znajdowala sie blyszczaca fotografia ogromnej tablicy, jaka poslugiwala sie firma w momencie, gdy ojciec ja sprzedawal. Widnial na niej napis: UAuberget, Import Napojow Alkoholowych. Calosc otoczona byla ramka ze sztywnych lisci winorosli i winogron narysowanych pracowicie przez Lis fioletowym i zielonym flamastrem. Plakat byl pozolkly ze starosci.
Ojciec nie mial meskiego spadkobiercy („synowie' na szyldzie figurowali tylko po to, zeby zrobic dobre wrazenie), ale nigdy nie omawial spraw firmy z corkami. Lis przekonala sie, jakim doskonalym byl biznesmenem, dopiero kiedy zostala wykonawczynia testamentu. Przez cale jej dziecinstwo ojca wciaz nie bylo w domu – stad wiedziala, ze pracuje z wielkim poswieceniem. Jednak do chwili smierci matki i przekazania pieniedzy jej i siostrze nie miala pojecia, jaki majatek zgromadzil tak ciezkim wysilkiem. Okazalo sie, ze jest to dziewiec milionow w gotowce, dom, w ktorym mieszkala z mezem, apartament przy Piatej Alei i dom wiejski niedaleko Lizbony.
Owen uporzadkowal papiery. Poukladal je na rowne kupki i kazda oznaczyl zolta karteczka, na ktorej poczynil adnotacje swoim kanciastym pismem.
– Zrobie dla ciebie kopie – powiedzial do szwagierki.
– Pilnuj ich – ostrzegla ja Lis.
Slyszac ten macierzynski ton, Portia zacisnela usta, a Lis skrzywila sie, zastanawiajac sie, jak usprawiedliwic te swoja uwage. Zanim jednak znalazla odpowiednie slowa, Owen postawil na biurku butelke i otworzyl ja. Nalal szampana do trzech kieliszkow.
– No to za… – zaczela Lis i zaraz zauwazyla, ze Owen i Portia patrza na nia wyczekujaco. – Za ojca i matke – powiedziala, gdyz to przyszlo jej najpierw do glowy.
Tracili sie kieliszkami. Szklo zadzwonilo.
– Praktycznie biorac – wyjasnil Owen – to jest juz koniec. Wiekszosc przelewow zostala przekazana i dokonano wiekszosci platnosci. Mamy jeszcze jeden rachunek otwarty. Musimy z niego uregulowac zalegle oplaty – nalezne egzekutorce, firmie prawniczej i ksiegowemu. A co do tego drobiazgu… – Spojrzal na Lis. – Powiedzialas jej?
Lis pokrecila glowa. Portia patrzyla na Owena.
– O co chodzi?
– W piatek dostalismy zawiadomienie. Zostaniecie pozwane.
– Co takiego?
– Ktos kwestionuje zapisy.
– No nie! Kto?
– Jest problem z testamentem ojca.
– Jaki problem? Czy cos zostalo schrzanione?
Portia spojrzala na Owena podejrzliwie i zarazem z rozbawieniem.
– Nie przeze mnie. Ja go nie pisalem. Chodzi o jego uczelnie. Czy to ci nic nie mowi?
Portia pokrecila glowa, a Owen mowil dalej. Wyjasnil jej, ze Andrew UAuberget przed smiercia uczynil zone zarzadca calego majatku. Kiedy i ona zmarla, pieniadze dostaly sie corkom. Wszystkie pieniadze, z wyjatkiem niewielkiej sumy, ktora Andrew zapisal swojej uczelni – prywatnej szkole wyzszej w Massachusetts.
– Boze, przebacz mi, bo zgrzeszylam – szepnela drwiaco Portia i przezegnala sie.
Gdyz ojciec czesto wspominal – z wielkim szacunkiem i rozwodzac sie nad tym w wielu slowach – o czasach spedzonych w Kensington College.
– Zapis opiewal na tysiac.
– No to co? Trzeba im dac te pieniadze. Owen rozesmial sie.
– Tylko ze oni ich nie chca. Chca miliona, ktory ojciec zapisal im na poczatku.
– Miliona?
– Mniej wiecej rok przed jego smiercia – mowila dalej Lis – na uczelnie zaczeto przyjmowac kobiety. Juz samo to go ubodlo. A na domiar zlego oni uchwalili rezolucje stwierdzajaca, ze zabrania sie dyskryminacji ze wzgledu na plec i orientacje seksualna. Musisz o tym wiedziec. Nie wyslales jej kopii listow? – zwrocila sie Lis do meza.
– Zaraz, Lis, miej troche zaufania. Ona jest przeciez spadkobierczynia. Musiala dostac kopie.
– Moze je dostalam. Ale wiecie przeciez, ze czlowiek nie zwraca uwagi na korespondencje od prawnikow, jezeli w kopercie nie ma czeku.
Lis juz miala cos powiedziec, jednak zmilczala.
– Ojciec sporzadzil kodycyl – mowil dalej Owen – w ktorym zmniejszyl zapisana sume do tysiaca. Byl to jego protest.
– Cholerny staruch.
– Portia!
– Napisal do rektora, informujac go o tej zmianie. Wyjasnil, ze nie jest przeciwko kobietom i zboczencom, ale ze jest za tradycja.
– Co za cholerny staruch. Musze to powtorzyc.
– Uczelnia kwestionuje ten kodycyl.
– A co my zrobimy?
– W zasadzie powinnismy trzymac na koncie sume rowna tej, ktorej oni zadaja, az do chwili zakonczenia sprawy. Nie musisz sie martwic. Wygramy sprawe. Ale musimy przez to przejsc.
– Nie martwic sie? – powiedziala Portia. – Przeciez chodzi o milion dolarow.
– Ale oni przegraja – oswiadczyl Owen. – To prawda, ze on sporzadzil ten kodycyl wtedy, kiedy dosc regularnie bral percodan i kiedy Lis spedzala w domu wiele czasu. Ich prawnik chce to wykorzystac. Chce argumentowac, ze ojciec byl w takim stanie swiadomosci, ktory uniemozliwial prawidlowe podjecie woli i dzialan prawnych, a takze ze znajdowal sie pod wplywem jednej z dwoch pozostalych spadkobierczyn.
– Dlaczego twierdzisz, ze oni nie wygraja? Lis z ponura mina saczyla szampana.
– Nie chce o tym wiecej slyszec – wtracila. Jej maz usmiechnal sie.
– Ja mowie powaznie – oswiadczyla Lis. Owen zwrocil sie do szwagierki.
– Przeprowadzilem male dochodzenie – powiedzial. – I dowiedzialem sie, ze prawnik wystepujacy w ich imieniu negocjowal umowy z firma, w ktorej ma udzialy jego zona. To powazny konflikt interesow. Nie mowiac o tym, ze rowniez przestepstwo. Mam zamiar zaoferowac mu cztery czy piec tysiecy i zalatwic rezygnacje z roszczen.
– On mowi o tym tak, jakby to byla taktyka zgodna z prawem – powiedziala Lis do siostry. – A dla mnie to jest szantaz.
– Oczywiscie, ze to szantaz – zgodzila sie Portia. – No i co z tego? Ale czy myslisz, ze ten prawnik skloni uczelnie do rezygnacji?
– Bedzie ich do tego przekonywal, tego jestem pewien – odrzekl Owen. – Chyba ze chce wyladowac w kiciu.
– Wiec sprawa zalatwiona – rozesmiala sie Portia i podniosla kieliszek. – Dobra robota, panie mecenasie.
Owen stuknal swoim kieliszkiem o jej kieliszek. Portia wypila szampana i pozwolila mu nalac sobie wiecej. Ado siostry powiedziala:
– Wiesz, Lis, nie zadzieralabym z tym facetem, bo on moze z toba postapic tak, jak postepuje z innymi.
Kamienna twarz Owena zmienila sie. Zasmial sie krotko.
– Ja po prostu czuje sie obrazona – powiedziala Lis. – Nie mialam pojecia, ze ojciec zapisal uczelni jakies pieniadze. On przeciez nigdy o tym ze mna nie rozmawial. Jak oni moga mowic, ze znajdowal sie pod moim wplywem. Niech wiec nas pozywaja!
– A ja mowie: niech nasz prawnik sie tym zajmie.
Z wlosami przytrzymywanymi czarna koronkowa opaska Portia wygladala jak osoba, ktora cudownym sposobem cofnela sie do wieku szesciu czy siedmiu lat – czyli do tego okresu, w ktorym po raz pierwszy okazalo sie, ze siostry beda sie tak bardzo od siebie roznily. Proces oddalania sie od siebie ich charakterow zdawal sie trwac nadal az do dzisiejszego wieczora. Roznily sie od siebie coraz bardziej.
Owen nalal jeszcze szampana.
– Nie byloby calego tego problemu, gdyby wasz ojciec zatrzymal sobie te pieniadze, nic nie mowiac. Z tego plynie moral: za kazdy dobry uczynek czeka czlowieka kara.