jestesmy zalezni tylko od ciebie!

— No, juz dobrze, mow dalej. Tu jest dlugi opis choroby Ale teraz i bez nich wiem dostatecznie duzo. Niech sie Wiktor zainteresuje szczegolami.

Czytaj na glos.

— Chwileczke. Dalej wyszedl tutaj straszny groch z kapusta. Juz ci lepiej opowiem swoimi slowami. A wiec. Na swobodzie glegi rozmnozyly sie, zdziczaly i przestaly reagowac na szczepienie. Tak przynajmniej pisza.

W rzeczywistosci pewno szczepienia dawaly znacznie krotsza odpornosc, niz przypuszczano. Dlatego wlasnie wladcy tak okrutnie obeszli sie z uczonymi, ktorzy wyhodowali glegi.

— A jak? Poczekaj! Nie doczytalem do tego miejsca.

— Pominales list starca. Tam on wyjasnia, jak powstala ksiazka, ksiazka zakonspirowana i zakazana przez rzad. Wszystkich uczonych pracujacych nad zagadnieniem glegow umiescili w hermetycznie zamknietej komorze, do ktorej wpuscili smiertelna dawke glegow, i przetrzymali ich tam trzy czy cztery godziny, dopoki nie zaczeli sie dusic z braku powietrza. Nie wiedzieli, o co chodzi, przypuszczali, ze chca ich zgladzic. Zaczeli walic do drzwi, by ich wypuszczono. Wszyscy stali sie „glegani”. Tak nazywaja takich jak Ini. Zrobili ich zwyklymi sluzacymi u wladcow. Utracili zupelnie zdolnosc przeciwstawienia sie cudzej woli, ale pamietaja i rozumieja wszystko. Co prawda utracili takze zdolnosc martwienia sie, ale…

— O, do diabla! — wykrzyknal Wladyslaw.

— Te ksiazke napisal wlasnie jeden z nich. Uczeni z innej grupy niz ci skazancy wykradli go, zmienili jego wyglad i ukryli, oglaszajac, ze zginal.

A potem zmusili do napisania tej ksiazki. Znal dobrze caly przebieg akcji i doskonale wszystko pamietal.

— No wiesz — tutaj Wladek pokiwal glowa — to znaczy, ze strona emocjonalna zanikla u niego zupelnie. Nigdy bym nie pomyslal, ze to wszystko dotyczy jego samego. Nie moge powiedziec, bym go bardzo zalowal. Jednak bral on czynny udzial w najwiekszej zbrodni wladcow przeciwko narodowi. Ale az strach bierze, gdy sie o nim pomysli. Siedzi ze zmieniona twarza w zamknieciu i pisze, pamietajac wszystko, a nie potrafi nawet zaplakac nad soba i tymi, ktorych zgubil. A zgubil przeciez wielu. Jednych przemienil w niewolnikow, pozostalych zapedzil do podziemi, pozbawil slonca i powietrza, poddal torturze nieustannego strachu.

— To wszystko jest sluszne — potwierdzil Kazimierz. — Ja jednak mysle i o drugiej stronie medalu. Czy nie wydaje ci sie, ze oni wszyscy, i narod, i uczeni, i wladcy, sa juz zbyt wystraszeni? Ze pod ziemie ich zapedzily nie glegi, ale uczucie strachu? Przeciez poddali sie bez walki?

— A moze wladcom bylo wygodniej, zeby sie ludzie bali? Moze po to zapedzili ich pod ziemie, zeby wybic z glowy nawet mysl o powstaniu?

Przeciez w tej ksiazce wspomina sie, ze poczatkowo byly bunty, ze zdarzaly sie napady na palac rzadowy, ze wysuwano zadania, by zaniechac tego obrzydliwego pomyslu z glegami.

— I na pewno tak bylo. Mimo to mozna bylo walczyc. Przeciez byli silni, mieli szeroko rozgaleziona organizacje konspiracyjna. Czytales?

Dlatego rzad tak sie spieszy z tymi glegami i nie pozostawil nawet uczonym czasu na sprawdzenie, jak dlugo trwa odpornosc po szczepieniu?

Wiedzial, ze lada moment zacznie sie rewolucja. Szkoda slow! Czytajmy dalej!

Przez pewien czas czytali w milczeniu. Potem Wladyslaw powiedzial:

— Posluchaj, Kaziu, przyszla mi do glowy ciekawa mysl. Pod ziemie glegi nie przenikaja. Nowych zachorowan nie ma. Gdziez wiec zyja te glegi? O ile wiem, wirusy nie moga egzystowac poza zywym ustrojem, przeciez to sa pasozyty. A w ksiazce jest napisane, ze jak uciekali pod ziemie, to wytepili wszystkie zwierzeta i ptaki, zeby zniszczyc rezerwuar glegow. To mial byc jak najbardziej kategoryczny rozkaz, prawda?

— Masz racje… — Kazimierz sie zamyslil. — Nie przyszlo mi to do glowy. Poczekaj! A zwierzatko, ktore podarlo skafander Karela? Przeciez oni wiedzieli, co to bylo za zwierze. Nawet je nazwali sunimi, pamietasz?

Szybko przegladalem ksiazke. Tylko wypelnilem miejsce opuszczone przez „Linga”. Juz nie pamietam, gdzie wstawilem to slowo „sunimi”. I nawet nie jeden raz. — Zaczal przerzucac kartki ksiazki. — Aha, masz! Tu jest to miejsce. Bardzo to dziwne. Posluchaj: „Ukochana zona najwyzszego wladcy…” U nich panuje zatem wielozenstwo… A wiec, ta ukochana zona plakala cala noc, tulac do siebie swego ulubionego sunimi.

Bylo to zatem jakies zwierzatko domowe, w rodzaju naszego kota. A potem sunimi zniknal, a ona oswiadczyla, ze uciekl. Potem uciekly jeszcze dwa czy trzy sunimi. Kiedy wszyscy zeszli do podziemi, poczatkowo przypuszczano, ze najwyzej na jeden czy dwa tygodnie. A wkrotce sie okazalo, ze glegi wciaz zyja i zyja. Gdzie? W sunimi. Te zwierzeta zagospodarowaly sie w pustych domach, zdziczaly i zaczely sie rozmnazac. Odzywiaja sie owadami i roslinami, tak ze glod im nie grozi.

Glegi nie robia im wielkiej krzywdy. Choroba przebiega u nich lagodnie i nie pozostawia po sobie zadnych nastepstw. Ale w ten sposob podtrzymuja one glegi i nie pozwalaja im wyginac. Poczatkowo urzadzano polowania na sunimi. Ale zwierzaki szybko nauczyly sie bac ludzi i uciekaja przed nimi. I musial akurat Karel schwytac takiego diabla. Jak mu sie to udalo?

Przeciez sa bardzo madre i czujne. A jednak wydaje mi sie dziwne, ze wypuszczono tych sunimi. Przeciez wszedzie byly warty, posterunki, kordony sanitarne? Kto zatem przeszmuglowal te stworzenia przez taka zapore? Przeciez nie sa to male zwierzeta. Pod ubraniem nie mozna ich ukryc.

— Wiec co przypuszczasz?

— Przypuszczam, ze byla to nowa podlosc wladcy, ktory chcial jak najdluzej zatrzymac ludzi pod ziemia. I dlatego wymyslil sentymentalna legende o ukochanej zonie i ulubionym sunimi.

— Mozliwe — zgodzil sie Wladyslaw. — Zupelnie mozliwe.

— Przeczytamy jeszcze troche, a potem odniose te czesc Wiktorowi…

Zebys wiedzial, jak sie Wiktor trzyma mimo choroby i swiadomosci tego, co go czeka. Myslisz, ze mniej sie boi i mniej nad soba rozpacza niz ci tutejsi? Oj, chyba nie. A przeciez oni na pewno mieli wieksze mozliwosci bronienia sie. Stchorzyli, to jest oczywiste! Sami siebie zgubili, a teraz wolaja do nas, obcych: ratujcie nas! Oczywiscie, postaramy sie im pomoc, ale az zlosc bierze, daje slowo! Po kwadransie Kazimierz zerwal sie na nogi.

— Ide! Jestem niespokojny o Wiktora, jak on tam…

— Jeszcze chwilke. Posluchaj, przeciez oni przedtem niezle sobie zyli, dopoki nie zaczela sie ta historia z glegami. Ich poziom zycia byl wysoki.

— Tak, dzieki bardzo rozwinietej biochemii. Pod tym wzgledem, o ile moge sadzic, przescigneli Ziemie. Na przyklad teraz dosc dobrze obchodza sie bez naturalnego pozywienia, jesli nie liczyc przygotowanego zapasu zboz. I prawdopodobnie robia to nie tylko z koniecznosci, ale takie jest wyrachowanie wladcow: trzymac narod w calkowitej zaleznosci od siebie i wedlug wlasnego uznania rozporzadzac calym zaopatrzeniem.

Przeciez mogliby nadal uprawiac pola i sady, majac taka mase glegani nie wymagajacych nadzoru. Wystarczy dac im polecenie, na pewno je wypelnia. Mogliby lowic ryby, ktore nie sa przeciez zarazone wirusami.

Musza miec komory dezynfekcyjne, skoro glegani chodza do miasta, przynosza ksiazki, chemikalia i wszystko inne… Ale pomysl, Wladku, co to za zycie? Ani swobody, ani radosci. Nic poza strachem i tesknota. A jakie zniszczenie panstwa? Wszystko jest zaniedbane, i przemysl, i gospodarstwo rolne. Ludzie zyja w nienaturalnych warunkach, choruja, beda ulegac zwyrodnieniu. Mozesz sobie wyobrazic los dzieci, zrodzonych pod ziemia? Los mezczyzn w sile wieku wyrzuconych poza nawias zycia?

— Dlaczego? — zdziwil sie Wladyslaw. — Czyzby wirusy mozna bylo dziedziczyc?

— Oczywiscie, ze nie. Ale przeciez glegani nie moga miec potomstwa, zanika u nich instynkt rozmnazania, podobnie jak instynkt samoobrony.

Nie odczuwaja ani strachu, ani glodu, ani pragnienia. Nic ich nie ostrzega przed zguba. Poczekaj! Przeciez nie odczuwaja takze i bolu. Mozna na nich wykonywac wszelkie operacje bez narkozy, a oni nawet nie mrugna okiem. Moga zywcem splonac, utonac, umrzec z glodu, jezeli ich nie dopilnowac. A propos. Czas juz chyba nakarmic Ini, tylko nie wiem, czym sie go odzywia. Jezeli nie znajdziemy niczego w naszej ksiazce, trzeba bedzie przewertowac te, ktoresmy przyniesli z biblioteki.

— A moze by tak droga doswiadczalna?

— Tak tez myslalem poczatkowo. Ale przeciez on zje wszystko, co mu dasz, a potem moze zachorowac. Diabli wiedza, co zachodzi w ich organizmie i do czego sa przyzwyczajeni.

Вы читаете Ostatni z Atlantydy
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ОБРАНЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату