Pietnastka i wystrzega lotnych patroli oraz policji innych stanow, pokonanie drogi zajmowalo nieco ponad trzy godziny. Dixon oznajmila, ze z checia poprowadzi. Mieszkala w Nowym Jorku, wiec jazda samochodem byla dla niej czyms nowym. O’Donnell drzemal na tylnym fotelu, a Reacher wygladal przez okno.
– Cholera, zapomnielismy o Dianie Bond – jeknela Neagley. – Jedzie z bazy Edwards. Po dotarciu na miejsce stwierdzi, ze wyjechalismy.
– Nie przejmuj sie – odparla Dixon.
– Powinnam do niej zadzwonic – powiedziala Neagley, jednak na pustyni Mojave jej komorka nie miala zasiegu.
Do Las Vegas dotarli o polnocy, kiedy zdaniem Reachera miasto prezentowalo sie najlepiej. Bywal tu wczesniej. W ciagu dnia Vegas mialo absurdalny wyglad. Wydawalo sie niezrozumiale, trywialne, jarmarczne, obnazone. W nocy, w swietle rozjarzonych neonow przypominalo wspaniala fantazje. Wjechali do miasta od gorszej strony i Reacher ujrzal betonowy bar pozbawiony okien, z ktorego scian odchodzil tynk. Nad przybytkiem widnial napis pozbawiony znakow przestankowych: „Zimne piwo ostre dziewczyny”. Po przeciwnej stronie ciagnal sie szereg zapuszczonych moteli i jeden sfatygowany hotelowy wiezowiec. On sam zaczalby poszukiwanie noclegu od tej okolicy, lecz Dixon jechala dalej bez slowa, zmierzajac do palacow lsniacych w odleglosci kilometra przed nimi. Stanela na parkingu przed jakims hotelem o wloskiej nazwie, a po chwili otoczyla ich zgraja parkingowych i boyow, ktorzy zabrali bagaz i odstawili samochod na parking. Hol byl wylozony kafelkami, pelny oczek wodnych, fontann i szmeru automatow do gry. Reacher spojrzal ponad jej ramieniem.
– Drogi hotel – ocenil z refleksyjna zaduma.
– Moze uda sie nam pojsc na skroty – odpowiedziala Neagley. – Moze znali Orozca i Sancheza. Moze nawet podpisali z nimi umowe na ochrone.
Reacher skinal glowa.
Okazalo sie, ze inni ja mieli.
Jak?
Dlaczego?
Neagley wreczyla im cztery karty z kodem otwierajacym pokoje. Umowili sie, ze wezma prysznic i za dziesiec minut spotkaja sie na dole, aby mimo poznej pory od razu przystapic do pracy. Vegas zylo dwadziescia cztery godziny na dobe. Czas nie odgrywal tu wiekszej roli. Wszyscy znali powiedzenia o braku okien i zegarow w kasynach i, o ile Reacher orientowal sie w tych sprawach, byly one prawdziwe. Nic nie moglo tamowac strumienia naplywajacej gotowki. Z pewnoscia nie bylo tez nic lepszego od zmeczonego faceta, ktory przegrywa przez cala noc.
Pokoj Reachera znajdowal sie na szesnastym pietrze. Byl to czarny betonowy szescian umeblowany na wzor weneckiego salonu sprzed kilku wiekow. W sumie efekt nie byl szczegolnie przekonujacy. Na dodatek Reacher nigdy nie byl w Wenecji. Otworzyl skladana szczoteczke do zebow i umiescil ja w szklance stojacej w lazience. Na tym zakonczyl rozpakowywanie. Oplukal twarz woda i przesunal reka po krotko ostrzyzonej czuprynie, a nastepnie zszedl na dol w celu przeprowadzenia wstepnego rozpoznania.
Nawet w tak eleganckim hotelu wiekszosc powierzchni na parterze zajmowaly automaty do gry. Cierpliwe, niestrudzone, kontrolowane przez mikroprocesor, wyrzucaly zaledwie niewielki ulamek forsy, ktora do nich wrzucano przez dwadziescia cztery godziny dziennie, siedem dni w tygodniu. Reacher slyszal dzwonki i pobrzekiwanie. Wielu wygrywalo, lecz jeszcze wiecej odchodzilo z kwitkiem. Niewielka ochrona. Ale nie bylo mozliwosci, aby cos tu ukrasc lub oszukac, zwazywszy na mechaniczna nature automatow i scisly nadzor Komisji Gier stanu Nevada. Wsrod setek gosci Reacher wypatrzyl jedynie dwoch pracownikow ochrony. Mezczyzne i kobiete ubranych jak pozostali i znudzonych podobnie jak oni, rozniacych sie od gosci jedynie brakiem maniakalnego blysku nadziei w oczach.
Pomyslal, ze Sanchez i Orozco nie traciliby czasu na pilnowanie automatow do gry.
Ruszyl przed siebie do ogromnej sali z tylu, w ktorej grano w ruletke, pokera i blackjacka. Podniosl glowe i zobaczyl kamery. Spojrzal w lewo, w prawo i przed siebie. Zobaczyl gosci grajacych o wysoka stawke oraz ochroniarzy i dziwki zastyglych w napieciu.
Przystanal obok stolu do ruletki. Z tego, co sie orientowal, ruletka w zasadzie nie roznila sie od automatow do gry. Goscie dostarczali pieniedzy, kolo kierowalo strumien forsy do innych graczy, a jesli kula znalazla sie w polu 0 lub 00, wszystko zgarnialo kasyno. Scisle okreslony procent dla kasyna rownie niepowstrzymany i wiarygodny jak mikroprocesor w automacie do gry.
Pomyslal, ze Sanchez i Orozco nie poswiecaliby wiele czasu na ruletke.
Przeszedl do karcianych stolikow, gdzie naprawde cos sie dzialo. Gry karciane nalezaly do jedynych, w ktorych jakas role odgrywala ludzka inteligencja. A tam gdzie pojawia sie ludzka inteligencja, podaza za nia zbrodnia. Gracz cechujacy sie opanowaniem, doskonala pamiecia i podstawowa wiedza z dziedziny statystyki mogl pokonac system, co wszakze nie bylo zadnym przestepstwem. Wygranie z losem nie pozwoliloby jednak facetowi zarobic szescdziesieciu pieciu milionow dolcow w cztery miesiace. Szanse byly zbyt male, chyba ze pula bylaby wielkosci produktu krajowego brutto malego panstwa. Pasmo zwyciestw ciagnace sie nieprzerwanie przez cztery miesiace wymagaloby udzialu w tym gigantycznym przekrecie krupierow. Zaangazowania wielu rozdajacych i rownie wielu graczy. Moze nawet setek jednych i drugich.
Moze wszyscy pracownicy kasyna grali przeciwko inwestorom.
Albo cale miasto.
Stawka wystarczajaca, aby zabic.
W pomieszczeniu dalo sie zauwazyc duzo zabezpieczen. Kamery obserwowaly graczy i rozdajacych. Niektore z nich byly duze i widoczne, inne – male i dyskretne. Oprocz nich byly pewnie calkiem niewidoczne. Sale patrolowali mezczyzni i kobiety w strojach wieczorowych ze sluchawka w uchu i mikrofonem na przegubie dloni. Niczym agenci Secret Service. Byli tez inni, dzialajacy w zwyczajnych ciuchach. Reacher naliczyl pieciu w ciagu minuty. Pomyslal, ze wielu przeoczyl.
Wrocil do holu ta sama droga i znalazl Karle Dixon czekajaca przy fontannie. Wziela prysznic i zmienila dzinsy oraz kurtke skorzana na czarne spodnium. Wlosy Karli byly mokre i opadaly na plecy. Spodnium zapiete, bez bluzki pod spodem. Prezentowala sie wspaniale.
– Vegas zostalo zalozone przez mormonow – odezwala sie. – Wiedziales?
– Nie – odparl Reacher.
– Dzis miasto rozwija sie tak szybko, ze dwa razy do roku trzeba drukowac ksiazke telefoniczna.
– O tym tez nie wiedzialem.
– Co miesiac powstaje siedemset nowych domow.
– Skonczy im sie woda.
– To pewne, tymczasem kuja zelazo poki gorace. Same przychody z hazardu siegaja siedmiu miliardow dolarow rocznie.
– Czuje sie tak, jakbym czytal przewodnik. Dixon skinela glowa.
– Mam jeden w swoim pokoju. Co roku miasto odwiedza trzydziesci milionow gosci. Oznacza to, ze kazdy z nich w trakcie wizyty traci ponad dwiescie dolcow.
– Dwiescie trzydziesci trzy dolary i trzydziesci trzy centy – dodal automatycznie Reacher. – Mozna to uznac za definicje irracjonalnego postepowania.
– Za definicje istoty ludzkiej – powiedziala Dixon. – Kazdy sadzi, ze bedzie tym jednym, ktoremu sie uda.
Po chwili zjawil sie O’Donnell. Ten sam garnitur, inny krawat, byc moze swieza koszula. Jego buty lsnily w swietle reflektorow. Moze znalazl w lazience sciereczke do polerowania obuwia.