rowno za „Gabrielem“. Skoro roznily sie dystansem, to mogly sie roznic i losem.
— I na tej podstawie...? Japonczyk tez sie juz usmiechal.
— Nie tylko. Moc obliczeniowa ma granice. Granica nazywa sie
— To samo, co o klaskaniu jedna reka — odparl Japonczyk.
— To jest Zen?
— Tak. A teraz prosze ze mna — nalezy sie panu znalezne.
W blasku swiatel, posrodku hali, na duralowej plycie czernial wrak niby zweglona i rozplatana ryba. Sekcja ujawnila znana juz drobnokomorkowa budowe, lumenowe silniki napedu znacznej mocy i stopione urzadzenie w glowicy, uznane przez Polassara za miotacz laserowy, ale Nakamura sadzil, ze byl to raczej szczegolny typ swietlnej gasnicy ciagu, gdyz szlo o schwytanie „Gabriela“, a nie o destrukcje. Polassar zaproponowal, aby te czterdziestometrowe zwloki usunac ze statku, bo zajely z chwyconymi dawniej prawie polowe hali. Po coz robic z niej sklad balastowych truchel? El Salam sprzeciwil sie. Chcial zachowac choc jeden egzemplarz, najlepiej ostatni, aczkolwiek spytany przez dowodce nie umial wyjawic po temu racjonalnego powodu. Steergarda kwestia ta nie obeszla. Uwazajac polozenie za radykalnie zmienione, chcial uslyszec od swoich ludzi, jaki krok uwazaja teraz za wlasciwy czy najlepszy. Po wyrzuceniu satelitarnego zlomu za burte mialo przyjsc do narady. Obaj fizycy poszli wpierw do Rotmonta, aby, jak rzucil zlosliwie Polassar, „opracowac wstepny referat i wzmocnic bibliografie“.
W samej rzeczy ta trojka pragnela uzgodnic stanowisko, bo od zaglady „Gabriela“ w prowadzonych przez zaloge rozmowach mozna bylo dostrzec objawy zaczynajacego sie rozlamu.
Nie wiedziec skad — kto sie wyrazil tak pierwszy — padl termin „demonstracja sily“. Harrach opowiedzial sie za taka taktyka od razu, El Salam z zastrzezeniami, fizycy z Rotmontem byli przeciw, a Steergard, choc tylko sluchal, zdawal sie stac po ich stronie. Inni wstrzymali sie od zabrania glosu. Podczas narady opinie obu grup ostro sie zderzyly. Kirsting raczej niespodziewanie wzmocnil zwolennikow demonstracji.
— Przemoc jest argumentem nieodpartym — orzekl na koniec Steergard.
— Mam trzy zastrzezenia wzgledem tej strategii, a kazde jest pytaniem. Czy na pewno dysponujemy przewaga? Czy taki szantaz moze doprowadzic do nawiazania kontaktu? l czy bedziemy gotowi urzeczywistnic nasze grozby, jesli im nie ulegna? Sa to pytania retoryczne. Nikt z nas nie potrafi ich rozstrzygnac. Konsekwencje strategii opartej na demonstracjach sily sa nieobliczalne. Jesli ktos jest innego zdania, niech sie wypowie.
Dziesieciu ludzi w kajucie dowodcy patrzalo na siebie wyczekujaco.
— Co do mnie i El Salama — odezwal sie Harrach — chcemy, aby dowodca przedstawil swoja alternatywe. My zadnej alternatywy nie widzimy. Dostalismy sie w sytuacje przymusowa. To chyba jasne. Grozby, demonstracja sily, szantaz — to wstretnie brzmiace slowa. Wprowadzone w czyn, moga doprowadzic do katastrofalnych skutkow. Pytanie o nasza przewage znaczy najmniej. Nie o to chodzi, czyja mamy, ale o to, czy oni beda tak sadzic i ulegna bez wydania boju.
— Boju...? —jak echo powtorzyl zakonnik.
— Utarczki. Starcia. Czy ojcu to lepiej brzmi? Eufemizmow nalezy unikac. Zagrozenie sila, mniejsza jeszcze o to jakiego rodzaju, musi byc realne, bo pogrozki, za ktorymi nie stoi szansa spelnienia, sa taktycznie i strategicznie na nic.
— Niedomowien nalezy unikac — przytaknal Steergard. — Co prawda mozliwy jest tez bluff...
— Nie — sprzeciwil sie Kirsting. — Bluff zaklada minimum znajomosci regul gry. Nie znamy zadnych.
— Dobrze — zgodzil sie Steergard. — Zalozmy, ze mamy autentyczna przewage. Ze mozemy ja okazac, nie przynoszac im wprost zadnych szkod. To bylaby jawna grozba. Jesli taka perswazja okaze sie daremna, Harrach, to podlug ciebie bedziemy musieli wydac bitwe, albo co najmniej ja przyjac i odeprzec. Nie sa to szczegolnie korzystne wstepne warunki porozumienia.
— Nie, nie sa — wsparl dowodce Nakamura. — Sa to najgorsze z wyjsciowych pozycji. Co prawda nie mysmy je stworzyli.
— Czy moge cos wtracic? — spytal Arago. — Nie wiemy, po co usilowali schwytac „Gabriela“. Najpewniej po to, aby zrobic z nim to samo, co mysmy zrobili z ich dwoma satelitami w poblizu Junony i teraz z ich scigaczami. A nie uwazamy, abysmy dzialali jak agresorzy. Chcielismy zbadac twory ich techniki. Oni chcieli zbadac twory naszej. To prosta symetria. Nie nalezy wiec mowic o pokazowej destrukcji, demonstracjach sily, walce. Blad nie musi byc tozsamy ze zbrodnia. Ale moze byc.
— Nie ma symetrii — zaoponowal Kirsting. — Lacznie wyslalismy osiem milionow bitow informacji. Sygnalizowalismy z „Ambasadora“ przez ponad siedemset godzin na okraglo we wszystkich pasmach. Laserowalismy. Przekazalismy kody i instrukcje deszyfrowania. Wyslalismy ladownik bez jednego grama wybuchowych materialow. Co do przekazanych wiadomosci — podalismy im lokalizacje naszego Ukladu Slonecznego, obrazy Ziemi, zarys powstania naszej biosfery, dane o antropogenezie, po prostu encyklopedie. I stale fizyczne, ktore sa kosmicznymi powszechnikami, a ktore oni musza doskonale znac.
— Ale o inzynierii sideralnej, o foraministyce holenbachowskiej, o jednostkach Heisenberga nic tam raczej nie bylo, prawda? — spytal Rotmont.
— Ani o naszych systemach napedowych i grawitacyjnej lokacji, o calym projekcie SETI, o „Eurydyce“, o gracerach, o Hadesie...
— Nie. Ty najlepiej wiesz, czego nie bylo, bo ty ukladales programy dla „Ambasadora“ — powiedzial El Salam. — Ani o obozach zaglady, ani o wojnach swiatowych, o stosach i czarownicach. Przeciez kiedy sie przychodzi z pierwsza wizyta, nie wali sie na stol wszystkiego o grzechach taty, swoich, mamy i tak dalej. Gdybysmy ich ogolnikowo i nader uprzejmie powiadomili, ze umiemy robic z mas, wiekszych od ich Ksiezyca, cos, co sie zmiesci w dziurce od klucza, to obecnie ojciec Arago powiedzialby, ze to juz byl poczatek wystepnego szantazu.
— Proponuje siebie jako rozjemce — wtracil Tempe. Skoro nie siedza w jaskiniach i nie wrzeszcza, nie krzesza ognia cioskami, lecz maja astronautyke co najmniej w srednicy swego ukladu, wiedza, ze nie przybylismy do nich wioslujac, ani na zaglowcu, ani kajakiem. I wlasnie to, zesmy po prostu przybyli z odleglosci setek parsekow, znacz wiecej niz pokazanie najgrubszych bicepsow.
—
— Tempe ma racje — zgodzil sie dowodca. — Samym zjawieniem sie moglismy ich zaniepokoic. Zwlaszcza jesli nie sa technicznie zdolni do galaktodromii, ale juz wiedza, jakich rzedow moce sa w niej konieczne... Az do uruchomienia „Ambasadora“ przyjmowalismy, ze nic o nas nie wiedza. Jesli dostrzegli „Hermesa“ grubo wczesniej — a krazymy tu przeciez trzeci miesiac — to nasze milczenie, nasz kamuflaz mogly ich przerazic...
— Przesadzasz, astrogatorze — wzruszyl niechetnie ramionami Harrach.
— Nic podobnego. Wyobraz sobie, ze nad Ziemia, w roku tysiac dziewiecset piecdziesiatym albo tysiac dziewiecset dziewiecdziesiatym zawislyby galaktyczne krazowniki milowej dlugosci. Nawet gdyby sie z nich sypala tylko czekolada, powstalby niebywaly zamet, poploch, polityczne kryzysy — panika. Kazda cywilizacja w fazie wielopanstwowej musi miec moc wewnetrznych konfliktow. Nie trzeba zadnych demonstracji sily, bo samo przebycie stu parsekow juz jest taka demonstracja wobec kazdego, kto tego nie potrafi...
— A wiec dobrze, dowodco — co uwazasz, ze nalezy robic? Jak mamy dowiesc naszych dobrotliwych, lagodnych, pokojowych i przyjaznych zamiarow? Jak mozemy ich upewnic, ze nie zagrazamy im w niczym, ze jestesmy wycieczka dobrych skautow pod opieka ksiedza, jezeli cztery najdoskonalsze ich maszyny bojowe, z piecdziesiat razy ciezsze od naszego archaniolka, wydmuchnal poza czasoprzestrzen jak pylki? El Salam i ja, widze, bylismy w bledzie. Przyszli goscie z kwiatkami, w ogrodzie napadl ich pies gospodarza, jeden chcial go odegnac parasolem i przebil niechcacy ciocie pana domu. Nie ma co mowic o demonstracjach sily, poniewaz to zeszloroczny snieg. Juz sie odbyla!
Harrach, usmiechajac sie szeroko, nie bez zlosliwosci mowil do dowodcy, a patrzal na zakonnika.
— Asymetria nie spoczywa tam, gdzie myslicie — powiedzial dominikanin. — Tym, ktorzy nie rozumieja nas, nie mozemy przyniesc dobrej nowiny. Anielskiej intencji nie mozna udowodnic, dopoki jest czysta intencja. Natomiast mozna udowodnic ZLO zadawaniem szkody. Jest to
— Jakze tego wszystkiego, co zaszlo i moze zajsc, nie brali pod uwage nasi wielcy mysliciele, projektodawcy i dyrektorzy CETI i SETI? — pytal Tempe z pasja. — I to teraz spadlo na nas jak sufit? To wprost nieslychanie glupie.
Kajute wypelnialy glosy zacietrzewionych dyskutantow. Steergard milczal. Myslal, ze nie zdajac sobie z tego w pelni sprawy, w tym bezplodnym sporze — widzial jego daremnosc — daja upust rozjatrzeniu naroslemu w ciagu bezskutecznie ponawianych prob porozumienia z Kwinta. Byl to rezultat zle przespanych nocy, daremnej dociekliwosci badan Ksiezyca, budowania hipotez, ktore zamiast dac wglad w obca cywilizacje, rozsypywaly sie jak domki z kart i jednych wiodly do poczucia osaczenia przez nierozwiazywalne zagadki, do bladzen w matni bez wyjscia, a innych natchnely rosnacym podejrzeniem „tamtych“ o zbiorowa paranoje. Jesli na Kwincie istotnie panowala paranoja, to w zarazliwej postaci. Steergard dostrzegl, ze wskaznik nad stolikiem jego koi w glebi kajuty jest ciemny. Ktos z idacych do niego przerzucil w sterowni wylacznik, odcinajac centralny mozg statku od jego kabiny, jakby nie zyczyl sobie lodowatej, racjonalnej i logicznej obecnosci GODa przy tym spotkaniu. Nie zapytal, kto to zrobil. Znajac swoich ludzi wiedzial, ze nie ma wsrod nich tchorza czy klamcy, ktory wyparlby sie tego uczynku, ale mogl byc aktem wprost bezswiadomym, jak okrycie nagosci przed kims obcym, odruchowe i szybsze niz wstyd. Nic zatem nie powiedzial, ale wlaczyl terminal i zazadal od GODa optymalnej prognozy decyzyjnej.
GOD zastrzegl sie, ze brak mu danych dostatecznych dla optymizacji pociagniec. Podtekstem pytania jest jego nieuchronny