rozmawialem z ludzmi, ktorzy mieli sie zajac feluka.

— Conradzie — odezwal sie cichym glosem — czy moge z panem porozmawiac?

Kiwnalem glowa i wskazalem reka w kierunku kanalu.

— Chodzmy w tamta strone. Tutaj juz zalatwilem sprawe.

Poszlismy.

Po minucie odezwal sie:

— Wie pan o tym, ze na moim swiecie jest kilka systemow szkolenia mentalnego; systemow, ktore od czasu do czasu daja niektorym zdolnosci pozazmyslowe.

— Tak, slyszalem — przyznalem.

— Przy roznych okazjach wiekszosc Vegan ma z tym stycznosc. Niektorzy sa uzdolnieni w tym kierunku. Wielu nie jest. Jednak kazdy z nas potrafi to wyczuc, rozpoznac objawy.

— Do czego pan zmierza?

— Sam nie posiadam zdolnosci telepatycznych, ale wiem, ze pan je posiada, bo zeszlej nocy wykorzystal je pan na mojej osobie. Czulem to. To dar bardzo rzadki u Ziemian, wiec nie spodziewalem sie tego i nie podjalem srodkow, zeby temu zapobiec. A takze zaskoczyl mnie pan w bardzo dogodnym momencie. Tym samym moj umysl stanal przed panem otworem. Musze wiedziec, ile sie pan dowiedzial.

A wiec z tymi moimi widzeniami najwidoczniej wiazaly sie jakies zjawiska pozazmyslowe. Zazwyczaj moje wizje obejmowaly bezposrednie postrzeganie danej osoby plus wglad w mysli i uczucia zawarte w jej slowach — i czasami nie obywalo sie bez bledow. Pytanie Myshtigo wskazywalo, ze nie wiedzial, jak gleboko potrafilem wnikac, a slyszalem, ze niektorzy zawodowi veganscy przeszukiwacze psychiki byli zdolni wepchnac sie nawet w podswiadomosc. Postanowilem wiec blefowac.

— Domyslam sie, ze nie pisze pan zwyklego przewodnika — powiedzialem. Nie odezwal sie.

— Niestety nie jestem jedynym, ktory o tym wie — ciagnalem. — A to stawia pana w obliczu pewnego niebezpieczenstwa.

— Dlaczego? — spytal nagle.

— Byc moze oni zle rozumieja — zaryzykowalem. Pokrecil glowa.

— Kim oni sa?

— Przykro mi.

— Ale ja musze wiedziec.

— Przykro mi. Jesli chce sie pan wycofac, to jeszcze dzis moge pana odwiezc do Port.

— Nie, nie moge tego zrobic. Musze kontynuowac! przedsiewziecie. Co mam zrobic?

— Prosze mi podac wiecej szczegolow, a ja cos zaproponuje.

— Nie. Juz i tak wie pan za duzo… Zatem to musi byc prawdziwy powod obecnosci Donalda Dos Santosa — powiedzial szybko. — On jest czlowiekiem o umiarkowanych pogladach. Radykalne skrzydlo Radpolu musialo sie j czegos o tym dowiedziec i, tak jak pan powiedzial, zle zrozumiec. On musi wiedziec o niebezpieczenstwie. Moze powinienem pojsc do niego…

— Nie — przerwalem. — Nie sadze, zeby to bylo wskazane. To by naprawde nic nie zmienilo. Zreszta, co by mu pan powiedzial?

Nastapila przerwa, po czym Myshtigo mruknal:

— Rozumiem, co ma pan na mysli. Mnie tez przyszlo do glowy, ze on moze nie miec az takich umiarkowanych pogladow, jak mi sie wydawalo… Jesli tak jest, to…

— Tak — powiedzialem. — Czy chce pan wrocic?

— Nie moge.

— A wiec w porzadku, niebieski chlopcze, bedzie pan] musial zaufac mnie. Moze pan zaczac od podania] szczegolow na temat tej inspekcji…

— Nie! Nie wiem, co pan wie, a czego nie. To oczywiste, ze probuje pan wydobyc ze mnie wiecej informacji,! wiec przypuszczam, ze niewiele pan wie. To, co robie, jest nadal tajne.

— Probuje pana ochronic, dlatego chce jak najwiecej! informacji.

— Niech pan ochrania moje cialo, a ja bede sie martwil o moje motywy i mysli. W przyszlosci dostep do mojego umyslu bedzie dla pana zamkniety, wiec nie musi pan tracic czasu na to, zeby probowac w nim poszperac.

Podalem mu pistolet automatyczny.

— Proponuje, zeby pan nosil bron w czasie wycieczki. Zeby ochraniac swoje motywy.

— No dobrze.

Pistolet zniknal pod trzepoczaca koszula Veganina, ktory glosno sapal. Ja klalem po cichu.

— Niech pan idzie sie przygotowac — powiedzialem. — Wkrotce wyruszamy.

Wracajac inna trasa do obozu analizowalem wlasne motywy. Sama ksiazka nie mogla spowodowac ani rozkwitu, ani upadku Ziemi, Radpolu, Ruchu Propagatorow Powrotu. Nawet Zew Ziemi Phila nie dokonal tego. Ale przedsiewziecie Yeganina bylo czyms wiecej niz tylko pisaniem ksiazki. Inspekcja? Co to moglo byc? Czego dotyczylo? Nie wiedzialem. Musialem sie dowiedziec. Bo nie wolno bylo pozostawic Myshtiga przy zyciu, gdyby to mialo nam przyniesc zgube — nie moglem jednak dopuscic do jego smierci, jesli to, co robil, moglo nam w jakis sposob pomoc. A moglo.

Dlatego ktos musial zarzadzic odroczenie tej sprawy do momentu uzyskania pewnosci.

Smycz zostala pociagnieta. Poszedlem poslusznie we wskazanym kierunku.

— Diane — powiedzialem, kiedy stalismy w cieniu jej slizgowca. — Mowisz, ze jako Karaghiosis cos dla ciebie znacze.

— Taki sie chyba nasuwa wniosek.

— A wiec wysluchaj mnie. Przypuszczam, ze mozecie sie mylic co do Yeganina. Nie jestem pewien, ale jesli mam racje, to usmiercenie go byloby wielkim bledem. Dlatego nie moge na to pozwolic. Wstrzymajcie sie z wszelkimi zaplanowanymi dzialaniami, az dotrzemy do Aten. Wtedy poproscie o wyjasnienie tamtej wiadomosci z Radpolu.

Spojrzala mi prosto w oczy i odparla:

— W porzadku.

— A co z Hasanem?

— Czeka.

— Sam wybiera czas i miejsce, prawda? Tylko czeka na okazje, zeby uderzyc.

— Tak.

— A wiec trzeba mu powiedziec, zeby sie wstrzymal, dopoki nie bedziemy miec pewnosci.

— No dobrze.

— Powiesz mu?

— Dowie sie.

— To wystarczy. Odwrocilem sie.

— A kiedy nadejdzie odpowiedz — powiedziala — i bedzie brzmiala tak samo, to co wtedy?

— Zobaczymy — odrzeklem, nie odwracajac sie.

Zostawilem ja obok jej slizgowca j wrocilem do wlasnego.

Wiedzialem, ze kiedy nadejdzie odpowiedz i bedzie taka, jakiej sie spodziewalem, bede mial wiecej klopotow na glowie. A to dlatego, ze juz podjalem decyzje.

Daleko na poludniowym wschodzie niektore rejony! Madagaskaru nadal zagluszaly liczniki Geigera okrzykami bolu — wyraz uznania dla umiejetnosci jednego z nas.

Bylem przekonany, ze Hasan nadal mogl stawic czola wszelkim przeszkodom bez, ze tak powiem, mrugniecia! swoim skapanym w sloncu, przyzwyczajonym do smierci, zoltym okiem…

Powstrzymanie go moglo nastreczac wiele trudnosci.

Widok pod nami.

Smierc, skwar, zmetniale od szlamu fale przyboju, nowe linie brzegowe…

Wybuchy wulkanow na wyspach Chios, Samos, Ikaria, Naksos…

Halikarnas oderwany…

Zachodni kraniec wyspy Kos znowu widoczny, ale co z tego?

Вы читаете Ja, niesmiertelny
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату