— Czy Meadgea jest moja siostra?

— Alez skadze, skadze. Oczywiscie, ze nie. To szosty wariant Solveigii.

Niestety, u niej z dlugowiecznoscia bylo jeszcze gorzej. Biedactwo — wlasnie niedawno zmarla. Ale to nic. Odtworze ja, zwlaszcza po przeprowadzeniu analizy panskiej krwi…

* * *

Dalej juz niewiele pamietam. Slyszalem jedynie, jak ktos histerycznie krzyczal. Pamietam jeszcze, ze mnie bito. Czulem, jak placze. Nastepnie zwiazano mnie. Potem znowu bito, zakladajac kaftan bezpieczenstwa. I wreszcie — cela wiezienna…

— Kare smierci moga panu zamienic na dozywotnie wiezienie, jezeli przedstawi pan nalezycie umotywowane pobudki, jakie panem kierowaly — mowil do mnie spokojnie jakis czlowiek, prawdopodobnie stary adwokat mojego ojca.

— Kare smierci? Dlugowiecznosc? Czyzby Horsch zdazyl przeprowadzic analize mojej krwi? — pytalem jak po przebudzeniu z glebokiego snu.

— Albert, niech pan sie skupi, niech pan sie dobrze zastanowi. Jutro jest rozprawa.

— Prosze mi powiedziec, czy istnieje prawo, w mysl ktorego karze sie za tworzenie ludzi z gory skazanych na smierc?

— O czym pan mowi, panie Albercie?

— W panskim DNA zostala zapisana data pana smierci…

— Na litosc boska, niech pan nie udaje, ze jest pan wariatem. Lekarze ustalili, ze dzialal pan pod wplywem uniesienia. I nic wiecej. Poza tym jest pan absolutnie zdrow.

— Normalny. Zdrowy. Jak to dziwnie teraz brzmi. Jakby pan znal moj wzor. Nikt go nie zna. I nikt go nigdy nie pozna. Nie zostanie on wpisany do zlotej ksiegi niesmiertelnosci, dlatego ze jestem niedostatecznie zywotny.

* * *

Jutro zostane skazany za morderstwo.

Przelozyl J. Herlinger

S. Gansowski

KROKI W NIEZNANE

ROZMOWA NA PLAZY

— Nieraz mi sie zdaje, ze wszystko to bylo jedynie snem — powiedzial inzynier trac w zamysleniu czolo. — Chociaz jednoczesnie wiem z cala pewnoscia, ze wtedy nie spalem… Ale co tu gadac! Juz rozpoczeto badania naukowe, powolano cala grupe specjalistow. Mimo to jednak…

Usmiechnal sie, a ja zaczalem mu sie bacznie przypatrywac.

— Problem polega na tym, ze zazwyczaj uwazamy rytm, w jakim przebiegaja nasze procesy zyciowe, za jedyny mozliwy. W istocie sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Wie pan, co mam na mysli?

W odpowiedzi wybakalem cos o teorii wzglednosci. Bogiem a prawda, niewiele o niej wiedzialem… Usmiechnal sie znowu.

— Wlasciwie myslalem o czyms innym. Niech pan sprobuje sobie wyobrazic, co by sie stalo, gdybysmy zaczeli zyc szybciej. Nie poruszac sie, ale wlasnie zyc. Istoty ziemskie poruszaja sie z rozna predkoscia — od kilku milimetrow do kilkudziesieciu kilometrow na godzine. W Szkocji podobno istnieje gatunek much latajacych z szybkoscia samolotu. Ale ja nie to mam na mysli. Nie ruszac sie predzej, ale predzej zyc.

— Jednakze wiele stworzen rzeczywiscie zyje szybciej niz czlowiek — odparlem usilujac sobie przypomniec to, czego mnie nauczono w szkole z biologii. — Na przyklad pierwotniaki. Pantofelki, o ile pamietam, zyja tylko dwadziescia cztery godziny. Niektore wiciowce nawet krocej.

Moj rozmowca pokrecil glowa.

— Po prostu zyja krocej od nas. Ale nie szybciej. — Zamyslil sie. — Z pewnoscia trudno bedzie panu uzmyslowic sobie to, o czym mowie… Czy pan nic nie slyszal o wypadkach, jakie zaszly w tym roku w okolicach letniska Lebiazje?

— Owszem. Miesiac temu bylo sporo sensacji w Leningradzie. Ale nikt nie potrafil tego jakos sensownie wytlumaczyc. Cos tam baja o duchach, o dziewczynce, ktora jakis niewidzialny czlowiek podobno wrzucil pod pociag, czy tez spod niego wyciagnal, o jakichs kradziezach w sklepie… A pan wie cos wiecej na ten temat?

— Poniekad. Bylem jednym z tych duchow.

— ???

— Jezeli pan sobie zyczy, moge opowiedziec.

— Alez naturalnie! — zawolalem. — Cos takiego! Umieram z ciekawosci!

Rozmowa odbywala sie na plazy, w malej miejscowosci letniskowej Dubulty, oddalonej od Rygi o pol godziny jazdy koleja.

Przez caly wrzesien mieszkalem nad samym brzegiem morza w tamtejszym domu wczasowym i zawarlem znajomosc ze wszystkimi jego mieszkancami. Tylko o jednym z nich — wysokim szczuplym blondynie — wiedzialem bardzo niewiele. Bylo to tym dziwniejsze, ze od pierwszego spotkania poczulismy do siebie cos w rodzaju sympatii.

Obaj lubilismy wczesnym rankiem, na dwie godziny przed sniadaniem, spacerowac po plazy calkowicie pustej o tej porze. Korostylew — takie bylo nazwisko blondyna — wstawal wczesniej i wypuszczal sie w kierunku Bulduri. W czasie gdy wychodzilem na brzeg, on juz stamtad powracal. Spotykalismy sie na bezludnej plazy, klanialismy sie sobie, usmiechalismy sie i kazdy szedl swoja droga.

Po kazdym z takich spotkan mielismy (przynajmniej ja mialem) wrazenie, ze warto byloby zatrzymac sie na chwile i pogawedzic.

Pewnego ranka zastalem Korostylewa przy jakichs dziwnych zajeciach.

Inzynier siedzial na lawce, po czym przykucnal i zaczal wodzic palcem po piasku. Twarz jego wyrazala maksymalne skupienie. Uspokoil sie po parokrotnym dokonaniu tej czynnosci. Pozniej zobaczyl lecacego motyla i rowniez powiodl reka w powietrzu, jak gdyby kiwal nia na pozegnanie.

Wreszcie podskoczyl kilkakrotnie.

Zakaszlalem, zeby mu dac znac o swojej obecnosci. Spojrzenia nasze sie spotkaly i obaj speszylismy sie nieco.

Korostylew rozesmial sie i kiwnal reka:

— Niech pan podejdzie blizej. I niech pan nie mysli, ze zwariowalem.

Zblizylem sie do niego i wszczelismy rozmowe, w ciagu ktorej opowiedziana zostala historia wypadkow, jakie niedawno zdarzyly sie w Zatoce Finskiej.

KOROSTYLEW ZACZYNA SWOJA OPOWIESC

PIERWSZA GODZINA W ZMIENIONYM SWIECIE

… — Przede wszystkim musze wyjasnic, ze jestem z zawodu inzynierem. Specjalizowalem sie w termodynamice. Mam juz za soba aspiranture i obronilem prace kandydacka na Politechnice Moskiewskiej, ale mimo to jestem raczej praktykiem niz teoretykiem. Dlatego nie wszystko jest dla mnie jasne w tym, co mi sie niedawno przydarzylo.

Mowiac scislej, zajmuje sie wyposazeniem turbin parowych dla elektrowni slonecznych. Mieszkam z rodzina

Вы читаете Ostatni z Atlantydy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату