lecz gwiazda pomyslnosci tam na niebie swieci”.
Obok nas zatrzymala sie dorozka.
— Puwuz dlo josnipanuf? — zagadnal woznica kompletnie niezrozumialym akcentem.
Terence potrzasnal glowa.
— Zanim zaladujemy bagaze, szybciej dojdziemy na piechote. Juz prawie jestesmy na miejscu.
Mial racje. Zobaczylem most Folly, tawerne i rzeke z mnostwem lodzi przycumowanych do brzegu.
— „Nie rzadzac soba, mam w Losie obrone: niechaj sie stanie to, co przeznaczone” — wydeklamowal Terence, wchodzac na most. — Idziemy spotkac swoje przeznaczenie.
Zszedl po stopniach do przystani.
— Jabez — zawolal do mezczyzny stojacego na brzegu. — Chyba nie wynajales naszej lodzi?
Jabez wygladal jak postac z „Olivera Twista”. Mial niechlujna brode i bardzo niemile maniery. Kciuki zatknal za pare nieprawdopodobnie brudnych szelek, a rece mial, o ile to mozliwe, jeszcze brudniejsze. U jego stop lezal olbrzymi bialo-brazowy buldog, wsparlszy lydka splaszczona morde na przednich lapach. Nawet z tej odleglosci widzialem potezne lopatki i wojowniczo wysunieta szczeke psa.
Bill Sikes w „Oliverze Twiscie” mial buldoga, prawda?
Nie dostrzeglem ani sladu przyjaciela Terence’a imieniem Cyryl, wiec powzialem podejrzenie, ze Jabez do spolki z psem zamordowali go i wrzucili do rzeki.
Terence, paplajac niefrasobliwie, pospieszyl w strone lodzi. I potwora. Szedlem za nim ostroznie, trzymajac sie z tylu z nadzieja, ze pies zignoruje nas podobnie jak kundel na stacji, ale gdy tylko nas zobaczyl, usiadl czujnie.
— Jestesmy — zawolal wesolo Terence, a buldog rzucil sie pedem w naszym kierunku.
Z hukiem upuscilem pudlo i sakwojaz, przycisnalem wiklinowy kosz do piersi jak tarcze i rozejrzalem sie rozpaczliwie za kijem.
Buldog rozdziawil w biegu szeroka paszcze, ukazujac kly dlugie na stope oraz szeregi zebow jak u rekina. Podobno w dziewietnastym wieku buldogi hodowano do walki. Walczyly z bykami, stad wziela sie ich nazwa. Skakaly bykowi do gardla i wieszaly sie na szyi. Stad sie wziely te plaskie nosy i masywne szczeki. Wyhodowano psy ze splaszczonymi pyskami, zeby mogly oddychac nie puszczajac ofiary.
— Cyryl! — krzyknal Terence, ale nikt nie przyszedl nam na ratunek, a pies smignal obok niego i rzucil sie na mnie.
Wypuscilem okragly kosz, ktory potoczyl sie w strone rzeki. Terence skoczyl za nim. Buldog zawahal sie, a potem znowu przyspieszyl.
Nigdy nie rozumialem, dlaczego krolik stoi w miejscu jak zahipnotyzowany i patrzy na atakujacego weza, teraz jednak odkrylem, ze krolik nie ucieka, poniewaz waz porusza sie w niezwykly sposob.
Buldog pedzil prosto na mnie, ale raczej toczyl sie, niz biegl, posuwajac sie jakby skosem, wiec chociaz zmierzal prosto do mojego gardla, jednoczesnie zbaczal w lewo tak wyraznie, ze pomyslalem: „Nie trafi”, a zanim uswiadomilem sobie pomylke, bylo juz za pozno na ucieczke.
Buldog skoczyl na mnie, a ja upadlem, oslaniajac gardlo obiema rekami i zalujac, ze nie okazalem Carruthersowi wiecej wspolczucia.
Buldog oparl przednie lapy na moich ramionach i przysunal szeroki pysk na cal do mojej twarzy.
— Cyryl! — powtorzyl Terence, ale nie odwazylem sie odwrocic glowy, zeby zobaczyc, gdzie on jest. Mialem tylko nadzieje, ze jest uzbrojony.
— Dobry piesek — powiedzialem do buldoga bez przekonania.
— Ten twoj kosz malo nie utonal — oznajmil Terence, wchodzac w moje pole widzenia. — Moj najlepszy chwyt od meczu z Harrow w osiemdziesiatym czwartym.
Postawil kosz na ziemi obok mnie.
