w jego ruchach.

Przeciez rano, dobrze pamieta, byl w kurtce. W eleganckiej letniej kurtce, Iwga dobrze ja zapamietala, przeciez do tej tkaniny przyciskano jej twarz...

Zniszczone ubranie. Pewnie ma tam dziure. I na pewno zostala plama krwi, tego sie latwo nie odczysci.

- Miranie - inkwizytor zwrocil sie do referenta. - Prosze zadzwonic do garazu, jesli moj samochod jest naprawiony - niech odprowadza go do domu. Iwgo, idziemy przez tylne wyjscie. Po co nam ci dziennikarze...

Wyszli przez jakies zupelnie nie rzucajace sie w oczy drzwi, dosc daleko od Palacu Inkwizycji; przy glownym wejsciu stali, jak sie okazalo, jacys ludzie. Iwga drgnela - przez moment miala wrazenie, ze w powietrzu czuc zapach spalenizny. Nie, zludzenie...

To ona przesiakla dymem. No i pewnie wyglada... wyglada... I ta won...

Pewnie byla jedenasta. Zolte reflektory efektownie podswietlaly ostry dach Palacu Inkwizycji; Iwga poczula zawrot glowy, przez jakas chwile i noc, i podswietlona szpica przestaly istniec, tylko kola, kolorowe kregi i odlegla paplanina, szelest baletowych pantofelkow, paint, na parkiecie...

Potem odkryla, ze stoi wczepiona w lewa reke inkwizytora. A ta reka jest sztywna.

- Oj...

Rozwarla palce, zrobila krok w bok, nie wiedzac, jak sie zachowac:

- Ja... Jaka ze mnie idiotka. Przepraszam.

Bezszelestnie podjechal sluzbowy samochod. Otworzyly sie drzwi.

- Przepraszam, ja... Przepraszam. Sama nie wiem... boli?

Вы читаете Czas Wiedzm
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату