Swoim starym zwyczajem chciala uspokoic sie spacerem po cmentarzu. Cmentarz na Montparnassie byl najblizej. Skladal sie z malych domkow, miniaturowych kapliczek ustawionych nad kazdym grobem. Sabina nie rozumiala, dlaczego martwi chca miec nad soba te imitacje palacu. Ten cmentarz byl proznoscia przekuta w kamien. Zamiast zmadrzec po smierci, mieszkancy cmentarza wydawali sie jeszcze glupsi niz za zycia. Demonstrowali przy pomocy pomnikow swa waznosc. Nie spoczywali tu tatusiowie, bracia, synowie albo babcie, ale dygnitarze i dzialacze publiczni, kawalerowie orderow, tytulow i zaszczytow; nawet urzednik pocztowy wystawial tu swa pozycje, swe znaczenie spoleczne, swa waznosc.
Szla alejka cmentarza i zobaczyla, ze kawalek od drogi wlasnie kogos chowaja. Mistrz ceremonii trzymal narecz kwiatow i rozdawal kazdemu z uczestnikow po jednym. Dal go rowniez Sabinie. Przylaczyla sie do reszty. Obchodzili hakiem wiele pomnikow, az wreszcie doszli do mogily, z ktorej odwalono kamien nagrobny. Sklonila sie nad jama. Byla niezmiernie gleboka. Wypuscila kwiat. Spadl kolujac na trumne. Tak glebokich grobow nie ma w Czechach. W Paryzu groby sa tak samo glebokie jak domy wysokie. Spojrzala na odwalony kamien lezacy obok grobu. Ten kamien tak ja przerazil, ze popedzila do domu.
Przez caly dzien myslala o tym kamieniu. Dlaczego tak ja przerazil? Odpowiedziala sobie: jesli grob przykryty jest kamieniem, martwy nigdy juz nie bedzie mogl sie z niego wydostac.
Ale martwy i tak przeciez nie moze wyjsc z grobu! Czy to nie wszystko jedno, czy grob przykrywa glina czy kamien?
Nie. To, ze przywalamy grob kamieniem, oznacza, ze nie chcemy, zeby martwy do nas wrocil. Ciezki kamien mowi martwemu: „Zostan tam, gdzie jestes!”.
Sabina przypomniala sobie grob swego taty. Nad jego trumna lezy glina, z gliny wyrastaja kwiaty, a jawor wyciaga ku trumnie swe korzenie, tak ze moze nam sie wydawac, ze martwy poprzez te kwiaty i korzenie wychodzi z grobu, gdyby tata byl przykryty kamieniem, nigdy by nie mogla z nim po jego smierci porozmawiac, nigdy nie moglaby uslyszec w koronie drzewa jego glosu, ktory jej wybacza.
Jak moze wygladac cmentarz, na ktorym leza Tomasz z Teresa?
Znow zaczela o nich myslec. Jezdzili czasem do sasiedniego miasteczka przespac sie w tamtejszym hotelu. Ten fragment listu ja zastanowil. Swiadczyl o tym, ze byli szczesliwi. Znow widziala Tomasza, jakby byl na jednym z jej obrazow: na pierwszym planie Don Juan jako falszywa dekoracja namalowana przez malarza naiwiste; przez rozdarcie w dekoracji widac bylo Tristana. Zginal jak Tristan, nie jak Don Juan. Rodzice Sabiny zmarli w tym samym tygodniu. Tomasz i Teresa w tej samej sekundzie. Zatesknila nagle do Franza.
Kiedy opowiadala mu o swych wyprawach na cmentarz, otrzasal sie z obrzydzeniem i nazywal cmentarze skladem kosci i kamieni. W tamtej chwili otworzyla sie miedzy nimi przepasc nieporozumienia. Dopiero dzis na cmentarzu na Montparnassie zrozumiala, co mial na mysli. Zaluje, ze byla niecierpliwa. Mozliwe, ze gdyby zostali dluzej razem, zaczeliby nawzajem powoli rozumiec wypowiadane slowa. Ich slowniki wstydliwie i pomalu przyblizaly sie do siebie jak bardzo niesmiali kochankowie i muzyka kazdego zaczelaby przenikac w muzyke tego drugiego. Ale jest juz za pozno.
Tak, jest za pozno i Sabina wie, ze nie zostanie w Paryzu, ze pojedzie dalej, jeszcze dalej, poniewaz gdyby tu umarla, przywaliliby ja kamieniem, a dla kobiety, ktora nie moze ustac na jednym miejscu, nie ma straszniejszej grozby niz ta, ze jej ucieczka zostalaby zatrzymana na zawsze.
10.
Wszyscy przyjaciele Franza wiedzieli o Marie-Claude i wszyscy wiedzieli o jego studentce w wielkich okularach. Tylko o Sabinie nie wiedzial nikt. Franz mylil sie, kiedy myslal, ze jego malzonka opowiadala o niej przyjaciolkom. Sabina byla piekna kobieta i Marie-Claude nie chciala, aby ludzie w duchu porownywali ich twarze.
Poniewaz bal sie, ze rzecz sie wyda, nie wzial od niej nigdy ani obrazu, ani rysunku, ani nawet malego zdjecia. Tak wiec zniknela z jego zycia bez sladu. Nie istnial zaden materialny dowod na to, ze spedzil z nia najpiekniejszy rok swego zycia.
Tym bardziej pragnie pozostac jej wierny.
Kiedy sa razem w pokoju, jego mloda kochanka unosi czasem glowe znad ksiazki i przypatruje mu sie badawczym spojrzeniem:
– O czym myslisz? – pyta. Franz siedzi w fotelu ze wzrokiem wbitym w sufit. Cokolwiek by jej nie odpowiedzial, wiadomo, ze mysli o Sabinie.
Kiedy Franz drukuje artykul w pismie specjalistycznym, jego studentka jest pierwszym czytelnikiem i chce z nim dyskutowac. Ale on mysli o tym, co o jego tekscie powiedzialaby Sabina. Wszystko, co robi, robi dla Sabiny i robi tak, zeby sie to Sabinie spodobalo.
Jest to bardzo niewinna wiernosc, skrojona dokladnie na miare Franza, ktory nigdy nie moglby skrzywdzic swej okularnicy. Kult Sabiny uprawia raczej jak religie, nie jak milosc.
Zreszta z teologii tej religii wynika, ze mloda kochanka zostala mu poslana przez Sabine. Miedzy jego miloscia ziemska a transcendentna panuje zupelny pokoj. Jego nieziemska milosc zawiera (poniewaz jest nieziemska) wiele niewyjasnionego i niezrozumialego (przypomnijmy sobie slownik niezrozumianych slow, te dluga liste nieporozumien!), za to ziemska bazuje na absolutnym wzajemnym zrozumieniu.
Studentka jest o wiele mlodsza od Sabiny, muzyczna kompozycja jej zycia jest ledwie naszkicowana i z wdziecznoscia dolacza ona do niej motywy, ktore otrzymuje od Franza. Wielki Marsz Franza jest rowniez jej wyznaniem. Muzyka jest dla niej dionizyjskim pijanstwem jak dla niego. Czesto chodza razem tanczyc. Zyja w prawdzie, nie maja przed swiatem tajemnic. Lakna towarzystwa przyjaciol, kolegow, studentow i nieznajomych ludzi, chetnie z nimi siedza, pija i gadaja. Czesto jezdza na wycieczki w Alpy. Franz nachyla sie, dziewczyna wskakuje mu na plecy, a on biegnac z nia po lace wykrzykuje na dodatek dlugi niemiecki poemat, ktorego nauczyla go w dziecinstwie mama. Dziewczyna smieje sie, obejmuje go za szyje i podziwia jego nogi, ramiona i pluca.
Nie rozumie tylko znaczenia tej szczegolnej sympatii, ktora Franz ma dla kraju okupowanego przez Rzesze rosyjska. W rocznice inwazji jedno z czeskich towarzystw emigracyjnych organizuje uroczystosc pamiatkowa. Na sali jest bardzo malo ludzi. Mowca ma siwe wlosy naondulowane przez fryzjera. Czyta bardzo dlugie przemowienie, ktore nudzi nawet tych kilku entuzjastow, ktorzy przyszli go posluchac. Mowi po francusku bez bledow, ale ze straszliwym akcentem. Od czasu do czasu, zeby podkreslic mysl podnosi w gore palec wskazujacy, jakby grozil ludziom zebranym na sali.
Okularnica siedzi obok Franza i z trudem przezwycieza ziewanie. Za to Franz usmiecha sie szczesliwie. Patrzy na siwowlosego mezczyzne, ktory wydaje mu sie sympatyczny nawet ze swym przedziwnym palcem wskazujacym. Wydaje mu sie, ze ten mezczyzna jest tajnym poslem, aniolem, ktory utrzymuje kontakt pomiedzy nim a jego boginia. Przymyka oczy i marzy. Przymyka oczy tak samo, jak przymykal je na ciele Sabiny w pietnastu europejskich i jednym amerykanskim hotelu.
CZESC IV. Dusza i cialo
1.
Teresa wrocila o wpol do drugiej w nocy, poszla do lazienki, przebrala sie w pizame i polozyla obok Tomasza. Spal. Sklonila sie nad jego twarza, a kiedy go pocalowala, poczula plynacy z jego wlosow dziwny zapach. Powachala jeszcze raz i jeszcze raz. Obwachala go jak pies, az zrozumiala: byl to zapach kobiecego lona.
O szostej zadzwonil budzik. Byla to chwila Karenina. Budzil sie zawsze o wiele wczesniej niz oni. ale nie mial odwagi im przeszkadzac. Czekal niecierpliwie na dzwonek, ktory dalby mu prawo uskoczyc na lozko, deptac po ich