rozpryslo sie na drobne okruchy. Chang wsiadl od strony pasazera i zaczal szukac kluczykow w schowku na mapy. Nie znalazlszy ich, wysiadl i stanal w blocie.

Nagle uslyszal za soba glosny trzask i odwrocil sie przestraszony. Jego syn siadl za kierownica i rozbil silnym kopnieciem stacyjke. Teraz wyciagnal przewody i stykal je ze soba. W koncu silnik zapalil. Chang przygladal sie temu z niedowierzaniem.

– Skad wiedziales, jak to sie robi?

Chlopak wzruszyl ramionami. Ojciec zmierzyl syna ostrym spojrzeniem. Spodziewal sie, ze ten spusci zawstydzony oczy. William jednak popatrzyl na niego chlodno w sposob, w jaki Chang nigdy nie osmielilby sie spojrzec na wlasnego ojca.

Wu szarpnal go za ramie.

– Chodzmy po reszte.

– Nie – odparl Chang. – Kaz, zeby oni tutaj przyszli. Stapaj po naszych sladach.

Wu pospiesznie sie oddalil.

William znalazl w furgonetce mapy samochodowe tego rejonu.

– Wiesz, jak jechac? – zapytal go Chang.

– Poradze sobie. – Chlopak podniosl wzrok. – Chcesz, zebym poprowadzil? Nigdy nie byles w tym zbyt dobry – dodal bezczelnym tonem.

Ojciec az zamrugal, slyszac te slowa z ust wlasnego syna. A potem pojawil sie Wu z pozostalymi imigrantami i Chang podbiegl do nich, zeby pomoc zonie i ojcu.

– Dobrze, prowadz – zawolal do Williama.

Zabil dwoje prosiakow – rannego mezczyzne i kobiete. Ale w pontonie bylo ich kilkunastu. Gdzie sie podziala reszta?

Zadzwieczal klakson. To byl Jeny Tang. Gruby Chinczyk machal niecierpliwie rekoma.

Duch odwrocil sie i jeszcze raz przeczesal wzrokiem plaze. Gdzie sie ukryli? Moze udalo im sie…

Raptem bmw ruszylo z piskiem opon z miejsca i zaczelo sie szybko oddalac.

– Nie! Stoj!

Ogarniety wsciekloscia, Duch wycelowal i strzelil. Pocisk trafil w tylne drzwiczki, ale samochod sie nie zatrzymal. Szmugler stanal w miejscu. Nie mial pieniedzy ani telefonu, od bezpiecznej kryjowki na Manhattanie dzielilo go sto trzydziesci kilometrow, a jego pomocnik prawdopodobnie nie zyl. Zaraz powinno sie tu zjawic kilkudziesieciu policjantow, Tang natomiast wlasnie go porzucil.

Duch kilka razy gleboko odetchnal i po chwili sie uspokoil. W tym momencie znajdowal sie w opalach, to prawda, jednak w ciagu czterdziestu kilku lat, jakie przezyl, doswiadczyl znacznie gorszych przygod. Nauczyl sie, ze przeciwnosci losu sa tylko chwilowym zakloceniem rownowagi. Jego filozofia oparta byla na jednym slowie: naixin. Po chinsku oznaczalo „cierpliwosc”, ale w jego umysle budzilo szersze skojarzenia. Angielski ekwiwalent powinien chyba brzmiec „wszystko w swoim czasie”.

Wsadzil pistolet do kieszeni i nie zwazajac na wiatr i deszcz, ciezkim krokiem podazyl plaza w strone swiatel niewielkiej osady. Przed pierwszym budynkiem, w ktorym miescila sie restauracja, stal samochod z silnikiem na chodzie. A wiec szczescie na powrot sie do niego usmiechnelo!

Chwile pozniej dostrzegl cos na morzu i glosno sie rozesmial. Kolejny usmiech fortuny: niedaleko od brzegu zobaczyl kolejnego prosiaka, mezczyzne, ktory usilowal utrzymac sie na wodzie. Wyjal pistolet z kieszeni i pobiegl z powrotem do brzegu.

Wiatr dwukrotnie przewrocil Sonny'ego Li na kolana. Wiedzial, ze moga go zobaczyc, lecz brniecie po miekkim piachu po prostu przekraczalo jego sily po porannej udrece. Dosyc tego, pomyslal, wychodzac na asfaltowa droge, ktora prowadzila w strone miasteczka. Maszerowal najszybciej jak mogl, bojac sie, ze szmugler ucieknie, zanim zdola go odnalezc.

Chwile pozniej utwierdzil sie w przekonaniu, ze Duch wciaz jest w poblizu: rozlegly sie kolejne strzaly. Dojrzawszy na plazy maly pomaranczowy ponton, ruszyl w jego kierunku, ale nagle na drodze pojawilo sie migajace niebieskie swiatelko. Urzad imigracyjny? Agenci urzedu bezpieczenstwa?

Li schronil sie w gestych zaroslach i patrzyl, jak swiatlo staje sie coraz wyrazniejsze i z deszczu wylania sie sportowy zolty kabriolet. Kiedy samochod zatrzymal sie sto metrow dalej, jal sie powoli skradac w jego strone.

Amelia Sachs wpatrywala sie w lezace na plazy cialo kobiety.

– On ich zabija, Rhyme – szepnela do mikrofonu swojej motoroli SP-50. – Zabil juz dwoje, mezczyzne i kobiete, strzalem w plecy. Nie zyja.

Policjant z sil specjalnych podbiegl do niej, trzymajac gotowy do strzalu pistolet maszynowy.

– Nie ma po nim sladu – zawolal, przekrzykujac wiatr. – Ludzie z restauracji przy drodze mowia, ze jakies dwadziescia minut temu ktos skradl samochod – dodal, po czym opisal skradziona honde i podal jej numery. Sachs poinformowala o wszystkim Rhyme'a.

– Lon przekaze to wszystkim jednostkom – powiedzial kryminolog. – Czy Duch byl sam?

– Chyba tak. – Trzymajac dlon przy pistolecie, Sachs omiotla wzrokiem okolice. – Idziemy szukac rozbitkow, Rhyme.

Myslala, ze bedzie protestowal i kaze jej przeszukac miejsce zbrodni, zanim rozszalale zywioly zniszcza wszelkie dowody, lecz mylila sie.

– Powodzenia, Sachs – oznajmil tylko. – Przedzwon do mnie, gdy zaczniesz „rysowac siatke”.

Amelia Sachs i jej towarzysz ruszyli truchtem wzdluz plazy. W odleglosci stu metrow od pierwszego pontonu trafili na drugi. Sachs chciala w pierwszym odruchu zgromadzic dowody rzeczowe, potem jednak uznala, ze misja ratunkowa jest wazniejsza, i podazyla dalej, wypatrujac imigrantow, a takze sladow ewentualnej zasadzki lub kryjowki, w ktorej mogl sie schronic Duch. Niczego jednak nie znalezli. A potem uslyszeli syreny i do miasteczka wjechal migajacy swiatlami policyjny konwoj.

Najwazniejszym zadaniem czlonka ekipy dochodzeniowej jest zabezpieczenie miejsca przestepstwa – niedopuszczenie do pomieszania badz tez zagubienia dowodow rzeczowych. Sachs niechetnie zrezygnowala z dalszego poszukiwania imigrantow i marynarzy – teraz moglo to robic wielu innych policjantow – i podbiegla do niebiesko-bialego autobusu ekipy dochodzeniowej nowojorskiej policji, zeby pokierowac akcja.

Kiedy technicy grodzili plaze zolta tasma, zalozyla na przemoczone dzinsy i T-shirt najnowsza kreacje kryminalnej haute couture – zaopatrzony w kaptur, okrywajacy cale cialo kombinezon z bialego tyveku, dzieki ktoremu czlonek ekipy nie pozostawia na miejscu zbrodni wlasnych wlosow, otartego naskorka czy potu.

I coz to bylo za miejsce zbrodni – jedno z najwiekszych, z jakimi mieli dotychczas do czynienia: dluga na poltora kilometra plaza, asfaltowa droga, a po jej drugiej stronie labirynt gestych zarosli. Miliony miejsc do przeszukania. W dodatku gdzies w poblizu mogl sie nadal kryc uzbrojony sprawca.

– Nie podoba mi sie to miejsce, Rhyme. Wszystko jest zbyt wielkie. Wszystkiego jest za duzo.

– Co to znaczy „za duzo”, Sachs? Uwielbiamy duze miejsca. Tyle jest w nich uroczych zakatkow, gdzie mozna znalezc jakies slady.

Urocze zakatki, pomyslala z przekasem. I zaczynajac od duzego pontonu, z ktorego uszlo powietrze, zaczela „rysowac siatke”. Okreslano w ten sposob jedna z metod fizycznego przeszukiwania miejsca zbrodni, w trakcie ktorej czlonek ekipy przemierzal teren lub podloge tam i z powrotem, tak jakby strzygl trawe kosiarka, a potem skrecal pod katem prostym i przeszukiwal ponownie ten sam teren. Teoretyczne uzasadnienie tej metody glosilo, iz to, czego nie zauwazylo sie pod jednym katem, mozna zauwazyc pod innym. „Rysowanie siatki” bylo metoda, w ktorej wedlug Rhyme'a powinna sie wyspecjalizowac Amelia.

Przez nastepna godzine, niczym szukajace muszelek dziecko, przeczesywala w ulewnym deszczu i porywistym wietrze plaze, droge oraz rosnace za nia zarosla. Zbadala napompowany ponton, w ktorym znalazla glucha komorke, a potem ten, z ktorego uszlo powietrze i ktory dwaj policjanci zaciagneli wyzej na plaze. Wreszcie udalo jej sie zgromadzic wszystkie dowody – luski nabojow, probki krwi, odciski palcow, utrwalone polaroidem odciski stop.

W koncu stanela w miejscu, rozejrzala sie dookola i wlaczyla radio.

– To zabawne – powiedziala do Rhyme'a.

– To mi malo mowi, Sachs – odparl. – Co znaczy „zabawne”?

– Chodzi o imigrantow. Po prostu znikneli. Opuscili plaze, przeszli przez droge i ukryli sie w krzakach. Widac ich odciski w blocie po drugiej stronie drogi. A potem po prostu wyparowali.

Вы читаете Kamienna malpa
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату