stozek emitora, lysnal raz, drugi, trzeci, az slup swiatla runal w otchlan i trafil „Hermesa'. W obu sterowniach „Eurydyki“ rozlegl sie choralny okrzyk radosci i — przyznac nalezy — milego zaskoczenia, ze poszlo tak sprawnie. „Hermes“ znikl niebawem z wizualnych monitorow. Zjawialy sie na nich tylko coraz mniejsze swiecace pierscionki, jakby niewidzialny olbrzym palil wsrod gwiazd papierosa i puszczal z ust kolka bialego dymu. Na koniec obraczki te zlaly sie w drzacy punkt — to lustro zwiadowcy odbijalo blask rozpedzajacego go lasera „Eurydyki“.

Bar Horab, nie doczekawszy sie konca widowiska, wrocil do swojej kajuty. Mial przed soba siedemdziesiat dziewiec najtrudniejszych godzin sideralnych zabiegow gracerem „Orfeusza“, aby utworzyc w rezonansach grawitacyjnych temporalny port — i wplynac wen, czy raczej sie zanurzyc, gdyz oznaczalo to zupelne odciecie od zewnetrznego swiata.

Rozkaz zaplonowy, wyslany „Orfeuszowi“, mknal do niego przez dwie doby i wlasnie wowczas zaszlo na Kwincie kilka zastanawiajacych zjawisk. Az do chwili definitywnego oslepienia ich przyrzadow astrofizycy odbierali cala galaktyczna emisje z obszaru gwiazd Harpii. Spektra Alfy, Delty, az po Dzete w niczym sie nie zmienialy, co bylo waznym sprawdzianem dobrej obserwacyjnej jakosci Kwinty. Radiacja, docierajaca do „Eurydyki“ od planety, podlegala filtrowaniu, a filtraty porownywaly, nakladaly na siebie i precyzowaly kaskadowe wzmacniacze komputerow. W najlepszym powiekszeniu wizualnym uklad Dzety byl plamka, ktora przesloni glowka zapalki trzymanej w wyciagnietej rece.

Cala uwaga planetologow skupila sie oczywiscie na Kwincie. Jej spektro i hologramy tworzyly nie tyle obraz planety, ile domyslow komputerowych na jej temat. Poniewaz zrodlem informacji byly peki fotonow, nieregularnie rozsiane po widmie wszechmozliwych promieniowan, w obserwatorium „Eurydyki“, tak samo jak niegdys w ziemskich, u pierwszych teleskopow, nie bylo zgody w kwestii krytycznej: co widac w samej rzeczy, a co tylko wydaje sie widziane.

Umysl czlowieka, tak samo jak kazdy uklad przetwarzajacy informacje, nie moze ostro odgraniczyc calkowitej pewnosci od domnieman. Obserwacje utrudnialo Slonce Kwinty, Dzeta, gazowy ogon jej najwiekszego globu, Septimy, oraz silna emisja gwiazdowego tla. Dotad ustalono, ze Kwinta przypomina pod wieloma wzgledami fizycznymi Ziemie. Jej atmosfera zawierala 29% tlenu, sporo pary wodnej i okolo 60% azotu. Biale polarne czapy biegunow daly sie wysokim albedem dostrzec jeszcze z okolic ziemskiego Slonca. Lodowy pierscien powstal niechybnie juz podczas lotu „Eurydyki“, a przynajmniej osiagnal rozmiary czyniace go dostrzegalnym. Teraz, z kosmicznego pobliza,.sztuczny charakter radiowej jasnosci Kwinty ustalono nieomylnie. Wyladowania atmosferycznych burz nie mogly wchodzic w rachube. Radiowa jasnoscia w zakresie krotkich fal Kwinta dorownala juz analogicznej emisji swego Slonca. Podobnie stalo sie z Ziemia po swiatowym rozpowszechnieniu telewizji.

Rezultaty obserwacji dokonanych na krotko przed zanurzeniem w grawitacyjnej przystani staly sie naglym zaskoczepiem i Bar Horab wezwal natychmiast ekspertow na narade, wiedzac, ze jej wynikow nie zdola juz przekazac zalodze „Hermesa“. Obradom przyswiecal jedyny mozliwy cel: jak najszybciej postawic diagnoze temu, co zachodzi na planecie i wyslac wiadomosc w slad za zwiadowca. Zakodowany pismem wysokoenergetycznych kwantow list doscignie „Hermesa“ z bezprzytomna zaloga, odbierze go zatem GOD i przekaze ludziom po reanimacji na skraju systemu Dzety. Gwiazdowy list miano zaszyfrowac tak, aby tylko GOD mogl go odczytac. Ostroznosc zdawala sie wskazana: zbior zmian zaszlych na Kwincie wygladal dosc niepokojaco.

Zarejestrowano serie krotkotrwalych rozblyskow nad termosfera i jonosfera planety oraz miedzy nia a jej Ksiezycem, okolo dwustu tysiecy kilometrow od Kwinty. Rozblyski trwaly kilkadziesiat nanosekund. Spektralnie odpowiadaly emisji slonecznej z promieniowaniem obcietym w podczerwieni i ultrafiolecie. Po kazdej serii tych rozblyskow, obejmujacej kilka godzin, pojawialy sie na tarczy planety w strefie miedzyzwrotnikowej ciemne smuzki po obu stronach lodowego pierscienia. Rownoczesnie wzmogla sie emisja fal metrowego rzedu, przekroczyla obserwowane dotad maksimum, a zarazem slabla emisja polkuli poludniowej.

Tuz przed poczatkiem obrad bolometr celujacy w centrum tarczki planetarnej wykazal nagly spadek temperatury rzedu stu osiemdziesieciu stopni Kelvina — z powolna relaksacja. Zimna plama objela obszar rowny Australii. Zrazu powloka chmur znikla nad plama, okalajac ja ze wszech stron bardzo jasnym obwalowaniem oblokow, a nim chmury wrocily, bolometr umiejscowil „zrodlo zimna“ o punktowych rozmiarach w samym centrum plamy. Tak wiec raptowne ochlodzenie rozbiegalo sie ze zrodla o niewiadomej naturze kolistym frontem.

Na duzym Ksiezycu Kwinty pojawil sie — na ciemnej polkuli odwroconej od Slonca — punktowy rozblysk, ktory drgal, jakby sie poruszal niezaleznie od ruchu skorupy Ksiezyca. Jakby tuz nad jego powierzchnia chodzilo w zakresie jednej dziesieciotysiecznej sekundy luku ognisko, utworzone z plazmy jadrowej o temperaturze miliona stopni Kelvina.

Przy otwarciu obrad zimna plama znikla pod chmurami, a zachmurzenie Kwinty wzroslszy ustalilo sie na powierzchni wiekszej niz kiedykolwiek przedtem: 92% pokrycia tarczy.

Nietrudno sie domyslic, jak podzielone byly zdania fachowcow. Napraszajaca sie jako pierwsza hipoteze wybuchow nuklearnych, czy to probnych, czy wojennych mozna bylo odrzucic bez dyskusji. Blyski nie mialy nic wspolnego spektralnie ani z eksplozjami uranidow, ani z reakcjami termojadrowymi. Wyjatek stanowila plazmatyczna iskra na Ksiezycu: jej termonuklearne widmo bylo jednak ciagle. Nasuwalo wyobrazenie otwartego reaktora wodorohelowego w uchwycie magnetycznym. Dla nukleonikow przeznaczenie takiego reaktora bylo zagadka. Blyski w przestrzeni okoloplanetarnej mogly pochodzic albo ze specjalnie zestrojonych laserow, trafiajacych jakies obiekty metaliczne — byc moze, niklomagnetytowe meteory — albo z kolizji cial o duzej zawartosci zelaza, niklu i tytanu, przy frontalnych zderzeniach i szybkosciach rzedu 80—100 km/sek. Nie daly sie jednak wykluczyc jako zrodla przetwornikowe zwierciadla z pochlaniaczami czesci fal slonecznych, podlegajace wybuchowym awariom.

Narada przeszedlszy w zaciekly spor poroznila specjalistow. Mowilo sie o regulacji klimatu za pomoca bardzo wielkich fotokonwertorow, o fotoelektrycznych ogniwach, co jednak nie wiazalo sie z ogniskiem mrozu u rownika. Najbardziej zdumiewajace okazaly sie jednak wyniki fourierowskiej analizy calego radiowego spektrum Kwinty. Slady wszelkiej modulacji znikly, a zarazem moc nadajnikow wzrosla. Radiolokacyjna mapa planety ukazywala setki nadajnikow bialego szumu, zlewajacego sie w bezpostaciowe plamki. Kwinta emitowala ow szum na wszystkich zakresach fal. Szum ow oznaczal albo nadawanie sygnalow typu „scrambling“,czyli rodzaj szyfrowej komunikacji oslanianej pozornym chaosem, albo wytwarzanie radiowego bezladu z rozmyslem.

Bar Horab zazadal niezwlocznej odpowiedzi na pytanie, CO nalezy przekazac „Hermesowi“ w ciagu najblizszych kilkunastu godzin, gdyz potem urwie sie z nim wszelka lacznosc. A bardziej konkretnie: NA CO winni sie przygotowac zwiadowcy i tym samym JAK maja dzialac, znalazlszy sie w systemie Dzety?

Program rekonesansu opracowano juz dawno, lecz nie przewidywal zaobserwowanych fenomenow. Bylo to jawna niemozliwoscia.Zrazunikt nie kwapil sie do zabrania glosu. Wreszcie astromatyk Tuyma jako rzecznik doradczej grupy SETI oswiadczyl z nie ukrywanym ociaganiem, ze zadnych trafnych rad nie da sie przeslac „Hermesowi“: nalezy przekazac opis faktow, ich hipotetyczna interpretacje i zdac sie na samodzielna rozwage zwiadowcow. Bar Horab chcial uslyszec owe hipotezy bez wzgledu na ich wzajemna sprzecznosc.

— Czymkolwiek sa zmiany Kwinty, nie sa skierowanymi do nas sygnalami — powiedzial Tuyma. — W tym wszyscy sie zgadzamy. Niektorzy uwazaja, ze Kwinta dostrzegla nasza obecnosc i szykuje sie po swojemu na przyjecie „Hermesa“. Nie jest to domniemanie oparte na racjonalnych danych. Jest to po prostu — moim zdaniem — wyraz niepokoju, albo mowiac bez ogrodek, strachu. Bardzo starego i pierwotnego strachu, ktory zrodzil niegdys pojecie kosmicznej inwazji jako katastrofy. Uwazam to wyjasnienie zjawisk za nonsens.

Bar Horab zyczyl sobie konkretow. O tym, czy ludzie zwiadu maja sie bac, czy nie, zadecyduja sami. Chodzi o mechanizm nowych zjawisk.

— Koledzy astrofizycy dysponuja konkretnymi hipotezami, wiec moga je przedstawic — odparl Tuyma, nie dotkniety ironia slow dowodcy, skoro nie byla zaadresowana do niego.

— Mianowicie? — spytal Bar Horab. Tuyma wskazal Nistena i La Pire.

— Skoki temperatury i albeda mogly spowodowac wtargniecie w uklad Kwinty roju meteorow, ktore zderzaly sie ze sztucznymi satelitami. To moglo dac rozblyski — powiedzial Nisten.

— A jak tlumaczysz podobienstwo blyskow powierzchniowych z widmem Dzety?

— Czesc satelitow Kwinty moga stanowic bryly lodu, odprysle od zewnetrznych krawedzi pierscienia. Odbijaly swiatlo sloneczne w nasza strone tylko wowczas, kiedy kat padania i odbicia byl taki przypadkiem: moga to byc nieregularne bryly o roznych momentach obrotowych.

— A co powiecie o plamie mrozu? — spytal dowodca. — Kto zna dopuszczalne przyczyny jej powstania?

— To jest niejasne — chociaz i jakis naturalny mechanizm daloby sie wymyslic...

— Jako hipotezead hoc —wtracil Tuyma.

— Rozwazalem to z chemikami — odezwal sie Lauger. — Mogla tam zajsc reakcja endotermiczna. Mnie sie co prawda takiecuriosumnie podoba, chociaz sa zwiazki pochlaniajace cieplo, kiedy z soba reaguja. Towarzyszace okolicznosci nadaja temu bardziej drastyczna wymowe.

— Jaka? — pytal Bar Horab.

— Nienaturalna, chociaz i niekoniecznie swiadczaca o rozmysle. Dajmy na to — katastrofa jakichs ogromnych urzadzen chlodniczych, kriotronowych. Jak pozar zakladow przemyslowych z ujemnym znakiem. Ale mnie sie to tez nie wydaje prawdopodobne. Nie mam zadnych rzeczowych podstaw do takiego twierdzenia — nikt z nas ich nie ma.

Jednakowoz sama bliskosc w czasie wszystkich tych zmian wskazuje na to, ze sa jakos zlaczone.

— Wartosc tej hipotezy tez jest ujemna — zauwazyl ktorys z fizykow.

— Nie sadze.

Вы читаете Fiasko
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату