Tym razem ja powstrzymal.
Stal nieruchomo, trzymajac zacisnieta piesc Branta. Spojrzal mu w oczy, zrobil wydech i potrzasnal glowa.
– Raz przeprosilem – powiedzial. – Teraz robie to po raz drugi. Jesli tego ci malo, poczekaj, az zamkniemy sprawe. Bede w okolicy. Sprowadzisz dwoch kumpli i napadniecie mnie we trzech, gdy nie bede sie niczego spodziewal. Chyba to fair, nie?
– Moze to zrobie – odparl Brant.
– Powinienes. Tylko starannie dobierz kumpli. Nie pros facetow, ktorych nie stac na spedzenie szesciu miesiecy w szpitalu.
– Twardziel.
– To nie ja nosze szyne na twarzy. Przerwal im Curtis Mauney:
– Nie chce zadnych bojek. Ani teraz, ani pozniej. – Po tych slowach odciagnal Branta za kolnierz. Reacher poczekal, az obaj znikna w drzwiach, a nastepnie skrzywil sie i dziko potrzasnal lewa reka.
– Cholera, ale piecze.
– Zrob sobie oklad z lodu – poradzila Neagley.
– Potrzymaj w niej puszke zimnego piwa – zaproponowal O’Donnell.
– Zapomnij o wszystkim i pozwol, zebym powiedziala ci, co mysle o liczbie szescset piecdziesiat – powiedziala Dixon.
34
Poszli do pokoju Dixon, ktora starannie ulozyla arkusze na lozku.
– Okej – oznajmila. – Mamy tu siedem kolejnych miesiecy kalendarzowych. To analiza jakichs wynikow. Dla uproszczenia nazwijmy je trafieniami i pudlami. Pierwsze trzy miesiace sa calkiem niezle. Duzo trafien, niewiele pudel. Przecietna trafien rzedu dziewiecdziesieciu procent. Wiem, ze chcecie, abym byla dokladna, wiec powiem, ze chodzi dokladnie o osiemdziesiat dziewiec i piecdziesiat trzy setne procent.
– Mow dalej – powiedzial O’Donnell.
– W czwartym miesiacu mamy do czynienia ze spadkiem, ktory od tego czasu stale sie poglebia.
– Przeciez wszyscy o tym wiemy – zachnela sie Neagley.
– Na potrzeby argumentacji przyjmijmy pierwsze trzy miesiace za punkt odniesienia. Wiemy, ze moga osiagnac wynik rzedu dziewiecdziesieciu procent. Sa do tego zdolni. Przypuscmy, ze mogliby i osiagaliby takie wyniki w nieskonczonosc.
– To im sie nie udalo – zaprotestowal O’Donnell.
– Wlasnie. Mogli, lecz im sie nie udalo. Do czego to doprowadzilo?
– Pudlowali czesciej niz przedtem – odpowiedziala Neagley.
– Ile razy wiecej?
– Nie mam pojecia.
– A ja tak – odparla Dixon. – Gdyby udalo im sie utrzymac dotychczasowy poziom, unikneliby dokladnie szesciuset piecdziesieciu pudel.
– Naprawde?
– Naprawde – przytaknela Dixon. – Liczby nie klamia, a procenty sa rodzajem liczb. Pod koniec trzeciego miesiaca wydarzylo sie cos, co mialo ich kosztowac szescset piecdziesiat nieudanych prob.
Reacher skinal glowa. W sumie sto osiemdziesiat trzy dni i dwa tysiace sto dziewiecdziesiat siedem zdarzen. Tysiac trzysta czternascie trafien i osiemset osiemdziesiat trzy kiksy. Rozklad wynikow byl wyraznie nierownomierny. Pierwsze trzy miesiace: osiemset dziewiecdziesiat siedem zdarzen, osiemset dwa trafienia i dziewiecdziesiat piec pudel. Kolejne cztery miesiace: tysiac trzysta zdarzen, marnych piecset dwanascie trafien i katastrofalna liczba siedmiuset dziewiecdziesieciu osmiu pudel, z ktorych mozna by uniknac szesciuset piecdziesieciu, gdyby cos nie uleglo zmianie.
– Szkoda, ze nie wiemy, czego szukac – powiedzial.
– To sabotaz – stwierdzil O’Donnell. – Zaplacili komus, aby cos spieprzyl.
– Po tysiac dolcow za kazde zdarzenie? – zapytala Neagley. – Szescset piecdziesiat razy? Niezla robota, pod warunkiem ze potrafisz ja zdobyc.
– Sabotaz odpada – zaprzeczyl Reacher. – Za sto tysiecy mozna by z latwoscia przekupic cala fabryke lub biuro. Moze nawet cale miasteczko. Nie musialbys placic za kazdym razem.
– W takim razie o co chodzi?
– Nie mam pojecia.
– A jednak wszystko do siebie pasuje – zauwazyla Dixon. – Nie sadzicie? Istnieje wyrazny matematyczny zwiazek pomiedzy tym, o czym wiedzieli Franz i Sanchez.
Minute pozniej Reacher podszedl do okna w pokoju Dixon i wyjrzal na zewnatrz.
– Czy mozemy przyjac, ze Orozco wiedzial to co Sanchez?
– Jasne – odpowiedzial O’Donnell. – I vice versa, przeciez byli kumplami. Wspolnie pracowali. Rozmawiali ze soba caly czas.
– Zatem brakuje nam tego, co wiedzial Swan. Tamci zostawili jakies slady. On nie pozostawil niczego.
– Jego dom jest czysty. Nic tam nie ma.
– Podobnie jak w jego biurze.
– Nie mial biura. Zostal zwolniony.
– Calkiem niedawno. Jego gabinet pozostal wolny. New Age Defense Systems zwalnia pracownikow i nie zatrudnia nikogo na ich miejsce. Maja duzo wolnej przestrzeni. Gabinet Swana zostal pewnie tymczasowo zamkniety. Komputer nadal stoi na biurku. Moze w szufladach biurka zostaly jakies notatki lub cos w tym rodzaju.
– Chcesz sie ponownie spotkac z ta hetera?
– Mysle, ze powinnismy.
– Powinnismy zadzwonic, zanim tam pojedziemy.
– Lepiej bedzie, jesli pojawimy sie bez uprzedzenia.
– Chcialbym zobaczyc gabinet Swana – rzekl O’Donnell.
– Ja rowniez – powiedziala Dixon.
Prowadzila Dixon. Ona wypozyczyla woz, ona prowadzi. Skrecila w kierunku wschodniej czesci Sunset, zmierzajac do autostrady Sto Jeden. Neagley wyjasnila jej, co powinna zrobic, gdy sie na niej znajdzie. Trudna trasa. Samochody poruszajace sie w zolwim tempie. Ale droga prowadzaca przez Hollywood byla niezwykle malownicza. Widac bylo, ze jazda sprawia przyjemnosc Dixon. Lubila Los Angeles.
Facet w ciemnoniebieskim chryslerze sledzil ich przez cala droge. Przed wjazdem na autostrade, kiedy mineli studia nagraniowe KTLA, wybral numer.
– Cala czworka jedzie na wschod – powiedzial szefowi. – Wszyscy sa w jednym samochodzie.
– Jestem nadal w Kolorado – odpowiedzial tamten. – Obserwuj ich dalej, dobrze?
35