– W kazdym razie prawo szanuje sie tam tak samo, jak gdzie indziej. Usiadz, moj kochany – polecila mu energicznie. – Pewno jestes glodny. Zaraz cos ci przygotuje. Jak zwykle sie spieszymy. Dziwna rzecz, ale ja zawsze mam wrazenie, ze czegos nie zrobilam. P a n i L o v e!
To ostatnie wezwanie, brzmiace jak melodyjny krzyk, nie przynioslo zadnej odpowiedzi i Campion zdazyl zaprotestowac, ze nie jest glodny.
Renee znowu klepnela go po ramieniu, jak gdyby chciala mu sie przypochlebic.
– Siadaj i napij sie porteru z Clarriem, a ja tymczasem zalatwie sprawe twego spania. Pani L o v e! Inni lokatorzy wkrotce przyjda; a przynajmniej kapitan. Je chyba dzisiaj obiad na miescie ze swoja dawna flama.
I pojdzie od razu do swego pokoju. Nie bardzo lubi siedziec w kuchni. Jesli uslyszysz trzask frontowych drzwi, to z pewnoscia bedzie on. Potem obal pomozecie mi w roznoszeniu tac. P a n i L o v e!
Clarrie nieznacznie spuscil nogi na.podloge.
– Zaraz ja sprowadze – powiedzial. – A co z mala? O. tej porze nie powinna byc poza domem.
– Klytia? – Renee spojrzala na zegar. – Pietnascie po 'jedenastej, – Cos sie spoznia. Gdyby byla moja corka, nie martwilabym sie tym, ale tak naprawde to ja nie lubie niewinnosci, a ty, Albercie? Czlowiek nigdy nie czuje sie z nia bezpieczny. Ale ty, Clarrie, siedz cicho, tylko zadnych plotek, prosze.
Mezczyzna zatrzymal sie z reka na klamce.
– Gdybym, moja kochana, mial cokolwiek opowiadac temu sloikowi po solach trzezwiacych, to z pewnoscia nie o jej siostrzenicy – oswiadczyl wesolo, ale twarz mu sie wykrzywila w brzydkim grymasie i w ulamku sekundy, zanim wyszedl, zauwazyli nieprzyjemny blysk w jego duzych, nieokreslonego koloru oczach.
Renee czekala az zamknal drzwi.
– Wszystkiemu winne nerwy, jednak z pewnoscia on wkrotce dostanie engagement. – Powiedziala to zaczepnie, jak' gdyby Campion mial jakies watpliwosci. – Na prowincji widywalam o wiele gorszych aktorow niz Clarrie, slowo daje. – I natychmiast, na tym samym oddechu, ale zdumiewajaco zmieniajac natezenie glosu dodala: – Niech mi pan powie, panie Campion, czy to drugie cialo tez wykopia?
Spojrzal na nia serdecznie.
– Niech sie pani nie martwi. To nie pani pogrzeb. Ale powaznie mowiac, nie wiem.
W tym momencie wygladala bardzo staro i krucho. Pod warstwa pudru na kosciach policzkowych i na nosie mozna bylo dostrzec siateczke czerwonych zylek.
. – Bardzo mi sie to wszystko nie podoba – mowila cicho. – Boje sie trucizny. Wie pan, cala zywnosc trzymam zamknieta na klucz. Staram sie nie spuszczac, jej z oczu, dopoki nie zostanie zjedzona. Porter moze pan pic spokojnie. Moja stara sluzaca przyniosla go przed chwila l razem z Clarrie'em otworzylismy butelke.
Nagle – jak gdyby ktos uniosl pokrywe kotla – ujrzal, cala groze, jaka ukrywala pod poborami tej wesolej, nic nie znaczacej rozmowy. Groza to rozprzestrzeniala sie po jasno oswietlonej kuchni jak ciemna, zla chmura, tlumiac wszystkie inne reakcje: podniecenie, zainteresowanie, nienasycona ciekawosc policji, publicznosci, prasy.
– Bardzo sie ciesze, ze pan przyszedl. Spodziewalam sie tego. Rowny z pana chlop. Nigdy panu tego nie zapomne. No, chyba posciel sie wywietrzyla. Pani L o v e!
– Pani mnie wolala? – Od drzwi dal sie slyszec glos starej kobiety, poparty mocnym siaknieciem,nosa i do kuchni, szurajac nogami, weszla niskiego wzrostu kobieta w rozowym fartuchu. Miala rumiane policzki, ciemnoniebieskie oczy, ktore mimo pewnego zamglenia patrzyly bystro, i skape wlosy zwiazane rozowa wstazka. Zatrzymala sie w progu patrzac z zaciekawieniem na Campiona.
– Panin siostrzeniec? -spytala glosno. – Ale podobny, jak dwie krople wody. Powiadam, ze podobny, jak dwie, krople wody.
– Bardzo sie z tego ciesze – przerwala jej glosno panna Koper. – A teraz trzeba mu poslac lozko..
– Poslac mu lozko? -W glosie pani Love zabrzmiala taka nuta, jakby to jej ten wspanialy pomysl przyszedl do glowy. Nagle cos sobie przypomniala: – Ugotowalam owsianke. Powiadam, ze ugotowalam panina owsianke. Wsadzilam do dogrzewacza i zamknelam na klodke. Klucze na zwyklym miejscu. – Uderzyla sie w chuda piers.
Clarrie, ktory wszedl za nia, zaczal sie smiac niepowstrzymanie a ona odwrocila sie w jego strone; wygladala – mysl ta uderzyla nagle Campiona – jak kot przebrany za lalke
– Panu do smichu. – Donosny glos z wyraznym londynskim akcentem mogl dobiegac ze szczytu domu. – Ale nigdy nie dosyc ostroznosci. Powiadam, ze nigdy nie dosyc ostroznosci..
Odwrocila sie do Campiona i spojrzala na niego z blyskiem w oczach.
– On nic nie rozumie – stwierdzila, wzruszajac ramionami pod adresem aktora. – Niektorzy mezczyzni to nic nie potrafia zrozumiec. Ale trzeba miec troche oleju w glowie, jak czlowiek chce sie utrzymac na powierzchni. Jestem tutaj tylko dlatego, ze moi przyjaciele mysla, ze jestem w pubie. Moj Stary powiada, ze nie chce, zeby mnie ludzie wzieli na jezyki i zebym miala-do czynienia z policja, i tak dalej. Ale ja nie moge pozwolic, zeby mojej paniuni dziala sie krzywda, wiec przychodze poznym wieczorem, powiadam, ze przychodze poznym wieczorem.
– Tak, to racja, ta poczciwina przychodzi zawsze wieczorem – zachichotala Renee, ale w jej glosie zabrzmialo wzruszenie.
– Z moja pania przyszlam z tamtego domu – oswiadczyla tubalnym glosem pani Love. – Inaczej bym tu nie byla. Z cala pewnoscia nie! Zanadto tu niebezpiecznie. – Osiagnawszy jeden efekt, siegnela po drugi. – A mam co robic. – Machnela wstazka w kierunku Clarrie'ego, ktory siegnal do ronda wyimaginowa-nego kapelusza, co sprawilo, ze rozesmiala sie glosno jak psotne dziecko.- Pan Clarrie to potrafi mnie zabawic – powiedziala do Campiona. – Powiadam, ze pan Clarrie potrafi mnie zabawic. Czy te koce mam wziac? A gdzie powloczki na poduszki? Zapastowalam podloge. Powiadam, ze zapastowalam podloge.
Czlapiac wyszla z kocami. Za nia Renee niosac narecze bielizny.
Clarrie Grace usiadl znowu i pchnal w strone przybysza szklanke i butelke.
– Nie uwierzyliby komikowi, ktory by nasladowal ja w music-hallu – zauwazyl. – Osiemdziesiatka na karku, a wciaz pelna energii. Pracuje jak wol. Przestanie dopiero, kiedy padnie trupem. Razem z Renee wykonuja cala prace domowa. Ona wprost kocha te robote.
– Co jednemu smakuje, to drugiego struje – zrobil dosc nieroztropna uwage Campion.
Clarrie w pol gestu zatrzymal szklanke w powietrzu.
– Moglby pan to wykorzystac – powiedzial powaznie- – Badz co badz jest pan prawnikiem, nieprawdaz?
– To utrudnia jeszcze bardziej cala sprawe – mruknal Campion.
Clarrie Grace rozesmial sie. Mial uroczy usmiech, kiedy byl naprawde 'czyms rozbawiony, i nieprzyjemny dla celow grzecznosciowych i zawodowych;
– Wie pan – zaczal od niechcenia – Renee znam od moich szczeniecych lat i ani rusz nie moge sobie przypomniec, zeby miala siostrzenca. Powinienem byl dawniej o panu slyszec. Nie ulega kwestii, Renee to nadzwyczajna kobieta. – Zawahal sie i po chwili ciagnal dalej: – Niech mi pan nic nie mowi, jesli pan nie chce. Zyjmy i dajmy zyc innym. To bylo zawsze moja naczelna dewiza. Chce przez to powiedziec, ze nigdy mnie nic nie bylo w stanie zdziwic. W moim zawodzie nie moglbym sobie na to pozwolic, a smiem twierdzic, ze pan w swoim rowniez. Zdziwienie jest kosztowne, oto, co mam na mysli. Panski ojciec nie byl naprawde jej bratem, co?
– Tylko w pewnym sensie – wyjasnil Campion majac na mysli bez watpienia powszechne braterstwo ludzi.
– Wspaniale – w glosie Clarrie'ego brzmial zachwyt. – Znakomicie. Ja to wykorzystam. Nie wolno tego zmarnowac. „W pewnym sensie.' Ale z pana zartownis! Wszystkich nas pan tu rozweseli! – Nagle jego nerwowe podniecenie jakby wyparowalo. – Niech pan podtrzymuje swoje sily – powiedzial.wskazujac gestem reki na butelke. – Do butelek dostac sie nie moga.
– Kto taki?
– Rodzinka, ci tam Pally-ally na gorze. Jak Boga kocham, chyba pan nie przypuszcza, ze Renee albo ja… czy nawet kapitan, „wybacz-ze-nie-zdejmuje-rekawiczek' – tak go nazywam – moglibysmy kombinowac cos z chemikaliami. Moj drogi, gdybysmy nawet mieli na to dosc sprytu, to zabrakloby nam inicjatywy, jak powiadaja krolowe. Jestesmy przecietni. Calkiem w porzadku. Znamy sie od niepamietnych czasow. To z pewnoscia ta rodzinka Allyeh-pallyeh. Ale do piwa nie moga sie dostac… Prosze, ta butelka nie byla jeszcze otwierana.
Poniewaz jego honor tego wymagal, Campion napil sie porteru, ktorego z calego serca nie znosil.
– Nie sadzilem, ze w gre moze wchodzic niebezpieczenstwo przypadkowego otrucia – zaryzykowal niesmialo. – Chcialbym znac fakty. Kilka miesiecy temu umiera pewna stara kobieta i policja dla sobie tylko znanych przyczyn