niej przywitac sie, jak to mieli w zwyczaju. Uniosla brwi w udawanym zdziwieniu:
– Przyszedles tutaj?
– A dokad mialbym isc? – chcial powiedziec (z prawdziwym zdziwieniem), ale nie powiedzial nic. Ciagnela:
– Zeby wszystko bylo miedzy nami jasne. Nie mam nic przeciwko temu, zebys wyprowadzil sie natychmiast.
Kiedy przyznawal sie jej w dzien wyjazdu, nie mial zadnego konkretnego planu. Byl przygotowany po powrocie na przyjacielskie dyskusje, jak zalatwic wszystkie sprawy jak najmniej ja raniac. Nie liczyl sie z tym, ze sama chlodno i wytrwale bedzie nalegala, zeby od niej odszedl.
Choc ulatwialo mu to sytuacje, nie mogl nie poczuc rozczarowania. Przez cale zycie bal sie ja zranic i tylko dlatego zwalil na siebie dobrowolna dyscypline oglupiajacej monogamii. Po dwudziestu latach nagle zobaczyl, ze jego wzgledy byly zupelnie niepotrzebne i ze stracil dziesiatki kobiet przez nieporozumienie!
Po poludniu mial wyklad i prosto z uniwersytetu poszedl do Sabiny. Chcial ja zapytac, czy nie moglby zostac u niej na noc. Zadzwonil, ale nikt mu nie otwieral. Poszedl do kawiarni naprzeciwko i dlugo obserwowal wejscie do jej domu.
Byl juz pozny wieczor i nie wiedzial, co ma robic. Jesli teraz wroci do domu, ma polozyc sie obok niej do lozka? Moglby poslac sobie na tapczanie w sasiednim pokoju. Ale czy ten gest nie bylby smieszny i przesadny? Czy nie wygladalby jak manifestacja wrogosci? Chce przeciez zachowac ze swa zona przyjazne stosunki. Oczywiscie, polozyc sie obok niej bylo rowniez niemozliwe. Slyszal juz w wyobrazni jej ironiczne pytanie, czemu nie wybral raczej lozka Sabiny. Dlatego znalazl sobie pokoj w hotelu.
Nazajutrz znowu bez skutku wydzwanial przez caly dzien do drzwi Sabiny.
Trzeciego dnia odwiedzil dozorczynie domu, w ktorym znajdowala sie pracownia Sabiny. Nic nie wiedziala i wyslala go do wlascicielki, ktora wynajmowala Sabinie pracownie. Zatelefonowal do niej i uslyszal, ze Sabina przedwczoraj wymowila mieszkanie.
Jeszcze przez kilka dni probowal zlapac Sabine w domu, az wreszcie ktoregos dnia zastal mieszkanie otwarte, a w srodku trzech mezczyzn w niebieskich kombinezonach, ktorzy wnosili obrazy i meble do wielkiej ciezarowki zaparkowanej przed domem.
Spytal ich dokad maja zawiezc meble.
Odpowiedzieli, ze maja wyrazne polecenie, by utrzymac adres w tajemnicy.
Chcial im juz wetknac kilka banknotow, zeby wyciagnac z nich te tajemnice, ale nagle poczul, ze nie ma sily tego zrobic. Smutek go sparalizowal. Niczego nie rozumial, niczego nie umial sobie wyjasnic, wiedzial tylko, ze czekal na ten moment od chwili, kiedy poznal Sabine. Stalo sie, co sie stac mialo. Franz sie nie bronil.
Znalazl sobie male mieszkanie na Starym Miescie. W czasie, o ktorym wiedzial, ze nie zastanie tam zony ani corki, odwiedzil swoj dawny dom i zabral ubrania i najwazniejsze ksiazki. Zwracal uwage na to, aby nie wziac niczego, co mogloby brakowac Marie-Claude.
Pewnego dnia zobaczyl ja za szyba kawiarni. Siedziala z dwiema paniami, a jej twarz, na ktorej konwencjonalna mimika wyryla juz sporo zmarszczek, byla w pelnym temperamentu ruchu. Panie sluchaly jej i ustawicznie sie smialy. Franz nie mogl sie uwolnic od poczucia, ze opowiada o nim. Musiala sie z pewnoscia dowiedziec o tym. ze Sabina zniknela z Genewy dokladnie w tym czasie, kiedy Franz zdecydowal sie z nia zyc. To naprawde komiczna historia! Nie dziwilo go, ze stanowi przedmiot zabawy przyjaciolek jego zony.
Wrocil do swego nowego mieszkania, w ktorym co godzine slychac bylo dzwony kosciola Swietego Piotra. Wlasnie tego dnia przyniesiono mu z domu towarowego stol. Zapomnial o Marie-Claude i jej przyjaciolkach. Zapomnial w tym momencie rowniez o Sabinie. Siadl za stolem. Cieszyl sie, ze sam go wybral. Przez dwadziescia lat zyl wsrod mebli, ktorych sobie nie wybieral. Wszystko zalatwiala Marie-Claude. Wlasciwie po raz pierwszy przestal byc chlopcem i jest samodzielny. Na nastepny dzien zamowil stolarza, ktory mial mu zrobic regaly. Juz od kilku dni rozrysowywal ich ksztalt, wymiary i rozmieszczenie.
Wtedy wlasnie uswiadomil sobie nagle ze zdziwieniem, ze nie jest nieszczesliwy. Fizyczna obecnosc Sabiny byla o wiele mniej wazna niz przypuszczal. Wazny byl slad, zloty, czarowny slad, ktory wycisnela na jego zyciu i ktorego nikt mu nie mogl odebrac. Zanim zniknela z jego pola widzenia, zdazyla mu wcisnac do rak miotle Herkulesa, ktora wymiotl ze swego zycia wszystko, czego nie lubil. To niespodziewane szczescie, ta pogoda ducha, ta radosc z wolnosci i nowego zycia, to byl prezent, ktory mu pozostawila.
Zreszta zawsze wolal nierzeczywiste od rzeczywistego. Podobnie jak lepiej czul sie w pochodach (ktore, jak mowilem, byly teatrem i snem) niz za katedra, gdzie wykladal studentom, byl szczesliwszy z Sabina, ktora przemienila sie w niewidoczna boginie, niz z Sabina, z ktora jezdzil po swiecie i o ktorej milosc nieustannie sie lekal. Dala mu nieoczekiwana wolnosc mezczyzny, ktory zyje sam, obdarowala go swiatlem uwodziciela. Stal sie atrakcyjny dla kobiet; jedna z jego sluchaczek zakochala sie w nim.
I tak w ciagu niewiarygodnie krotkiego czasu zmienila sie sceneria jego zycia. Do niedawna mieszkal w mieszczanskim domu ze sluzaca, corka i zona, a teraz wynajmuje male mieszkanko na Starym Miescie i niemal co noc zostaje u niego mloda kochanka. Nie musi z nia jezdzic po hotelach calego swiata, moze kochac sie z nia we wlasnym mieszkaniu, we wlasnym lozku, w obecnosci swych ksiazek i popielniczki na szafce nocnej!
Dziewczyna byla skromna, niezbyt ladna, ale podziwiala Franza tak. jak jeszcze niedawno Franz podziwial Sabine. Nie bylo to nieprzyjemne. I nawet jesli mogl odczuwac wymiane Sabiny na studentke w okularach jako mala degradacje, jego dobroc zatroszczyla sie o to, by przyjac nowa kochanke wdziecznie i czuc do niej milosc ojcowska, ktorej przedtem nie mogl nigdy zaspokoic ze wzgledu na to, ze Marie-Anne nie zachowywala sie jak corka, ale jak druga Marie-Claude.
Pewnego dnia odwiedzil swa zone i powiedzial jej, ze chcialby sie znow ozenic.
Marie-Claude pokrecila glowa.
– Alez nic sie nie zmieni, kiedy sie rozwiedziemy! Nic na tym nie stracisz! Zostawie ci caly majatek.
– Mnie nie chodzi o majatek – powiedziala.
– Wiec o co ci chodzi?
– O milosc – usmiechnela sie.
– O milosc? – zdziwil sie Franz.
– Milosc to walka – usmiechnela sie Marie-Claude. – Bede walczyc dlugo. Az do konca.
– Milosc to walka? Nie mam najmniejszej checi walczyc – powiedzial Franz i odszedl.
9.
Po czterech latach spedzonych w Genewie Sabina zamieszkala w Paryzu i nie mogla pozbyc sie melancholii. Gdyby ktos ja zapytal, co sie stalo, nie znalazlaby na to slow.
Dramat zyciowy zawsze mozna wyrazic przez metafore ciezaru. Mowimy, ze na czlowieka spadlo jakies brzemie. Czlowiek uniesie to brzemie albo nie uniesie, upada pod nim, walczy z nim, przegrywa albo zwycieza. Ale co wlasciwie stalo sie Sabinie? Nic. Porzucila mezczyzne, poniewaz chciala go porzucic. Czy przesladowal ja pozniej? Czy mscil sie na niej? Nie. Jej dramat nie byl dramatem ciezaru, ale lekkosci. To, co spadlo na Sabine, to nie byl ciezar, ale nieznosna lekkosc istnienia.
Dotychczas sobie tego nie uswiadamiala, co jest zreszta zrozumiale: cel, do ktorego czlowiek dazy, jest zawsze niejasny. Dziewczyna, ktora teskni do malzenstwa, teskni do czegos calkiem nieznanego. Mlodzieniec, ktory pragnie slawy, nie wie, co to jest slawa. To, co nadaje sens naszemu postepowaniu, jest dla nas zawsze czyms totalnie nieznanym. Sabina rowniez nie wiedziala, jaki cel skrywa sie za jej pragnieniem zdrad. Nieznosna lekkosc istnienia – czy to mialby byc cel? Po odjezdzie z Genewy znacznie sie do niego zblizyla.
Byla w Paryzu juz od trzech lat, kiedy dostala list z Czech. Pisal do niej syn Tomasza, Dowiedzial sie jakos o niej, zdobyl jej adres i zwracal sie do niej jako do „najlepszej przyjaciolki” swego ojca. Informowal ja o smierci Tomasza i Teresy. Zyli podobno w ostatnich latach na wsi, gdzie Tomasz pracowal jako szofer ciezarowki. Mieli zwyczaj jezdzic razem od czasu do czasu do sasiedniego miasteczka, gdzie nocowali w tanim hotelu. Droga do tego miasteczka wiodla serpentynami przez gory i auto spadlo z wysokiego urwiska. Ich ciala byly rozbite na miazge. Policja stwierdzila w sledztwie, ze hamulce ciezarowki byly w katastrofalnym stanie.
Nie mogla sie otrzasnac po tej wiadomosci. Ostatnia linia, ktora jeszcze wiazala ja z przeszloscia, zostala zerwana.