— Czy moglbys… — wychrypialem, ostroznie zdjalem jedna reke z szyi i wskazalem psa.
— Och, oczywiscie, jakiz jestem bezmyslny — zreflektowal sie Terence. — Wy dwaj nie zostaliscie sobie nalezycie przedstawieni. Przykucnal obok nas.
— To jest pan Henry — powiedzial do buldoga — najnowszy czlonek naszej wesolej druzyny i nasz finansowy zbawca.
Buldog rozdziawil potezna paszcze w szerokim, zaslinionym usmiechu.
— Ned — powiedzial Terence — pozwol, ze przedstawie ci Cyryla.
ROZDZIAL PIATY
Odezwal sie Jerzy — Wybierzemy sie w gore Tamizy — Bedziemy mieli (mowil) swieze powietrze, gimnastyke i spokoj. Stala zmiana krajobrazu zajmie nasze umysly (nie wylaczajac tego co miesci sie w glowie Harrisa). Ciezka praca pobudzi apetyt i sprawi ze bedziemy dobrze spali
— Jak sie masz, Cyrylu? — powiedzialem, nie probujac wstac. Czytalem gdzies, ze kazdy nagly ruch moze te psy sprowokowac do ataku. Czy moze chodzilo o niedzwiedzie? Pozalowalem, ze Finch nie dostarczyl mi tasmy o buldogach zamiast o kamerdynerach. Dzisiejsze buldogi maja zajecze serca. Ulubieniec Oriel to sympatyczny walkon, ktory po calych dniach wyleguje sie przed budka portiera w nadziei, ze ktos przyjdzie go poglaskac.
Ale to byl dziewietnastowieczny buldog, a nazwa „buldog” wywodzi sie ze sredniowiecznych igrzysk, gdzie byka (buli) szczuto psami (dog). Czarujace widowisko, kiedy buldogi, specjalnie hodowane ze wzgledu na wytrwalosc i bojowe usposobienie, wgryzaly sie w tetnice szyjne, a rozzloszczony tym — co zrozumiale — byk probowal stratowac psy i/albo wziac je na rogi. Kiedy zakazano szczucia bykow? Na pewno przed 1888 rokiem. Lecz kto wie, ile potrzeba czasu, zeby wykorzenic z buldogow te sroga zawzietosc?
— Bardzo sie ciesze z naszej znajomosci, Cyrylu — powiedzialem.
Cyryl wydal dzwiek, ktory zabrzmial jak warkniecie. Albo bekniecie.
— Cyryl pochodzi z doskonalej rodziny — oznajmil Terence, wciaz przykucniety obok moich niedoszlych zwlok. — Jego ojcem byl Dan Diabel po Meduzie. Jego prapradziadkiem byl Egzekutor. Jeden z najslynniejszych pogromcow bykow. Nigdy nie przegral walki.
— Naprawde? — zapytalem slabo.
— Prapradziadek Cyryla pokonal Srebrnolapego. — Pokrecil glowa z podziwem. — Osmiusetfuntowego niedzwiedzia grizzly. Capnal go za pysk i nie puscil przez piec godzin.
— Ale juz stracily te bojowosc i zawzietosc? — zapytalem z nadzieja.
— Bynajmniej — odparl Terence. Cyryl znowu warknal.
— Wcale nie uwazam, ze wykazywaly takie cechy — ciagnal Terence — najwyzej pod przymusem. W pazurach niedzwiedzia kazdy walczy zazarcie, moim zdaniem. Nie uwazasz, Cyrylu?
Cyryl ponownie wydal niski pomruk, ktory tym razem zdecydowanie przypominal bekniecie.
— Zlote serce mial ten Egzekutor, tak mowia. Pan Henry plynie z nami na wycieczke, Cyrylu — oznajmil, chociaz buldog nadal przyciskal mnie do ziemi i dokladnie obslinial — jak tylko zaladujemy lodz i uladzimy sie z Jabezem. — Wyciagnal kieszonkowy zegarek i trzasnal koperta. — Chodz, Ned. Juz prawie za kwadrans dwunasta. Pozniej mozesz pobawic sie z Cyrylem.
Podniosl oba pudla i ruszyl do przystani. Cyryl, wyraznie chetny do pomocy, zlazl ze mnie i poczlapal do kosza, zeby go obwachac. Podnioslem sie, uratowalem kosz i poszedlem za Terence’em nad rzeke.
Jabez stal na przystani obok wielkiej kupy bagazy, z ramionami obronnie skrzyzowanymi na piersi.