Pozostali “listonosze” popatrzyli na siebie nawzajem. Jeden z nich mial w oczach prawdziwy niesmak.

W srodku siedzialy dwie kobiety i trzech mezczyzn, w tym przewodniczacy rady, reprezentujacy rozne regiony wchodzace w sklad sojuszu: okregi, ktore ongis polaczyl szacunek dla Cyklopa, pozniej rozrastajaca sie siec pocztowa, a teraz rowniez strach przed wspolnym wrogiem. Stroje mieli rozne, lecz kazdy nosil na ramieniu opaske z lsniacym godlem — nalozonymi na siebie literami D i W, oznaczajacymi Doline Willamette. Chromowane znaki byly jedynym towarem, ktorego zapasy wystarczyly dla calej ich armii. Zdjeto je z dawno porzuconych samochodow.

To jeden z cywilnych delegatow odezwal sie pierwszy.

— Jak sadzicie, ile tych maszynek zdolacie wyprodukowac do wiosny?

Peter zastanowil sie.

— Coz, jesli skoncentrujemy sie na tym maksymalnie, do konca marca powinnismy zmontowac jakis tuzin.

— I pewnie wszystkie beda potrzebowac pradu.

— Dolaczymy oczywiscie reczne pradnice. Caly zestaw nie powinien wazyc wiecej niz piecdziesiat funtow.

Farmerzy popatrzyli na siebie. Kobieta reprezentujaca indianskie osady z Gor Kaskadowych najwyrazniej przemowila w imieniu wszystkich.

— Jestem pewna, ze te noktowizory moga sie przydac przy obronie kilku waznych miejsc przed niespodziewanym atakiem. Chce sie jednak dowiedziec, na co sie nam przydadza, kiedy stopnieja sniegi i ci ucinajacy kutasy holnisci zaczna palic po kolei nasze male wioski i siola. Wiecie, ze nie mozemy sciagnac wszystkich ludzi do Corvallis. Glod wykonczylby nas w kilka tygodni.

— No wlasnie — dodal inny farmer. — Gdzie sie podzialy wszystkie te superbronie, ktore mieliscie wymyslic wy, wielkie lby? Wylaczyliscie Cyklopa, czy co?

Teraz z kolei sludzy popatrzyli na siebie. Ich przywodca, doktor Taigher, zaczal protestowac.

— To krzywdzace! Nie mielismy dosyc czasu. Cyklopa zbudowano dla pokojowych celow i musial sie przeprogramowac, zeby sobie poradzic z takimi sprawami jak wojna. I tak zreszta zdolal stworzyc wspaniale plany, ale to omylni ludzie musza je realizowac!

Gordonowi wydawalo sie to cudem. Tutaj, w publicznym miejscu, ten facet naprawde sprawial wrazenie urazonego, starajacego sie bronic swej mechanicznej wyroczni… ktora mieszkancy doliny nadal czcili jak wielkiego Oza. Przedstawiciel polnocnych okregow potrzasnal glowa, pelen szacunku, lecz nieustepliwy.

— No wiec, jestem ostatni z tych, ktorzy chcieliby krytykowac Cyklopa. Nie watpie, ze strzela pomyslami tak szybko, jak tylko potrafi. Ale po prostu nie rozumiem, czemu ten noktowizor mialby byc lepszy od balonu, o ktorym wciaz opowiadacie, albo bomb gazowych, czy tych malych, chytrych min. Tego wszystkiego jest po prostu za malo, by moglo nam pomoc choc cholerna odrobine! A nawet gdybyscie wyprodukowali setki, tysiace tych rzeczy, to bylyby swietne, gdybysmy walczyli z prawdziwa armia, jak w Wietnamie czy Kenii przed czasem zaglady. Ale przeciw tym pieprzonym surwiwalistom nie przydadza sie prawie na nic!

Choc Gordon siedzial cicho, nie mogl nie zgodzic sie z mowca. Doktor Taigher spojrzal na swe rece. Po szesnastu latach pokoju i dobrotliwego nabierania — wydzielania waskim strumieniem zregenerowanych, dwudziestowiecznych zabawek, by zachwycac miejscowych farmerow — od niego i jego technikow zazadano, zeby wreszcie wyprodukowali prawdziwe cuda. Przestalo juz wystarczac naprawianie zabawek i pradnic, napedzanych wiatrowymi silnikami, i imponowanie tubylcom.

Mezczyzna siedzacy po prawej stronie Gordona poruszyl sie. Byl to Eryk Stevens, dziadek mlodego Johnny’ego Stevensa. Staruszek mial na sobie taki sam mundur jak Gordon. Reprezentowal region gornego Willamette, te kilka polozonych tuz na poludnie od Eugene miasteczek, ktore przylaczyly sie do sojuszu.

— A wiec wrocilismy do punktu wyjscia — oznajmil Stevens. — Wynalazki Cyklopa moga nam tu i owdzie pomoc. Przede wszystkim uczynia kilka silnych punktow troche silniejszymi. Mysle jednak, ze wszyscy sie zgadzamy, iz nie beda dla nieprzyjaciela niczym wiecej niz niedogodnoscia. Ponadto Gordon mowi, ze nie mozemy liczyc na to, by pomoc z cywilizowanego wschodu przybyla na czas. Minie dziesiec albo i wiecej lat, nim Odrodzone Stany Zjednoczone beda tu mogly skierowac wieksze sily. Musimy utrzymac sie przynajmniej do momentu nawiazania z nimi prawdziwego kontaktu. — Stary popatrzyl wsciekle na pozostalych. — Jest tylko jeden sposob, by to osiagnac! Trzeba walczyc! — Grzmotnal piescia w stol. — Wszystko raz jeszcze trzeba zaczac od podstaw. To uzbrojeni mezczyzni rozstrzygna sprawe.

Wokol stolu rozlegly sie pomruki aprobaty. Gordon zdawal sobie jednak sprawe z obecnosci Deny, ktora siedziala na jednym z krzesel na dole, czekajac na szanse zwrocenia sie do rady. Potrzasala glowa. Gordon czul sie tak, jakby potrafil czytac w jej myslach.

“Nie tylko mezczyzni…” Wysoka, mloda kobieta miala na sobie stroj slugi, lecz Gordon wiedzial, komu naprawde jest oddana. Siedziala obok trzech swych uczennic — odzianych w kozle skory kobiet-zwiadowcow z Armii Willamette. Wszystkie byly czlonkiniami jej ekscentrycznej koterii.

Az do dzisiejszego dnia rada odrzucilaby ich plan bez zastanowienia. Dziewczynom ledwie pozwolono na wstapienie do armii, i to tylko dzieki uspionemu wspomnieniu o zeszlowiecznym feminizmie, ktore wciaz jeszcze utrzymywalo sie w cywilizowanej dolinie.

Jednak dzis Gordon wyczuwal narastajaca za stolem desperacje. Wiesci, ktore przyniosl z poludnia Johnny Stevens, byly straszliwym ciosem. Wkrotce, gdy przestanie padac snieg i nadejda cieple deszcze, rada zacznie sie chwytac kazdego planu. Kazdego idiotyzmu.

Postanowil przylaczyc sie do dyskusji, zanim sprawy wyrwa sie spod kontroli. Przewodniczacy natychmiast udzielil mu glosu.

— Jestem pewien, ze rada zechce przekazac Cyklopowi — i jego technikom — nasza wdziecznosc za ich nieustajace wysilki.

Rozlegl sie pomruk zgody. Ani Taigher, ani Peter Aage nie patrzyli mu w oczy.

— Zostalo jeszcze jakies szesc do osmiu tygodni zlej pogody, a potem mozemy oczekiwac wznowienia powazniejszych dzialan przez nieprzyjaciela. Po wysluchaniu raportow komisji szkolenia i zaopatrzenia jasno widac, ze czeka nas mnostwo roboty.

W rzeczy samej, krotki raport Philipa Bokuto zapoczatkowal poranna litanie zlych wiesci. Gordon zaczerpnal tchu.

— Gdy latem zaczela sie inwazja holnistow, powiedzialem wam, byscie nie liczyli na zadna pomoc ze strony reszty kraju. Ustanowienie sieci pocztowej, co zrobilem z wasza pomoca, jest tylko pierwszym etapem dlugiego procesu ponownego jednoczenia kontynentu. W najblizszych latach Oregon pozostanie praktycznie sam.

Udalo mu sie sklamac przez implikacje — wypowiadal zdania bedace doslowna prawda. Dobrze opanowal te umiejetnosc, nie byl jednak z tego dumny.

— Nie bede owijal w bawelne. Fakt, ze ludzie z okolic Roseburga przyslali nam na pomoc jedynie garstke, byl najgorszym ze wszystkich ciosow. Poludniowcy maja doswiadczenie, umiejetnosci i, co najwazniejsze, przywodztwo, a to jest nam najbardziej potrzebne. Moim zdaniem przekonanie ich, by nam pomogli, musi miec bezwzgledny priorytet.

Przerwal.

— Dlatego — zaczal znowu — udam sie osobiscie na poludnie, by naklonic ich do zmiany zdania.

To oswiadczenie wywolalo prawdziwy tumult.

— Gordon, to szalenstwo!

— Nie mozesz…

— Jestes nam potrzebny tutaj!

Zamknal oczy. W ciagu czterech miesiecy stworzyl sojusz wystarczajaco silny, by opoznic marsz najezdzcow i utrudnic im zycie. Dokonal tego glownie dzieki swym talentom gawedziarza, nabieracza… klamcy.

Nie ludzil sie, ze jest prawdziwym przywodca. To jego postac utrzymywala w calosci Armie Willamette… jego legendarne pelnomocnictwa inspektora reprezentujacego odrodzone panstwo.

“Panstwo, ktorego jedyna ocalala iskra bedzie wkrotce martwa jak kamien, jesli nie zrobi sie czegos cholernie szybko. Nie potrafie poprowadzic tych ludzi! Potrzebny im general! Wojownik!

Ktos taki jak George Powhatan”.

Uciszyl wrzawe podniesieniem reki.

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату