Zlozyli wyrazy wspolczucia wdowie, przekazali jej adres Curtisowi Mauneyowi i wyszli. Odprowadzili Milene do barn z otchlania ognia. Musiala zarabiac na zycie, a tego dnia juz stracila trzy godziny. Powiedziala, ze wylaliby ja, gdyby spoznila sie na popoludniowa promocje. Wraz z uplywem czasu na Stripie panowal coraz wiekszy ruch, jednak plac budowy w dalszym ciagu pozostal opuszczony. Ani zywej duszy. Plama w kanale sciekowym nareszcie wyschla. Poza tym nic sie nie zmienilo. Slonce stalo wysoko na niebie. Nie bylo upalnie, lecz wystarczajaco cieplo. Reacher myslal o tym, jak plytko zakopali zwloki. O rozkladzie ciala, gazach, przykrym odorze, zaintrygowanych zwierzetach.
– Macie tu kojoty? – zapytal.
– W miescie? – zdziwila sie Milena. – Nigdy zadnego nie widzialam.
– Okej.
– Dlaczego pytasz?
– Tak z ciekawosci.
Poszli dalej, tym samym skrotem, ktory wybrali poprzednio. Dotarli do baru lekko po pietnastej.
– Tammy jest wsciekla – powiedziala Milena. – Przykro mi z tego powodu.
– Spodziewalismy sie tego – odparl Reacher.
– Byla tam, gdy przyszli przeszukac dom. Spala. Uderzyli ja w glowe. Przez tydzien lezala nieprzytomna. Niczego nie pamieta. Teraz obwinia o wszystko czlowieka, ktory zadzwonil do Orozca.
– To zrozumiale – rzekl Reacher.
– Ja nie mam do was zalu – powiedziala. – To nie wy zadzwoniliscie. Domyslam sie, ze polowa z was byla w to zaangazowana, a polowa nie.
Weszla do baru, nie ogladajac sie za siebie. Drzwi sie zamknely. Reacher usiadl na murku, na ktorym czekal tego ranka.
– Przykro mi, ludzie – powiedzial. – Stracilismy mnostwo czasu. To wylacznie moja wina.
Nikt nie odpowiedzial
– Neagley powinna objac dowodzenie. Stracilem instynkt.
– Mahmoud przyjechal tutaj, a nie do Los Angeles – zauwazyla Dixon.
– Pewnie mial przesiadke. Teraz jest juz w Los Angeles.
– Dlaczego nie wybral bezposredniego lotu?
– Dlaczego poslugiwal sie czterema falszywymi paszportami? Kimkolwiek jest, to bardzo ostrozny czlowiek. Zostawia falszywe tropy.
– Zaatakowano nas tutaj, a nie w Los Angeles – ciagnela Dixon. – To nie ma najmniejszego sensu.
– Wszyscy podjelismy decyzje, aby tu przyjechac – dodal O’Donnell. – Nikt sie nie sprzeciwial.
Reacher uslyszal dzwiek syreny dolatujacy od strony Stripu. Nie byl to niski sygnal wozu strazackiego ani oszalaly skowyt karetki. To szybko jechal policyjny radiowoz. Reacher podniosl glowe i spojrzal na plac budowy oddalony kilometr od nich. Wstal, zaslonil oczy i wytezyl wzrok. Pomyslal, ze jeden radiowoz to nic. Gdyby na placu budowy zjawil sie brygadzista i odkryl cos niepokojacego, przyjechalby caly konwoj.
Czekal.
Nic sie nie wydarzylo. Nie bylo kolejnych syren, kolejnych radiowozow, zadnego konwoju. Rutynowa kontrola drogowa. Zrobil kolejny krok, aby lepiej widziec. Aby sie upewnic. Dostrzegl czerwony i niebieski blysk za rogiem obok sklepu spozywczego. Czerwony plastikowy klosz tylnych swiatel. Samochod zaparkowany w sloncu. Ciemnoniebieskie blotniki.
Woz.
Ciemnoniebieski lakier.
– Wiem, gdzie go widzialem – powiedzial.
52
Staneli wokol chryslera w bezpiecznej odleglosci. Z szacunkiem, jakby mieli do czynienia z ogrodzonym eksponatem na wystawie sztuki nowoczesnej. Model 300C. Ciemnoniebieski. Na kalifornijskich numerach. Zaparkowany tuz przy krawezniku. Zamkniety. Chlodny i nieruchomy. Lekko przybrudzony podroza. Neagley wyjela kluczyki, ktore Reacher znalazl w kieszeni umierajacego. Trzymala je w wyciagnietej rece, jak tamten pistolet. Wcisnela pilota.
Ciemnoniebieski chrysler mrugnal swiatlami i uslyszeli dzwiek otwieranych drzwi.
– Stal obok hotelu Chateau Marmont – powiedzial Reacher. – Czekal w nim ten sam facet. Garnitur idealnie pasowal do koloru lakieru. Pomyslalem, ze to chwyt firmy wynajmujacej limuzyny z szoferem.
– Powiedzieli mu, ze przyjedziemy – rzekl O’Donnell. – Pewnie poczatkowo uznali to za zagrozenie, a pozniej – pocieszenie. Kazali mu nas sprzatnac. Prawdopodobnie zobaczyl nas na chodniku, gdy tylko przyjechalismy do miasta. Niemal wpadlismy na niego. Gosc mial szczescie.
– Rzeczywiscie, prawdziwy szczesciarz – przytaknal Reacher. – Oby wszyscy nasi wrogowie mieli tyle szczescia co on.
Otworzyl drzwi kierowcy. Woz pachnial nowa skora i plastikiem. Wnetrze nie mialo najmniejszej skazy. W przegrodach na drzwiach znalezli mapy, nowiutenkie i starannie zlozone. To wszystko. Na wierzchu nie lezalo nic wiecej. Reacher wsunal do srodka dlugie ramie i otworzyl schowek na rekawiczki. W srodku byl portfel i telefon komorkowy. Na tym koniec. Plaski portfel przeznaczony do noszenia w tylnej kieszeni spodni. Sztywny prostokat wykonany z czarnej skory z klamra na banknoty z jednej strony i miejscem na karty kredytowe z drugiej. Zwitek banknotow. Ponad siedemset dolarow. Glownie piecdziesiatki i dwudziestki. Reacher wyjal wszystkie i wetknal do kieszeni spodni.
– Dzieki temu odsune poszukiwanie roboty o kolejne dwa tygodnie – wyjasnil. – Kazda chmure otacza srebrna poswiata.
Wywrocil portfel na druga strone. Czesc z kartami kredytowymi byla pelna. Znalazl aktualne prawo jazdy z Kalifornii i piec kart. Dwie karty visa, amex i mastercard. Dlugi termin waznosci. Prawo jazdy i wszystkie karty wystawiono na nazwisko Saropian. Adres na prawie jazdy mial pieciocyfrowy numer, nazwe ulicy w Los Angeles i kod pocztowy, ktory nic nie mowil Reacherowi.
Rzucil portfel na fotel pasazera.
Telefon komorkowy byl malym, skladanym srebrnym urzadzeniem z okraglym monitorem cieklokrystalicznym z przodu. Doskonaly zasieg, lecz slabe baterie. Reacher otworzyl wieczko i ekran zaswiecil. Gosc otrzymal piec wiadomosci glosowych.
Podal telefon Neagley.
– Potrafisz je odsluchac? – zapytal.
– Musialabym znac jego haslo.
– Sprawdz do kogo dzwonil.
Neagley przejrzala menu i wybrala odpowiednie opcje.
– Wszystkie rozmowy przychodzace i wychodzace byly kierowane pod ten sam numer – oznajmila. – Kierunkowy trzysta jeden. Los Angeles.
– Telefon stacjonarny czy komorka?
– Nie mozna wykluczyc zadnej mozliwosci.
– Pacholek dzwonil do swojego szefa? Neagley skinela glowa.
– I na odwrot. Szef wydawal rozkazy pacholkowi.- Moglabys zadzwonic do swojego asystenta w Chicago, aby zdobyl nazwisko i adres tego goscia?
– W ostatecznosci.
– Niech zacznie szukac. I niech sprawdzi rejestracje samochodu.
Neagley zadzwonila do biura z wlasnej komorki. Reacher Otworzyl schowek srodkowego podlokietnika, lecz znalazl w nim wylacznie dlugopis i samochodowa ladowarke do telefonu. Sprawdzil tyl. Nic. Wysiadl i zajrzal do bagaznika. Zapasowa opona, lewarek, klucz francuski. To wszystko.