– Poniewaz, moim zdaniem, to jedyna tajemnica – oswiadczyl pogodnie.

Luke spojrzal na swego towarzysza. Campion robil wrazenie doskonale zorientowanego.

– Tak sie tez domyslalem – mowil dalej przyjaznie. – Widzi pan, umyl pan wszystkie szklanki i filizanki. Gdyby sie pan ograniczyl do jednej, moze by nam wybaczono, ze doszlismy do odmiennych wnioskow. Dlaczego sadzil pan, ze siostra popelnila samobojstwo?

Lawrence z roztargnieniem potraktowal pytanie.

– . Nie jestem przygotowany do dzielenia sie moimi pogladami- powiedzial wreszcie – ale fakt, ze pan jest tak dobrze poinformowany, oszczedzi wielu klopotow. Zapewne widzial mnie przedsiebiorca pogrzebowy? No coz, Ruth byla postrzelona i zastawila swoj niewielki dochod. Moja siostra Evadne i ja zlamalismy nasza zasade niewtracania sie w cudze sprawy i dosc ostro wyrazilismy swoja dezaprobate. Ruth poszla spac bardzo wzburzona, nastepnego dnia umarla. Zupelnie nie potrafila kontrolowac swoich wydatkow.

– Chce pan powiedziec, ze lubila hazard?

Podniosl brwi.

– Jest pan tak dobrze poinformowany, ze nie rozumiem, dlaczego nie widzial pan tak doskonale rzeczy oczywistych przedtem.

– Gdzie zdobyla trucizne?

Opadl na oparcie fotela przybierajac mine tak obojetna az sie to wydawalo podejrzane:

– Tego pan musi sie dowiedziec. Ja nie znam zadnych szczegolow.

– Dlaczego umyl pan szklanki i filizanki w jej pokoju?

Zawahal sie.

– Nie wiem – powiedzial wreszcie. – Szczerze mowiac, poszedlem na gore dlatego, ze ta poczciwa kobieta, ktora dba o nas, oczekiwala tego ode mnie. Stalem patrzac na Ruth i zastanawiajac sie, ze to bylo bardzo niefortunnie, iz odziedziczyla ten fatalny rodzaj zdolnosci matematycznych. I w tej samej chwili pomyslalem sobie, ze musiala sie otruc. Wymylem naczynia w jej pokoju, zeby ktos inny nie wzial czego niebezpiecznego przez pomylke.

– To ci historia! – Luke dal gwaltownie wyraz swemu niedowierzaniu. – Czy chce pan przez to powiedziec, ze kiedy panska siostra sie otrula, nic pan nie zrobil, jednak jak tylko doktor przyszedl do pana z anonimowym listem, zaczai pan aktywnie dzialac?

Lawrence zignorowal go.

– Byl to pierwszy dokument tego rodzaju, jaki Widzialem w zyciu – wyjasnil Campionowi. – Niezwykla zjadliwosc tego listu wywarla na mnie psychologiczny wplyw. Bylem zafascynowany. Nie wiem, czy pan kiedykolwiek tego doswiadczyl?

Campion doskonale go rozumial i w jego nastepnym pytaniu byl cien przeprosin.

– Czy w wyniku swych dociekan doszedl pan do wniosku, ze to panska siostrzenica je pisala?

Lawrence odwrocil glowe..

– Jesli podsluchiwal pan moja rozmowe z nia, to pan wie.

– Czy ma pan jakies dowody?

Spojrzal na niego mocno zaczerwieniony,

– Drogi panie, moje badania to moja sprawa. Trudno, zebym wynikami ich dzielil sie z panem, zwlaszcza, ze dotycza mojej wlasnej rodziny.

Campion milczal chwile.

– Pragnalbym jednak przypomniec panu, ze proces eliminacji ma pewne mankamenty – zaryzykowal wreszcie.

Lawrence przestal sie gniewac. Mial mine dziecka, ktore sie uspokaja po placzu.

– Tak pan uwaza? – spytal z zaciekawieniem.

Campion zachowal powage.

– Mlodsi sa zawsze tajemniczy – zauwazyl. – Nawet jesli z biegiem lat wydaje nam sie, ze coraz lepiej znamy ludzi w ogole, oni pozostaja zagadka.

Luke nie mogl dluzej wytrzymac.

– Ale co ma piernik do wiatraka? – spytal.

Odpowiedzial mu Lawrence:

– Krotko mowiac, kiedy utwierdzilem sie w przekonaniu, ze nikt inny w domu nie mogl napisac tych listow, zainteresowalem sie osoba, ktorej naprawde nie znam. Zauwazylem, ze posiada jakas tajemnice. -'Twarz jego stezala w grymasie obrzydzenia. – Nie wiedzialem wtedy, co to jest.

– Kto odkryl panu te straszna tajemnice? – Rozbawienie Luke'a bylo okrutne. – Zapewne kapitan.

– Tak. Rozmawialem z nim na inny temat i wtedy mi powiedzial. Wszystko. Bez obslonek. Nie uwierzylem mu, ale poprosilem, zeby zabral mnie do szpitala, gdzie lezy ten lobuz i tam… tam zastalismy Klytie. – Spojrzal tak, jakby samo wspomnienie przyprawilo go o mdlosci. Raz jeszcze Campion przejal inicjatywe.w swoje rece.

– Nie rozumiem, dlaczego swoje podejrzenia ograniczyl pan do domownikow.

– Alez to zupelnie oczywiste. – Lawrence wstal zrzucajac papiery i ksiazki i rozplatajac swoje ciezkie palce. – Przemyslalem to wielokrotnie – stwierdzil, dziwna intonacja podkreslajac slowa. – Mam na to oczywisty, nie do odparcia dowod. – Poczlapal do skrzyni stojacej we wnece okiennej. – Gdzies tu schowalem kopie pewnego listu. – Za mocno szarpnal szuflade i masa papierow wypadla na podloge.

– Dajmy temu spokoj- -Luke najwyrazniej byl zmeczony. – Znam go na pamiec.

– Doprawdy? Lawrence patrzyl bezradnie na stos.

– Moge go wyrecytowac chocby w tej chwili – zapewnil go inspektor z przekonaniem. – W kazdym razie pierwsza czesc. Nie przypominam sobie zadnego oczywistego dowodu.

– Byla tam pewna uwaga o kwiatach. – Lawrence nerwowo zblizyl sie do niego. – Pamieta pan? Po calej masie kalumnii pod adresem doktora, oskarzajacych go o „slepote w ohydnym morderstwie', bylo dalej napisane „nawet toczace sie kolem lilie powiedzialyby kazdemu, ale nie glupcowi'.

Pelna pasji odraza, z jaka zacytowal te slowa, ujawnila cale wzburzenie, jakie te listy w nim wywolywaly. W jego swiecie wartosci takie gwalcenie zasad logiki bylo wielkim. grzechem.

Luke byl bardzo zainteresowany.

– Tak, przypominam to sobie. Kiedy „potoczyly sie' kwiaty?

– Tuz przed pogrzebem, kiedy w hallu zebrani byli tylko domownicy. Nie bylo nikogo obcego. Nawet przedsiebiorca pogrzebowy z synem jeszcze nie przyszli.

– Byl to zapewne wieniec z kwiatow? – podsunal Campion, ktory czul, ze w tej calej historii potrzebna jest akuszerka.

– Oczywiscie. – Widoczne bylo, ze teraz chce szybko wszystko wyjasnic. – Widzi pan, ktos kupil wieniec, nikt z rodziny. My nie jestesmy wylewni. Chyba ten aktor Grace, ktory spedza duzo czasu z nasza przemila panna Roper. Ktos oparl wieniec o sciane na podescie schodow. Rano w dniu pogrzebu prawie wszyscy zebrali sie w hallu. Czekalismy na obu Bowelsow. Ja nie zamierzalem jechac, mialem jakas prace do skonczenia. Ale moje siostry uwazaly, ze powinny wziac w tym udzial. Wszyscy bylismy obecni, nawet ta podstarzala nimfa, ktora sprzata dla panny Roper, kiedy nagle nie wiadomo dlaczego, wieniec zaczal sie toczyc siejac platkami. Byl to zabawny incydent, ale pamietam, ze sprzataczka krzyknela. Panna Roper podbiegla i chwycila wieniec.

– A co potem z nim zrobila? – Charlie Luke sluchal tego opowiadania z mieszanina podejrzliwosci i oczekiwania, z jaka sie zwykle traktuje nieprawdopodobne historie.

– Och, polozyla go na krzesle. Oczywiscie' byl troche uszkodzony. Kiedy kondukt wyruszyl, lezal na trumnie. – Wzruszyl ramionami. – Bylo to zdarzenie calkowicie niewazne, a teraz wspomina sie o nim w liscie. I to wlasnie przerazilo mnie. Te ohydne listy pisal ktos z nas. Przeciez w tym kryje sie czyste szalenstwo. – Zadrzal, a w jego oczach malowaly sie bezradnosc i bol. – To straszne.

Luke nadal byl spokojny.

– Wydaje mi sie, ze nie ma pan zadnego dowodu przeciwko pannie White – powiedzial. – Takie historyjki ludzie sobie chetnie opowiadaja. Ktos, kto byl swiadkiem tego, opowiedzial komus, kto tego nie widzial, ot i wszystko.

Wyraz twarzy Lawrence'a nagle sie zmienil, stala sie szkarlatna z oburzenia i odrazy.

– Chce pan przez to powiedziec, ze Klytia i ten jej zdeprawowany chlopak napisali go razem?

– Nie, prosze pana, wcale nie. Czy nie moze pan wylaczyc z tej sprawy siostrzenicy? Nie ma pan najmniejszego dowodu przeciwko niej. Kazdy, kto widzial wieniec toczacy sie po schodach, mogl o tym

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату