Chang Mei-Mei postawila filizanke herbaty przed swoim polprzytomnym mezem. Sam Chang mrugal oczyma, usilujac otrzezwiec po zaprawionej morfina herbacie, lecz cala jego uwaga, podobnie jak zony i synow, skupiona byla na tym, co pokazywali w telewizji. Z pomoca Williama, ktory tlumaczyl slowa reportera, dowiedzieli sie, ze na Dolnym Manhattanie znaleziono dwoch martwych mezczyzn. Jednym z nich byl mieszkajacy w Queens imigrant z chinskiego Turkiestanu, drugim starszy mezczyzna narodowosci chinskiej – jak uwazano, jeden z pasazerow zatopionego frachtowca „Fuzhou Dragon”.
Reporter wyjasnil, ze imigrant z Turkiestanu zostal zastrzelony przez starszego mezczyzne, ktory z kolei zmarl wskutek przedawkowania morfiny, popelniwszy, jak sie zdaje, samobojstwo. Apartament nalezal podobno do Kwana Anga, trudniacego sie przemytem ludzi szmuglera, poszukiwanego w zwiazku z wczorajszym zatonieciem „Fuzhou Dragona”. Kwan zbiegl, zanim pojawila sie policja, i nadal znajdowal sie na wolnosci.
Sam Chang obudzil sie pol godziny wczesniej. Zorientowawszy sie, ze zniknal pistolet, zrozumial, co postanowil uczynic jego ojciec, i ogarnal go bezbrzezny smutek.
– Znalazlem juz raz Ducha i znajde go ponownie – powiedzial do zony. – Tym razem…
– Nie – odparla stanowczo Mei-Mei. – Nie bedziesz mscil smierci ojca. Zostaniesz tu z nami w ukryciu, dopoki Duch nie zostanie ujety albo zabity. Wszyscy nauczymy sie angielskiego i bedziemy zarabiac pieniadze. A kiedy oglosza nastepna amnestie, przyjmiemy obywatelstwo. – Przerwala na chwile i otarla lzy, ktore plynely jej z oczu. – Ja tez go kochalam. Dla mnie to tak samo bolesna strata jak dla ciebie.
Chang przez dlugi czas siedzial w milczeniu. W koncu spojrzal na swojego mlodszego syna.
– Czy slyszales o wojownikach Qin Shi Huanga, synu? – zapytal.
– Tak, Baba.
Changowi chodzilo o tysiace naturalnej wielkosci zolnierzy, woznicow rydwanow i koni wykonanych z terakoty, ktorych chinski cesarz Qin Shi Huang kazal umiescic w swoim grobie. Ta armia miala mu towarzyszyc w zaswiatach.
– To samo zrobimy dla dziadka – powiedzial, czujac, jak dlawi go smutek. – Poslemy pewne rzeczy do nieba, zeby twoj dziadek mogl je miec przy sobie. Stracilismy wszystko, co wiezlismy na statku, wiec narysujemy je.
– Czy to zadziala? – zapytal z powatpiewaniem Ronald.
– Tak. Ale bedziesz musial mi pomoc. Wez jakas kartke i ten olowek – powiedzial Chang, wskazujac stol. – Moze narysowalbys jego ulubione pedzelki? Pamietasz, jak wygladaly?
Ronald pochylil sie nad kartka i zaczal rysowac.
– I butelke ryzowego wina, ktore tak lubil – zasugerowala Mei-Mei.
Chang poczul nagle, ze ktos za nimi staje. Odwrocil sie i zobaczyl Williama, ktory przygladal sie rysunkowi brata.
– Kiedy umarla babcia – powiedzial cicho – spalilismy pieniadze. – Zgodnie z tradycja, na chinskich pogrzebach pali sie paski papieru z wydrukowanymi milionowymi nominalami, zeby zmarli mieli za co zyc w zaswiatach. – Moze narysuje troche juanow – zaproponowal William.
Chang poczul, jak zalewa go fala uczucia, ale chociaz desperacko pragnal objac chlopca, nie zrobil tego.
– Dziekuje ci, synu – powiedzial tylko.
Kiedy chlopcy skonczyli rysowac, wyprowadzil rodzine na podworko. Postawil dwa palace sie kadzidelka na ziemi, zeby zaznaczyc miejsce, gdzie powinno lezec cialo, po czym zapalil rysunki, ktore zrobili jego synowie, i wszyscy patrzyli, jak dym unosi sie ku szaremu niebu, a popiol strzela w gore i opada czarnymi zygzakami.
– Ktos probowal ponownie dobrac sie do Wu – oznajmil Sellitto, odsuwajac od ucha komorke i zerkajac na Rhyme'a.
– Co takiego? W naszym bezpiecznym lokalu w Murray Hill? – zdziwila sie Sachs.
Rhyme podjechal wozkiem do detektywa.
– Mezczyzna o sniadej cerze i drobnej budowie ciala zostal sfilmowany przez jedna z kamer – dodal Sellitto. – Dwaj nasi ludzie pobiegli za nim, ale udalo mu sie uciec.
– Jakim cudem Duch odkryl, gdzie sa? – zapytal kryminolog.
Sachs zaczela sie nad tym zastanawiac.
– Po strzelaninie na Canal Street jeden z jego
– Sadzisz, ze ma szpiega? – zapytal Sellitto.
– Nikt w FBI nie wie, ze wyslalismy ich do Murray Hill – odparla. – To ogranicza krag podejrzanych do urzedu imigracyjnego i nowojorskiej policji.
– Zadzwonie do szeryfow federalnych – mruknal Sellitto – i kaze przeniesc Wu do osrodka ochrony swiadkow na polnocy stanu. Ta informacja nie opusci scian tego pokoju.
Rhyme odwrocil sie do tablicy i przyjrzal zdjeciom starego Chinczyka. Po chwili podjechal blizej.
– Spojrzcie na to. Na jego rece.
Palce i dlonie Changa Jiechi pokryte byly niebiesko-czarnymi plamami – farby albo tuszu. Zdecydowanie nie byly to sinoczerwone opadowe plamy posmiertne.
Sachs zmruzyla oczy.
– Bruzdy! – rzekla.
Sciagnela z tablicy odciski palcow Sama Changa i przystawila je do zdjec reki jego ojca. Bruzdy na palcach Sama byly podobne do linii, ktore widnialy na opuszkach palcow jego ojca.
Rhyme zamknal oczy i pozwolil przez chwile szybowac swobodnie myslom. W koncu oparl glowe o fotel.
– Sa malarzami – oswiadczyl. – Ojciec i syn sa obaj artystami. Pamietacie logo na furgonetce? Namalowal je jeden z nich.
– Nie – zaoponowal Li. – Nie malarzami. Sa kaligrafami. Trzymaja pedzelek o tak. – Wzial do reki dlugopis i ustawil go pionowo. Kiedy go puscil, czerwone wglebienia na jego dwoch pierwszych palcach i kciuku byly identyczne, jak te na dloniach Changa i jego ojca.
– Wiemy, ze Changowie mieszkaj a w Queens – powiedzial Rhyme. – Zbierzcie jak najwiecej mowiacych po chinsku gliniarzy. Niech dzwonia do drukarni, naswietlami i firm produkujacych szyldy i zarzucaja im, ze zatrudnili kogos na czarno. Jesli beda zaprzeczac, niech postrasza, ze naslemy na nich urzad imigracyjny.
Deng wyciagnal komorke i zadzwonil na komende.
Mel Cooper zbadal wczesniej za pomoca chromatografu gazowego kilka sladow z kryjowki Ducha przy Patrick Henry Street.
– Mam tu cos interesujacego – mruknal. – To bylo na jednym z butow ojca Changa. Azotany, potas, wegiel, sod… odpady biologiczne.
Te slowa przyciagnely uwage Rhyme'a. Czternascie nowojorskich zakladow utylizacji smieci produkowalo dziennie ponad tysiac ton przetworzonych odpadow biologicznych. Ich znaczace ilosci na butach ofiary oznaczaly, ze Changowie mieszkali prawdopodobnie w poblizu jednego z nich.
– Czy mozemy przeszukac domy w poblizu zakladow utylizacji? – zapytal Sellitto.
Rhyme potrzasnal glowa. Sprawdzanie kolejnych domow zajeloby wieki.
– Hej, Loaban – wtracil Sonny Li -ja tez znalazlem cos, gdy przeszukiwalem mieszkanie Ducha. Naprzeciwko drzwi, po drugiej stronie, stoi posag Buddy. Przedpokoj pomalowany na bialo. Polki na ksiazki z drzwiczkami. Rzezba osmiu koni. Wszystkie lustra bardzo wysokie, zeby nie ucinac glowy, kiedy sie w nie patrzy. Mosiezne dzwoneczki z drewnianymi raczkami. Zawieszone po zachodniej stronie pokoju. Mowilem,
– Aranzowanie wnetrza i przedmiotow, ktore ma sprzyjac pomyslnosci – wyjasnil Thom. – Ogladalem o tym program na kanale Home and Garden – dodal, gdy Rhyme zerknal w jego strone.
– Jaka jest wartosc dowodowa tego wszystkiego, Li? – zapytal zniecierpliwiony kryminolog.
– Duch zatrudnil kogos, kto urzadzil mu pokoj. Facet, ktorego zatrudnil to dobry fachowiec. Moze znac miejsca innych apartamentow Ducha. Pojde poszukac ludzi od
–
Li pokiwal glowa.
– Do widzenia. Tak, tak. Nawet dobrze to wymowiles, Loaban.