zawodowy wlamywacz, prawda? Otworzy drzwi, wyjdzie, a wtedy my wpadniemy, zeby zabezpieczyc wlasnosc. Bardzo mi przykro, panie nadinspektorze, ale teraz pracuje na wlasna odpowiedzialnosc.

Campion raczej domyslil sie wyrazu twarzy Yeo, niz zobaczyl, i rozesmialby sie, gdyby chwila byla stosowniejsza. Juz widzial siebie, jak otwiera te szafe stojaca w kacie gabinetu dyrektora i znajduje w niej ksiazki albo zgola nic.

Luke podciagnal rekawy.

– My, policjanci, spelnilismy nasz obowiazek i zareagowalismy na dzwonek, zanim nasi podwladni uslyszeli go na drugim koncu ulicy. – Usmiechal sie, ale w jego glosie brzmialo wyzwanie. Campion uwazal to za niezbyt stosowne. – Chodzmy/zrobic nasza magiczna sztuczke.

Ruszyli w strone ulicy, ale kiedy Luke wyszedl na deszcz spod arkady i mial skrecic w lewo, Campion stanal i obejrzal sie do tylu. Rowniez i jego towarzysze zatrzymali sie. To, co zobaczyli na srodku zaulka,, bylo widokiem zupelnie fantastycznym.

Z ciemnej wozowni, ktorej wrota musialy byc caly czas otwarte, a czego nie bylo widac z powodu deszczu, wynurzyl sie dziwaczny, anachroniczny pojazd. Byl to czarny, zaprzezony w konie wehikul, z wysokim kozlem dla woznicy i z plaska ponura skrzynia. Kolyszac sie i lsniac w blasku wlasnych staroswieckich latarn, woz do przewozenia trumien ruszyl i z zadziwiajaca szybkoscia pomknal z zaulka w kierunku Barrow Road.

Zelazna dlon Yeo spadla na ramie Campiona. Nadinspektor byl wyraznie wzburzony…

– Coz, u diabla, to ma znaczyc? – spytal? – Kto to taki? Gdzie jedzie o tej porze?

Campion zasmial sie glosno, wrecz histerycznie.

– To Jas – powiedzial. – A wiec tak sie jezdzi Apron Street. Czy mozemy miec natychmiast samochod?

– Mozemy. – Luke wybiegl na ulice z podejrzana szybkoscia.

Nad ich glowami alarmowy dzwonek nadal rozbrzmiewal przerazliwie. Yeo przez chwile milczal, a potem podszedl do swego starego przyjaciela, przelknal glosno i z trudem panujac nad soba, co jego oswiadczeniu dalo sile eksplozji, powiedzial:

– Mam nadzieje, ze pan wie, co robi.

– I ja mam te nadzieje, szefie – odparl Campion z przekonaniem.

W tym momencie czarna furgonetka policyjna ukazala sie w strumieniach ulewnego deszczu.

– A co z bankiem? – mrukliwie spytal Yeo.

– Dice i dwaj chlopcy sa w poblizu. Zajma sie bankiem – wyjasnil Luke, otwierajac przed nimi drzwiczki.

Pierwszy wsiadl Yeo, za nim Campion, a kiedy mial wsiasc Luke, z ciemnosci wylonila sie wielka postac, przypominajaca rozwscieczonego indora i wydajaca takiez odglosy.

– Ladnie, bardzo ladnie. Co to ma znaczyc, do jasnej cholery, i to ma byc uczciwa gra? – Lugg przemokniety byl do suchej nitki. Po lysej glowie splywaly mu strumyczki wody, a obciazone diamentowymi kroplami wasy zwisaly smetnie. Bezceremonialnie odsunal na bok Luke'a, wpadl do samochodu jak pocisk armatni i klapnal na podloge w kacie furgonetki.

Kiedy drzwi zamknely sie za inspektorem, nadal glosno narzekal.

– Wszedzie za koszula mam szklo, na otwartych drzwiach banku zostawilem cale mnostwo odciskow palcow, a wy uciekacie mi jak banda.glupich dzieciakow… Ze inni, to jeszcze rozumiem, ale pan, panie nadinspektorze, tego zupelnie nie moge pojac!

Luke przyjacielskim gestem zamknal mu usta.

– Jakie mamy nadac polecenie? – zwrocil sie do Campiona.

Komunikat, ktory postawil na nogi cala dzielnice, nadany zostal natychmiast:

– Q23 wzywa wszystkie radiowozy! Tu inspektor Luke. Scigam czarny dlugi woz zaprzezony w konia, powozony przez jednego czlowieka. Pojazd ten przeznaczony jest do przewozu trumien, powtarzam, do przewozu trumien. Ostatnio widziano go na Barrow Road; jedzie w kierunku polnocnym. Zawiadomic wszystkie posterunki. Skonczylem.

Kiedy zblizali sie do dawnej petli tramwajowej na koncu Barrow Road, Yeo nie mogl dluzej wytrzymac.

– Gdziez sie podzial? – spytal Campiona, ktory siedzial scisniety obok niego. – Nie mozna, u Boga Ojca, zgubic czegos tak dziwacznego. Po naszym wezwaniu, powinni go znalezc w przeciagu pol godziny.

– Najwazniejsze, zeby sie nie zatrzymal. Musimy dopasc go, zanim sie zatrzyma, to niezwykle istotne.

– W porzadku, jesli pan tak mowi. Czy wie pan, w jakim kierunku on jedzie?

– 'Sadze, ze do Fletcher's Town. Jaki adres, Lugg?

Przemoknieta gora zajela lepsza pozycje.

– Jelfa? Lockhart Crescent 75. Nadacie to? No to go nie zobaczymy wiecej, jak amen w pacierzu!

– Peter George Jelf? Jakies dziwnie znajome nazwisko. – W glosie Yeo zabrzmialo zdziwienie i wdziecznosc. – Stary Pullen wpadl dzisiaj do mnie i przypadkiem napomknal mi, ze na stacji Euston spotkal Jelfa, ktory przyjechal do miasta. Robil wrazenie uczciwego czlowieka, co jest zaprzeczeniem samym w sobie, i oswiadczyl mu, ze ma skromna firme przewozowa w polnocnym Londynie. Pullen zajrzal do ciezarowki, ale zobaczyl tam tylko skrzynie z napisem „Rekwizyty Sztuk Magicznych', dziwnie pasujacy napis, zwazywszy jego dawna kariere.

– „Rekwizyty Sztuk Magicznych'… – w glosie Campiona brzmiala ulga i zadowolenie. – A wiec w ten sposob przywiezli z powrotem trumne, ciekaw bylem, jak to zrobili.

– Z powrotem? – powtorzyl prostujac sie Luke. – Z powrotem?

Campion mial mu wlasnie wyjasnic te sprawe, kiedy przerwal im glos z odbiornika.

– Centrala wzywa Q23. Czarny woz, zapewne do przewozenia, trumien, widziany byt o godzinie dwudziestej trzeciej czterdziesci cztery na rogu Gre Ktores- Road i Findlay Avenue, polnocny-zachod i bardzo szybko jedzie Findlay Avenue. Skonczylem.

– A wiec jest kolo parku – obwiescil Yeo, ktorego nagle zarazil bakcyl poscigu. – Siedem i pol minuty temu. Ale pedzi, Campion. Zdumiewajace. O tej porze nie.ma oczywiscie ruchu, ale jest niebezpiecznie slisko. – Zwrocil sie do kierowcy: – Prosze skrecic tutaj, pojedziemy przez Philomel Place. Pojedziemy na polnoc az do Brodwayu, przez Canal Bridge i akurat trafimy na te dziwaczna ulice… Jeszcze chwile sie zastanowie. Te uliczki tutaj to istny labirynt.

– Nie wolno nam go zgubic – przerwal mu Campion. – Nie moze dojechac do Jelfa i nie moze sie zatrzymac. To bardzo wazne.

– Dlaczego nie wezwac innych wozow? J54 patroluje na Tanner's Hill. – Luke krecil sie nerwowo. – Moze pojechac Lockhart Crescent i czekac na niego. Mogliby go zatrzymac az do naszego pojawienia sie.

– Owszem. – W glosie Campiona nie bylo zachwytu. – Chcialbym jednak, zeby on mial przeswiadczenie, ze jest bezpieczny. Ale trudno. Tak moze bedzie lepiej.

Luke przekazal, to polecenie a furgonetka mknela ciemnymi ulicami. Yeo, ktorego znajomosc Londynu byla wprost przyslowiowa, kierowal pogonia, a kierowca, rowniez nie bez doswiadczenia, wyraznie darzyl wielkim respektem wiedze nadinspektora.

Deszcz nie przestawal padac, nabral nawet pewnego tempa i padal bez przerwy. Mineli Findlay Avenue i wpadli w Legion Street na rondzie, skad ta wielka magistrala biegnie nieprzerwanie w kierunku polnocno- zachodnich podmiejskich dzielnic.

– Spokojnie – Yeo pewno rownie cicho odezwalby sie nad brzegiem strumienia podczas lowienia pstragow. – Spokojnie teraz. Nawet jesli utrzymuje nadal tempo, nie moze byc daleko.

– .Ze swoimi pudelkami papierosow t- mruknal -Lugg.

– Ze swoim Wargaczem, chciales powiedziec – odezwal sie Luke.

Yeo zaczal cicho do siebie mowic, z czego najwidoczniej nie zdawal sobie sprawy:

– To posiadlosc starego ksiecia… Wickham Street… Lady Ciara Hough Street… Zaraz bedzie taka mala uliczka… Nie, skrecamy teraz. Wickham Place Street… Wiek Avenue… powoli, chlopcze, powoli. Kazdy skret w bok moze mu dac ze cwierc mili przewagi, o ile o tym wie. Ale moze nie bedzie ryzykowal bladzenia. Teraz mozna szybciej. Przez najblizsze sto jardow' nie ma zakretu. Do diabla z tym deszczem! Chwilami w ogole nie wiem, gdzie jestesmy. Och tak, tutaj kaplica. Tak, teraz Coronet Street… znowu powoli.

Wlaczenie sie nadajnika rozladowalo troche napiecie.

Sztuczny glos z metalicznym pobrzekiem wydawal sie niezwykle donosny:

– Centrala wzywa Q23. Uwaga. O dwudziestej trzeciej piecdziesiat osiem konstabi 675, telefonujacy z aparatu 3Y6 na rogu Ciara Hough i Wickham Court Road, polnocny-zachod., zameldowal o napadzie dokonanym okolo dwudziestej trzeciej piecdziesiat przez woznice czarnego pojazdu, przypominajacego woz do przewozenia trumien. Postepujac wedle waszej instrukcji 17GH podszedl, zeby zatrzymac woz ale woznica uderzyl go czyms

Вы читаете Jak najwiecej grobow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату