– Wyniki AFIS – powiedzial technik.
Z przykroscia dowiedzieli sie, ze zaden z pobranych przez Amelie odciskow palcow nie zostal zidentyfikowany. Rhyme zaobserwowal jednak cos niezwyklego w najwyrazniejszych odciskach, pochodzacych z rurki uzytej do rozbicia szyby. Wiedzieli, ze to odciski Sama Changa, poniewaz pasowaly do tych, ktore pozostawil na silniku pontonu, a Li potwierdzil, ze to wlasnie Chang sterowal nim do brzegu.
Rhyme podjechal blizej do ekranu. Na opuszkach palca wskazujacego i srodkowego oraz kciuka prawej reki Changa widnialy podobne do siebie bruzdy.
Kryminolog polecil Thomowi zapisac to spostrzezenie na tablicy, a potem odebral telefon od agenta specjalnego Tobe'a Gellera, jednego z elektronicznych guru FBI, i przelaczyl rozmowe na tryb glosno mowiacy.
Geller zakonczyl wlasnie analize telefonu komorkowego Ducha, ktory Sachs znalazla w drugim pontonie w Easton Beach.
– Pozwole sobie zauwazyc, ze to niebywale interesujacy aparat -powiedzial. – Jest praktycznie nie do wysledzenia… karta pamieci zostala skasowana. To telefon satelitarny. Sygnal jest przekazywany za posrednictwem rzadowej sieci w Fuzhou. Duch albo ktos, kto dla niego pracuje, wlamal sie do systemu i go aktywowal.
– No, to zadzwonmy do kogos w tej pieprzonej Republice Ludowej i powiedzmy, ze facet korzysta z ich systemu – warknal Dellray.
– Probowalismy to zrobic. Chinczycy twierdza, ze nikt nie moze wlamac sie do ich systemu, w zwiazku z czym jestesmy w bledzie. Wymienilem Kwana Anga z nazwiska, ale oni nadal nie byli zainteresowani. Chyba ich oplacono.
Jeden do zera dla Ducha, pomyslal gniewnie Rhyme.
Troche wiecej szczescia mieli w wypadku broni palnej. Mel Cooper odkryl, ze luski pasuja do dwoch typow pistoletu, obu sprzed prawie piecdziesieciu lat. Jednym z nich byl rosyjski tokariew kalibru 7,62 milimetra.
– Ale zaloze sie, ze uzywaja modelu piecdziesiat jeden, chinskiej wersji tokariewa – dodal Cooper.
– Tak, tak – potwierdzil Sonny Li. – To musi byc model piecdziesiat jeden. Ja tez mialem tokariewa, ale zginal w oceanie. W Chinach przewaznie maja model piecdziesiat jeden.
Chwile pozniej poslaniec dostarczyl im koperte. Lon Sellitto wyjal z niej kilka fotografii i spojrzal na Rhyme'a.
– Trzy ciala, ktore straz przybrzezna wydobyla z wody – powiedzial. – Dwoch zastrzelonych, jeden zatonal.
Do zdjec dolaczone byly karty z odciskami palcow.
– Ci dwaj – oswiadczyl Li – to czlonkowie zalogi. Trzeci to imigrant. Byl z nami w ladowni. Nie znam nazwiska.
– Przypnij zdjecia – powiedzial Rhyme – i daj odciski na AFIS.
Sonny Li mruknal cos po chinsku.
– Co powiedziales? – zapytal Rhyme.
Li zerknal na kryminologa.
– Powiedzialem „piekielni sedziowie”. To takie wyrazenie. W Chinach mamy mit: dziesieciu piekielnych sedziow decyduje, gdzie bedzie twoje nazwisko w Ksiedze Zywych i Umarlych. Sedziowie decyduja, kiedy sie rodzisz i kiedy umierasz. Wszyscy na swiecie maja swoje nazwiska w tej ksiedze.
Rhyme pomyslal przez chwile o ostatnich wizytach u lekarzy i o zblizajacej sie operacji. Zastanawial sie, w ktorym miejscu zapisano jego nazwisko w Ksiedze Zywych i Umarlych.
Cisze przerwal kolejny sygnal z komputera. Mel Cooper spojrzal na ekran.
– Mamy marke samochodu z plazy. BMW X-piec. To jedno z tych cacek z napedem na cztery kola.
– Daj na tablice.
– Czyj to samochod? – zapytal Li, kiedy Thom zapisywal marke na tablicy.
– Naszym zdaniem ktos czekal na plazy, zeby odebrac Ducha – powiedzial Sellitto. – Prowadzil wlasnie ten samochod.
– Co sie z nim stalo? – zapytal Li.
– Wyglada na to, ze spanikowal i dal noge – wyjasnil Deng. – Duch strzelil do niego, ale facetowi udalo sie zwiac.
– Sprawdzcie w rejestrze pojazdow mechanicznych – rozkazal Rhyme.
– Tak jest. – Cooper polaczyl sie z bezpieczna baza danych wydzialu komunikacji. – To bardziej popularna marka, niz sadzilem. Sa ich setki – rzekl po chwili. Przesunal liste po ekranie. – Wylania sie pewna mozliwosc. Okolo czterdziestu X-piec zarejestrowano na firmy, a kolejne piecdziesiat na agencje leasingu.
– Czy ktoras z tych firm nie ma chinskiej nazwy? – zapytal Rhyme.
– Nie – odparl Cooper. – Mam tu w wiekszosci nazwy rodzajowe. Szykuje sie cholernie zmudna robota, ale bedziemy chyba musieli skontaktowac sie ze wszystkimi. Trzeba odkryc, kto konkretnie prowadzi te samochody.
– To zbyt daleki strzal – uznal Rhyme. – Kazcie kilku funkcjonariuszom sprawdzic firmy mieszczace sie najblizej Chinatown, ale…
– Nie, nie, Loaban – zaprotestowal Sonny Li. – Ty musisz znalezc ten samochod. To pierwsza rzecz, jaka trzeba zrobic.
Rhyme uniosl ze zdziwieniem brew.
– Znajdz go teraz – kontynuowal chinski policjant. – Poslij do tego duzo ludzi. Wszystkich twoich gliniarzy, mowie ci. Caly zespol.
– To zajmie zbyt duzo czasu – odparl Rhyme. – Nie mamy az tylu ludzi. Chce sie skoncentrowac przede wszystkim na szukaniu Changow i Wu.
– Nie, Loaban – nalegal Li. – Duch, on zabije tego kierowce za to, ze go zostawil. To wlasnie teraz robi, szuka go.
– Uwazam, ze sie mylisz – rzekl Dellray.
– Nie, nie – upieral sie Li. – Trzeba znalezc tego kierowce. On was zaprowadzi do szmuglera.
– Na jakiej podstawie doszedles do takiego wniosku, Sonny? – mruknal ze zniecierpliwieniem Lincoln Rhyme. – Na jakich opierasz sie przeslankach?
– W autobusie do miasta dzis rano zobaczylem znak. – Li siegnal machinalnie po papierosy i cofnal dlon, napotkawszy ostre spojrzenie Thoma. – Zobaczylem na drodze wrone. Dziobala jedzenie. Inna wrona probowala je ukrasc i pierwsza wrona nie tylko ja odgonila, ale ja scigala i probowala wydziobac jej oczy.
– I co z tego?
– Przypomnialem sobie teraz te wrone i pomyslalem o kierowcy. Dla Ducha on jest wrog. Tak jak wrona kradnaca jedzenie. Wu, Changowie, oni nie zrobili mu osobiscie nic zlego, mowie wam. Kierowca… – Li zmarszczyl brwi i spojrzal na Denga.
– Zdradzil? – podsunal mu tamten.
– Tak, zdradzil go. Teraz jest wrogiem Ducha.
Lincoln staral sie powstrzymac smiech.
– Zanotowane, Sonny – oznajmil.
– Widze twoja mine, Loaban – rzekl urazony Li. – Przeciez nie mowie, ze bogowie przychodza i daja mi znaki. Ale te wrony kaza mi myslec inaczej, otworzyc umysl. Przewietrzyc go.
– Ee, jakies bzdurne zabobony – mruknal Rhyme.
– Znajdz tego kierowce. Musisz, Loaban.
– Moze bysmy zlecili to Beddingowi i Saulowi, Rhyme – wtracil Sellitto. – I dali im szesciu lebkow ze sluzby patrolowej. Mogliby sprawdzic bmw zarejestrowane w firmach i agencjach leasingowych na Manhattanie oraz w Queens. W tutejszym Chinatown oraz we Flushing.
– No dobrze, dobrze – zgodzil sie w koncu poirytowany Rhyme. Dziobiace wrony, kamienne malpy, do tego jeszcze Ksiega Zywych i Umarlych… – Westchnal i omiotl spojrzeniem czlonkow zespolu. – Czy mozemy sie wreszcie zajac prawdziwa policyjna robota?