jednak przyszedl dwa razy na swiat, doswiadcza jej. Niewykluczone, ze przypomnisz sobie, jak sie nazywasz. Moze to zajsc w kazdej chwili. Moze nie zajsc wcale. Dlatego radzilem ci przybrac choc tymczasowe imie. Nie bedzie w tym zadnej nieuczciwosci ani falszu. Staniesz w sytuacji wlasnych rodzicow nad twoja kolebka. Oni tez nie wiedzieli, nim sie pobrali, jakie nadadza ci imie. Wybrawszy je, po lalach, nie umieliby juz pomyslec, ze masz jakies inne, przyrodzone, wlasciwsze imie i ze go ci nie nadali.

— Mowisz raczej jak Pytia — powiedzial na to, starajac sie ukryc, jak dotknely go slowa o jego smierci. Nie pojmowal, czemu tak reaguje na dobrze znany fakt — choc wlasciwie powinien odczuwac nieslychana satysfakcje powstalego z martwych.

— Nie chodzi mi o imie. Wiem, ze moje nazwisko zaczyna sie na P. Cztery do szesciu liter. Parvis albo Pirx. Wiem, ze tamtych nie dalo sie uratowac. Byloby lepiej, gdyby mi nie pokazali tej listy.

— Liczyli na to, ze sie rozpoznasz.

— Nie moge wybrac na oslep. Mowilem ci to juz.

— Wiem i rozumiem twoje pobudki. Nalezysz do ludzi zwracajacych malo uwagi na samych siebie. Tak bylo z toba zawsze. Nie chcesz wyboru? Nie.

— Ani nadanego imienia?

— Nie.

— Co wiec zamierzasz?

— Nie wiem.

Moze uslyszalby jeszcze jakies perswazyjne rady, lecz pierwszy raz odkad bywal w tym gabinecie, skorzystal z uprawnien — zeby zetrzec tresc wszystkich rozmow z maszyna i jakby mu tego nie bylo dosc, nastepnym dotknieciem zdmuchnal w nicosc popiersie greckiego medrca. Poczul wowczas zla satysfakcje, bezrozumna, choc przejmujaca,, jakby zabil, nie zabijajac, tego, przed kim sie nazbyt obnazyl, i kto, bedac Nikim, tak rozsadnie i bezapelacyjnie patronowal jego bezradnosci. Byla to nedzna namiastka; argumentu i pozalowal uczynku, ktorym rozstal sie z bezwinnym urzadzeniem. Skoro jednak mialo racje w tym, ze nie tyle siebie chcial miec w swiecie, ile w sobie swiat, stlumil prozny gniew, wstyd i zapomnial o nich na dobre, wziawszy sie do spraw wazniejszych od wlasnej przeszlosci. Bylo czego sie uczyc. Najwiekszy i ostatni projekt szukania cywilizacji pozaziemskich zwany CYKLOPEM spelzl po kilkunastu latach na niczym. Tego zdania byli ci, ktorzy po nasluchu gwiazd oczekiwali odbioru zrozumialych sygnalow. Zagadka Milczacego Wszechswiata, Silentium Universi, urosla w wyzwanie, rzucone ziemskiej nauce. Skrajny optymizm garstki astrofizykow na schylku XX wieku, zaraziwszy tysiace innych ekspertow, na rowni z laikami, obrocil sie w swoje przeciwienstwo. Miliardy wlozone w budowe radioteleskopow, filtrujacych promieniowanie milionow gwiazd i galaktyk, daly wprawdzie zysk w postaci nowych odkryc, lecz zadne nie przynioslo oczekiwanych wiesci „Innego Rozumu“. Teleskopy umieszczone na orbiterach w prozni, zostaly co prawda kilkakrotnie trafione przez strugi fal dosc osobliwych, by pobudzic gasnace nadzieje. Jesli byla to sygnalizacja, odbior trwal krotko i urywal sie, nie powracajac. Byc moze przestwor okolosloneczny przeszyly igly przeslan, zwroconych do jakichs gwiazdowych adresatow, wiec owe zapisy usilowano rozszyfrowac daremnie na niezliczone sposoby. Sygnalizacyjnej istoty tych impulsow nie dalo sie z pewnoscia ustalic. Totez tradycja i ostroznosc kazaly specjalistom uznac podobne zjawiska za plody gwiazdowej materii, za emisje najtwardszej radiacji, przypadkiem skupionej przez tak zwane soczewki grawitacyjne w ksztalt waskich pasm czy igiel. Naczelna regula w obserwacji zadala uznania za naturalne fenomeny wszystkiego, co nie ujawnialo wyraznie sztucznego pochodzenia. Astrofizyka zas tak sie juz zaawansowala, ze starczylo jej hipotez, zdolnych scisle „odtlumaczyc“ kazdy rodzaj postrzezonej emisji bez odwolania do jakiejkolwiek istoty jako nadawcow. Powstawala dosc paradoksalna sytuacja: im wieksza iloscia teorii operowala astrofizyka, tym trudniej przyszloby rozmyslnej sygnalizacji udowodnic swa autentycznosc. Pod koniec XX wieku rzecznicy projektu CYKLOPA sporzadzili obszerny katalog kryteriow odrozniajacych to, co Natura moze splodzic bogactwem swych sil od tego, co im niedostepne i tym samym wyglada jak „kosmiczny cud“ — na Ziemi odpowiadalyby mu liscie spadle z drzew tak, by ulozyc sie w litery sensownego zdania, albo otoczaki wyrzucone na rzeczny piasek w porzadku kol i stycznych lub trojkatow Euklidesa. Tym samym ulozyli naukowcy szereg przykazan, jako powinnosci, ktore musza spelnic dowolni nadawcy sygnalow pozaziemskich. Niemal polowa tego spisu ulegla przekresleniu w poczatkach nastepnego stulecia. Nie tylko pulsary, nie tylko soczewki grawitacyjne, nie tylko masery gazowych chmur gwiezdnych, nie tylko olbrzymie masy galaktycznego osrodka ludzily obserwatorow regularnoscia, repetycja, osobliwym ladem wielorakich impulsow. Na miejsce uniewaznionych „powinnosci nadawcow“ wprowadzono wnet nowe, aby i te wkrotce uniewaznic.

