padahnac pad nasu banalnasc. Z takoj schiemaj my smiela i radasna rusyli u slach-darohu — u insyja susviety! Padumajes — insyja susviety! Asvoim ich albo jany nas asvojac! Nicoha insaha nie bylo u nasych niascasnych halovach. Ale dosyc pra heta. Nie varta.
Ja ustau, vobmackam znajsou aptecku, uziau plaskaty sloicak sa snatvornym.
— Ja budu spac, kachanaja, — pramoviu ja i paviarnuusia; niedzie vysoka u ciemry huu vientylatar. — Mnie treba paspac. Inaks… sam nie viedaju…
Ja sieu na lozak. Chery dakranulasia da majoj ruki. Ja abniau jaje, niabacnuju, i trymau, nie kratajucysia, da toj pary, pakul son nie zmaryu mianie.
Ranicaj, kali ja pracnuusia, adcuu siabie badziora, ekspierymient zdausia mnie takim niaznacnym; jak moh ja tak chvalavacca z-za jaho?! Mianie mala turbavala i toje, sto Chery pojdzie razam sa mnoj u labaratoryju. Jaje namahanni vytrymac navat maju karotkacasovuju adsutnasc byli marnyja, i ja admoviusia ad dalejsych sprob, choc jana nastojvala (navat prapanouvala mnie zacynic jaje dzie-niebudz). Ja paraiu joj uziac z saboj knizku.
Sama pracedura mianie cikavila miens, cym toje, sto ja ubacu u labaratoryi. U biela- blakitnaj zale nie bylo nicoha asablivaha — nie chapala tolki siakich-takich pradmietau na stelazach i u safach (u niekatorych z ich sklo bylo razbita, a dzviercy dzie-nidzie patreskalisia — vidac, niadauna tut adbyvalasia baracba, i jaje slady choc i paspiesna, ale staranna likvidavany). Snaut vaziusia z aparaturaj, trymausia, jak zausiody, karektna, jon nie zdziviusia zjaulenniu Chery i paklaniusia joj zdaloku. Kali Snaut pracirau maje viski i lob fizijalahicnym rastvoram, zjaviusia Sartoryus. Jon vyjsau z ciomnaha pakoja praz nievialikija dzviery. Na im byu biely chalat i corny antyradyjacyjny fartuch amal da kostacak. Dzielavy, enierhicny Sartoryus pavitausia sa mnoj, niby my byli supracounikami bujnoha ziamnoha instytuta i rasstalisia litaralna ucora. Ja tolki ciapier zauvazyu, sto niezycciovym vyraz jaho tvaru rabili kantaktnyja linzy, jakimi jon karystausia zamiest akularau. Skryzavausy ruki na hrudziach, jon sacyu, jak Snaut prybintouvaje elektrody, uzvodziacy na majoj halavie stosci nakstalt calmy. Sartoryus niekalki razou abviou pozirkam usiu zalu; Chery jon nibyta nie zauvazyu. Jana siadziela skurcyusysia, biednaja, na nievialikaj taburetcy la sciany i rabila vyhlad, sto cytaje knihu. Kali Snaut adysou ad majho kresla, ja paviarnuu halavu u ciazkim slemie z mietalu i pravadou, kab ubacyc, jak jon budzie uklucac aparaturu, ale niecakana Sartoryus padniau ruku i uracysta pramoviu:
— Doktar Kielvin! Prasu chvilinku uvahi! Ja nie chacu vam naviazvac svajo mierkavannie, bo heta nie pryviadzie da mety, ale vy nie pavinny dumac pra siabie, pra mianie, pra kalehu Snauta, naohul ni pra koha, pavinny vyklucyc vypadkovyja indyvidualnasci, peunyja asoby i zasiarodzicca na nasaj ahulnaj spravie. Ziamla i Salarys; pakalenni daslednikau, jakija skladali adno celaje, choc kozny calaviek maje svoj pacatak i svoj kaniec; nasa pasladounasc u imknienni naladzic intelektualny kantakt; histarycny slach, sto prajslo calaviectva; upeunienasc u jaho dalejsym razvicci; hatounasc da lubych achviar i ciazkasciej; hatounasc padparadkavac nasaj Misii lubyja asabistyja pacucci — vos temy, jakija pavinny calkam zapounic vasu sviadomasc. Chod asacyjacyj, prauda, nie zalezyc ad vasaj voli, ale vasa prysutnasc usio-taki dapamoza nam u ekspierymiencie. Kali u vas nie budzie upeunienasci, sto vy spravilisia z zadanniem, prasu paviedamic nam, a kaleha Snaut pautoryc zapis. My majem cas…
Aposnija slovy jon pramoviu z abyjakavaj usmieskaj, usio hetak za choladna. Mnie bylo niepryjemna ad jaho napyslivych, traskucych fraz. Na scascie, Snaut pierapyniu praciahluju pauzu.
— Krys, mozna? — spytau jon, abapiorsysia na vysoki pult elektraencefalohrafa i krychu familarna nahnuusysia da mianie.
Ja byu udziacny jamu za toje, sto jon nazvau majo imia.
— Mozna, — adkazau ja, zapluscvajucy vocy.
Chvalavannie, jakoje achapila mianie, kali Snaut, zamacavausy elektrody, uziausia za rubilnik, ciapier znikla; praz viejki ja ubacyu ruzovaje sviatlo kantrolnych lampacak na cornaj panieli aparata. Vilhotnyja i niepryjemna chalodnyja mietalicnyja elektrody, jakija, niby maniety, ablapili maju halavu, stali ciaplejsymi. Mnie zdavalasia, sto ja — seraja, nieasvietlenaja arena. Natoup niabacnych hledacou amfiteatram akruzau pustecu i maucannie, u jakim znikla maja iranicnaja paharda da Sartoryusa i da Misii. Napruzannie unutranych naziralnikau, jakija imknulisia syhrac impravizavanuju rolu, spadala. „Chery?” — u dumkach, praviarajucy siabie, z nievierahodnym stracham vymaviu ja hetaje imia, hatovy adrazu z adstupic. Ale maja nasciarozanaja slapaja audytoryja nie pratestavala. Niejkaje imhniennie ja byu sama piascota, scyry smutak, byu hatovy da ciarpiennia i biaskoncych achviarau: Chery, biez abrysau, biez formy, biez tvaru, zapounila mianie. I chutka jaje nievyraznaja adcajnaja piascota sastupila vobrazu Hize. Backa salarystyki i salarystau zjaviusia u seraj ciemry u svajoj prafiesarskaj vielicy, ja dumau nie pra hrazievy vybuch, nie pra smurodlivuju biezdan, jakaja prahlynula jaho zalatyja akulary i vypiestavanyja sivyja vusy, ja bacyu tolki hraviuru na tytulnaj staroncy manahrafii — husta zastrychavany fon, na jakim jaho halava zdavalasia u areole; jaho tvar nie rysami, a vyjavaj dobraprystojnasci, staramodnaj razvazlivasci nahadvau tvar majho backi, i u rescie rest ja navat nie viedau, chto z ich paziraje na mianie. U abodvuch nie bylo mahily — u nas cas heta zdarajecca tak casta, sto nie vyklikaje asablivaha chvalavannia.
Karcina znikla, i na niejki cas (nie viedaju, na jaki) ja zabyusia pra Stancyju, pra ekspierymient, pra Chery, pra corny Akijan — pra usio; u mianie uspychnula upeunienasc, sto hetyja dvoje — uzo nie isnujucyja, biaskonca malenkija, jakija zrabilisia tlenam — sauladali z usim, sto vypala na ich dolu… Adkryccio supakoila mianie, i biezablicny niamy natoup vakol seraj areny, jaki cakau majho parazennia, rastvaryusia. U toje z imhniennie niesta dvojcy pstryknula — vyklucyli aparaturu. Stucnaje sviatlo aslapila, ja zazmuryusia. Sartoryus dapytliva pazirau na mianie, stojacy u raniejsaj pastavie; Snaut, paviarnuusysia da jaho spinaj, mitusiusia la aparata, znarok slepajucy tapackami, jakija zvalvalisia z noh.
— Jak vy licycie, doktar Kielvin, ci atrymalasia? — pacuusia huhniavy, niepryjemny holas Sartoryusa.
— Dumaju, sto tak, — adkazau ja.
Moj pierakanany, rezki ton na imhniennie zbiu vaznasc Sartoryusa.
— Dobra, — marmytnuu jon i azirnuusia, nie viedajucy, cym jasce zaniacca.
Snaut padysou da mianie i pacau zdymac bint.
Ja ustau i prajsou pa zale, a tym casam Sartoryus, jaki znik u ciomnym pakoi, viarnuusia z prajaulenaj i vysusanaj plonkaj. Na dziesiaci mietrach stuzki byli vidac dryhotkija zubcastyja linii, padobnyja na bieluju plesniu abo na pavucinku na cornym slizkim celuloidzie.
Ja byu volny, ale isci adsiul nie chacielasia. Snaut i Sartoryus ustavili u aksidnuju halouku madulatara plonku, kaniec jakoj nasupleny i niedavierlivy Sartoryus prahledzieu jasce raz, nibyta sprabujucy rassyfravac sens trapiatkich linij.
Zaraz ekspierymient isou za miezami labaratoryi. Sartoryus i Snaut stajali kozny la svajho pulta i zajmalisia aparaturaj. Slaba zahuli transfarmatary, a zatym tolki ahiencyki na viertykalnych zasklonych trubkach indykatarau pabiehli uniz, pakazvajucy, sto vialiki tubus renthienauskaj ustanouki apuskajecca pa stromkaj sachcie i pavinien spynicca u jaje harlavinie. U hety cas ahiencyki zastyli na sama niznich dzialenniach skaly. Snaut pacau pavialicvac napruzannie, pakul strelki, a dakladniej, bielyja palosy, sto zamianili ich, nie zrabili pavarot uprava. Liedz cutna hulo napruzannie, nicoha tut nie adbyvalasia, babiny z plonkaj niabacna krucilisia pad nakryukaj, — licylnik mietrazu cichienka tachkau, nibyta hadzinnik.
Chery pazirala pauzvierch knihi to na mianie, to na Snauta i Sartoryusa. Ja padysou da jaje. Jana paviarnulasia da mianie. Ekspierymient skoncyusia, Sartoryus pavoli nabliziusia da vialikaj konusapadobnaj halouki aparata.
— Pajsli?.. — adnymi hubami spytalasia Chery.
Ja kiunuu. Chery ustala. Ni z kim nie razvitvajucysia — na moj pohlad heta bylo niedarecna, — ja prajsou mima Sartoryusa.
Nadziva pryhozy zachad asviatlau iluminatary vierchniaha kalidora. Heta byu nie zvykly, zmracnavaty, kryvava-cyrvony zachad — zaraz jon pieralivausia usimi adcienniami ruzovaha koleru, pryhlusanaha smuhoj, absypanaha siarebranym pylam. Zdavalasia, sto ciazkaja, lanivaja, ledzvie ruchomaja carnata biaskoncaj rauniny Akijana adkazvala na dalikatnaje zziannie bura-fijaletavym miakkim vodbliskam. Tolki u samym zienicie nieba zastavalasia nadziva ryzym.
Ja zatrymausia u niznim kalidory. Ja bajausia navat padumac, sto my znou budziem zniavolenyja u svajoj kabinie, jak u turmie, adzin na adzin z Akijanam.
— Chery, — skazau ja, — viedajes… ja schadziu by u biblijateku… Ty nie suprac?
— Dobra, ja pasukaju sto-niebudz pacytac, — adkazala jana z napusknoj zvavasciu.
Ja adcuvau, sto ad ucarasniaha dnia miz nami utvarylasia niejkaja trescyna i sto treba prajavic choc krychu culasci, ale nie moh pieraadolec abyjakavasci. Navat nie uiaulaju, sto mahlo b vyviesci mianie z hetaj apatyi. My viartalisia pa kalidory, zatym pa schile spuscilisia u malenki tambur z tryma dzviaryma, pamiz imi za sklom rasli vazony.
Siarednija dzviery, sto viali u biblijateku, byli z abodvuch bakou ababity surpataj stucnaj skuraj; adcyniajucy ich, ja kozny raz starausia nie zacapic jaje. U vialikaj kruhlaj zale z bledna-srabrystaj stollu, z simvalicnymi vyjavami soniecnaha dyska bylo krychu chaladniej.
Ja dakranuusia rukoj da zboru klasicnych prac pa salarystycy i uzo chacieu dastac piersy tom Hize, toj, z hraviuraj na frantyspisie, jakuju prykryvala papiarosnaja papiera, ale raptam ubacyu nie zauvazany raniej tousty, vosmaha farmatu tom Hravinskaha.
Ja usieusia u kresla. Bylo cicha. Za krok ad mianie Chery hartala niejkuju knizku, ja cuu samaciennie staronak. Daviednik Hravinskaha, jaki studenty zvycajna vykarystouvali jak zvycajnuju „sparhalku”, ujaulau zbornik usich salarystycnych hipotez, razmiescanych pa alfavicie: ad „Abijalahicnaj” da „Jadziernaj”. Kampilatar Hravinski, jaki nikoli navat nie bacyu Salarys, kapausia va usich manahrafijach, pratakolach ekspiedycyj, u daunich zapisach i daniasienniach, navat uvazliva vyvucyu vytrymki z prac planietolahau, jakija zajmalisia insymi susvietami. Jon sklau kataloh z farmuloukami, takimi karotkimi, sto ichniaja lapidarnasc casam pierachodzila u tryvijalnasc, bo hublausia tonki, skladany chod dumki daslednikau. Zresty, praca, zadumanaja jak