– To dziwne, prawda? Bo przeciez gdyby Michael ja gonil, to pobieglaby chyba kanionem? Jaskinia to ostatnie miejsce, w ktorym czlowiek chcialby sie znalezc, gdyby gonil go ktos taki jak Michael, prawda?

Lis byla rozdrazniona. – Nie moge przeciez mowic za nia.

– *- Ja sie po prostu zastanawiam. Nie myslala pani o tym? Juz pozniej. Mloda dziewczyna, ktora goni taki olbrzym… Ja uwazalbym, ze w pewnym momencie powinna zaczac krzyczec.

– Moze krzyczala. Tylko ja jej nie uslyszalam. Naprawde, nie…

– Ale to bylo blisko tego miejsca, w ktorym pani jej szukala, prawda? – nie ustepowal Kohler. – Z tego, co pani mowila, zrozumialem, ze…

– To bylo blisko tego miejsca, tak, ale… – Lis czula sie jak ktos wziety w krzyzowy ogien pytan i starala sie zachowac spokoj. – Nie wiem. Moze wyparlam to z pamieci. Moze ona krzyczala, ale ja tego nie pamietam. To mozliwe, prawda?

– Oczywiscie. To bardzo mozliwe. Moglo sie to zdarzyc z powodu stresu po wstrzasie.

– No wiec…

Kohler cos powiedzial, cos, co byc moze bylo przeprosinami, ale Lis juz tego nie uslyszala. Claire, myslala. Moja biedna Claire. I przypomniala sobie oczy dziewczyny i wlosy spadajace na ramiona jak woda i biale usta, az proszace o szminke, ktorej dziewczyna nie uzywala z powodu niesmialosci.

Zalowala Roberta, to prawda, ale najwiekszy bol sprawila jej smierc Claire. Nie zdawala sobie sprawy, ze moze tak bardzo przywiazac sie do takiej mlodej istoty. Zawsze w obecnosci dzieci czula sie troche nieswojo, nawet wtedy, kiedy te dzieci byly jej uczniami. Rzadko sie do tego przyznawala, ale prawda byla taka, ze nie chciala dziecka. Nie mogla sobie wyobrazic rodziny Atchesonow na pikniku – ponurego Owena piastujacego malenkiego Andy'ego i siebie sprawdzajacej, czy zupka nie jest za goraca. Nie mogla tez sobie wyobrazic tych roznych kapieli i wozkow spacerowych, i tych zebran rodzicow w szkole. I tych klopotliwych rozmow uswiadamiajacych…

Jednak do Claire czula cos szczegolnego. Claire byla wyjatkowa. Lis patrzyla na nia jakby przez pekniecie w murze odleglego czasu i widziala w tej dziewczynie inna szczupla, niesmiala dziewczyne z przeszlosci. Dziewczyne, ktorej ojciec byl zarowno kims bliskim jak i kims pelnym nienawisci, i ktorej matka byla naprawde obecna tylko wtedy, gdy jej mezczyzna nie znajdowal sie w poblizu. Claire nieraz w sposob niejawny manifestowala, ze prosi o pomoc – na przyklad zostajac po lekcji i zadajac inteligentne pytania o dramat z czasow krola Jakuba I albo znajdujac sie przypadkiem obok Lis, kiedy ta spacerowala brzegiem rzeki za szkola – a Lis nie mogla sie tym prosbom oprzec.

Wyobrazala sobie wlasnie twarz Claire, kiedy dotarlo do niej, ze psychiatra zadaje jej pytanie. Chcial wiedziec, jak wygladal proces.

– Proces? – powtorzyla cicho Lis. – No wiec zjawilam sie w sadzie wczesniej…

– Sama?

– Nie pozwolilam Owenowi, zeby ze mna pojechal. Tb trudno wytlumaczyc, ale chcialam, zeby to, co stalo sie w Indian Leap, mialo jak najmniej wspolnego z moim zyciem domowym. Owen spedzil ten dzien z Dorothy. W koncu to ona byla wdowa. Bardziej niz ja potrzebowala pociechy…

Kiedy Lis zobaczyla Hrubeka na sali sadowej – piec i pol tygodnia po morderstwie – Hrubek wydal jej sie jakis mniejszy. Byl blady, wygladal na chorego. Spojrzal na nia zmruzonymi oczami i jego usta wykrzywil dziwny usmiech. Idac miedzy lawkami, Lis starala sie patrzec na pania prokurator – mloda kobiete z rozwianymi wlosami. Pani prokurator przygotowywala ja przez caly tydzien do wystapienia w sadzie. Lis usiadla za nia. Nie skryla sie jednak przed wzrokiem Hrubeka – Hrubek ze swojego miejsca widzial ja dokladnie. Rece mial skute kajdankami. Podniosl je tak wysoko, jak mogl i zaczal jej sie przygladac, poruszajac kompulsywnie wargami.

– Boze, jakie to bylo dziwne.

– To dyskinezja – wyjasnil Kohler. – Stan spowodowany lekami przeciwpsychotycznymi.

– Cokolwiek to bylo, przerazilo mnie. A kiedy on sie odezwal, dostalam prawie ataku serca. Bo on skoczyl na rowne nogi i powiedzial: „Spisek!', a potem: „Zemsta' czy cos takiego. Nie pamietam dokladnie.

Najwyrazniej takie wystapienia zdarzaly mu sie juz przedtem, bo nikt, nie wylaczajac sedziego, nie zwrocil na to uwagi. Kiedy Lis przechodzila kolo Hrubeka, ten uspokoil sie i zapytal ja tonem kogos prowadzacego swobodna rozmowe, czy wie, gdzie on byl czternastego kwietnia w nocy o dziesiatej trzydziesci.

– Czternastego kwietnia?

– Tak.

– A to morderstwo mialo miejsce pierwszego maja, tak?

– Tak.

– Czy czternasty kwietnia cos dla pani znaczy? Lis pokrecila glowa. Kohler zrobil krotka notatke.

– Prosze mowic dalej.

– Hrubek powiedzial: „Mordowalem kogos…' Nie pamietam dokladnie jego slow, ale to bylo cos takiego: „Mordowalem kogos. Ksiezyc wze-szedl czerwony jak krew i od tego czasu jestem ofiara spisku…'

– Zamach na Lincolna! – Kohler spojrzal na Lis, unoszac brwi.

– Slucham? – zapytala.

– Czy zamach na Lincolna nie mial miejsca gdzies w polowie kwietnia?

– Tak, chyba tak. Kohler znowu cos zapisal.

Lis zauwazyla, ze na jego twarzy pojawil sie na chwile usmiech. Zlekcewazyla to i ciagnela dalej:

– Hrubek mowil: „Wszczepili mi urzadzenia szpiclujace i podsluchujace. Torturowali mnie'. Chwilami to, co mowil, bylo niespojne, a chwilami mowil jak lekarz albo prawnik.

Lis byla glownym swiadkiem oskarzenia. Zlozyla przysiege, a nastepnie usiadla na ogromnym drewnianym krzesle. Na siedzeniu tego krzesla lezala poduszka w zrobionej szydelkiem poszewce, a ona zastanowila sie, czy ta poszewka jest dzielem zony siwego, przygarbionego sedziego.

– Pani prokurator poprosila mnie, zebym opowiedziala sadowi, co sie tamtego dnia zdarzylo. Zrobilam to.

Zdawalo jej sie, ze to zeznanie trwa nieskonczenie dlugo. A potem dowiedziala sie, ze zeznawala zaledwie osiem minut.

Bala sie pytan adwokata Hrubeka. Ale on jej nie przesluchiwal. Powiedzial tylko: – Nie mam pytan.

I Lis spedzila kilka nastepnych godzin na galerii.

– Nie moglam nic wiecej zrobic, moglam tylko patrzec na plastikowe torebki zawierajace kamien splamiony krwia Roberta i noz kuchenny. Siedzialam z tylu z Tadem… – Kohler podniosl pytajaco brew. – To moj dawny uczen. Czasami pracuje u mnie w cieplarni i w ogrodzie. Powiedzialam wszystkim znajomym, zeby nie przychodzili do sadu. Ale Tad mnie nie posluchal. Byl ze mna – wesoly i usmiechniety – przez caly dzien.

Przed rozprawa mlody czlowiek znalazl ja na korytarzu i wreczyl jej papierowa torebke. W torebce byla zolta roza. Tad obcial rozy kolce, przycial lodyzke i zawinal ja w mokre papierowe reczniki. Lis na widok kwiatu rozplakala sie i pocalowala go w policzek.

– Czy rozprawa trwala dlugo? -¦ zapytal Kohler.

Wlasciwie to nie, odpowiedziala. Obronca nie podwazal faktu, ze Hrubek zabil Roberta. Oparl linie obrony na tym, ze Hrubek byl niepoczytalny. Twierdzil, ze jego klient nie rozpoznawal znaczenia swego czynu, nie pojmowal, ze popelnia zbrodnie. Zgodnie z regula M'Naghtena – zacytowala Lis to, czego sie dowiedziala z pouczenia – w takim wypadku smierc jest uznawana za spowodowana zrzadzeniem boskim. Adwokat nawet nie przesluchal Hrubeka. Przedstawil dokumentacje medyczna i pisemne zeznania pod przysiega bieglego psychiatry, ktore zostaly glosno odczytane przez sekretarza sadu i z ktorych wynikalo, ze Hrubek nie byl w stanie pojac, jakie beda konsekwencje jego czynow.

Przez caly czas szaleniec siedzial przy stole na miejscu dla oskarzonego, zgarbiony, nawijajac sobie brudne wlosy na palce, mamroczac cos i pokrywajac papier formatu A4 jakimis literami i liniami. Lis nie zwrocila uwagi na te jego bazgroly, ale pozniej doszla do wniosku, ze on wcale nie byl takim szalencem, na jakiego wygladal – bo w ten wlasnie sposob zapisal sobie jej nazwisko i adres.

Wyrok brzmial: niewinny z powodu choroby psychicznej – w chwili popelnienia czynu oskarzony nie mogl rozpoznac jego znaczenia. Zgodnie z paragrafem 403 Ustawy o Zdrowiu Psychicznym, Hrubeka zaklasyfikowano jako niebezpiecznego szalenca i skierowano na czas nieokreslony do szpitala stanowego, gdzie co rok mial byc poddawany badaniom kontrolnym.

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату