drugim. Wszystkie zalamywaly sie w krwawym chaosie. Niewatpliwie to wlasnie bylo powodem, dla ktorego nieprzyjaciel ulozyl nowy plan. Manewr byl smialy. Holnisci ruszyli morzem i wyladowali w poblizu Florence, daleko na polnoc od swych tradycyjnych wrogow.
Bylo to mistrzowskie posuniecie. Nie zostalo juz nic, co mogloby ich powstrzymac. Farmerzy z poludnia przyslali z pomoca tylko dziesieciu chlopcow. Dziesieciu chlopcow.
Gdy Gordon sie zblizyl, rekruci wstali. Przeszedl wzdluz szeregu, pytajac kazdego o nazwisko i miasteczko, z ktorego pochodzil. Sciskali z przejeciem jego dlon. Kazdy tytulowal go “panem inspektorem”. Niewatpliwie wszyscy liczyli na najwyzszy zaszczyt, na to, ze zostana listonoszami… urzednikami panstwa, ktorego nigdy nie znali, gdyz byli zbyt mlodzi.
Gordon wiedzial, ze nic nie powstrzyma ich przed oddaniem za nie zycia, nawet fakt, ze owo panstwo juz nie istnialo.
Zauwazyl Phila Bokuto, ktory siedzial w kacie, strugajac cos nozem. Czarny eks-komandos nie powiedzial nic, Gordon widzial jednak, ze probuje juz ocenic poludniowcow. Pochwalal jego postepowanie. Jesli okaze sie, ze niektorzy z nich cos potrafia, zrobi sie z nich zwiadowcow, bez wzgledu na to, co powie Dena i jej kobiety.
Wyczul, ze Dena patrzy na niego z tylu pomieszczenia. Musiala wiedziec, ze dopoki bedzie dowodzil Armia Dolnego Willamette, nigdy nie zgodzi sie na jej nowy plan.
Dopoki w jego ciele zostanie choc iskra zycia.
Spedzil kilka minut na rozmowie z rekrutami. Gdy po raz kolejny spojrzal w strone drzwi, Deny juz nie bylo. Byc moze poszla zawiadomic swa koterie kandydatek na Amazonki. Gordon byl przygotowany na nieunikniona konfrontacje.
Gdy wrocil do stolu, Johnny Stevens dotknal nieprzemakalnej torby. Tym razem mlodzieniec nie pozwolil sie zbyc. Wyciagnal plik kopert, ktory przyniosl z tak daleka.
— Przykro mi, Gordon — mowil cicho. — Robilem, co moglem, ale po prostu nie chcieli mnie sluchac! Przekazalem twoje listy, ale…
Potrzasnal glowa.
Gordon przerzucil odpowiedzi na prosby o pomoc, ktore napisal przeszlo dwa miesiace temu.
— Wszyscy laskawie zgodzili sie przylaczyc do sieci pocztowej — dodal Johnny z ironia w glosie. — Nawet jesli padniemy, zostanie jeszcze skrawek wolnego Oregonu gotowego na zjednoczenie z ojczyzna, gdy ta do nas dotrze.
Na pozolklych kopertach Gordon rozpoznal nazwy miast otaczajacych Roseburg. Legenda niektorych z nich dotarla az tutaj. Przejrzal czesc odpowiedzi. Byly uprzejme. Opowiesc o Odrodzonych Stanach Zjednoczonych wzbudzala ciekawosc, a nawet entuzjazm. Nie bylo jednak zadnych obietnic. Ani zolnierzy.
— A co z George’em Powhatanem?
Johnny wzruszyl ramionami.
— Wszyscy pozostali burmistrze, szeryfowie i szefowie w okolicy ogladaja sie na niego. Jesli on czegos nie zrobi, oni nie kiwna palcem.
— Nie widze jego odpowiedzi.
Obejrzal juz wszystkie listy.
Johnny potrzasnal glowa.
— Powiedzial, ze nie ufa papierowi, Gordon. Zreszta jego odpowiedz skladala sie tylko z dwoch slow. Poprosil mnie, zebym przekazal ci ja osobiscie. — Glos Johnny’ego zalamal sie. — Kazal ci powiedziec: “Przykro mi”.
4
Gdy poznym wieczorem Gordon wrocil do pokoju, nad progiem zauwazyl smuge swiatla. Zawahal sie z dlonia uniesiona nad klamka. Wyraznie pamietal, ze zdmuchnal swiece, nim udal sie na rozmowe z Cyklopem.
Nim zdazyl otworzyc drzwi, delikatny zapach kobiety rozwial tajemnice. Ujrzal Dene lezaca na jego lozku z nogami pod koldra. Miala na sobie luzna koszule z bialego, recznie tkanego materialu. W rekach trzymala ksiazke, na ktora padalo swiatlo stojacej przy lozku swiecy.
— To szkodzi na oczy — powiedzial. Rzucil na biurko pelna listow torbe, ktora dostal od Johnny’ego.
— Zgadzam sie — odparla Dena, nie podnoszac wzroku znad ksiazki. — Czy moge ci przypomniec, ze sam cofnales ten pokoj do epoki kamiennej, podczas gdy reszta budynku jest zelektryfikowana? Przypuszczam, ze wam, przedwojennym facetom, ciagle jeszcze roi sie w glupich lbach, ze blask swiec jest romantyczny, czy cos w tym rodzaju. Mam racje?
Gordon nie byl wlasciwie pewien, dlaczego wykrecil zarowki w swym pokoju i zabezpieczyl je starannie. W ciagu pierwszych tygodni pobytu w Corvallis sciskalo go w gardle z radosci, gdy tylko mial okazje nacisnac wlacznik, aby elektrony zaczynaly plynac, tak jak to robily w dniach jego mlodosci.
Teraz, przynajmniej we wlasnym pokoju, nie mogl zniesc slodyczy takiego swiatla.
Zmoczyl woda szczoteczke do zebow, a potem posypal ja soda.
— Masz dobra, czterdziestowatowa zarowke we wlasnym pokoju — przypomnial jej. — Moglas sobie tam poczytac.
Dena zignorowala uszczypliwa uwage. Uderzyla otwarta dlonia w rozlozone karty ksiazki.
— Nie rozumiem tego! — oznajmila z irytacja. — Wedlug tej ksiazki Ameryka przezywala tuz przed wojna zaglady renesans kultury. Oczywiscie mieli Nathana Holna, ktory glosil swa oblakana doktryne supermachismo — i byly tez problemy ze slowianskimi mistykami za granica — ale, ogolnie rzecz biorac, byly to wspaniale czasy! W sztuce, muzyce, nauce, wszystko zdawalo sie ze soba laczyc. A mimo to, te ankiety przeprowadzone pod koniec stulecia mowia, ze wiekszosc amerykanskich kobiet w owych czasach nadal nie ufala technice! Nie moge w to uwierzyc! Czy to prawda? Czy wszystkie byly idiotkami?
Gordon splunal do umywalki i spojrzal na okladke ksiazki. Widnial na niej jaskrawy, holograficzny napis:
Strzasnal ze szczoteczki do zebow krople wody.
— To nie bylo takie proste, Deno. Przez tysiaclecia technike uwazano za dziedzine meska. Nawet w latach dziewiecdziesiatych kobiety stanowily tylko niewielki odsetek inzynierow i uczonych, choc bylo coraz wiecej diabelnie zdolnych…
— To niewazne! — przerwala mu. Zamknela z trzaskiem ksiazke i potrzasnela z emfaza jasnobrazowymi wlosami. — Liczy sie to, kto odnosi korzysci! Nawet jesli technika byla przede wszystkim meska dziedzina, pomagala kobietom znacznie bardziej niz mezczyznom! Porownaj Ameryke swoich czasow z dzisiejszym swiatem i powiedz mi, ze nie mam racji.
— Obecne czasy to pieklo dla kobiet — zgodzil sie. Uniosl dzban i polal woda recznik. Czul sie bardzo zmeczony. — Zycie jest dla nich jeszcze gorsze niz dla mezczyzn. Brutalne, bolesne i krotkie. Do tego, mowie to ze wstydem, pozwolilem, bys namowila mnie do powierzenia dziewczynom najgorszych, najbardziej niebezpiecznych…
Dena zdecydowanie nie pozwolila mu skonczyc zdania. A moze rozumiala bol, jaki czul z powodu smierci mlodej Tracy Smith i chciala zmienic temat?
— Swietnie! — oznajmila. — W takim razie chce sie dowiedziec, dlaczego kobiety przed wojna baly sie techniki — o ile ta zwariowana ksiazka mowi prawde — choc nauka zrobila dla nich tak wiele. Choc alternatywa byla tak straszliwa!
Gordon powiesil na miejsce mokry recznik. Potrzasnal glowa. To bylo tak dawno temu. Po tym wszystkim w czasie swych podrozy ogladal okropnosci, ktore Dene wprawilyby w oslupienie, jezeli kiedykolwiek zmusilby sie, by jej o nich opowiedziec.
Byla tylko niemowleciem, gdy cywilizacja zawalila sie z hukiem. Poza okropnymi dniami przed jej