– Wypadlem z pontonu. Szmugler… nazywalismy go Duch… zobaczyl mnie i podszedl do samego brzegu. Strzelil do mnie i chybil. Dalem nurka pod wode, ale musialem wynurzyc sie, zeby zaczerpnac powietrza. On na to czekal. Strzelil jeszcze raz i trafil mnie. Udalem, ze nie zyje, i kiedy znowu spojrzalem w tamta strone, zobaczylem, jak wsiada do czerwonego samochodu i odjezdza. Probowalem doplynac do plazy, ale nie dalem rady. Uczepilem sie tych skal i czekalem.
Sachs uwaznie przyjrzala sie Chinczykowi. Byl przystojny i wydawal sie w calkiem dobrej formie.
– Co z innymi? – zapytal. – Czy sa bezpieczni?
Nowojorscy policjanci nie maja zwyczaju udzielac informacji swiadkom, lecz Sachs widziala, ze mezczyzna jest autentycznie zatroskany.
– Przykro mi – powiedziala. – Dwie osoby nie zyja.
Sung przymknal oczy i scisnal prawa reka kamienny amulet, ktory mial zawieszony na rzemyku na szyi.
– Ile osob bylo w pontonie? – spytala.
Przez chwile sie zastanawial.
– Razem czternascie. Czy udalo mu sie uciec? – zapytal po chwili. – Duchowi?
– Robimy wszystko, zeby go znalezc.
Sanitariusz podal jej portfel imigranta. Wiekszosc papierow rozmiekla w morskiej wodzie. Ale na jednej z legitymacji nadal mozna bylo odczytac zapisane w angielskiej transkrypcji nazwisko: doktor Sung Kai.
– Kai? Tak ma pan na imie?
Chinczyk kiwnal glowa.
– Tak. Ale na ogol uzywam imienia John.
– Jest pan lekarzem? Doktorem medycyny?
Ponownie kiwnal glowa.
– Doktorze Sung, czy wie pan, dokad mogl sie udac Duch?
– Nie. Nigdy z nami nie rozmawial. Traktowal nas jak zwierzeta.
– A inni imigranci? Wie pan, gdzie mogli sie schronic?
Sung pokrecil glowa.
– Nie, przykro mi. Mielismy udac sie w jakies miejsce w Nowym Jorku, ale nigdy nie powiedzieli nam, gdzie to jest. – Jego oczy powedrowaly ku wodzie. – Zablokowal drzwi do ladowni – oswiadczyl zdumionym glosem – i wysadzil statek. Ze wszystkimi na pokladzie.
Z czarnego samochodu, ktory zatrzymal sie na plazy przy ambulansie, wysiadl ubrany w garnitur agent urzedu imigracyjnego i ruszyl po piasku w ich strone.
Sachs podala mu portfel Sunga. Agent przejrzal go i ukucnal przy noszach.
– Doktorze Sung, jestem z Urzedu do spraw Imigracji i Naturalizacji. Przykro mi, ale musimy pana aresztowac za nielegalne przekroczenie granicy Stanow Zjednoczonych.
– Staram sie o azyl polityczny.
– Oczywiscie – odparl znudzonym tonem agent. – Ale i tak musi pan pozostac w areszcie do czasu rozprawy.
– Czy moglibyscie go umiescic w waszej izbie zatrzyman na Manhattanie? – zapytala Sachs. – Jest swiadkiem w sprawie, ktora rozpracowuje nasz zespol.
Agent wzruszyl ramionami.
– Mnie tam jest wszystko jedno.
– Dziekuje pani – powiedzial Sung, nadal machinalnie sciskajac amulet i przygladajac sie Amelii. – Uratowala mi pani zycie.
Amelia Sachs skinela glowa i przez chwile spogladali sobie prosto w oczy.
A potem jej wzrok przyciagnelo cos bialego. No tak, zostawila otwarte drzwi kabrioletu i wiatr wywial na zewnatrz jej notatki. Krzywiac sie z bolu, potruchtala do samochodu.
II Wspanialy Kraj
Zwycieza gracz, ktory widzi dalej – to znaczy ten, ktory przejrzy
zamiary przeciwnika i umie im sie przeciwstawic; ten, ktory atakujac,
potrafi uprzedzic wszystkie defensywne ruchy drugiej strony.
ROZDZIAL CZWARTY
Zycie pracownika rogatki przy wjezdzie do Nowego Jorku nie jest uslane rozami. Ale siedzacy tuz po godzinie osmej rano w budce przed tunelem Queens Midtown emerytowany nowojorski gliniarz cieszyl sie, ze nareszcie cos sie dzieje. Wszyscy poborcy oplat w poblizu Manhattanu otrzymali informacje o statku z nielegalnymi imigrantami, ktory zatonal przy wybrzezu Long Island. Chinczycy, ktorzy nim plyneli, a takze sam szmugler zmierzali teraz do miasta. Jechali biala furgonetka z nazwa kosciola, a takze czerwona honda. W raporcie uprzedzano, ze niektorzy moga byc uzbrojeni.
Z Long Island mozna sie dostac na Manhattan kilkoma drogami, ale najkrotsza trasa wiedzie przez tunel Queens Midtown. Policja przy wsparciu FBI uzyskala zgode na zamkniecie pasow ekspresowych i tych, gdzie pobierana jest odmierzona kwota, w zwiazku z czym sprawcy beda musieli zatrzymac sie przy jednej z budek obsadzonych przez kasjerow.
Emerytowany gliniarz wycieral teraz spocone dlonie o spodnie i obserwowal zblizajaca sie do jego budki, prowadzona przez Chinczyka, biala furgonetke z jakims napisem z boku.
Zostalo jeszcze dziesiec… dziewiec samochodow.
Kasjer wyciagnal z kabury starego sluzbowego smitha & wessona i polozyl go po drugiej stronie kasy. Zastanawial sie, jak rozegrac te sytuacje. Moglby zglosic to juz teraz, ale co bedzie, jesli wytna jakis numer albo wezma nogi za pas? Postanowil, ze wezmie ich na muszke i kaze wysiadac.
Furgonetka byla juz trzecia w kolejce. Kasjer ponownie wytarl prawa dlon o spodnie.
Widzac przed soba dlugi sznur samochodow, Sam Chang w pierwszej chwili przerazil sie, ze na drodze ustawiono blokade. Potem jednak zobaczyl z boku budki i uznal, iz to przejscie graniczne. Spanikowany, na prozno wypatrywal jakiejs bocznej drogi.
– Musimy zaplacic – oznajmil spokojnie William.
– Placic? Dlaczego? – zapytal Chang syna, ich eksperta w sprawach Ameryki. -
– To rogatka – wyjasnil chlopak, jakby to bylo oczywiste. – Musze miec amerykanska walute. Trzy i pol dolara.
W torbie przy pasku Chang mial wylacznie przesiakniete slona woda tysiace juanow. Bal sie wymienic je na dolary na czarnym rynku w Fuzhou, gdyz urzad bezpieczenstwa moglby wowczas odkryc, ze chca uciec z kraju. W przegrodce miedzy przednimi fotelami znalezli jednak pieciodolarowy banknot.
Furgonetka toczyla sie powoli do przodu. Przed nimi zostal juz tylko jeden samochod. Mezczyzna w budce bacznie im sie przygladal.
– Nie podoba mi sie to – mruknal William. – On cos podejrzewa.
– Nie mozemy nic poradzic – powiedzial mu ojciec. – Ruszaj.
William podjechal do budki i zatrzymal sie. Mezczyzna w srodku przelknal sline i wzial do reki jakis przedmiot, ktory lezal przy kasie. William wyciagnal amerykanskie pieniadze z przegrodki miedzy fotelami. Kasjer zamrugal oczyma.
Co sie stalo? Czy dal za duzo? Czy za malo?
Mezczyzna w budce wzial drzaca reka banknot i robiac to, zerknal na bok furgonetki, na ktorej widnial napis: