podnoszac wzrok.
– Tak. Znajomy zalatwil nam mieszkanie.
– Moze moj posrednik znalazlby wam cos lepszego?
– To brat mojego najlepszego przyjaciela.
– Aha, brat przyjaciela. Dobrze. Obaj bedziecie pod tym samym adresem? – zapytal Mah, wskazujac ekran monitora.
Chang chcial odpowiedziec, ze tak, ale Wu podniosl reke i nie dal mu dojsc do slowa.
– Nie, nie. Ja chce zostac w Chinatown. Czy panski posrednik nie moglby znalezc nam mieszkania?
– Ma tymczasowe pokoje. Mozecie sie tam zatrzymac, dopoki nie znajdzie wam czegos na stale.
Kiedy Mah znowu zaczal stukac w klawisze, Chang przysunal sie do Wu.
– Nie, Qichen – szepnal tak, zeby prezes ich nie slyszal. – Musisz jechac z nami. Tutaj dopadnie cie Duch.
Ale Wu podjal juz decyzje.
– Nie. Zostajemy w Chinatown.
Chang umilkl, a Mah napisal na kartce kilka slow i podal ja Wu.
– To adres posrednika. Zaplacicie mu prowizje – powiedzial, poczym kazal podstawic pod dom furgonetke. – A zatem interesy mamy z glowy – oznajmil. – Czyz nie jest przyjemnie pracowac z rozsadnymi ludzmi?
Wszyscy wstali i uscisneli sobie dlonie.
– Jeszcze jedno – dodal Mah. – Ten meksykanski szmugler… nie ma chyba powodu was scigac? Wyrownaliscie z nim rachunki?
– Tak, jestesmy kwita.
– To dobrze. W zyciu i tak sciga nas dosc demonow.
W porannym powietrzu zabrzmialy policyjne syreny. Ich dzwiek zblizal sie i Lincoln Rhyme mial nadzieje, ze zapowiada przybycie Amelii Sachs. Dowody rzeczowe, ktore zebrala na plazy, zostaly mu juz dostarczone. W drodze powrotnej do miasta Sachs musiala jeszcze odwiedzic miejsce innego przestepstwa. Skradziona koscielna furgonetka odnalazla sie w Chinatown, porzucona w bocznej uliczce. Imigrantom udalo sie w niej pokonac blokade nie tylko dlatego, ze przykrecili skradzione tablice rejestracyjne, lecz poniewaz nazwe kosciola zastapili umiejetnie namalowanym logo sklepu z artykulami dla domu i ogrodu.
– Sprytnie – mruknal Rhyme, po czym zadzwonil do Sachs i kazal jej podjechac do Chinatown i sprawdzic furgonetke. Czekal juz tam na nia autobus ekipy dochodzeniowej.
Harold Peabody z urzedu imigracyjnego musial wyjsc, lecz w domu Rhyme'a nadal przebywali Alan Coe, Lon Sellitto i Fred Dellray, a takze schludny, ostrzyzony na jeza detektyw Eddie Deng. Dodatkowo pojawil sie jeden z czolowych technikow laborantow dzialu kryminalistycznego przy Nowojorskim Wydziale Policji, Mel Cooper, szczuply, lysiejacy, powsciagliwy facet, ktory montowal wlasnie sprzet i rozkladal znalezione na plazy dowody rzeczowe.
Na polecenie Rhyme'a Thom przypial plan Nowego Jorku obok morskiej mapy Long Island, ktora byla im potrzebna do sledzenia kursu „Fuzhou Dragona”.
Chwile pozniej otworzyly sie drzwi i do pokoju weszla szybkim krokiem Amelia Sachs. Miala mokre i zapiaszczone dzinsy oraz koszule, a w potarganych wlosach piasek i kawalki wodorostow.
Dellray przyjrzal sie uwaznie jej ubraniu i podniosl brew.
– Mialam wolna chwile – wyjasnila. – Poszlam poplywac. Czesc, Mel.
– Witaj, Amelio – odparl Cooper, nasuwajac na nos okulary.
Sachs wreczyla mu kolejne torebki z dowodami rzeczowymi i ruszyla w strone schodow.
– Wracam za piec minut – zawolala.
Rhyme uslyszal szum wody z prysznica i rzeczywiscie piec minut pozniej pojawila sie z powrotem, ubrana w rzeczy, ktore trzymala w szafie w sypialni: niebieskie dzinsy i czarny T-shirt.
Cooper w gumowych rekawiczkach ukladal dowody rzeczowe wedlug miejsca ich odnalezienia – na plazy badz w furgonetce w Chinatown. Rhyme czul podniecenie, ktore zawsze towarzyszy rozpoczeciu lowow.
– W porzadku. Zabierajmy sie do dziela – powiedzial i rozejrzal sie po pokoju. – Thom! Bedziesz naszym skryba. Zapisuj swoim eleganckim charakterem pisma nasze trafne domysly. – Tu skinal glowa w strone tablicy.
Thom westchnal i wsunal fioletowy krawat pod koszule, zeby nie pobrudzic go flamastrem.
– Wiecie juz, jak nazwac te sprawe? – zapytal.
– Co byscie powiedzieli na „Wyzionac Ducha”? – zaproponowal Dellray.
Thom zapisal to na samej gorze.
– Mamy dwa miejsca przestepstwa: plaze w Easton oraz furgonetke – zaczal Rhyme. – Najpierw plaza.
Thom zapisal naglowki i w tej samej chwili zadzwonil telefon Dellraya. Po krotkiej rozmowie agent rozlaczyl sie i przekazal czlonkom zespolu, czego sie dowiedzial.
– Na razie nie ocalal nikt wiecej. Ale straz przybrzezna wylowila z morza kilka cial: dwie ofiary zostaly zastrzelone, jedna utonela. Przesylaja nam odciski i zdjecia.
– Teraz ty, Sachs – rzucil zwiezle Rhyme. – Plaza. Co sie wydarzylo?
Amelia pochylila sie nad laboratoryjnym stolem i zajrzala do swoich notatek.
– Czternascie osob dobilo do brzegu w tratwie ratunkowej niespelna kilometr na wschod od Easton. – Podeszla do sciany i pokazala to miejsce na mapie Long Island. – Kiedy podplywali, ponton uderzyl o skaly i zaczelo z niego uchodzic powietrze. Czworo imigrantow wypadlo do wody i fale wyrzucily ich na brzeg. Dziesiecioro innych trzymalo sie razem. Ukradli koscielna furgonetke i uciekli.
– Fotografie odciskow stop? – zapytal Rhyme.
Sachs wreczyla koperte Thomowi, ktory przypial do tablicy zrobione polaroidem zdjecia.
– Dobrze – mruknal Rhyme, studiujac rozmiary butow. – Wyglada na to, ze mamy siedmioro doroslych albo dorastajacych, dwoje sporych dzieci i jednego malucha. Jeden z doroslych moze byc w podeszlym wieku… powloczy nogami. I ktos jest ranny, chyba kobieta, sadzac z rozmiaru jej butow. Idacy obok mezczyzna podtrzymuje ja.
– Na plazy i w furgonetce byla krew – dodala Sachs.
– Masz probki? – zapytal Cooper.
Amelia odnalazla plastikowa torebke z kilkoma probowkami i podala mu ja. Laborant przygotowal probki do oznaczenia grupy krwi i wypelnil formularz dla pracowni serologicznej.
– Duch dobil do brzegu mniej wiecej dwiescie metrow na wschod od miejsca, do ktorego dotarli imigranci – powiedziala Sachs.
Nagle wbila palce w swoje bujne rude wlosy i zaczela skubac skore czaszki. Przepiekna kobieta, byla modelka Amelia Sachs czesto zadawala sobie w podobny sposob bol. Rhyme przestal juz dociekac, skad wzial sie u niej ten odruch.
– Nastepnie – kontynuowala lekko drzacym z emocji glosem – zaczal scigac i zabijac imigrantow. Odnalazl dwie osoby, ktore wypadly z pontonu, i zabil je. Jednego mezczyzne ranil. Czwartego imigranta jeszcze nie odnalezlismy.
– Gdzie jest ten ranny? – zapytal Coe.
– Zabrali go do izby zatrzyman urzedu imigracyjnego na Manhattanie. Powiedzial, ze nie wie, dokad mogli sie udac pozostali uratowani i Duch. – Sachs ponownie zajrzala do notatek. – Na drodze przy plazy pojawil sie jakis pojazd, ale odjechal… kierowca gwaltownie zawrocil poslizgiem. Moim zdaniem, Duch strzelal do tego pojazdu. Mozemy wiec miec swiadka, jesli uda nam sie ustalic marke.
– Kierowca mogl przyjechac po Ducha i uciec, widzac, ze wcale mu sie nie spieszy – rzucil domysl Rhyme.
Sachs podala Melowi Cooperowi kartke.
– Masz tam szerokosc opony. A to sa fotografie bieznika.
Technik przeskanowal dane do komputera i wyslal je do policyjnej bazy danych.
– To nie powinno potrwac dlugo – zapewnil ich spokojnym glosem.
– A inne ciezarowki? – zapytal mlody detektyw, Eddie Deng.
– Jakie ciezarowki? – zdziwila sie Sachs.
– W ramach kontraktu szmugler zapewnia rowniez transport ladowy – wyjasnil Alan Coe. – Powinny tam czekac jakies ciezarowki, zeby zabrac imigrantow do miasta.