Ludzie moga sobie uwazac Michaela Hrubeka za zwierze, pomyslal Trenton Heck, jednak ja twierdze, ze jak dotad jego podroz na zachod miala wszelkie cechy podrozy cholernie inteligentnej istoty ludzkiej.

Heck byl zrozpaczony. Deszcz wyeliminowal praktycznie wszelkie zapachy wiszace w powietrzu, a on nie znalazl zadnych sladow Hrubeka. Emil krecil sie od godziny po szosie i przylegajacych do niej lakach i nie znalazl niczego.

Potem jednak, tuz kolo Cloverton, Heck przekonal sie, ze wariatowi na chwile powinela sie noga. Ze glod spowodowal u niego oslabienie czujnosci i swiadomosci, ze musi sie ukrywac.

Z poczatku Heck nie zwrocil uwagi na pudlo, w jakie pakuje sie paczki, lezace na podjezdzie kolo starej stacji benzynowej. Potem jednak zauwazyl, ze nie jest ono puste. To dowodzilo, ze nie moglo tu lezec dluzej niz pol godziny. Bo zaden szanujacy sie szop nie zostawilby w spokoju takiego przysmaku na dluzej niz trzydziesci minut.

Kiedy Heck podszedl z Emilem do pudla, pies natychmiast sie spial. Heck wiedzial, ze nie ma to nic wspolnego z psim zamilowaniem do cukru i tluszczu, i przyjrzal sie uwaznie ziemi. Sa! Slady butow Hrubeka, widoczne na betonie kolo pomp. Swietnie! Heckowi serce zabilo mocniej z radosci na mysl o tym, ze ma takie szczescie. Potem, na zachod od stacji Heck.znalazl nastepny slad – w kurzu obok szosy. Z jakiegos powodu Hrubek trzymal sie teraz pobocza i jego slady byly widoczne na mokrej ziemi. Heck i Emil wrocili do samochodu i pojechali na zachod. Trop ciagnal sie wzdluz szosy jedynie na przestrzeni jakichs stu jardow, a potem skrecal gwaltownie, przecinajac szose i kierujac sie prosto w strone dlugiego podjazdu czy tez prywatnej drogi.

Heck zatrzymal samochod i zalozyl uprzaz Emilowi. Tym razem rowniez trzymal psa na krotkiej lince w obawie przed pulapkami. Pies natychmiast poczul zapach i obaj puscili sie przez zarosla. Emil byl w siodmym niebie. Siersc lsnila mu w deszczu, pluca wypelnily sie chlodnym powietrzem, ukochany pan szedl za nim, a on sam cialem i dusza oddawal sie robieniu tego, do czego Pan Bog go stworzyl.

Biegnac, Heck przypomnial sobie poprzedniczke Emila, suke imieniem Sally.

Sally byla inteligentniejsza od Emila, biegala szybciej i byla bardziej zwinna. Jednak te dwie ostatnie cechy spowodowaly jej koniec. Zachorowala na dysplazje stawu biodrowego, bedaca przeklenstwem duzych psow wykonujacych rozne prace. Heck poslal suke na wczesna emeryture i wydal wieksza czesc swoich (i Jill) skromnych oszczednosci na operacje. Operacja nie udala sie i straszna rzecza bylo obserwowac Sally, mloda inwalidke, jak wpatruje sie w pola, po ktorych niegdys tak lubila biegac. Czesto suka podejmowala zalosne proby ucieczki i Heck musial ja zawracac, musial sie z nia mocowac i brac ja na rece, przy czym serce pekalo mu tak samo jak jej. Choroba poglebiala sie, a wraz z pogorszeniem sie stanu wzrastal bol.

Podczas ostatniej wizyty u weterynarza Heck sam wzial strzykawke i wstrzyknal suce smiertelna dawke. Bylo mu bardzo trudno to zrobic, tak trudno, ze az sie rozplakal. Nie bylby jednak soba, gdyby dopuscil do tego, zeby jakis obcy uspil jego psa.

Kiedy wrocil do domu, Jill zapytala -jak na jego gust zbyt nierozwaznie:

– Czy nade mna tez tak bys plakal?

Heck poczul sie dotkniety, ale powiedzial jej prawde, to znaczy powiedzial: „Oczywiscie, ze tak'. Poniewaz jednak zbytnio zwlekal z ta odpowiedzia, Jill obrazila sie. Wyszla tego wieczora z domu, zeby spotkac sie z kolezankami – lubiacymi sie zabawic kelnerkami – i Heck zostal sam, zeby odprawic zalobe, co zreszta bylo zgodne z jego zyczeniem. Jill wrocila o czwartej nad ranem, a on juz o siodmej wstal i poszedl do hodowcy, zeby pogadac o szczenietach posokowcach.

W celu wybrania Emila z miotu liczacego piec cudownych szczeniakow z zalobnymi minami Heck posluzyl sie klasycznym chwytem trenerow psow. Hodowca ustawil kawalek dykty w poblizu kojca, w ktorym bawily sie szczeniaki. W srodku dykty byla mala dziurka. Heck schowal sie za dykta i obserwowal szczeniaki, sam nie bedac przez nie widziany. Szczeniaki przewracaly sie, gryzly i baraszkowaly. Po kilku minutach jeden z nich podniosl glowe, a w jego oczach pojawily sie iskierki ciekawosci – wyraznie widoczne, pomimo ze oczy byly niemal przysloniete faldami skory. Szczeniak przechylil glowe w tyl, rozejrzal sie i ruszyl w strone dziurki, za ktora krylo sie prawe oko Hecka. Pies przez dwie minuty wdychal obcy zapach, a potem, znudzony, wrocil do swoich braci i siostr o smutnych pyskach i zaczal z nimi baraszkowac.

Na drugi dzien Heck powtorzyl swoj podstep i znowu ten sam niezdarny szczeniak, potykajac sie o wlasne lapy i ogromne uszy, podszedl blizej, zeby przekonac sie, co to za obcy zapach – podczas gdy jego rodzenstwo spalo lub bawilo sie, nieswiadome obecnosci intruza. Kiedy w nastepnym tygodniu tenze szczeniak podczas testu trzy razy na trzy rozpoznal zapach, Trenton Heck wstal, podniosl go jedna reka, a druga wypisal czek na spora sume i dal go hodowcy.

Kiedy Emil mial dwanascie miesiecy, zaczelo sie szkolenie. Heck stosowal metode nagradzania i nigdy psa nie karal. Przez pierwsze miesiace spodnie Hecka pachnialy miesem, ktorym karmil psa. Potem przestal go karmic, a jako nagrody zaczal stosowac pochwaly. Trening byl tysiac razy trudniejszy dla Hecka niz dla Emila, gdyz ten ostatni musial tylko nauczyc sie, jakim komendom ma byc posluszny, i zrozumiec, jak maja sie slowa czlowieka do jego poslugiwania sie nosem, ktorym i bez tych slow chcial sie poslugiwac.

Heck natomiast musial dopilnowac, zeby trening byl dla psa frajda. Inteligentne psy, takie jak Emil, latwo sie nudza i Heck byl zmuszony wymyslac sposoby na to, zeby weszenie bylo interesujace i przypominajace weszenie w warunkach rzeczywistych. Musial wiedziec, kiedy zakonczyc trening, a takze kiedy Emil jest sfrustrowany, podniecony czy w zlym nastroju. Musial dawac psu do wachania takie przedmioty, ktore stwarzaly pewna trudnosc, ale trudnosc nie niemozliwa do pokonania (na przyklad kawalek skory stwarzal zadanie zbyt latwe, a znowu dlugopis Bic czy ksiazka nalezaca do Jill – zbyt trudne).

Heck, ktory w tym okresie mial caly etat w policji i zone zabierajaca mu mnostwo czasu, wstawal o czwartej nad ranem i szedl trenowac swego psa. Bylo to trudne dla niego, ale latwe dla Emila, ktory budzil sie natychmiast pelen radosci, bo wiedzial, ze zaraz wyjdzie na pola. Trenton Heck pracowal naprawde ciezko. Znal stare powiedzenie tropicieli mowiace: „Jezeli nie trenujesz psa prawidlowo, to twoja wina. Jezeli pies nie tropi prawidlowo, to tez twoja wina'.

Emil tropil prawidlowo. Mial nadzwyczajny nos – zdaniem weterynarza, jeden z niewielu tych nosow, ktore sa trzy miliony razy bardziej wrazliwe niz nos czlowieka. Uczyl sie szybko i mial specyficzny wplyw na Hec-ka, taki mianowicie, ze Heck, ktorego malzenstwo znajdowalo sie w kryzysie i ktory byl juz bliski utraty pracy, obserwujac go, zalowal, ze sam nie ma takich umiejetnosci i napedu zyciowego jak on.

Po szesciu miesiacach Emil potrafil w rekordowym czasie pokonac – tropiac – odcinek poltorej mili, zawstydzajac tym niemieckie owczarki bedace nieoficjalnie tropicielami zatrudnionymi przez policje. W wieku dwoch lat Emil zostal zaklasyfikowany jako pies-tropiciel przez Amerykanski Klub Tresury Psow, a w miesiac pozniej Heck zawiozl go do Ontario, gdzie Emil otrzymal tytul Doskonalego Psa-Tropiciela. Otrzymal go, bo scigal obcego na odcinku tysiaca jardow po tropie sprzed pieciu godzin, przy czym scigajac tego obcego nie zawahal sie ani razu na zakretach i skrzyzowaniach, ktore byly po to, zeby go skolowac. Po tym sukcesie Emil dolaczyl do oddzialu Havershama, zeby sluzyc w nim razem z Hec-kiem, mimo ze policja stanowa nie miala wlasciwie pieniedzy przeznaczonych na utrzymanie psow. Oddzial Havershama postaral sie o czlonkostwo w Krajowym Policyjnym Stowarzyszeniu Posokowcow (zarowno dla Hecka jak i dla Emila). Stowarzyszenie to przed dwoma laty przyznalo Emilowi slawna Nagrode Kleopatry za to, ze znalazl chlopca, ktory wpadl do rzeki Marsden i zostal zniesiony przez silny prad, a potem zawedrowal daleko w glab parku stanowego. Trop prowadzacy przez wode, bagna, pola i las pochodzil sprzed osiemnastu godzin. Emil poradzil sobie jednak i pobil tym samym rekord stanu.

Heck zaczal czytac publikacje o posokowcach i doszedl do wniosku, ze Emil jest potomkiem (duchowym, bo prawdziwy rodowod nie istnial) najwiekszego tropiciela, posokowca imieniem Nick Carter, ktorego wlascicielem – na przelomie wiekow – byl kapitan Volney Mullikin z Kentucky. Pies ten schwytal szesciuset piecdziesieciu osobnikow, ktorzy pozniej dostali wyroki skazujace.

Emil tez wsadzil sporo ludzi za kratki. Zadania psa takiego jak on polegaja albo na tropieniu podejrzanych, ktorzy uciekli z miejsca zbrodni, albo na potwierdzaniu, ze bron czy lup znajdowaly sie w rekach oskarzonego. Poniewaz Emil posiadal papiery Amerykanskiego Klubu Tresury Psow, pozwalano mu na wystepowanie w charakterze swiadka, chociaz na stanowisku dla swiadkow pojawial sie jego przedstawiciel – Trenton Heck. Przewaznie jednak jego praca polegala na szukaniu uciekinierow takich jak Michael Hrubek.

Tej nocy umysl Hecka zaprzatala mysl o nagrodzie, ktora otrzyma, jezeli Emil wytropi tego wariata. Byloby jednak dla niego lepiej, gdyby skupil sie na tym, co obaj z Emilem robia. Gdyby to zrobil, zauwazylby zapewne pulapke sprezynowa, zanim Emil na nia nastapil. Kiedy to sie stalo, Heck krzyknal:

– Nie!

Вы читаете Modlitwa o sen
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату