posrednictwem trzech mezczyzn, aby pomogli mu odnalezc i zabic imigrantow. Nie chcac, by w jakikolwiek sposob laczono go z planowana zbrodnia, nie zwrocil sie do zadnego z tradycyjnych tongow w Chinatown; zamiast tego zatrudnil Ujgurow.
Panstwo chinskie zamieszkuja w dziewiecdziesieciu dwu procentach Chinczycy Han – mieszkancy Syczuanu, Honanu, Kantonu i tak dalej. Na pozostale osiem procent skladaja sie mniejszosci narodowe: Tybetanczycy, Mongolowie, Mandzurowie. Do takich mniejszosci zaliczaja sie rowniez Ujgurowie, mieszkajacy w zachodniej czesci kraju. Przed zaanektowaniem przez Chiny region ten nazywany byl Wschodnim Turkiestanem. Dlatego Duch nazywal ich Turkami.
Poniewaz chodzilo o zamordowanie rdzennych Chinczykow, wybor byl idealny. Ujgurow motywowaly odpowiednio zarowno dlugie lata przesladowan, jak i pokazna suma, ktora obiecal im Duch.
Przybyli dziesiec minut pozniej. Wymieniono usciski dloni i Turkowie podali swoje imiona: Hajip, Yusuf i Kashgari. Byli sniadzi, malomowni, chudzi i mniejsi od niego. Mowili po ujgursku, w jezyku nalezacym do rodziny jezykow tureckich, ktorego Duch nie rozumial, przeszli zatem na angielski. Szmugler wyjasnil, o co mu chodzi, i zapytal, czy nie maja nic przeciwko zabijaniu nieuzbrojonych ludzi, w tym kobiet i dzieci.
Yusuf byl ich rzecznikiem.
– To zaden problem. Zrobimy, co pan chce – oswiadczyl, tak jakby regularnie mordowal kobiety i dzieci.
Byc moze, pomyslal Duch, rzeczywiscie to robil.
Sonny Li siedzial wewnatrz wlokacego sie w deszczu i porannych korkach podmiejskiego autobusu z Long Island i obserwowal rosnace na tle nieba wiezowce Manhattanu. Mimo ze cyniczny z natury, szczerze podziwial swoj srodek lokomocji. Nigdy w zyciu nie widzial pojazdu, ktory bylby podobny do tego Behemota. Wielki luksusowy autobus mial miekkie wyscielane siedzenia, czysta podloge i nieskazitelne okna. Nawet klimatyzacja dzialala bez zarzutu.
Po ucieczce z plazy, na ktorej wyladowali rozbitkowie z „Fuzhou Dragona”, Li zatrzymawszy przygodna ciezarowke, dotarl na lsniacy dworzec autobusowy. Tutaj, wyjasnil mu szofer, moze wsiasc do autobusu jadacego tam, gdzie sie wybieral – na Manhattan.
Li wreczyl kasjerowi jeden z dwudziestodolarowych banknotow, ktore skradl z samochodu Hongse.
– Do Nowego Jorku, prosze – powiedzial z najlepszym, na jaki go bylo stac, akcentem, nasladujac aktora Nicholasa Cage'a.
Kasjer wydal mu reszte.
Li doprowadzil sie do porzadku w meskiej toalecie i dolaczyl do elegancko ubranych pasazerow na peronie.
Autobus zwolnil przed rogatka i wkrotce wjechali do dlugiego tunelu. Wyloniwszy sie z niego, znalezli sie w samym centrum. Po dziesieciu kolejnych minutach autobus stanal przy zatloczonej handlowej ulicy i Li wysiadl. Ladna Azjatka zapytana, jak sie dostac do Chinatown, skierowala go do metra.
Przecisnal sie przez tlum pasazerow, kupil zeton. Po kilku minutach pociag wjechal z hukiem na stacje i Li wsiadl do wagonu. Wysiadl na stacji Canal Street, po czym wynurzyl sie na kipiaca zyciem ulice. Gdzies tutaj, pomyslal, powinien znalezc cos, na czym sie dobrze znal.
Po dziesieciu minutach trafil na to, czego szukal. Przed mieszczacym sie na parterze lokalem z zamalowanymi na czarno szybami stal, palac papierosa i lustrujac uwaznym wzrokiem przechodniow, mlody ochroniarz z komorka. W lokalu znajdowalo sie czynne przez dwadziescia cztery godziny kasyno. Li podszedl do ochroniarza.
– W co tu graja? – zapytal po angielsku.
Facet ocenil wzrokiem jego ubranie i zignorowal go.
– Mam pieniadze! – zawolal z gniewem Li. – Chce wejsc, wiec wpusc mnie do srodka!
– Jestes z Fujian. Poznalem cie po akcencie. Nie jestescie tu mile widziani – oswiadczyl ochroniarz, odslaniajac kolbe pistoletu pod marynarka.
Doskonale! Na to wlasnie liczyl Li. Udajac przestraszonego, odwrocil sie do niego plecami, a potem gwaltownie sie odwinal i rabnal ochroniarza piescia w piers, pozbawiajac go tchu. Mlodzik padl na trotuar i probowal rozpaczliwie zlapac powietrze. Li kopnal go jeszcze w bok.
Odebrawszy ochroniarzowi pistolet, dodatkowy magazynek oraz papierosy, spojrzal w gore i w dol ulicy. Nie widzac nikogo, ukradl mu jeszcze zegarek i mniej wiecej trzysta dolarow w gotowce.
– Jesli powiesz komus, ze to ja – zagrozil w dialekcie Putonghua – odnajde cie i zabije.
Po chwili znalazl sie z powrotem na jednej z tlocznych handlowych uliczek. Wszedl do sklepu z tania odzieza i kupil sobie dzinsy, podkoszulek i wiatrowke Nike'a. Przebral sie na zapleczu, wyrzucil stare ubrania do kosza, po czym wszedl do chinskiej restauracji i zamowil herbate oraz talerz makaronu. Jedzac, wyjal z portfela kartke, ktora zabral z samochodu Hongse.
8 sierpnia
Potwierdzamy nasz udzial w spotkaniu jutro o godzinie dziesiatej w celu omowienia planu ujecia ww. podejrzanego.
Do kartki przypieta byla wizytowka:
Lincoln Rhyme
Central Park West 345
Nowy Jork, NY 10022
Li skinal na kelnerke i zadal jej pytanie. Ta kiwnela glowa, po czym wyjasnila, jak trafic na ulice o nazwie Central Park West.
– Wyglada pan juz lepiej – powiedziala Amelia Sachs. – Jak sie pan czuje?
John Sung zaprosil ja gestem do srodka mieszkania.
– Jestem bardzo obolaly – odparl, po czym zamknal drzwi i wszedl w slad za nia do salonu. Adwokat zalatwil mu obskurna nore przy Bowery. Pietro nizej miescila sie chinska restauracja i cale mieszka nie przesiakniete bylo zapachem czosnku i oliwy.
Ranny w piers Sung odruchowo sie garbil. Patrzac na jego niepewny krok, Amelia zdala sobie sprawe, ze mu wspolczuje. Jako lekarz w Chinach posiadal jakis prestiz. Tutaj nie mial nic.
– Zaparze herbate – zaproponowal.
W mieszkaniu nie bylo oddzielnej kuchni; przy scianie dziennego pokoju stala kuchenka, minilodowka oraz zardzewialy zlewozmywak. Sung postawil tani czajnik na palacym sie nierowno palniku i wyjal z szafki paczke z herbata.
– Urzad wypuscil pana za poreczeniem? – zapytala Sachs.
Sung kiwnal glowa.
– Wystapilem oficjalnie o azyl. Spedzilem dwa lata w obozie reedukacyjnym. I publikowalem artykuly atakujace Pekin za lamanie praw czlowieka. Sciagnelismy pare z nich w charakterze dowodow rzeczowych. Urzednik, ktory mnie przesluchiwal, powiedzial, ze powinienem uzyskac azyl.
Sachs patrzyla, jak stawia na tacy dwie filizanki, a potem rozdziera saszetki z herbata, wrzuca je do glinianego imbryka i zalewa goraca woda. Postawil tace na stole, nalal herbaty do filizanek i podal jej jedna z nich. Biorac ja z jego rak, poczula, ze dlonie ma delikatne, a jednoczesnie bardzo silne.
– Czy pojawily sie jakies wiadomosci o innych? – zapytal.
– Sa gdzies na Manhattanie. Niedaleko stad znalezlismy porzucona furgonetke, ktora ukradli. Chcialabym zadac panu pare pytan na ich temat.
– Udalo sie uciec dwom rodzinom, Changom i Wu, a takze paru innym osobom. Kilku marynarzy tez wyskoczylo ze statku. Chang probowal ich ratowac, ale zgineli od strzalu Ducha.
Sachs skosztowala herbaty.
– A Duch? Wie pan o nim cos, co pomogloby nam go znalezc?
Sung potrzasnal glowa.
– Pomniejsi szmuglerzy w Chinach mowili, ze po wyladowaniu nigdy go juz nie zobaczymy.
– Naszym zdaniem mial na pokladzie pomocnika, ktory udawal imigranta. Wie pan, kto to mogl byc?