Stad wzial sie pesymizm — jako przeswiadczenie o unikalnosci Ziemi nie tylko w ramieniu Drogi Mlecznej, lecz w miriadach innych spiralnych galaktyk. Dalsze przyrosty wiedzy — wlasnie astrofizycznej — zderzyly ow pesymizm ze sceptycyzmem. Ilosc cech kosmicznych energii i materii, ktore utworzyly pojecie „Antropic Principle“, scislego zwiazku miedzy tym, jaki jest Wszechswiat i tym, jakie jest zycie, miala wrecz nieodparta wymowe. W Kosmosie, zawierajacym ludzi, nalezalo oczekiwac narodzin zycia i poza Ziemia. Kolejno powstawaly wiec domysly, godzace zyciodajnosc Kosmosu z jego milczeniem. Zycie powstaje na bezliku planet, lecz rozumne istoty rodzi w najrzadszym splocie wyjatkowych trafow.

Nie powstaje wprawdzie dosc czesto, lecz rozwija sie na ogol w pozabialkowe strony — krzem ukazal juz obfitosc zwiazkow rowna obfitosci polaczen wegla, atomowego zwornika bialek, a silikonowe wszczete ewolucje pozostaja trwale niestyczne ze strefa rozumu lub tworza jej odmience, wyzbyte pokrewienstwa z ludzka umyslowoscia.

Nie rozblysk inteligencji zdarza sie roznopostaciowo, lecz trwa krotko. Tylko w swej bezrozumnej epoce biegnie rozwoj zycia przez miliardy lat. Stworzenia Naczelne, jesli uksztaltowane, po stu lub dwustu tysiacach lat bezwiednie wszczynaja erupcje technologiczna. Erupcja ta nie tylko unosi je coraz szybciej ku coraz wyzszym umiejetnosciom wladania mocami Przyrody. Ten wybuch — bo podlug zegara kosmicznego chodzi o istna eksplozje — roznosi cywilizacje w zbyt odmienne strony, by mogly sie porozumiec przez wspolnote myslenia. Takiej wspolnoty nie ma wcale. Stanowi ona przesad antropocentryczny, odziedziczony przez ludzi po najstarszych wierzeniach i mitach. Rozumow moze byc wiele i wlasnie przez to, ze jest ich az tak wiele, niebo wobec nas milczy. Nic podobnego, utrzymywaly inne hipotezy. Rozwiazanie zagadki jest daleko prostsze. Ewolucja zycia, jesli narodzi Rozum, czyni to seria jednorazowych przypadkow. Rozum ten moze zostac unicestwiony w powiciu kazdym gwiezdnym wtargnieciem w poblize rodzicielskiej planety. Interwencje kosmiczne sa zawsze slepe i losowe; czyz paleontologia, z pomoca galaktografii, tej archeologii Drogi Mlecznej, nie dowiodla, jakim kataklizmom, jakim gorom mezozoicznych zwlok gadzich zawdzieczaja Naczelnosc ssaki — i jaki splot zajsc — glacjalow, pluwialow, stepowienia, zmian ziemskich biegunow magnetycznych, tempa mutacji, stal sie drzewem genealogicznym czlowieka? Mimo to Rozum moze dojrzewac wsrod trylionow slonc. Moze wkraczac na droge ziemskiego rodzaju, a wowczas ta wygrana na gwiezdnej loterii po jednym, drugim tysiacu lat obraca sie w katastrofe, gdyz technologia jest obszarem groznych pulapek i kto wen wkroczy, latwo konczy fatalnie.

Istoty rozumne umieja dostrzec to zagrozenie, alez tak, kiedy juz jest za pozno. Wyzbywszy sie wiar religijnych, przemierzywszy ich pozne, zwyrodniale odmiany jako ideologie, necace spelnieniem doczesnych, tylko doczesnych zyczen, cywilizacje usiluja wyhamowac wlasny rozped, lecz to juz niemozliwe. Nawet tam, gdzie ich nie rozdziera zaden wewnetrzny antagonizm.

Rozbitek z Tytana mial wiele czasu, aby stawiac pytania i sluchac odpowiedzi. Od rozmyslan nad soba i swiatem, na Ziemi zwanych filozofia, przechodza Rozumni do dzialan, wyjasniajacych im coraz dobitniej, ze cokolwiek powolalo ich do bytu, nie dalo im nic pewniejszego nad smiertelnosc. Zawdzieczaja jej wlasnie swoje powstanie, bo bez niej nie pracowalaby miliardoletnia zmiennosc ksztaltowanych i ginacych gatunkow. Zrodzila ich otchlan wszystkich smierci archeozoiku, ery paleozoicznej, kolejnych geologicznych epok i razem ze swoim Rozumem otrzymuja zapewnienie zgonu. Rychlo, po kilkunastu wiekach od tej diagnozy, rozpoznaja rodzicielskie sposoby Natury, owa tylez perfidna, co marnotrawcza technologie samospelniajacych sie procesow, jakich uzywa Przyroda, by dac pole kolejnym formom zycia. Owa technologia budzi podziw, dopoki pozostaje niedostepna jej odkrywcom. I to nie trwa jednak dlugo. Okradlszy rosliny, zwierzeta, wlasne ciala z ich sekretow, przetwarzaja srodowisko, czyli siebie, a ten wzrost wladztwa nie daje sie nasycic. Moga wyjsc w Kosmos — aby przekonac sie na dobre, jak jest im obcy i jak pietno zwierzecego pochodzenia odcisnelo sie bezwzglednie w ich cialach. Przezwyciezaja i te obcosc; niebawem wewnatrz zbudowanej technosfery staja sie ostatnim reliktem prastarej schedy biologicznej. Razem z dawna nedza, z glodem, epidemiami, bezlikiem starczych przypadlosci moga porzucic smiertelne ciala. Szansa ta pojawia sie zrazu jako fantasmagoryczne, dalekie, przerazajace rozdroze.

Tego rodzaju ogolniki, tracace dosc ponurym patosem i jakas inzynierska eschatologia, przyjmowal rozbitek do wiadomosci z niechecia. Chcial poznac cel wyprawy, skoro stal sie jej mimowolnym uczestnikiem i zblizylo go do jej projektu klasyczne juz w egzobiologii dzielo nowszej daty, w ktorym ujrzal diagram Hortegi i Neyssla. Diagram ten przedstawia rozwoj psychozoikow w Kosmosie z ich ciagiem glownym i rozgalezieniami. Poczatek glownego ciagu przypada na wczesny wiek technologiczny. Jest w czasowym przebiegu krotki; nie daje odgalezien przez tysiac lat, miedzy etapem narzedzi mechanicznych i informatycznych. W nastepnym tysiacleciu informatyka krzyzuje sie z biologia, tworzac nurt przyspieszenia biotycznego. W tym miejscu wartosc diagnostyczna wykresu przechodzac w prognostyczna slabnie. Ksztalt glownego ciagu wyznaczyly fakty i teorie; jego rozbiegi sa wypadkowymi juz samych tylko teorii, co prawda wspartych przez inne, o wysokim stopniu wiarygodnosci. Krytycznym rozdrozem glownego ciagu jest czas, w ktorym sprawnosc konstruktorska

Вы читаете Fiasko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату