archaicznego wojownika, przedstawionego z cala swoja bronia na marmurowym i pokrytym plaskorzezbami sarkofagu. Za sprawa parnej atenskiej nocy grob byl prawie cieply. Potem poszedlem dalej, przemierzajac bulwar Leoforos Amalias.
Tego wieczora podczas obiadu, ktory byl wysmienity i skladal sie z uzo, giuweci, kokineli, jaurti, metaksy oraz mnostwa czarnej kawy, Phil spieral sie z George'em o ewolucje.
— Czy nie widzisz zbieznosci zycia i mitu, jaka zaistniala podczas ostatnich dni przed kataklizmem na tej planecie?
— Co przez to rozumiesz? — zapytal George, konczac szybko porcje papkowatego naranci i poprawiajac okulary na nosie.
— Chodzi mi o to, ze kiedy ludzkosc wyszla z ciemnosci, zabrala ze soba legendy, mity i wspomnienia o bajkowych stworach. Teraz znow pograzamy sie w tej samej ciemnosci. Sila zycia slabnie i staje sie niepewna, i nastepuje nawrot do tamtych form pierwotnych, ktore tak dlugo istnialy jedynie jako niejasne wspomnienia rasy ludzkiej…
— To bzdury, Phil. Sila zycia? W ktorym stuleciu ty zyjesz? Mowisz, jakby wszystko, co zyje, bylo jednym, rozumnym bytem.
— Bo tak jest.
— Udowodnij to.
— W twoim muzeum sa szkielety trzech satyrow oraz zdjecia zywych okazow, ktore zamieszkuja wzgorza tego kraju. Centaury tez tu widziano. Sa rowniez kwiaty-wampiry i konie ze szczatkowymi skrzydlami. We wszystkich morzach plywaja weze morskie. Przywiezione z innej planety nietoperze pajakowate fruwaja po naszym niebie. Niektorzy ludzie nawet przysiegaja, ze widzieli Czarna Bestie z Tesalii, ktora pozera ludzi nie gardzac nawet ich koscmi. Ozywaja rowniez najrozniejsze inne legendy.
George westchnal.
— Twoje przyklady udowadniaja tylko to, ze w calej nieskonczonosci mozliwe jest pojawienie sie dowolnej formy zycia, jezeli zaistnieja odpowiednie czynniki doprowadzajace do jej powstania oraz wyksztalci sie trwale srodowisko sprzyjajace jej rozwojowi. Wymienione przez ciebie formy zycia, ktore pochodza z Ziemi, to mutacje, stworzenia powstajace w poblizu rozmaitych Napromieniowanych Miejsc na calym swiecie. Jest jedno takie miejsce na wzgorzach Tesalii. Gdyby w tej chwili przez te drzwi wpadla! Czarna Bestia z satyrem na grzbiecie, to ani moje zdanie] nie ulegloby zmianie, ani twoje twierdzenie nie zostaloby i dowiedzione.
W tym momencie spojrzalem na drzwi, ale nie z nad zieja, ze zobacze w nich Czarna Bestie, lecz ze jakis niepozornie wygladajacy staruszek wkroczy ukradkiem, potknie sie i zejdzie z tego swiata, albo kelner przyniesie Diane nie zamowionego drinka z karteczka zawinieta w serwetke. Jednak nic takiego sie nie zdarzylo.
Kiedy przemierzalem Leoforos Amalias, mijalem Luk Hadriana i przechodzilem obok Olimpiejonu, nadal niej wiedzialem, jaka bedzie decyzja. Diane skontaktowala sie z Radpolem, ale odpowiedz jeszcze nie nadeszla. Za mniej wiecej trzydziesci szesc godzin mielismy poleciec z Aten do Lamii, a potem przejsc na piechote przez obszary porosniete nowymi, dziwnymi drzewami, posiadajacymi dlugiej blade liscie o czerwonych zylkach, zwisajace pnacza, ramieniaste galezie oraz miejsca miedzy korzeniami, gdzie j mogl rosnac strigefleur. Nastepnie mielismy przemierzyc skapane w sloncu rowniny, wspiac sie kretymi szlakami koz, przejsc po skalistych gorach i zejsc do glebokich jarow, mijajac zrujnowane klasztory. To byl zwariowany pomysl, ale tego wlasnie sobie zyczyl Myshtigo. Myslal, ze j skoro ja sie tu urodzilem, to on bedzie bezpieczny. Usilowalem mu opowiedziec o dzikich zwierzetach i Kouretach i — plemieniu ludozercow, ktore tam sie wloczylo. Ale on chcial za przykladem Pauzaniasza zobaczyc wszystko, wedrujac pieszo. W porzadku, zdecydowalem wtedy, jezeli; nie dopadnie go Radpol, to zrobi to fauna.
Przezornie jednak poszedlem do najblizszego Urzedu Pocztowego Rzadu Ziemi, zalatwilem sobie pozwolenie na pojedynek i zaplacilem podatek od smierci. Zdecydowalem, ze poniewaz jestem komisarzem i tak dalej, dobrze bedzie, jesli postapie uczciwie w tej kwestii.
Jezeli Hasana trzeba bedzie zabic, to mialem zamiar i to zrobic zgodnie z prawem.
Uslyszalem dzwiek buzuki dochodzacy z kawiarenki po drugiej stronie ulicy. Czesciowo dlatego, ze mialem na to ochote, a czesciowo dlatego, ze wydawalo mi sie, iz ktos mnie sledzi, przeszedlem na druga strone i wszedlem do lokalu. Ruszylem do stolika, przy ktorym moglem siedziec plecami do sciany i obserwowac wejscie, zamowilem kawe po turecku oraz paczke papierosow i wsluchalem sie w piesni o smierci, wygnaniu, katastrofie oraz odwiecznej niewiernosci mezczyzn i kobiet.
Kawiarenka byla jeszcze mniejsza, niz sie wydawala z ulicy — niski strop, ubita ziemia pod stopami, slabe oswietlenie. Spiewala przysadzista kobieta w zoltej sukience i z gruba warstwa makijazu. Wokol rozlegal sie brzek szkla; w niklym swietle widac bylo nieustannie opadajacy kurz; trociny pod nogami byly wilgotne. Moj stolik stal przy skraju baru. W lokalu znajdowalo sie kilkunastu ludzi: przy barze siedzialy, popijajac cos, trzy dziewczyny o sennym wyrazie twarzy, obok nich mezczyzna w brudnym fezie oraz mezczyzna, ktory chrapal z glowa ulozona na wyciagnietym ramieniu; przy stoliku ustawionym po przekatnej naprzeciwko mnie smialo sie czterech mezczyzn; kilku innych samotnie pilo kawe, sluchalo spiewu i zachowywalo sie obojetnie, czekajac, lub moze nie czekajac, az cos sie wydarzy albo ktos sie pojawi.
Nic takiego jednak nie nastapilo. Tak wiec po trzeciej filizance kawy zaplacilem tlustemu, wasatemu wlascicielowi rachunek i opuscilem lokal.
Odnioslem wrazenie, ze temperatura na zewnatrz spadla o kilka stopni. Ulica byla wyludniona i pograzona w ciemnosciach. Skrecilem w prawo, w Dionizju Areopaji-tu i niebawem dotarlem do sfatygowanego plotu biegnacego wzdluz poludniowego zbocza Akropolu.
Na rogu uslyszalem za soba odglos krokow. Zatrzymalem sie na pol minuty, ale nic nie zaklocalo ciszy i czarnej jak wegiel nocy. Wzruszywszy ramionami przeszedlem przez brame i ruszylem ku swietemu okregowi Dionizosa Eleuteriosa. Z samej swiatyni pozostaly jedynie fundamenty. Szedlem dalej, zmierzajac do Teatru.
Podczas kolacji tego wieczora Phil wysunal sugestie, ze historia zatacza wielkie kola, jak wskazowki ogromnego zegara, ktore dzien po dniu przechodza przez te same cyfry na tarczy.
— Historia biologii dowodzi, ze jestes w bledzie — powiedzial George.
— Nie mowilem w sensie doslownym — odparl Phil.
— A wiec przed dalsza dyskusja powinnismy uzgodnic, w jakim jezyku bedziemy rozmawiac.
Myshtigo wybuchnal smiechem.
Ellen dotknela ramienia Dos Santosa i zapytala go o biedne konie, na ktorych jezdza pikadorzy. Dos Santos wzruszyl ramionami, dolal jej kokineli i oproznil wlasny kieliszek.
— To nieodlaczny element przedstawienia — odparl.
I nadal nie bylo wiadomosci, zadnej wiadomosci…
Mijalem ruiny — swiadectwo wielkich rzeczy nadgryzionych przez zab czasu. Jakis ptak zerwal sie po mojej prawej stronie, krzyknal przestraszony i odlecial. Szedlem dalej, az wreszcie dotarlem do starego Teatru i zszedlem po schodach budowli…
Idiotyczne tabliczki porozwieszane w moim apartamencie nie rozbawily Diane az tak bardzo, jak sie spodziewalem.
— Ale to dobrze, ze tu wisza. Oczywiscie.
— Ha!
— Kiedys wisialyby glowy ustrzelonych przez ciebie zwierzat. Albo tarcze twoich pokonanych wrogow. Teraz jestesmy cywilizowani. Postepujemy po nowemu.
— Ha! — wykrzyknalem ponownie, po czym zmienilem temat: — Sa jakies wiesci w sprawie Yeganina?
— Nie.
— Ty chcesz jego glowy.
— Ja nie jestem cywilizowana. Powiedz mi, czy dawniej Phil byl zawsze takim glupcem?
— Nie, nie byl. Teraz tez nie jest. Jego przeklenstwo stanowi to, ze zostal obdarzony polowicznym talentem. Teraz uwazany jest za ostatniego z poetow romantycznych i zszedl na psy. Doprowadza swoj mistycyzm do granic nonsensu, bo tak jak Wordsworth przezyl sie. Teraz karmi sie znieksztalconymi wspomnieniami niezlej przeszlosci, l Podobnie jak Byron przeplynal kiedys Hellespont, ale teraz J bardziej przypomina Yeatsa i jedyna rzecza, ktora sprawia mu przyjemnosc, jest towarzystwo kobiet, ktore moze zanudzac swoja filozofia i od czasu do czasu oczarowac ja — f kas czesto powtarzana historyjka z przeszlosci. Jest stary.
W jego pisarstwie widac od czasu do czasu przeblyski dawnej swietnosci, ale jego styl nie ograniczal sie do tego, co napisal.