zydowskie lub ukrainskie. Ta formula dotyczy nie tylko wersji R przekladu, ale
Jest bowiem raczej pewne, ze jakkolwiek potoczy sie historia i tym samym ewolucja polszczyzny, bedzie ona ulegac wplywom nie jednej kultury lub jezyka, lecz wielu, i tak czy owak przenikajace do polszczyzny obce slownictwo musi wywodzic sie przede wszystkim z dwoch zrodel: angielskiego z amerykanskim i rosyjskiego. Jeden wplyw drugiego nie wyeliminuje.
Co najwyzej trzecia jeszcze mozliwosc widnieje na horyzoncie: gdyby sie okazalo, ze Polska wejdzie w orbite zjednoczonych Niemiec i wlaczy sie po dobrosasiedzku w ich potezny zarowno ekonomicznie, jak i kulturalnie organizm, rozwoj polszczyzny moze pojsc i w trzecim kierunku: tym latwiej, ze juz od wiekow nic tak bardzo nie ksztaltowalo jezyka polskiego jak niemiecki. Ten proces najzupelniej spontaniczny, przebiegajacy poza swiadomoscia narodowa i wbrew tej swiadomosci, ulegl na kilkadziesiat lat zawieszeniu tylko czy spowolnieniu i gdyby sie w nowych okolicznosciach ozywil, nie musialby stwarzac w jezyku nowych mechanizmow: po prostu nawiazalby do gotowych. Mowiac tylko pol zartem: a nuz czeka mnie jeszcze wersja N perypetii Alexa?
Jednak i niemiecki ulega poteznie ksztaltujacym wplywom angielskiego, z ktorymi zreszta (mimo tak znacznej bliskosci obu jezykow) niezbyt sie potrafi uporac.
Wiec i dla polszczyzny bylby to zapewne laczny wplyw obu. Co i tak jest faktem.
A zmienilyby sie glownie proporcje. Tak i w poczatkowej alternatywie. Nie: ktory wplyw obcy wyeliminuje ten drugi? Tylko: czy angielszczyzna wywrze decydujacy wplyw z duzo mniejszym, lecz i tak widocznym udzialem rosyjskiego, czy na odwrot.
Wiec glownie skladnia i rekcja (czyli zasady gramatycznego laczenia wyrazow) ulegna wyraznej anglicyzacji lub rusyfikacji: z czasem, kto wie? moze do tego stopnia, ze jezyk stanie sie w swej decydujacej strukturze angielskim albo rosyjskim. O to pierwsze trudniej, rzecz jasna, ze wzgledu na fundamentalnie odmienna strukture jezykow angielskiego i polskiego: ten proces musialby trwac wiele pokolen i przejsc stadia czesciowego analfabetyzmu lub ogromnej prymitywizacji stylu kolokwialnego, dochodzacej az do zrywania kontaktu z jezykiem pisanym. Ale czy jest to nie do pomyslenia? Wszystkie trzy warunki:
1. prymitywizacja
2. rozlegly polanalfabetyzm
3. separacja od mowy pisanej
juz dzis rozwijaja sie w skali przerazajacej.
O rusyfikacje zas bez porownania latwiej: wystarczy niewielkie przesuniecie w nawykach i preferencjach jezykowych, azeby skladnia polska najpierw przemieszala sie z dosc bliska jej skladnia rosyjska, a nastepnie pozbyla sie konstrukcji mniej rosyjskich. Proces ten zachodzi juz dzis, tym latwiej, ze nie wymaga on separacji od form pisanych lub inaczej upowszechnianych: po prostu ludzie, wywodzacy sie z nizin spolecznych (lub adaptujacy sie do nich) i awansujacy zyciowo bez awansu kulturalnego, uzywaja coraz mniej poprawnego jezyka (ktory wypiera swoista mowa awansu) piszac w gazetach i tygodnikach, wydajac ksiazki, redagujac je lub zabierajac glos w telewizji, przez radio i w zyciu publicznym. Czynia to coraz bezkarniej i powszechniej… czestokroc nawet pod haslem walki o kulture jezyka! Niemale sa w tej mierze (i kwitna w blasku doktoratow i profesur) zaslugi nawet sfer akademickich, polonistow, jezykoznawcow. Ten proces narasta lawinowo: i jesli na tej drodze czeka nas rusyfikacja polszczyzny, dosc na to jednego pokolenia czy dwoch.
Moja skladnia w
Lecz tym bardziej rozstrzygajacej.
Uwarunkowane skladniowo rytm i kadencja zdan, chwiejna pozycja zaimka zwrotnego
Kto chce, niechaj poszuka innych.
Warto podkreslic, ze choc ja urobilem to w calosc, elementy jej nie sa bynajmniej fikcja. Juz kilkadziesiat lat temu wstrzasnal mna przeklad
I to nie w rynsztoku. Ale na szczytach.
Wiedzac juz, czego szukac, zainteresowany odbiorca sam znajdzie niezliczone przyklady rusycyzmow nie uwzglednionych w slowniczku. Moze to byc zwykly polski wyraz, ale przesuniety z lekka w znaczenie (choc i po polsku mozliwe) bardziej typowe dla rownobrzmiacego z nim wyrazu rosyjskiego. Kalka z idiomu rosyjskiego, latwo (lub dzieki kontekstowi) zrozumiala, lecz po polsku obca lub niepoprawna. Ekwiwokacja znaczen, ktore w polskim wyrazie (jesli bez nacisku ideologicznego) nie mieszaja sie, lecz w odpowiedniku rosyjskim i owszem. Takich szczegolow znajda sie setki i setki, a moze tysiace.
Czy moj projekt jezyka nie ma prekursorow?
Jednak posiada ich. Fragmentarycznie. Najwazniejszy to Wiech. Zasadniczych roznic wiecej tu wprawdzie niz podobienstw. Tam chodzi glownie o humor, tu prawie nieobecny. Tu koszmar i na ponuro! Wiech scisle umiejscowil swe przedwojenne opowiesci w dolach spolecznych, w ich rzeczywistosci jezykowej i drobnych tarapatach zyciowych: wymiar i tlo
Wiec ta fikcja jezykowa nie jest az tak fikcyjna. Raz juz potwierdzila sie w laboratorium przeszlosci i stad jej odbicie u Wiecha. Wiec jej model i wariant futurologiczny maja wysoki stopien prawdopodobienstwa.
Az do szczegolow wlacznie.
Zmierza to ku drazliwemu pytaniu, ktore z pewnoscia sto razy bedzie mi zadane: czy ja popieram taka ewolucje polszczyzny? czy moj przeklad ma ja lansowac? czy nie obawiam sie, ze taki bedzie jego praktyczny efekt?
Nie ten wywoluje chorobe, kto ja wykryl. Nie ma, jak wiadomo, skuteczniejszej metody na szerzenie chorob wenerycznych niz krycie sie z nimi lub udawanie, ze ich nie ma. Jeszcze sie nie ukazal moj przeklad, a juz mi zwracano uwage (przy lekturze jego probek i fragmentow), ze to nie fikcja: bo tak sie juz mowi! choc u mnie wiekszosc tej mowy naprawde wynikla nie z podsluchiwania i zapisu, tylko z dobrej znajomosci polszczyzny i ze wiem, co i jak sie w jej wnetrznosciach porusza. Nie jest mi sympatyczniejsza ta polszczyzna niz ten bydlaczek Alex! i jako tlumacz nie bardziej utozsamiam sie z tym jezykiem niz z postacia Alexa. Mam nadzieje, ze wydobycie ich obu na bezlitosne swiatlo przyczyni sie do tego, aby zmniejszyc oba te zagrozenia.
19
Dla specyfiki tego stylu mowionego charakterystyczne sa m.in. zaklocenia sformalizowanej w pisanym jezyku skladni, latwo przechodzace w strumien mowy nie calkiem powiazanej, anakolut i wiele innych konstrukcji nie mieszczacych sie w paradygmatach. Gdy rozbicie takie pojawia sie juz na poziomie slowotworczym, dochodzi nieraz do struktur podobnych jak w jezykach inkorporujacych raczej niz fleksyjnych.
Zjawisko to, mimo ze charakterystyczne dla jezykow nieindoeuropejskich i tak obcych nam jak indianskie lub eskimoskie, pojawia sie i we francuskim.
Totez warto zauwazyc jego (choc marginesowa) obecnosc tak w mowie potocznej, jak i w momentach