Dixon wjechala przez otwarta brame New Age Defense Systems i zaparkowala na tym samym miejscu dla gosci co Neagley, dokladnie na wprost lsniacej szesciennej bryly biurowca. Piekne drzewa staly nieruchomo w ciezkim powietrzu. Za kontuarem dostrzegli te sama recepcjonistke. Ubrana w te sama koszulke polo. Zareagowala rownie ociezale jak poprzednio. Uslyszala dzwiek otwieranych drzwi, lecz podniosla glowe dopiero wowczas, gdy Reacher polozyl dlon na kontuarze.

– Czym moge sluzyc? – zapytala.

– Chcielibysmy zobaczyc sie ponownie z pania Berenson – wyjasnil. – Z dzialu kadr.

– Sprawdze, czy ma teraz czas – odparla recepcjonistka. – Prosze usiasc.

O’Donnell i Neagley usiedli, lecz Reacher i Dixon stali. Dixon byla zbyt niespokojna, aby tego dnia spedzic wiecej czasu na siedzaco. Reacher stal, poniewaz gdyby usiadl obok Neagley, wywolalby u niej uczucie przytloczenia, a gdyby wybral inne miejsce, zastanawialaby sie dlaczego.

Po czterech minutach oczekiwania uslyszeli znajomy odglos uderzen obcasow o posadzke. Berenson wylonila sie z korytarza za rogiem i bez wahania ruszyla w ich strone. Mijajac recepcjonistke, skinela glowa w gescie podziekowania. Gosciom poslala dwa usmiechy – jeden Reacherowi i Neagley, poniewaz juz sie znali, drugi O’Donnellowi i Dixon, poniewaz nie wiedziala, kim sa. Dostrzegli blizny pod makijazem Berenson, wyczuli chlodny dystans. Otworzyla aluminiowe drzwi i stanela nieruchomo, dopoki wszyscy nie weszli do srodka.

Poniewaz w sali konferencyjnej byly cztery krzesla, Berenson zajela miejsce przy oknie. Uprzejmy gest podkreslajacy psychologiczna dominacje. Goscie musieli podniesc glowe, aby na nia spojrzec i mruzyc oczy z powodu promieni slonca, ktore swietlaly ja od tylu.

– W jaki sposob moge wam dzisiaj pomoc? – zapytala. W jej tonie dalo sie wyczuc nutke protekcjonalnosci. Lekkie poirytowanie. Nieznaczne zaakcentowanie dzisiaj.

– Tony Swan zaginal – odparl Reacher.

– Zaginal?

– Tak jak „zaginal w akcji”. Nie mozemy go odnalezc.

– Nie pojmuje.

– Nie jest to zbyt trudne do zrozumienia.

– Swan moze byc doslownie wszedzie. Mogl znalezc prace w innym stanie, wyjechac na dawno odkladane wakacje do miejsca, ktore zawsze pragnal odwiedzic. Ludzie czasami tak postepuja w sytuacji, w jakiej znajdowal sie pan Swan. To jak obserwowanie promieni slonca przeswitajacych zza chmur.

– Jego pies zdechl z pragnienia, uwieziony w domu. Trudno dopatrzyc sie w tym promieni slonca zza chmur – odparl O’Donnell. – Ja widze same chmury. Swan nigdzie nie wyjechal, aby zrealizowac swoje plany.

– Jego pies? To straszne!

– Wlasnie – przytaknela Dixon.

– Suka nazywala sie Maisi – dodala Neagley.

– Nie wiem, jak moglabym wam pomoc – powiedziala Berenson. – Pan Swan odszedl ponad trzy tygodnie temu. Czy nie powinna sie tym zajac policja?

– Badaja sprawe – wyjasnil Reacher. – Podobnie jak my.

– Nie mam pojecia, w czym moglabym okazac sie przydatna.

– Chcielibysmy zobaczyc jego biurko i komputer. Dziennik. Mogl zostawic w nim jakies notatki. Informacje, zapiski na temat spotkan.

– Jakie zapiski?

– Na temat tego, co moglo spowodowac jego zaginiecie.

– Nie zniknal z powodu New Age Defense Systems.

– Byc moze. Wiadomo jednak, ze ludzie zalatwiaja w biurze prywatne sprawy. Robia notatki na temat swojego osobistego zycia.

– Nie tutaj.

– Dlaczego nie? Caly czas zajmujecie sie sprawami zawodowymi?

– Nie znajdziecie zadnych notatek. Zadnego papieru. Zadnych dlugopisow ani olowkow. To podstawowa zasada bezpieczenstwa. Nasze srodowisko jest calkowicie pozbawione papieru. Tak jest bezpieczniej. Przyjelismy taka filozofie. Czlowiek, ktory pomysli o jej zlamaniu, jest natychmiast zwalniany. Wszystkie dane sa zapisywane w pamieci komputerow. Mamy wewnetrzna siec z zaporami bezpieczenstwa i automatycznym wyrywkowym systemem monitorowania danych.

– W takim razie czy moglibysmy zobaczyc jego komputer? – zapytala Neagley.

– Pewnie moglibyscie – odpowiedziala Berenson. – Nie sadze jednak, aby wam to cos dalo. W ciagu trzydziestu minut od odejscia pracownika wyjmujemy i niszczymy twardy dysk jego komputera. Rozbijamy go w drobny mak. Fizycznie. Mlotkami. To kolejna zasada bezpieczenstwa, ktora stosujemy.

– Mlotkami? – zdziwil sie Reacher.

– To jedyna skuteczna metoda. W przeciwnym razie mozna odzyskac dane.

– Zatem nie pozostal po nim zaden slad?

– Obawiam sie, ze tak.

– Macie bardzo surowe zasady.

– Wiem. Pan Swan sam je wprowadzil. W pierwszym tygodniu pracy. Byl to pierwszy powazniejszy wklad, ktory wniosl do dzialalnosci naszej firmy.

– Czy z kims rozmawial? – zapytala Dixon. – Mial przyjaciol? Czy mial tu kogos, z kim mogl sie podzielic swoimi troskami?

– Sprawami osobistymi? – zapytala Berenson. – Watpie. Nie byloby to wlasciwe. W firmie odgrywal role gliny. Aby byc skutecznym, musial udawac niedostepnego.

– A jego szef? – wtracil O’Donnell. – Mogli przeciez ze soba rozmawiac. Z zawodowego punktu widzenia plyneli w tej samej lodce.

– Zapytam go – powiedziala Berenson.

– Jak sie nazywa?

– Nie moge udzielac takich informacji.

– Jest pani bardzo dyskretna.

– Pan Swan na to nalegal.

– Mozemy sie z nim spotkac?

– Obecnie nie ma go w miescie.

– Kto prowadzi kram?

– W pewnym sensie pan Swan. Procedury, ktore wdrozyl, nadal dzialaja.

– Rozmawial z pania?

– O sprawach osobistych? Nie, nigdy.

– Czy tydzien przed zwolnieniem sprawial wrazenie zdenerwowanego lub zmartwionego.

– Nie zauwazylam.

– Czy wykonywal wiele telefonow?

– Tak, podobnie jak my wszyscy.

– Co pani zdaniem moglo sie mu przytrafic?

– Moim zdaniem? – zdziwila sie Berenson. – Naprawde nie mam pojecia. Odprowadzilam go do samochodu i powiedzialam, ze gdy sytuacja ulegnie poprawie, bede go blagala, zeby wrocil. Odparl, ze bedzie czekal. Wiecej go nie widzialam.

***

Wrocili do samochodu Dixon i odjechali. Reacher obserwowal w lustrzanych panelach, jak odbicie forda staje sie coraz mniejsze.

– Zmarnowany czas – powiedziala Neagley. – Mowilam, ze powinnismy zadzwonic.

– Chcielismy zobaczyc, gdzie pracowal – odparla Dixon.

– „Pracowal” to niewlasciwe slowo – zauwazyl O’Donnell. – Wykorzystali go, to wszystko. Przez rok korzystali z jego wiedzy, a nastepnie wykopali na bruk. Wdrozyli jego pomysly, nie dajac mu pracy.

– Na to wyglada – przytaknela Dixon.

Вы читаете Elita Zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату