ktora moglaby zgotowac czlowiekowi los dinozaurow. Przez kilka tygodni wydawalo sie, ze cud niezwyklej powsciagliwosci ocalil planete.

Tak sie wydawalo. I w rzeczy samej, nawet ta kombinacja — garstka bomb, troche drobnoustrojow i trzy lata wyjatkowo kiepskich zbiorow — nie wystarczylaby, aby zniszczyc potezne panstwo, a wraz z nim caly swiat.

Istniala jednak inna choroba, rak atakujacy od wewnatrz.

“Badz potepiony na wieki, Nathanie Holn” — pomyslal Gordon. Na calym pograzonym w mroku kontynencie powszechnie wyglaszano te klatwe.

Odsunal na bok worki z korespondencja. Nie zwazajac na poranny chlod, otworzyl wiszaca u lewego boku torbe i wyciagnal z niej mala paczuszke owinieta w aluminiowa folie, powleczona warstwa stopionego wosku.

Jesli kiedykolwiek mial do czynienia z nagla sytuacja, to wlasnie teraz. Bedzie potrzebowal energii, by przezyc ten dzien. Tuzin kostek wolowego bulionu to bylo wszystko. co mial. Bedzie mu to musialo wystarczyc.

Popiwszy gorzkoslona kostke lykiem wody z manierki. Gordon otworzyl kopniakiem lewe drzwi dzipa. Kilka workow wysypalo sie na oszroniona ziemie. Zwrocil sie w prawo i spojrzal na opatulony szkielet, ktory w milczeniu dzielil z nim noc.

— Panie listonoszu, urzadze panu pogrzeb tak przyzwoity, jak to tylko mozliwe golymi rekoma. Wiem, ze nie jest to wystarczajaca zaplata za to, co mi pan dal, niemniej to wszystko, co moge zaoferowac.

Siegnal reka nad waskim barkiem kosciotrupa i otworzyl drzwi po stronie kierowcy.

Gdy wysiadl i ruszyl ostroznie na druga strone dzipa, jego mokasyny slizgaly sie na pokrytym lodem gruncie.

“Dobrze chociaz, ze noca nie padal snieg. Tu w gorach jest tak sucho, ze grunt powinien niedlugo odtajac na tyle, by dalo sie w nim kopac”.

Zardzewiale prawe drzwi skrzypnely, gdy za nie pociagnal. Zlapanie osuwajacego sie do przodu szkieletu w oprozniony worek na listy okazalo sie trudnym zadaniem. Gordonowi udalo sie jednak jakos ulozyc owiniete w ubranie kosci na lesnej sciolce.

Zdumialo go, jak dobrze sa zachowane. W suchym klimacie szczatki pocztowca osiagnely stan bliski mumifikacji, co dalo owadom czas na zrobienie porzadku i usuniecie brudow. Wygladalo na to, ze choc uplynelo tak wiele lat, reszta dzipa jest wolna od plesni.

W pierwszej kolejnosci sprawdzil stroj listonosza.

“To dziwne. Dlaczego nosil pod kurtka welniana koszule?”

Stroj ow, ongis barwny, lecz teraz wyblakly i poplamiony, byl do niczego, lecz skorzana kurtka stanowila cudowne znalezisko. Jesli nie bedzie za mala, niezmiernie zwiekszy jego szanse.

Obuwie wygladalo na stare i spekane, lecz moglo nadawac sie do uzytku. Gordon wytrzasnal ostroznie makabryczne, suche szczatki i polozyl buty obok swych stop.

“Moze troche za duze”. Wszystko jednak bylo lepsze od rozpadajacych sie mokasynow.

Wsunal kosci do worka, tak delikatnie, jak tylko potrafil. Zdziwil sie, jak latwo mu to przyszlo. Wszelkie przesady wypalily sie w nim noca. Pozostal jedynie lagodny szacunek oraz pelna ironii wdziecznosc dla poprzedniego wlasciciela wszystkich tych rzeczy. Strzepnal ubranie, wstrzymujac oddech z uwagi na pyl, po czym powiesil je na galezi sosny, by sie przewietrzylo. Wrocil do dzipa.

“Aha — pomyslal. Tajemnica koszuli jest rozwiazana”. Tuz obok miejsca, w ktorym spal, lezala niebieska bluza mundurowa o dlugich rekawach z naszywkami Poczty Stanow Zjednoczonych na ramionach. Mimo uplywu lat wygladala niemal jak nowa. “Jedna dla wygody, a druga na uzytek szefa”.

Juz jako chlopiec Gordon wiedzial, ze listonosze tak robia. Jeden z nich w parne, letnie popoludnia doreczal poczte w jaskrawych, hawajskich koszulach. Zawsze z wdziecznoscia przyjmowal szklanke zimnej lemoniady. Gordon zalowal, ze nie pamieta jego nazwiska.

Drzac od porannego chlodu, wsunal sie w mundurowa bluze. Byla tylko odrobine za duza.

— Moze dorosne, by ja wypelnic — wymamrotal do siebie nieprzekonujacy zart. W wieku trzydziestu czterech lat wazyl zapewne mniej niz wtedy, gdy mial siedemnascie.

W schowku znajdowala sie spekana mapa Oregonu. Zastapi mu te, ktora utracil. Nagle z glosnym krzykiem Gordon zlapal za mala, jasna, plastykowa kostke. Scyntylator! — Niewielkie urzadzenie bylo znacznie lepsze niz licznik Geigera. Skryty w jego wnetrzu krysztal bedzie emitowal slabiutkie blyski, gdy tylko uderzy w niego promieniowanie gamma. Nie potrzebowal nawet pradu! Gordon skryl przedmiot w dloniach i podniosl do oka. Zobaczyl kilka oddzielonych znacznymi odstepami czasu rozblyskow wywolanych promieniami kosmicznymi. Poza tym szescian byl spokojny.

“Po co bylo przedwojennemu pocztowcowi cos takiego?” — zastanawial sie leniwie Gordon, chowajac scyntylator w kieszeni spodni.

Ukryta w schowku latarka byla rzecz jasna do niczego. Alarmowe race zamienily sie w pokruszona mase.

Torba, oczywiscie. Na podlodze pod siedzeniem kierowcy lezal wielki, skorzany worek listonosza. Byl suchy i spekany, lecz gdy pociagnal za rzemienie, nie zerwaly sie, a klapy nadal mogly stanowic zabezpieczenie przed wilgocia.

Absolutnie nie mogl zastapic jego utraconego plecaka firmy Kelty, byl jednak znacznie lepszy niz nic. Kiedy otworzyl glowna przegrodke, wypadly z niej pakiety starej korespondencji, ktore rozsypaly sie po ziemi, gdy popekaly kruche gumki. Gordon podniosl kilka lezacych najblizej listow.

— Od burmistrza Bend do dziekana Wydzialu Medycyny Uniwersytetu Stanu Oregon w Eugene — Gordon odczytal adres z taka intonacja, jakby gral Poloniusza. Przerzucil jeszcze kilka kopert. Adresy na nich brzmialy gornolotnie i archaicznie.

— Doktor Franklin Davis z miasteczka Gilchrist przesyla — ze slowem PILNE wypisanym wyraznie drukowanymi literami na kopercie — dosc obszerny list do dyrektora Regionalnego Urzedu Dystrybucji Artykulow Medycznych… niewatpliwie domagajac sie priorytetu dla swych potrzeb.

Ironiczny usmieszek na twarzy Gordona przerodzil sie w zasepiona mine, gdy tak przerzucal jeden list za drugim. Cos tutaj nie gralo.

Spodziewal sie, ze rozsmieszy go widok reklam i korespondencji osobistej. W torbie nie znalazl jednak ani jednej przesylki reklamowej. A choc prywatnych listow bylo sporo, wiekszosc kopert wygladala, jakby pochodzily z urzedowych papeterii.

Coz, i tak nie mial czasu bawic sie w podgladacza. Zabral jakis tuzin listow dla rozrywki. Mogl tez na ich odwrocie pisac swoj nowy dziennik.

Staral sie nie myslec o utracie starego — szesnascie lat malenkich bazgrolow, niewatpliwie studiowanych teraz uwaznie przez bandyte, ktory ongis byl maklerem. Gordon byl pewien, ze ow przeczyta je i zachowa — podobnie jak miniaturowe tomiki wierszy, ktore zostaly w plecaku — chyba ze zle ocenil osobowosc Rogera Septiena.

Ktoregos dnia je odzyska.

Co w ogole robil tu dzip Poczty Stanow Zjednoczonych? I co spowodowalo smierc listonosza? Czesc odpowiedzi na te pytania znalazl z tylu pojazdu — otwory po kulach w szybie tylnej klapy skupione gesto u gory po prawej stronie.

Spojrzal na sosne. Tak jest, koszula i kurtka mialy po dwie dziury w okolicy gornej czesci klatki piersiowej.

Proba porwania pojazdu badz rabunku nie mogla zdarzyc sie przed wojna. Listonoszy niemal nigdy nie atakowano, nawet podczas zamieszek towarzyszacych kryzysowi poznych lat osiemdziesiatych, poprzedzajacemu “zloty wiek”, ktory nastapil w latach dziewiecdziesiatych. Poza tym zaginionego doreczyciela szukano by tak dlugo, az by go odnaleziono.

Znaczylo to, ze napad nastapil po wojnie tygodniowej. Dlaczego jednak listonosz jechal sam przez te okolice po tym, jak Stany Zjednoczone praktycznie przestaly istniec? Jak dlugo po wojnie sie to wydarzylo?

Z pewnoscia odjechal z miejsca zasadzki, szukajac malo znanych drog i szlakow, by umknac napastnikom. Moze nie wiedzial, jak ciezko jest ranny albo po prostu wpadl w panike.

Gordon podejrzewal jednak, ze istnial inny powod, dla ktorego listonosz postanowil przedzierac sie przez

Вы читаете Listonosz
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату
×