— No… — zaczal niepewnie Terence.

— Spojrz na te sliczne kupidynki! I ofiare Izaaka! O! O!

Wydala serie okrzyczkow, az robotnik z mlotkiem zirytowany non niosl wzrok. Zobaczyl Tossie, wyplul gwozdzie na podloge i szturchnal towarzysza. Towarzysz przerwal pilowanie. Robotnik z mlotkiem powiedzial cos do niego, a tamten rozciagnal usta w szerokim, bezzebnym usmiechu. Uchylil sukienna czapke przed Tossie.

— Wiem — mruknalem do Verity. — Sprawdz ich nazwiska.

Zabralo to troche czasu, poniewaz robotnicy mysleli, ze poskarze na nich wikaremu za pozadliwe lypanie, ale kiedy wrocilem, Tossie wciaz stala przed strusia noga biskupa.

— O, spojrzcie! — mini-krzyknela. — Tu jest Salome!

— Widge i Baggett — szepnalem do Verity. — Nie znaja nazwiska wikarego. Mowia o nim Wytrzeszcz.

— Patrzcie — zawolala Tossie. — Polmisek z glowa Jana Chrzciciela!

Wszystko wygladalo bardzo pieknie, ale na razie nie przypominalo doswiadczenia odmieniajacego cale zycie. Tossie tak samo ochala i achala nad porcelanowym sabotem na kiermaszu staroci. I nad wyszywanym krzyzykami igielnikiem panny Stiggins. A nawet jesli doznala Objawienia (przedstawionego nad rydwanem Neptuna na boku zwroconym do kolumny), gdzie byl pan C?

— O, jakzebym chciala taka miec! — entuzjazmowala sie Tossie. — W naszym kochanym domku, Terence, kiedy sie pobierzemy. Dokladnie taka sama!

— Czy nie jest troche za duza? — baknal Terence. Poludniowe drzwi rozwarly sie z hukiem i wszedl Baine, wygladajacy jak rozbitek z wraku Hesperusa, niosac paczke owinieta cerata.

— Baine! — zawolala Tossie, a on podszedl do nas z chlupotem.

— Przynioslem szal, panienko — powiedzial, odsunal brezent z rogu lawki, polozyl paczke i zaczal ja rozwijac.

— Baine, co o tym myslicie? — zapytala Tossie, wskazujac strusia noge biskupa. — Nie przyznacie, ze to najpiekniejsze dzielo sztuki jakie widzieliscie w zyciu?

Baine wyprostowal sie i spojrzal na urne. Zamrugal, zeby strzasnac wode z oczu.

Przez dluga chwile trwalo milczenie, kiedy Baine wyzymal rekaw.

— Nie — powiedzial.

— Nie? — powtorzyla Tossie wznoszac glos do okrzyczku.

— Nie.

Baine nachylil sie nad lawka, rozwinal cerate i wyjal szale, schludnie zlozone i idealnie suche. Wyprostowal sie, siegnal do kieszeni po wilgotna chusteczke, wytarl rece i podniosl za rogi rozowy szal.

— Panienki szal — oznajmil, podajac go Tossie.

— Teraz go nie chce — odparla Tossie. — Co to znaczy „nie”?

— To znaczy, ze ta rzezba jest odrazajaco brzydka, obrzydliwie wulgarna, fatalnie zaprojektowana i tandetnie wykonana. — Starannie zlozyl szal i umiescil go z powrotem w zawiniatku.

— Jak smiecie tak mowic? — oburzyla sie Tossie, mocno zarozowiona.

Baine wyprostowal sie ponownie.

— Bardzo przepraszam, panienko. Myslalem, ze panienka pytala o moja opinie.

— Pytalam, ale spodziewalam sie uslyszec, ze jest piekna.

Sklonil sie lekko.

— Jak panienka sobie zyczy. — Popatrzyl na urne z nieruchoma twarza. — Jest bardzo piekna.

— Wcale sobie nie zycze — zawolala Tossie, tupiac mala nozka. — Jak mozecie myslec, ze nie jest piekna? Spojrzcie na te cudne Dzieciatka w Lesie! I ta slodka mala jaskoleczka z listkiem truskawki w dziobku!

— Jak panienka sobie zyczy.

— I przestancie to powtarzac. — Falbanki Tossie zatrzesly sie z gniewu. — Dlaczego mowicie, ze jest odrazajaca?

— Poniewaz — wyciagnal reke w strone strusiej nogi biskupa — jest sztuczna, przeladowana i — spojrzal znaczaco na Dzieciatka w Lesie — ckliwie sentymentalna, dostosowana do gustow niedoksztalconej estetycznie klasy sredniej.

Tossie odwrocila sie do Terence’a.

— Pozwolisz mu wygadywac takie rzeczy? — rzucila gwaltownie.

— Rzeczywiscie jest troche przeladowana — przyznal Terence. — A co to ma byc? — wskazal Minotaura. — Kon czy hipopotam?

— Lew — odparla rozwscieczona Tossie. — A tutaj Androkles wyciaga mu kolec z lapy.

Zerknalem na Verity, ktora przygryzala wargi. — I wcale nie jest ckliwie sentymentalna — powiedziala Tossie do Baine’a.

— Jak panienka sobie zyczy.

Pani Mering i wikary uratowali mu zycie w ostatniej chwili, wychodzac zza przepierzenia.

— Rzymska kawaleria — mruknela Verity.

— Dokladnie pod Bachusem trzymajacym kisc winogron — odmruknalem.

— Mam szczera nadzieje, ze rozwazy pan urzadzenie kiermaszu staroci podczas wenty — mowila pani Mering, kierujac wikarego w nasza strone. — Ludzie trzymaja na strychach tyle skarbow, ktore doskonale nadaja sie na kiermasz.

Przystanela na widok strusiej nogi biskupa.

— Na przyklad cos takiego. Albo stojak na parasole. Wazony sa takie poreczne. Mielismy na naszym festynie porcelanowy wazon z wymalowanym wodospadem, ktory poszedl za…

Tossie przerwala jej.

— Pan mysli, ze to jest piekne, prawda? — zwrocila sie do wikarego.

— Istotnie tak mysle — potwierdzil. — Moim zdaniem to przyklad wszystkiego, co najlepsze w sztuce nowoczesnej. Wspaniala obrazowosc i wysoce moralny ton. Zwlaszcza wyobrazenie Siedmiu Plag Egipskich. Ofiarowala ja kilka lat temu rodzina Trubshawow po smierci Emily Jane Trubshaw. Nabyla urne na Wielkiej Wystawie i cenila ja jak najdrozszy skarb. Pastor probowal wyperswadowac im darowizne. Uwazal, ze urna powinna pozostac w rodzinie, ale oni byli nieugieci.

— To najpiekniejsza rzecz, jaka widzialam w zyciu — oznajmila Tossie.

— Zgadzam sie w zupelnosci — przyswiadczyl wikary. — Zawsze przypominala mi Albert Memorial.

— Uwielbiam Albert Memorial — wyznala Tossie. — Zobaczylam go, kiedy pojechalismy do Kensington wysluchac odczytu pani Guppy o ektoplazmie, i nie spoczelam, dopoki papa nie zabral mnie tam — Te cudowne mozaiki i pozlacana iglica! — Klasnela w dlonie. — I Pomnik ksiecia czytajacego katalog Wielkiej Wystawy!

— To niezwykly pomnik — przyznal Terence.

— I niezniszczalny — mruknela Verity.

— Rzezby przedstawiajace cztery kontynenty uwazam za wyjatkowo dobrze oddane — powiedzial wikary — chociaz moim zdaniem — Azja i Afryka sa niezbyt odpowiednie dla mlodych dam.

Tossie zarozowila sie przeslicznie.

— Myslalam, ze slonie sa absolutnie urocze. I fryz z wielkich uczonych i architektow.

— Widziala pani kiedys dworzec kolejowy St. Pancras? — zapytal wikary. — To rowniez uwazam za wyjatkowy przyklad architektury. Moze zechce pani obejrzec prace, ktore wykonujemy w kosciele? Oczywiscie nie mozna tego porownac z Albert Memorial, ale J.O. Scott wykonal wspaniala robote.

Wzial Tossie pod ramie i poprowadzil w strone choru.

— Uprzatnelismy galerie i usunelismy wszystkie obudowane stalle. — Wskazal szereg arkadowych okien w gorze, wciaz trzymajac Tossie za ramie. — Scott umiescil zelazne dzwigary we wszystkich drewnianych belkach, zeby wzmocnic i lepiej zwiazac sciany z lukami okiennymi. Klasyczny przyklad wyzszosci nowoczesnych materialow budowlanych, w porownaniu ze staroswieckim kamieniem i drewnem.

— Och, ja tez tak uwazam — zapewnila Tossie gorliwie. Wlasciwie to byl klasyczny przyklad zakrecania „Titanikiem”.

W nocy czternastego listopada, kiedy katedra zajela sie ogniem, zelazne dzwigary wygiely sie i runely, pociagajac za soba luki okien i wewnetrzna kolumnade. Bez dzwigarow kosciol mogl ocalec. Zewnetrzne sciany i wieza, ktorych nie wzmacniano podczas remontu, ocalaly.

— Po zakonczeniu remontu — mowil wikary do Tossie — bedziemy mieli kosciol spelniajacy wymogi nowozytnych czasow, kosciol, ktory docenia przyszle pokolenia za setki lat. Zechce pani obejrzec renowacje na

Вы читаете Nie liczac psa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату