one prowadza do celu? Sadze, ze tak, ale nie mam pewnosci. A ty co myslisz?

– Czasem w ogole watpie, czy potrafie myslec – odparl z gorycza inspektor Charlie Luke.

16. Zaklad pogrzebowy

Szklane drzwi zakladu Bowelsa byly zamkniete, ale palilo sie jeszcze swiatlo, gdy Campion nacisnal dzwonek i czekal na otwarcie. Patrzac obiektywnie wystawa miala swoj styl. Stala na niej czarna marmurowa urna, ktora gdziekolwiek indziej z pewnoscia razilaby, i dwa wience z woskowych kwiatow pod szklem.

Oprocz tego jedynym motywem dekoracyjnym byla miniaturowa tablica, do ktorej przyczepiony byl czarno obrzezony karton z napisem: „Fachowe pogrzeby. Dobry smak. Sprawna obsluga. Ceny niskie. Takt, szacunek' – wydrukowanym czcionkami malymi, lecz ozdobnymi.

Zastanawial sie wlasnie nad tym, ze trudno wyobrazic sobie niefachowy pogrzeb, kiedy na klatce schodowej, widocznej przez szklane drzwi spostrzegl Bowelsa-seniora. Wstal chyba od stolu i wkladal wlasnie marynarke, ale poruszal sie szybko.

– Ach, to pan Campion! – zawolal z radoscia przytknawszy twarz do szyby. – Wielki to zaszczyt dla mnie. – I natychmiast jego twarz przybrala wyraz zaniepokojenia. – Prosze mi wybaczyc, ze zadam pytanie natury osobistej, ale mam nadzieje, ze to nie /sprawy zawodowe pana do mnie sprowadzaja.

Campion byl niezwykle uprzejmy.

– To zalezy, kogo z nas ma pan na mysli. Czy moglibysmy tak na chwile zejsc do panskiej kuchni i porozmawiac?

Przez ulamek sekundy szeroka twarz byla bez wyrazu, trwalo to tak krotko, ze Campion ledwie zdazyl ten fakt zarejestrowac, a juz jego rozmowca znowu promienial – ruchliwy, pelen szacunku i wzgledow.

– Alez poczytam to sobie za wielki zaszczyt, panie Campion. Tedy prosze. Pan wybaczy, ze pojde pierwszy. – Ruszyl przed gosciem, a glos jego grzmial w calym domu jak gong.

Zeszli po schodach, potem mineli waski korytarz, duszny i cieply po wytwornej pustce sklepu. Bowels podrygiwal idac bardzo malymi krokami i bez przerwy mowil:

– Skromnie tu, ale wygodnie. Obaj z moim chlopakiem dosyc napatrzymy sie wspanialosci, a nie mamy z tym zwiazanych przyjemnych skojarzen, wiec w zyciu prywatnym wolimy prostote. Zapomnialem przeciez, ze pan zaszczycil nasze skromne progi tego dnia, kiedy Lugg, biedaczysko, naduzyl alkoholu. – Zatrzymal sie z reka na zatrzasku waskich drzwi. Usmiechnal sie, a dwa przednie zeby wbijaly mu sie w dolna warge.

– Pozwoli pan za mna – powiedzial i wszedl do kuchni.

Tutaj od razu nabral humoru.

– Jak widze, jestesmy sami -oswiadczyl i wkroczyl do niezbyt jasno oswietlonego pomieszczenia, zapchanego sprzetami. Postawil przy stole krzeslo dla goscia. – Myslalem, ze jest tu moj syn, ale poszedl pewno jeszcze popracowac. To swietny fachowiec. Prosze, niech pan tu siadzie, o tutaj, po mojej prawicy, i powie mi, co pan ma do powiedzenia.

Kiedy Campion usiadl, Jas zajal swoje miejsce u szczytu stolu. Jego biale, krecace sie wlosy lsnily w przycmionym swietle, a spokojna godnosc malowal sie w calej postaci. W tym otoczeniu, mimo smiesznej unizonosci, nabral jakiegos nowego autorytetu. Siedzial tak niby relikt przeszlosci, zbyteczny i tak prawie dekoracyjny jak powoz zaprzezony w czworke koni.

– Lugg sobie poszedl – zauwazyl od niechcenia z blyskiem przebieglosci w niebieskich oczach. – Kiedy wydarzyla sie ta tragedia po drugiej stronie ulicy, wpadl do mnie, pozegnal sie i wiecej o nim nie slyszalem. Sadze, ze pan wie o tym..

Campion skinal glowa; ale nic nie powiedzial. Jas sklonil sie z niezwyklym wprost wdziekiem i wytwornoscia i zaczal z innej beczki:

– To straszna historia, z tym biednym Wilde'em. Nie byl wlasciwie naszym przyjacielem, ale znalismy sie z widzenia. Obaj prowadzilismy interes na tej ulicy od dosc dawna. Ja sam nie poszedlem na rozprawe policyjna, ale poslalem Rowleya z prostego szacunku.,,Samobojstwo popelnione pod wplywem chwilowej depresji' – tak to okreslili. Trzeba im przyznac, wyrazili sie uprzejmie. – Polozyl rece na kraciastym obrusie i spuscil wzrok. – Chowamy go jutro rano. Nie sadze, bysmy dostali za 'to choc pensa, ale postaramy sie pochowac go tak luksusowo, jakbysmy pracowali, powiedzmy, na pana polecenie. Czesciowo powodujemy sie sercem, a czesciowo interesem. Choc to moze sie wydac bardzo smutne panu, ktory nigdy tego zapewne nie podejrzewal – tragedia to dla nas najlepsza reklama. Przychodza tlumy gapiow i dobrze sobie wszystko ogladaja, i dlatego, z przyczyn handlowych, staramy sie wypasc jak najlepiej.

Nowa nuta – sztywnosci – ktora pojawila sie w glosie gospodarza, zaskoczyla Campiona. Dotad w trakcie tej rozmowy wydawalo mu sie, ze panowala atmosfera towarzyskiej herbatki. Ryzykujac calkowite jej zmacenie oddal pierwszy strzal.

– Co pan niosl przedwczoraj o godzinie drugiej nad ranem?

Bowels nie drgnal nawet, tylko spojrzal na swego goscia z wyrazem niesmaku i pretensji.

– Tego rodzaju pytania moglbym sie spodziewac ze strony policji, panie Campion – powiedzial powaznie. – I, prosze mi wybaczyc, byloby o wiele bardziej delikatnie przez nich sformulowane. Niech kazdy wykonuje swoja brudna robote w spokoju, takie jest moje zdanie.

– Bez watpienia ma pan racje – rzekl Campion sentencjonalnie – ale to wlasnie wiaze sie z godzina druga nad ranem przedwczoraj.

Jas rozesmial sie. Ten szelmowski smiech, pelen rozbawienia, a zarazem dezaprobaty byl rozbrajajacy.

– Jakze ludzka jest ludzka natura, nie uwaza pan? – Swoje drobne grzeszki zebral razem i wrzucil je do rozleglego zbiornika grzechow calego swiata. – Zauwazyl to pewno pan Corkerdale stojacy na posterunku w ogrodzie Palinode'ow?

Campion zignorowal to pytanie i usmiech przedsiebiorcy pogrzebowego stal.sie jeszcze szerszy.

– Nie przypuszczalem, ze bylo tak pozno – ciagnal. – Ale' istotnie moglo tak byc. Lugg byl u nas po raz pierwszy od trzydziestu lat. Rozmawialismy dlugo o drogiej zmarlej i biedaczysko zapadl w sen, ktory prawde mowiac byl pijackim odurzeniem. – Urwal szukajac wzrokiem twarzy Campiona, zeby zobaczyc, jakie to na nim zrobilo wrazenie. Widzac, ze zadne, ciagnal dalej gladko: – Pan pamieta, panie Campion, ^e jak sie wtedy spotkalismy, bylem zaklopotany z powodu braku trumny?

– Naprawde mial pan jakies klopoty? Wydawalo mi sie, ze jedna mnie chcial pan sprzedac.

– Alez nie, to byl tylko zart. Musielismy predko Wystarac sie o trumne na ten pogrzeb na Lansbury Terrace

Rowley przypomnial sobie o trumnie w piwnicy naprzeciwko. „Ale zanim to zrobimy, chlopcze', powiedzialem do niego,,,zanim to zrobimy, synu, musimy wpasc do pana Wilde'a i zaniesc mu to, cosmy obiecali'. – Znowu zapanowala martwa cisza, podczas ktorej Campion siedzial skupiony i baczny. Jas stal sie bardziej konfidencjonalny: – Pan jest tak samo czlowiekiem bywalym jak ja. Pan mnie zrozumie, dobrze wiem. Biedny Wilde przepadal za czystoscia, nieporzadek go strasznie denerwowal. Nad sklepem od frontu mial pokoj, wiszace tam firanki byly w oplakanym stanie i ja mu troche dokuczalem z tego powodu. Widzi pan… – sciszyl glos – w naszym fachu uzywamy bialej tkaniny, ktora bardzo schludnie wyglada, i krotko mowiac, ja mu obiecalem kilka jardow, po to, zeby sklep lepiej wygladal. Ostatecznie trzeba dbac, zeby nasza ulica nie zeszla na psy. Zanioslem mu to w nocy z obawy przed zawiscia sasiadow, a poniewaz nie zdazyl wykorzystac tega- materialu, zabralem go, kiedy odwozilem jego cialo do kostnicy, i moge go panu pokazac w kazdej chwili. To wszystko. – Skonczyl to przydlugie klamstwo efektownie i zadowolony z siebie rozsiadl sie wygodnie.

– Tak – powiedzial Campion zdawkowo, a slowo to nie wyrazalo ani pochwaly, ani krytyki. – O jeszcze jedno chcialem pana spytac. Przede wszystkim, dlaczego zadal pan sobie trud, zeby mnie wezwac?

Bowels zupelnie skamienial, strach zalal go jak fala przyplywu. Szeroka rozowa twarz stala sie nagle szara, a male usta wykrzywil grymas protestu. Po raz pierwszy, od kiedy Campion go poznal, stracil panowanie nad soba.

. – Ja, prosze pana, wezwalem pana? – Prawie krzyknal. – Pan sie bardzo myli. Nie zrobilem nic takiego. Oczywiscie ja i moj chlopiec jestesmy bardzo szczesliwi z poznania pana. Wrecz dumni, powiedzialbym. Ale wzywac pana? Och nie, nigdy! To nie nalezaloby do moich obowiazkow, nawet gdybym mial jakis powod po temu. – Zamilkl, a dlon lezaca na czerwono-bialym obrusie drzala. – Moglem napisac przyjacielski list do mego

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату