Bosymi nogami wszedlem na porcelanowa podloge kabiny. Nad glowa zapalila sie zarowka. Rozlegl sie warkot generatora, pracujacego w ukladzie impulsowym malej czestotliwosci. Natezenie pola wyraznie wzrastalo. Czulem to po wolnych przyplywach i odplywach ciepla w calym organizmie. Z kazdym impulsem elektromagnetycznym odczuwalem w stawach jakies dziwne szczypanie. Miesnie w takt impulsow napinaly sie lub rozluznialy. Czulem skurcze miesni nie tylko pod samym naskorkiem, lecz takze glebiej, wewnatrz.

Generator zaczal pracowac jeszcze intensywniej i czestotliwosc fal ciepla wzrosla. „Zaczyna sie — pomyslalem sobie. — Zeby tylko wytrzymac!” Przy czestotliwosci osmiu hercow zechce mi sie spac. Czyzby moja wola nie potrafila sprzeciwic sie temu? Czyzby nie udalo mi sie wyprowadzic w pole tych „uczonych” w pierwszym punkcie ich „spektrum”? Czestotliwosc wzrasta powoli. Liczylem ilosc przyplywow i odplywow ciepla na sekunde. Jeden, dwa, trzy, cztery, wiecej, jeszcze wiecej. Zaczela opanowywac mnie sennosc, ale zacialem zeby, zeby nie usnac. Sen nadchodzil walac sie na mnie, jak ciezka, lepka bryla, rece i nogi ciazyly mi, powieki same opadaly. Zdawalo sie, jeszcze chwila i upadne. Przygryzlem jezyk mocno, az do bolu, zeby w ten sposob odegnac uczucie sennosci. W tej samej chwili uslyszalem czyjs glos, jakby dolatujacy skads z daleka.

— Rauch, jak sie pan czuje?

— Dziekuje, dobrze. Troche mi zimno — sklamalem. Glos moj wydal sie mnie samemu jakis obcy. Zeby nie usnac, przygryzalem wciaz wargi i jezyk.

— Nie chce sie panu spac?

— Nie — odrzeklem i pomyslalem sobie: „Jeszcze chwila, a usne”.

Wtem sennosc pierzchla, jak reka odjal. Czestotliwosc generatora prawdopodobnie wzrosla po przejsciu pierwszego progu krytycznego. Od razu poczulem sie swiezo i rzesko, jakbym sie solidnie wyspal. „Teraz trzeba zasnac” — zdecydowalem i zamknawszy oczy zaczalem chrapac.

Slyszalem, jak doktor mowil do swego kompana:

— Dziwny przypadek! Zamiast przy osmiu i pol herca sen nastapil przy dziesieciu. Pfaff, prosze zanotowac te dane — rzekl do starca. — Rauch, jak sie pan czuje?

Milczalem, pochrapujac glosno, rozluznilem wszystkie miesnie, oparlem sie kolanami o scianki kabiny.

— Idziemy dalej — rzekl wreszcie doktor. — Prosze zwiekszyc czestotliwosc, Pfaff.

W sekunde potem „przebudzilem sie”. W przedziale czestotliwosci, jaki przechodzilem w tej chwili, przyszlo mi doswiadczyc calej gamy najrozniejszych doznan i zmiennych nastrojow. Odczuwalem to smutek, to wesele, to radosc, to melancholie. „Teraz trzeba krzyczec” — postanowilem nie wiedziec czemu.

W momencie gdy warkot generatora wzmogl sie, wrzasnalem na cale gardlo. Nie pamietam, jakiej odpowiadalo to czestotliwosci, ale doktor, gdy tylko uslyszal moj krzyk, glosno skomenderowal:

— Wylaczyc napiecie! Pierwszy raz spotkalem sie z takim pomylencem.

Prosze zanotowac. Bol przy siedemdziesieciu pieciu hercach, podczas gdy u normalnych ludzi bywa przy stu trzydziestu. Idziemy dalej. „Bede musial jeszcze przejsc przez czestotliwosc stu trzydziestu… Zeby tylko wytrzymac!..”

— Teraz, Pfaff, prosze go sprawdzic na dziewiecdziesiat trzy.

Gdy uzyskano te czestotliwosc, poczulem, ze dzieje sie ze mna cos zupelnie nieoczekiwanego. Raptem przypomnialem sobie kilka z tych rownan, ktore zlecalem firmie Kraftstudta, i z przerazliwa jasnoscia przedstawilem sobie w mysli caly przebieg ich rozwiazania. „To pewnie czestotliwosc pobudzajaca myslenie matematyczne” — przemknelo mi przez glowe.

— Rauch, prosze wymienic osiem pierwszych wyrazow rozwiniecia w szereg funkcji Bessela drugiego stopnia — rozlegl sie rozkaz doktora.

Wypalilem odpowiedz z szybkoscia karabinu maszynowego. W glowie mialem krystaliczna jasnosc. Caly bylem przenikniety cudownym, radosnym poczuciem absolutnej wiedzy i pamieci.

— Prosze wymienic pierwszych dziesiec cyfr liczby „pi” po przecinku.

Odpowiedzialem i na to.

— Prosze rozwiazac rownanie trzeciego stopnia.

Doktor podyktowal mi rownanie z ulamkowymi wspolczynnikami.

Odpowiedzi udzielilem po dwu-trzech sekundach i wymienilem wszystkie trzy pierwiastki rownania.

— Idziemy dalej. Tutaj wszystko w porzadku. Jak u kazdego normalnego czlowieka.

Czestotliwosc powoli wzrastala. W pewnym momencie opanowala mnie nagle chec placzu. Do gardla podjechalo mi cos dlawiacego, lzy pociekly z oczu. Wowczas rozesmialem sie w glos. Zasmiewalem sie serdecznie, jakby mnie laskotano. Smialem sie, a lzy mi wciaz ciekly i ciekly…

— Znow jakis zwariowany przypadek… Inaczej niz u wszystkich. Od razu wiedzialem, ze to natura o silnej woli ze sklonnosciami do neuroz.

Kiedyz zacznie beczec? „Zabeczalem” wowczas, kiedy wcale nie bylo mi do placzu. W pewnej chwili zrobilo mi sie lekko i pogodnie na duchu, jakbym byl troche podchmielony. Chcialo mi sie spiewac, smiac i skakac z radosci. Wszyscy — Kraftstudt, Bolz, Denis i doktor — wydawali mi sie dobrymi, sympatycznymi ludzmi. W tym wlasnie momencie zmusilem sie wysilkiem woli, by zaczac szlochac i glosno pociagac nosem. To plakanie wychodzilo mi okropnie kiepsko, ale jeszcze na tyle przekonywajaco, zeby wywolac kolejne komentarze doktora:

— Wszystko inaczej. Ani troche nie podobne do normalnego spektrum.

Z tym bedziemy mieli klopot! „Kiedy wreszcie bedzie ta czestotliwosc sto trzydziesci?” — pomyslalem z przerazeniem, gdy radosc i nastroj beztroski zmienily sie w stan jakiegos instynktowego niepokoju, podniecenia, jakiegos przeczucia, ze oto jeszcze chwila i musi nastapic nieuchronnie cos strasznego… W tym momencie zaczalem nucic sobie jakas piosenke. Robilem to calkiem mechanicznie i bezmyslnie, ale serce bilo mi w piersi wciaz mocniej i mocniej w przeczuciu czegos nieodwracalnego i fatalnego.

Gdy czestotliwosc generatora zblizyla sie do granicy, ktora powoduje doznanie bolu, poczulem to od razu. Wpierw zaczely dokuczac mi mocno stawy duzego palca prawej reki, potem poczulem ostry, przeszywajacy bol w ranie, ktora odnioslem na froncie, pozniej potwornie rozbolaly mnie zeby, i to nie jeden, lecz wszystkie naraz. Wreszcie poczela mnie straszliwie bolec glowa. W uszach czulem intensywne uderzenie krwi.

Czyzbym nie zdolal wytrzymac? Czyzby nie starczylo mi woli, by przezwyciezyc ten koszmarny bol i nie dac znac po sobie, co przezywam?

Istnieli wszak ludzie, ktorzy umierali torturowani nie wydajac nawet jeku.

Historia zna ludzi, ktorzy umierali w milczeniu paleni na stosach…

Bol tymczasem rosl i wzmagal sie. W koncu osiagnal swe straszliwe apogeum, gdy wszystko juz bolalo i caly organizm zamienil sie w jeden klab rozdzierajacego, przeszywajacego, rwacego i dlawiacego bolu. Przed oczami zawirowaly mi fioletowe plamy, tracilem juz przytomnosc, ale zacialem sie w milczeniu.

— Co pan odczuwa, Rauch? — znow poslyszalem jak z podziemi glos doktora.

— Uczucie rozwscieczenia — wycedzilem przez zeby. — Gdybys teraz mi popadl w rece…

— Idziemy dalej. To czlowiek zupelnie anormalny. Wszystko u niego na opak.

Gdy tracilem juz przytomnosc, gdy juz gotow bylem krzyczec i wyc, bol gwaltownie ucichl. Czulem, ze caly zlany jestem zimnym, lepkim potem.

Wszystkie miesnie mi drzaly.

Pozniej, przy jakiejs tam kolejnej czestotliwosci, ujrzalem nagle nie istniejace faktycznie jaskrawe silne swiatlo, ktore nie zniknelo nawet wowczas, gdy przymknalem powieki. Nastepnie przezylem uczucie wilczego wprost glodu, potem poslyszalem cala game ogluszajacych dzwiekow. I wreszcie zrobilo mi sie tak zimno, jak gdyby wyrzucono mnie calkiem nagiego, bez zadnego ubrania na silny mroz.

Juz wczesniej przewidywalem, ze bede musial zniesc te wszystkie doznania, dlatego tez na kazde pytanie dawalem mylne odpowiedzi, co z kolei wywolywalo ze strony doktora gwaltowne komentarze.

Wiedzialem, ze mam jeszcze przed soba jedna straszliwa probe — utraty woli. To wlasnie ona, moja wola, ratowala mnie dotychczas. Ta niewidzialna sila duszy pozwalala mi przezwyciezac wszystkie uczucia, ktore w nienaturalny sposob narzucali mi moi oprawcy. Ale i do niej dobiora sie oni za pomoca swego piekielnego generatora impulsowego. W jaki sposob ustala, ze ja utracilem? Czekalem na ten moment w podnieceniu. Wreszcie nadszedl.

Z nagla poczulem, ze opanowuje mnie uczucie jakiejs obojetnosci na wszystko. Wiedzialem przeciez, ze sie znajduje w lapach szajki Kraftstudta, ale obojetni mi byli ludzie, ktorzy mnie otaczali, obojetny bylem sam sobie. Doznalem uczucia zupelnej pustki w glowie. Wszystkie miesnie jakby zwiotczaly. Byl to stan calkowitego

Вы читаете Ostatni z Atlantydy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату