musi umrzec. Jego ksiazka to nie zadna ksiazka, a on nie jest samym soba, ale wieloma osobami. Nie wiem, co to znaczy, ale nasi agenci nigdy dotad nie klamali. Mieszkal pan na Talerze, mieszkal pan na Bakubie i kilkunastu innych swiatach. Jest pan Karaghiosisem. Pan wie, ze nasi agenci nie klamia, bo jest pan Karaghiosisem i sam pan stworzyl siatke szpiegow. Teraz slyszy pan ich meldunki i nie zwraca na nie uwagi. Powtarzam panu: oni mowia, ze Yeganin musi umrzec. On uosabia koniec wszystkiego, o co walczymy. Mowia, ze Myshtigo jest inspektorem, ktoremu nie wolno pozwolic przeprowadzic inspekcji. Zna pan szyfr. Pieniadze przeciwko Ziemi. Dalszy veganski wyzysk. Nie mogli powiedziec nic bardziej konkretnego.
— Przykro mi. Zobowiazalem sie, ze bede go bronic. Podaj mi lepszy powod, a moze dam ci lepsza odpowiedz. Poza tym Hasan probowal mnie zabic.
— Dostal polecenie, zeby pana tylko powstrzymac, unieszkodliwic, abysmy mogli zniszczyc Yeganina.
— To nie wystarczajace wyjasnienie, nie wystarczajace. Nie przyznaje sie do niczego. Idzcie swoja droga. Zapomne o sprawie.
— Nie, pan musi nam pomoc. Czym jest zycie jednego Yeganina dla Karaghiosisa?
— Nie opowiem sie za jego smiercia bez waznego i konkretnego powodu. Jak dotad nie przedstawilas mi niczego.
— To wszystko, co mam.
— A wiec dobranoc.
— Nie. Ma pan dwa rozne profile. Z prawej strony jest pan polbogiem, z lewej demonem. Jeden z nich pomoze nam, musi nam pomoc. Nie obchodzi mnie ktory.
— Nie probujcie skrzywdzic Yeganina. Ochronimy go. Poczestowala sie moim papierosem i siedzielismy dalej, palac.
— … nienawidziec pana — powiedziala po chwili. — To powinno przyjsc bez trudu, ale nie potrafie. Nie odezwalem sie.
— Widzialam wielokrotnie, jak pan paradowal dumnie w swoim Czarnym Uniformie, pil rum jak wode, ufny w cos, o czym pan nigdy nikomu nie mowil, arogancki z powodu swojej sily. Nie cofnalby sie pan przed walka ze wszystkim, co sie rusza, prawda?
— Z wyjatkiem czerwonych mrowek i trzmieli.
— Czy ma pan jakis plan, o ktorym nic nie wiemy? Prosze nam powiedziec, a my panu pomozemy.
— To twoj wymysl, ze jestem Karaghiosisem. Wyjasnilem, dlaczego Hasan tak mnie nazwal. Phil znal Karaghiosisa, a ty znasz Phila. Czy kiedykolwiek o tym wspomnial?
— Przeciez pan wie, ze nie. Jest panskim przyjacielem i nie zawiodlby panskiego zaufania.
— Czy oprocz przypadkowego uzycia przezwiska przez Hasana jest jeszcze jakas wskazowka dotyczaca mojej tozsamosci?
— Nigdzie nie ma rysopisu Karaghiosisa. Byl pan bardzo dokladny.
— W porzadku. Odejdz i nie zawracaj mi glowy.
— Nie. Prosze.
— Hasan probowal mnie zabic.
— Tak, musial dojsc do wniosku, ze latwiej pana zabic, niz probowac usunac na bok. Przeciez wie o panu wiecej niz inni.
— Wiec dlaczego dzisiaj uratowal mnie, i zarazem Myshtiga, przed boadylem?
— Wolalabym nie mowic.
— A wiec zapomnij o sprawie.
— Nie, powiem panu. Assagai byl jedyna bronia pod reka. Hasan jeszcze nie wlada nia zbyt dobrze. Nie celowal w boadyla.
— Tak?
— Ale w pana tez nie celowal. Bestia za bardzo sie wila. Chcial zabic Yeganina. Potem po prostu powiedzialby, ze probowal uratowac was obu jedyna bronia, jaka byla pod reka, i ze zdarzyl sie straszny wypadek. Niestety nie bylo strasznego wypadku. Hasan chybil.
— Dlaczego po prostu nie pozwolil, by boadyl zabil Myshtigo?
— Poniewaz doskoczyl pan do potwora. Bal sie, ze mimo wszystko moze pan uratowac Yeganina. Boi sie panskich rak.
— Milo wiedziec. Czy nadal bedzie probowal, nawet jesli odmowie wspolpracy?
— Obawiam sie, ze tak.
— To sie bardzo niedobrze sklada, moja droga, bo ja na to nie pozwole.
— Nie powstrzyma go pan. A my tez go nie odwolamy. Mimo ze jest pan Karaghiosisem i zycie obeszlo sie z panem brutalnie, a ja niezmiernie panu wspolczuje, to ani panu, ani mnie nie uda sie powstrzymac Hasana. On jest Skrytobojca. Nigdy nie zawiodl.
— Ja tez nie.
— Wlasnie ze tak. Zawiodl pan Radpol i Ziemie, i wszystko, co ma jakies znaczenie.
— Taje swoje zamysly, kobieto. Idz swoja droga.
— Nie moge.
— A to dlaczego?
— Jesli pan nie wie, to Karaghiosis rzeczywiscie jest glupcem, blaznem, postacia z teatru cieni.
— Kiedys czlowiek o nazwisku Thomas Carlyle napisal rozprawe o bohaterach i kulcie bohatera. On tez byl glupcem. Wierzyl, ze sa tacy ludzie. Bohaterstwo to tylko sprawa okolicznosci i polityki oportunistycznej.
— Czasami w gre wchodza idealy.
— Czym jest ideal? Mrzonka.
— Prosze mi nie mowic takich rzeczy.
— Musze, bo to prawda.
— Klamiesz, Karaghiosisie.
— Nie. A jesli tak, to tylko z pozytkiem, dziewczyno.
— Jestem dosc stara, by wszyscy oprocz ciebie mogli do mnie mowic „babciu”, wiec nie nazywaj mnie „dziewczyna”. Czy wiesz, ze nosze peruke?
— Tak.
— A czy wiesz, ze kiedys zarazilam sie veganska choroba, i dlatego musze ja nosic?
— Nie. Bardzo mi przykro, nie wiedzialem.
— Dawno temu, kiedy bylam mloda, pracowalam w veganskim kurorcie. Bylam dziewczyna do towarzystwa.
Nigdy nie zapomnialam dochodzacego z ich okropnych pluc sapania, ktore czulam na sobie, ani dotyku ich trupio sinych cial. Nienawidze ich, Karaghiosisie, tak, jak zrozumiec potrafi tylko ktos taki jak ty — czlowiek, ktory poznal kazdy rodzaj wielkiej nienawisci.
— Przykro mi, Diane. Tak mi przykro, ze to cie ciagle jeszcze boli. Ale nie jestem jeszcze gotowy do dzialania. Nie poganiaj mnie.
— Czy jestes Karaghiosisem?
— A wiec jestem do pewnego stopnia zadowolona.
— Ale Yeganin bedzie zyl.
— Przekonamy sie.
— Tak, przekonamy sie. Dobranoc.
— Dobranoc, Conradzie.
Wstalem i zostawilem ja, a sam wrocilem do swojego namiotu. Pozniej, jeszcze tej samej nocy, przyszla do mnie. Uslyszalem szelest otwieranego namiotu, a potem odgarnianej poscieli, i znalazla sie w moim lozku. I chociaz kiedys moze prawie zupelnie ja zapomne — ruda peruke, mala, odwrocona do gory nogami litere „v” miedzy oczami, mocno zacisniete szczeki i sposob mowienia ze skracaniem slow, jej swoiste gesty i cialo cieple jak jadro gwiazdy, oraz jej dziwne oskarzenie pod adresem czlowieka, ktorym kiedys byc moze bylem — zapamietam jedno: ze przyszla do mnie, kiedy jej potrzebowalem, ze byla ciepla i delikatna, i ze przyszla do mnie…
Nazajutrz po sniadaniu zamierzalem poszukac Myshtiga, ale on znalazl mnie pierwszy. Bylem nad rzeka i