– Taak, ale moga tez miec racje – odparla Karen wslizgujac gladko do konwersacji praktyczny ton.

– Nie cierpie, kiedy mowisz w ten sposob i probujesz udawac dorosla.

– No wiec co proponujesz? Lauren milczala.

– To wszystko jest takie zwariowane – odpowiedziala po chwili wahania.

– I dla nas najwazniejsze to nie dac sie zwariowac.

– Pamietasz, jak Jimmy Harris nakryl tego faceta, co wlamywal sie do samochodow pod szkola? Pamietasz, co wtedy zrobil? Zabral jego prawo jazdy, wezwal policje, ktora zaraz przyjechala.

– Nie wierze wlasnym uszom. Kiedy wczoraj mowilam, zeby zawolac policje, twierdzilas zupelnie co innego.

– Wcale nie.

– Wlasnie, ze tak. Lauren pokiwala glowa.

– Masz racje. W porzadku. Juz jestem cicho. Po prostu chcialabym, zebysmy cos zrobily. – Westchnela. – Tesknie za Tommym.

– Ja tez.

– Jest zupelnie inaczej, nizbym sie spodziewala. Dzisiaj rano obudzilam sie i nie moglam uwierzyc, ze nasze male dziwadlo nie dobija sie do nas do lazienki.

– I nie zostawia odkreconej pasty do zebow – rozesmiala sie Karen.

– I skarpetek i bielizny na podlodze. Karen potrzasnela glowa.

– Musimy wierzyc, ze on wroci. Jutro. Tak powiedzial tato.

– Wierzysz w to?

– I wierze, i nie. Czekam.

– A mnie caly dzien chce sie plakac.

– Mnie tez. A kiedy przez chwile wszystko wydaje sie normalne, sobie zaraz uswiadamiam, ze o najwazniejszym zapomnialam i czuje sie, jakby mi ktos zadal cios.

– Widzialam, ze rozmawialas znowu z Willym.

– Chcial sie gdzies wybrac.

– I co mu powiedzialas?

– Zeby zadzwonil w przyszlym tygodniu. Lauren usmiechnela sie.

– Jest fajny.

– Aha. – Siostra zachichotala. – Podoba mi sie.

– I jest seksy. Slyszalam, ze on i Lucinda Smithson chodzili ze soba w zeszlym roku.

– Tez o tym slyszalam. Ale sie nie przejmuje. A jak tam z Teddym Leonardem? Podobno kiedy byl zeszlego lata na wycieczce w Paryzu, wybrali sie do prawdziwego burdelu.

– Akurat w to nie wierze.

– Pewnie byli wszyscy za bardzo przestraszeni – rozesmiala sie Karen.

Blizniaczki usmiechnely sie.

– Wiesz dlaczego lubie Teddy'ego? – zapytala Lauren i nie czekajac na odpowiedz siostry mowila dalej. – Poniewaz kiedy do nas przyszedl, znalazl chwile czasu, zeby sie troche pobawic z Tommym. Czasami martwilam sie, ze Tommy nie bedzie mial okazji zobaczyc, jak zachowuja sie starsi chlopcy. Ciagle widzi tylko nas. Pamietasz? Teddy wyszedl z nim na dwor i przez pol godziny razem kopali pilke. Tommy caly promienial. A czy wiesz, co mi powiedzial pozniej, wieczorem? Poszlam zaniesc mu szklanke wody, gdy tylko zgasilismy swiatla, a on powiedzial: 'Lauren, lubie tego chlopaka. Mozesz za niego wyjsc, jesli chcesz'. Wyobrazasz sobie?

Karen wybuchnela smiechem, przylaczajac sie do chichotania siostry. Ale po paru sekundach ich wesolosc zniknela, jakby wyparowala z samochodu przez otwarte okno, a zimny kawal lodu wkradl sie w ich serca.

– Jesli go skrzywdza, nawet odrobine… – zaczela Karen.

– Zabijemy ich – dokonczyla siostra. Zadna z nich ani przez chwile nie zastanawiala sie, w jaki sposob mialyby to zrobic.

Jechaly w milczeniu zdeterminowane. Karen skrecila za rog i przejechala jeszcze kawalek ulica.

– Niemozliwe – odezwala sie – mamy jeszcze nie ma w domu.

– Myslisz… – zaczela Lauren, ale siostra nie dala jej skonczyc.

– Nie, pewnie jest akurat w drodze.

Karen zaparkowala samochod na podjezdzie, ale zadna z nich nie wysiadala. Patrzyly na dom niepewnym wzrokiem. W srodku bylo ciemno.

– Chcialabym, zeby tata zainstalowal automatyczne oswietlenie – powiedziala Karen z zalem w glosie.

– Nigdy dotad nie myslalam, ze nasz dom moze wygladac tak nieswojo – cicho zauwazyla Lauren.

– Przestan! – przeciela Karen. – Nie zachowuj sie, jakby bylo gorzej niz jest. Nie cierpie, jak wpadasz w ten swoj posepny, bojazliwy nastroj, zupelnie jakbys byla mimoza. Daj spokoj, chodzmy.

Trzasnela drzwiami samochodu, a Lauren wyskoczyla szybko, zeby za nia nadazyc. Karen wlozyla klucz do zamka drzwi wejsciowych i otworzyla je. Weszla do srodka i przycisnela kontakt, oswietlajac ciemne wnetrze mieszkania. Dziewczeta zdjely plaszcze i powiesily je w schowku. Karen obrocila sie do siostry mowiac:

– Widzisz? Nic sie nie dzieje. Chodz, zrobimy sobie herbaty i poczekamy na mame. Powinna zaraz wrocic.

Lauren skinela glowa z wahaniem.

Karen zobaczyla, ze siostra stoi nieruchomo nasluchujac.

– Co to? – wyszeptala.

– Nie wiem – odszepnela Lauren.

– Jesli sobie ze mnie zartujesz…

– Ciii…

– Nie uciszaj mnie! Chcesz mnie po prostu przestraszyc. Nie mozemy dac sie poniesc wyobrazni.

Lauren zignorowala reakcje siostry i zapytala:

– Dlaczego tu jest tak zimno?

– A skad, do diabla, mam wiedziec? – szybko odpowiedziala Karen. – Moze wylaczyli termostat rano przed wyjsciem.

– Czujesz ten chlod? Jakby bylo otwarte okno. Karen juz chciala odpowiedziec, ale powstrzymala sie.

– Moze powinnysmy poczekac na zewnatrz – rzucila.

– Powinnysmy sie chyba rozejrzec. Karen spojrzala na siostre.

– Podobno to ja jestem praktyczna – szepnela. – Mysle, ze powinnysmy stad zwiewac.

– Jeszcze nie.

Lauren zrobila kilka krokow w kierunku salonu. Siostra poszla za nia.

– Widzisz cos?

– Nie, ale czuje jak wieje chlodne powietrze.

– Ja tez.

– Co robimy?

– Chodzmy dalej.

– Dokad?

– Do kuchni.

Poruszajac sie ostroznie skierowaly sie w glab domu.

– Daj reke – powiedziala Lauren i siostra zlapala ja za nadgarstek.

– Slyszysz cos?

– Nie.

Ostroznie weszly do kuchni.

– Jest cos? – zapytala Karen.

– Nie. Ale tu strasznie zimno…

– O moj Boze – z przestrachem szepnela Karen. Lauren az podskoczyla sploszona.

– Gdzie?

– Patrz!

Karen pokazywala na spizarke po przeciwnej stronie kuchni. Lauren spojrzala tam i az jej dech zaparlo. Staly obie jak wryte wpatrujac sie we wneke. Okno bylo otwarte na osciez, oslone wygieta sila rzucono na podloge. Zewnetrzna szyba rozbita, a odlamki szkla lezaly na linoleum.

Вы читаете Dzien zaplaty
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату