Reacher wybral jasno – i ciemnoniebieska w rozmiarze XXL. Zdjal czapeczke i zaniosl trzy artykuly do kasy. Podziekowal za torbe, odgryzl metki i sciagnal stara koszulke kreglarska. Stal i czekal rozebrany do pasa i owiewany lodowatym powietrzem z klimatyzatora.
– Macie tu kubel na smieci? – zapytal. Dziewczyna za lada pochylila sie i podniosla plastikowy kubel z workiem. Reacher umiescil w nim stara koszulke i wlozyl nowe, jedna na druga. Ulozyl je, podwinal rekawy, aby czuc sie wygodnie, i naciagnal czapeczke na glowe. Wyszli na ulice i skrecili na wschod.
– Przed czym uciekasz? – zapytal O’Donnell.
– Przed niczym.
– Mogles zatrzymac stara koszulke.
– To sliska sprawa – wyjasnil Reacher. – Jesli bede nosil zapasowa koszulke, szybko dolaczy do nich druga para spodni. Wkrotce okaze sie, ze bede potrzebowal walizki. Pozniej przyjdzie kolej na dom, samochod i plan oszczednosciowy, i bede musial wypelniac mnostwo formularzy.
– Ludzie to robia.
– To nie dla mnie.
– A zatem przed czym uciekasz?
– Moze nie chce byc taki jak inni.
– Ja taki jestem. Mam dom, samochod i plan oszczednosciowy. Wypelniam formularze.
– Twoj wybor.
– Myslisz, ze jestem pospolity? Reacher skinal glowa.
– Przynajmniej pod tym wzgledem.
– Nie kazdy moze byc taki jak ty.
– Kazdy kij ma dwa konce. Niektorzy nie potrafia byc tacy jak ty.
– A chcialbys?
– Tu nie chodzi o checi. Po prostu nie potrafie.
– Dlaczego?
– Okej, uciekam.
– Przed czym? Przed staniem sie takim jak ja?
– Przed staniem sie kim innym, niz bylem.
– Wszyscy sie zmieniamy.
– Nie wszyscy musimy to lubic.
– Mnie sie to nie podoba, ale jakos sobie radze – odparl O’Donnell.
Reacher skinal glowa.
– Swietnie ci idzie, Dave. Mowie serio. Martwie sie o siebie. Kiedy patrze na ciebie, Neagley i Karle, czuje sie jak nieudacznik.
– Naprawde?
– Tylko spojrz na mnie.
– Jedyna rzecza, ktora mamy w odroznieniu od ciebie, sa walizki.
– A co ja mam w odroznieniu od was?
O’Donnell nie odpowiedzial. Na skrzyzowaniu z Vine skrecili na polnoc. Byl srodek popoludnia w drugim co do wielkosci miescie Ameryki, gdy ujrzeli dwoch facetow z pistoletami wyskakujacych z jadacego samochodu.
39
Samochod byl nowym czarnym sedanem marki Lexus. Zatrzymal sie gwaltownie, wyrzucajac na chodnik dwoch gosci w odleglosci jakichs trzydziestu metrow przed Reacherem. Faceta z workiem i drugiego trzymajacego prochy. To oni urzedowali na pustym placu za muzeum figur woskowych. Uzbrojeni w pistolety AMT hardballer – wykonana ze stali nierdzewnej replike colta government 1911 kalibru.45. Dlonie trzymajace bron lekko drzaly, poruszajac sie w gore i obracajac pistolet o dziewiecdziesiat stopni do pozycji poziomej, tak jak trzymaja go zli faceci na filmach.
O’Donnell wsunal rece do kieszeni.
– Czegos od nas chca? – zapytal.
– Ode mnie – wyjasnil Reacher, ogladajac sie za siebie. Nie obawial sie trafienia niewlasciwie trzymanej czterdziestkipiatki z odleglosci trzydziestu metrow. Chociaz byl duzym facetem, dane statystyczne przemawialy na jego korzysc. Bron reczna jest przeznaczona do uzytku w zamknietych pomieszczeniach. W sytuacji duzego napiecia, w rekach specjalisty jej zasieg skutecznego razenia wynosi okolo czterech metrow. Nawet gdyby go nie trafili, pocisk moglby wyrzadzic krzywde przypadkowemu przechodniowi. Uszkodzic jakis przedmiot. Dosiegnac czlowieka idacego po przeciwnej stronie ulicy lub nisko lecacy samolot. Zniszczenia i straty wsrod ludnosci cywilnej. Na ulicy bylo mnostwo potencjalnych ofiar. Mezczyzn, kobiet, dzieci oraz innych postaci, ktorych Reacher nie potrafil zaliczyc do zadnej ze wspomnianych kategorii.
Spojrzal do przodu. Tamci nie zmienili pozycji. Wykonali najwyzej kilka krokow. O’Donnell nie odrywal od nich wzroku.
– Powinnismy rozegrac to z dala od ulicy, Dave – powiedzial Reacher.
– Zrozumialem – przytaknal O’Donnell.
– W lewo – rzucil Reacher. Przesunal sie ku krawedzi chodnika i spojrzal w lewa strone. Najblizsze drzwi prowadzily do salonu tarota, w ktorym przepowiadano przyszlosc. Umysl Reachera pracowal na wysokich obrotach, z chlodna skutecznoscia. Reacher poruszal sie w naturalny sposob, lecz swiat wokol niego wyraznie zwolnil tempo. Chodnik zamienil sie w czterowymiarowy wykres. Wykres o osiach oznaczonych jako przod, tyl, bok i czas.
– Drzwi po lewej, metr za toba, Dave – powiedzial. O’Donnell przypominal niewidomego. Nie spuszczal tamtych z oczu. Uslyszal glos Reachera i szybko odwrocil glowe w lewa strone. Ten otworzyl drzwi, wpuscil go do srodka i zamknal za soba. Napastnicy ruszyli za nimi. Oddaleni o dwadziescia metrow. Reacher wepchnal sie do srodka za O’Donnellem. Salon tarota byl prawie pusty. W srodku znajdowala sie jedynie dziewietnastoletnia dziewczyna siedzaca samotnie przy stole. Jadalnym stole dlugosci okolo dwoch metrow, przykrytym czerwona tkanina siegajaca podlogi. Blat pokrywaly karty. Kobieta miala dlugie czarne wlosy i fioletowa suknie z etaminy, ktora przypuszczalnie zabarwiala jej skore.
– Jest tu tylne pomieszczenie? – zapytal Reacher.
– Toaleta – odpowiedziala.
– Idz tam i poloz sie na podlodze. Natychmiast.
– Co sie dzieje?
– Ty mi powiedz.
Nie poruszyla sie, dopoki O’Donnell nie wyciagnal rak z kieszeni. Kastet na prawej piesci wygladem przypominal usmiech rekina. W lewej trzymal noz sprezynowy. Zamkniety. Po chwili otworzyl go w taki sposob, ze rozlegl sie dzwiek przypominajacy odglos pekajacej kosci. Dziewczyna zerwala sie z miejsca i uciekla. Angelina, ktora pracowala przy Vine, znala reguly gry.
– Kim oni sa? – zapytal O’Donnell.
– Tymi, ktorzy przed chwila kupili mi koszulki.
– Beda problemy?
– Byc moze.
– Mamy jakis plan?
– Lubisz hardballera?
– Lepszy taki niz zaden.
– W porzadku. – Reacher uniosl krawedz obrusu, przykucnal i wpelzl pod stol na kolanach. O’Donnell wsunal sie z lewej strony, poprawiajac tkanine. Dotknal jej koncem noza i delikatnie rozcial, tworzac maly otwor, ktory poszerzyl, nadajac palcami ksztalt oka. Nastepnie zrobil to samo po stronie Reachera. Ten oparl plasko dlonie na wewnetrznej stronie blatu. O’Donnell przelozyl noz do prawej reki, opierajac lewa podobnie jak Reacher.
Czekali.
Tamci dopadli drzwi w ciagu osmiu sekund. Przystaneli i spojrzeli do srodka przez szybe, a nastepnie szarpneli za klamke i weszli do srodka. Zatrzymali sie ponownie, w odleglosci dwoch metrow od stolu, z bronia wyciagnieta