wspoldzialanie plazmy z reakcja rozpadu uranu moglo dac promieniowanie w swoich wlasciwosciach zblizone do radioaktywnego, ale jeszcze nie znane ludzkosci. A nikt nie watpi, ze promieniowanie radioaktywne jest w stanie wplynac na procesy biologiczne…

Poczynilem wiele obserwacji i poniewaz sadzilem, ze w przyszlosci bedzie interesujace i wazne dla nauki wszystko to, czego doswiadczyl i co widzial pierwszy czlowiek zyjacy przyspieszonym zyciem — zaczalem pisac pamietnik.

Dotychczas mam przed oczyma niektore fragmenty: „25 czerwca, godz. 8, min. 15,4 sek.

Zbadalem droge promienia od muru ogradzajacego elektrownie do zatoki. Cala przyroda w tym pasie zyje w przyspieszonym tempie. Krzak piwonii, ktory zostal napromieniowany, wydal juz duze kwiaty. Zazwyczaj kwitna one w poczatku czerwca.

Trawa w pasie dzialania promieni jest o dwa do trzech centymetrow wyzsza niz gdzie indziej. Widac to dobrze, gdy sie obserwuje z daleka i z boku, na przyklad z dolnego konaru lipy po prawej stronie domu”. „25 czerwca, godz. 8, min. 16,55 sek.

Przed czterema godzinami z domu Juszkowow wyszedl ich starszy syn i obecnie przechodzi przez ogrod. Gdy go obserwowalem po raz pierwszy, na kazdy jego krok wypadalo okolo trzech moich minut. Obecnie wypada okolo czterech. A wiec przez caly czas ulegam przyspieszeniu.

Z ta obserwacja zbiega sie rowniez inna. Woda stala sie jeszcze gestsza.

Stalem na fali w zatoce okolo pol sekundy nie zapadajac sie”.

„Ten sam dzien i godzina. 28 min.

Uderzylem mlotkiem w duzy kamien w ogrodzie. Mlotek sie rozplaszczyl na placek, jak gdyby byl z gliny. Jeszcze paroma uderzeniami zmienilem go w kule.

Drzewo zrobilo sie miekkie jak maslo. Gruba calowa deske udalo mi sie przeciac w poprzek sloja z taka latwoscia, jak gdybym krajal maslo. Ale przy drugiej probie noz sie stepil i wyciagnalem go z trudem.

Widzialem w ogrodzie motyla, ktorego nie moglem zlapac. Ulatywal przede mna. A wiec jeszcze jedno potwierdzenie faktu, ze wszystko, co zyje, podlegalo dzialaniu sily. Jednakze tylko istoty zyjace, poniewaz zegarek chodzi tak jak poprzednio.

Interesujace byloby zbadanie, czy zwiekszyla sie szybkosc rozchodzenia sie fal elektrycznych i pradu elektrycznego w tej strefie. Niestety nie mam zadnych przyrzadow…”

Gdy paroma uderzeniami o kamien przeobrazalem mlotek to w kule, to w rozplaszczony placek, i robilem to dotad, az zelazo zaczelo sie kruszyc, orientowalem sie oczywiscie, ze wlasnosci fizyczne metalu pozostaly bez zmian, natomiast niewiarygodnie wzrosla energia moich ruchow.

W zwiazku z tym przyszlo mi do glowy, ze w przyszlosci, gdy ludzkosc opanuje sposob przyspieszenia zycia, uzyska olbrzymia dodatkowa wladze nad przyroda.

Za pomoca prostych skrzydel z aluminium czy plastyku czlowiek, ktory otrzymal dawke bodzca przyspieszajacego, bedzie mogl sie utrzymac w powietrzu dokonujac kilkudziesieciu uderzen skrzydlami na sekunde.

Ludzie naucza sie chodzic po wodzie. Nie bedzie dla nich straszny upadek z nieduzej wysokosci, dlatego ze przyspieszenie swobodnego padania wyda sie im nieskonczenie powolne.

Wzrosna niezmiernie mozliwosci wytworcze. Metal i drzewo stana sie w reku czlowieka miekkie jak wosk, nie tracac przy tym swojej odpornosci na dzialanie wszystkich pozostalych sil przyrody.

Pewnego razu po takich rozwazaniach przysnil mi sie jakis zadziwiajacy, szczesliwy i radosny sen.

Snilo mi sie, ze stoje na srodku ogromnej sali o matowo-perlowych wysokich scianach zamykajacych ja z trzech stron. Stropu nie bylo. Przede mna na takiej samej perlowej posadzce lezaly zwiniete rulony rysunkow, ale nie z papieru, tylko z jakiegos gladkiego zoltego materialu. Byla to moja dopiero co ukonczona praca.

Z lewej strony sala otwarta byla na morze. Dzikie, grozne morze Polnocy toczace w moim kierunku legiony stromo spietrzonych fal. Gdzies na dole uderzaly o niewidzialny dla mnie brzeg, a pod ich ciosami drzaly mury i posadzka gmachu. Niebo tez bylo blade, polnocne, okryte granatowymi, sklebionymi chmurami i tylko w dali na horyzoncie jasniala czysta smuga nadchodzacego switu. Ze wszystkich stron bila swiezosc, sila i potega. A ja, dopiero co ukonczywszy niewiarygodnie trudne zadanie, czulem sie calkowitym, suwerennym wladca tej ogromnej sali, w ktorej stalem — i morza, i nieba, i calego stworzenia. I wiedzialem takze, ze ludzie — niezliczone mnostwo ludzi zyjacych poza sciana tej sali i za burzliwym widnokregiem — byli takimi samymi dumnymi wladcami wszystkiego, co istnieje…

Cos jeszcze snilo mi sie wowczas, ale zapamietalem przede wszystkim owo uczucie wladzy nad cala przyroda, dzielonej ze wszystkimi ludzmi.

Po tym snie przez kilka godzin chodzilem po nieruchomym osiedlu szczesliwy i nawet nie odczuwalem dreczacej mnie przez caly czas samotnosci.

Zrozumialem, ze cala dotychczasowa historia byla wlasciwie tylko niemowlectwem ludzkosci, ze nadszedl czas, w ktorym czlowiek zdola zbudowac dla siebie nie tylko nowe maszyny i urzadzenia, ale i calkiem nowe fizyczne warunki egzystencji — nie te, ktorym podporzadkowuja sie zwierzeta i swiat cial nieozywionych.

Byly to zreszta moje ostatnie spokojne godziny. Ostatnie, poniewaz predkosc mojego zycia przez caly czas rosla i zaczalem sie czuc coraz gorzej.

Mniej wiecej o osmej dziewietnascie spostrzeglem, ze wszystko, co w osiedlu sie poruszalo, zaczelo sie poruszac jeszcze wolniej. Oznaczalo to, ze ja sam zaczalem zyc jeszcze szybciej.

Powietrze jak gdyby bardziej zgestnialo, coraz trudniej bylo przezwyciezac jego bierny opor w czasie chodzenia. Woda z otwartego kranu nie wyciekala, ale formowala sie w szklany sopel. Sopel ten mozna bylo odlamywac, w reku dlugo pozostawal gesty jak galareta i dopiero pozniej zaczynal rozplywac sie w dloni.

Przez caly czas bylo mi goraco i stopniowo zaczalem sie pocic. Gdy sie poruszylem, pot momentalnie wysychal mi na twarzy i na calym ciele. Ale wystarczylo zatrzymac sie na chwile, zeby od razu zaczela mnie oblepiac taka sama galareta, w jaka zmienila sie woda, tylko o wiele bardziej nieprzyjemna.

Wszystko to daloby sie zniesc, ale rownoczesnie zaczelo mnie dreczyc nieustajace pragnienie. Przez caly czas chcialo mi sie pic, a woda leciala z kranu zbyt wolno dla mnie.

Na swoje szczescie domyslilem sie jeszcze wczesniej, zeby otworzyc kran w wannie, ale w ciagu kilku moich godzin woda zaledwie pokryla dno. Wiedzialem, ze na dlugo mi jej nie starczy i staralem sie zaspokoic tym, co moglem wydobyc z kranu.

Zadziwiajace, ze wowczas nie przyszlo mi do glowy, zeby znalezc gdzie indziej, w innym domu pelny czajnik lub nawet pelne wiadro. Nie wiadomo czemu zdawalo mi sie, ze kran w kuchni i kran w lazience stanowia jedyne zrodla, z ktorych mozna czerpac wode.

Pozniej do pragnienia dolaczyl sie glod. Mowilem juz wczesniej, ze Zorze i mnie chcialo sie jesc znacznie czesciej niz w normalnym zyciu.

Zapewne zuzywalismy zbyt wiele energii przy poruszaniu sie. Teraz niemal bez przerwy zulem i w zaden sposob nie moglem sie nasycic.

A z jedzeniem bylo krucho. Ze sklepiku udawalo mi sie przyniesc naraz tylko trzy bochenki chleba i pare puszek konserw — czyli tyle, ile mozna bylo wziac w rece. Walizek nie moglem wykorzystac dlatego, ze raczki urywaly sie przy pierwszym dotknieciu, z plecaka pozostaly strzepy, gdy probowalem go zdjac z wieszaka w przedpokoju. (W ogole im szybciej zylem i poruszalem sie, tym mniej trwale stawaly sie rzeczy.) Ale trzy bochenki chleba i puszka byczkow w pomidorach starczaly mi tylko na trzy do czterech godzin, a pozniej znow trzeba bylo isc do sklepiku.

Nigdy przedtem nie odczuwalem takiego ostrego, ssacego uczucia glodu — nawet podczas blokady Leningradu. Najstraszniejsze bylo to, ze glodowalem z pelnymi ustami. Zulem i mialem wrazenie, ze ani rusz mi to nie wystarcza, ze jedzenie mnie nie nasyca. Pozniej glod ustapil przed upalem. Szybkosc moja wciaz sie zwiekszala, osiedle zastyglo w calkowitym bezruchu. Syn Juszkowow, ktory sie przygotowywal do gimnastyki porannej, stal jak posag.

Powietrze zgestnialo do konsystencji galarety. Azeby isc, musialem wykonywac rekoma ruchy plywackie, inaczej nie moglbym przezwyciezyc tej zwartej sciany.

Trudno bylo oddychac, serce bilo ustawicznie jak po stumetrowce.

Najstraszniejszy jednakze byl upal. Dopoki lezalem bez ruchu, bylo mi po prostu goraco, ale wystarczylo podniesc reke, zeby natychmiast sparzylo ja niczym wrzatkiem. Kazdy ruch parzyl i gdy musialem przejsc pare krokow w zgeszczonym powietrzu, wydawalo mi sie, ze ide przez palacy samum pustyni. Lezalbym przez caly

Вы читаете Ostatni z Atlantydy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату