– Zadzwoniliby, nawet gdyby cie nienawidzili. Bez ciebie walczyliby jedna reka. Kto by tego chcial? W koncu od rzeczywistosci wazniejsze jest to, jak ja postrzegamy. W porownaniu z cala reszta zajmujesz bardzo wysoka pozycje. Moze dlatego poczatkowo mieli opory, a pozniej nie mogli juz tego uczynic.
– Co sugerujesz?
– Sadze, ze jeden z nich, teraz wiem, ze byl to Franz, znalazl sie w powaznych opalach i zadzwonil do pozostalych, ktorych uwazal za dostepnych. To eliminowalo ciebie z racji zajmowanej pozycji, Reachera niejako z definicji i mnie z powodu pecha, bo nie znajdowalem sie tam, gdzie zwykle.
– Jestesmy podobnego zdania. Z ta roznica, ze twoja osoba jest dla nas nieoczekiwana premia. Choroba siostry okazala sie dla nas lutem szczescia. Byc moze takze dla ciebie.
– Na pewno nie dla niej.
– Przestan marudzic – przerwal mu Reacher. – Twoja siostra zyje czy nie?
– Milo was znowu widziec – dodal O’Donnell. – Po tylu latach.
– Jak sie tu dostales? – zapytala Neagley. O’Donnell zmienil pozycje, wyciagajac noz sprezynowy z jednej, a kastet z drugiej kieszeni marynarki.
– Uwierz mi, ze gosc, ktory potrafi przeniesc takie rzeczy przez system ochrony na lotnisku, umie odnalezc wlasciwy numer pokoju.- Jak wniosles noz i kastet na poklad samolotu?
– To moja slodka tajemnica – odparl O’Donnell.
– Pewnie wykonano je z materialu ceramicznego – wyjasnil Reacher. – Dzisiaj juz sie takich nie robi, poniewaz mozna je przeniesc przez bramke z wykrywaczem metalu.
– Milo znow cie widziec, David – powiedzial Reacher.
– Mnie rowniez, chociaz wolalbym, aby do spotkania doszlo w bardziej sprzyjajacych okolicznosciach.
– Okolicznosci wlasnie poprawily sie o polowe. Sadzilismy, ze zostalo nas tylko dwoje. Teraz jestesmy w trojke.
– Co mamy?
– Niewiele. Przeczytales raport z sekcji zwlok. Oprocz tego mamy ogolny opis dwoch bialych mezczyzn, ktorzy wywrocili do gory nogami biuro Franza. Nie znalezli niczego, poniewaz regularnie wysylal pliki z danymi na swoj adres. Odnalezlismy jego skrytke pocztowa i zdobylismy cztery pendrive’y. Probowalismy odgadnac haslo. Zostalo nam tylko jedno podejscie.
– Powinienes zaczac myslec o ochronie komputera – dodala Neagley.
O’Donnell wykonal gleboki wdech, wstrzymujac powietrze dluzej, niz mozna by uznac za mozliwe, a nastepnie cicho wypuscil powietrze. Stary nawyk.
– Powiedzcie mi jakich slow probowaliscie – poprosil.
Neagley otworzyla notatnik na odpowiedniej stronie i wreczyla go koledze. O’Donnell przylozyl palec do warg i zaczal czytac. Reacher obserwowal go uwaznie. Chociaz nie widzial go od jedenastu lat, O’Donnell prawie sie nie zmienil. Nadal mial wlosy barwy zboza, bez sladu siwizny. Jego garnitur byl elegancko skrojony. Podobnie jak Neagley wygladal na zamoznego czlowieka sukcesu. Tak jakby mu sie udalo.
– „Koufax” nie zadzialal? – zapytal. Neagley pokrecila przeczaco glowa.
– Byla to nasza trzecia proba.
– Patrzac na te liste, dochodze do wniosku, ze powinniscie sprobowac tego hasla na poczatku. Franz byl milosnikiem ikon kultury, gwiazd, ludzi, ktorych podziwial, oraz koncertow, ktore wielbil. Z hasel, ktore wypisaliscie, pasuje mi tylko „Koufax”. pozostale maja czysto sentymentalne znaczenie. Moze jeszcze Miles Davies”. Franz kochal muzyke, w sumie uwazal ja jednak za pozbawiona wiekszego znaczenia.
– Muzyka jest pozbawiona glebszego znaczenia, a baseball nie?
– Baseball to metafora – wyjasnil O’Donnell. – Franz chcial byc jak Sandy Koufax. Prawy czlowiek, stojacy samotnie na wzniesieniu podczas rozgrywek o puchar World Series. Facet walczacy o wysoka stawke. Moze nie wyrazilby tego w taki sposob, lecz zapewniam was, ze to haslo stanowi odzwierciedlenie idealow, ktore wyznawal. Wyrazone w szorstki, meski sposob, na przyklad w postaci samego nazwiska.
– Za czym bys sie opowiedzial?
– Trudna sprawa, pozostala nam tylko jedna proba. Wyszedlbym na glupca, gdybym sie pomylil. Nawiasem mowiac, jakie informacje moze zawierac ten pendrive?
– Cos, co uznal za warte ukrycia.
– Cos, za co dal sobie polamac nogi – dodal Reacher. – Doprowadzil ich do pasji. Jego biuro wyglada tak, jakby przeszlo przez nie tornado.
– Jaki jest nasz cel?
– Znalezc i zniszczyc. Wystarczajaco dobry, co? O’Donnell potrzasnal glowa.
– Nie – zaprzeczyl. – Chce wyrznac ich rodziny i naszczac na grob przodkow.
– Nie zmieniles sie.
– Stalem sie jeszcze gorszy. A ty?
– Jestem gotow zmienic sie w takiego, jaki bylem kiedys. O’Donnell usmiechnal sie przelotnie.
– Neagley, powiedz mi, czego nie nalezy robic.
– Nie nalezy zadzierac ze specjalna grupa sledcza – odparla.
– Poprawna odpowiedz – rzekl O’Donnell. – Nie nalezy tego robic. Czy mozna ta zamowic kawe do pokoju?
Popijali gesta, mocna kawe z podniszczonych, galwanizowanych dzbankow, ktore maja jedynie w starych hotelach. Zachowywali sie cicho, chociaz kazdy z nich wiedzial, ze mysli pozostalych podazaja tym samym torem, bojac sie ostatniej proby, starajac sie znalezc inna droge, rezygnujac i zaczynajac wszystko od poczatku. W koncu O’Donnell odstawil filizanke i powiedzial:
– Czas najwyzszy sprobowac. Woz albo przewoz. Nazwijcie to, jak chcecie. Chce uslyszec wasze pomysly.
– Nie mam zadnego – oznajmila Neagley.
– Wiem, ze cos masz, Dave – powiedzial Reacher. – Widze to.
– Jak dalece mi ufacie?
– Tak daleko, jak potrafie toba rzucic. Cholernie daleko, zwazywszy na to, jaki z ciebie szczupak. Dowiesz sie, kiedy spieprzysz sprawe.
O’Donnell wstal z fotela i zblizyl sie do stojacego na biurku laptopa. Umiescil kursor w polu przeznaczonym na haslo i wpisal siedem znakow.
Wzial oddech i wstrzymal powietrze w plucach.
Zatrzymal sie, aby po chwili wcisnac klawisz „enter”.
Pojawil sie nowy ekran.
Katalog plikow. Spis tresci. Duzy, wyrazny, jasny i oczywisty. O’Donnell wypuscil powietrze. Wpisal slowo „Reacher”.
18
Reacher odwrocil sie od komputera, jakby ktos wymierzyl mu policzek.
– Czlowieku, to nie w porzadku!
– Lubil cie – odparl O’Donnell. – Podziwial.
– To jak glos zza grobu. Jak wolanie.
– Mimo to je uslyszales.
– Takie haslo podwaja stawke. Nie moge go zawiesc.
– Przeciez i tak nie miales takiego zamiaru.
– Teraz odczuwam jeszcze wieksza presje. Lubie to. W takich warunkach dzialamy najskuteczniej.
Neagley siedziala przy biurku, z palcami na klawiaturze, nie odrywajac wzroku od ekranu.
– Osiem plikow – powiedziala. – Siedem zawiera jakies liczby. Osmy – liste nazwisk.