– Brak bagazu – powiedzial. – Facet nie planowal dluzszej wyprawy. Uznal, ze stanowimy latwy cel.
– Niewiele sie pomylil – zauwazyla Dixon.
Neagley zamknela wieko telefonu zabitego i zwrocila go Reacherowi. Ten rzucil go na fotel pasazera obok portfelu. Po chwili jednak go podniosl.
– Paskudna sytuacja, nie sadzicie? – powiedzial. – Nie wiemy, kto go wyslal, nie wiemy skad i dlaczego?
– Ale? – zapytala Dixon.
– Ale mamy przynajmniej jego numer. Gdybysmy chcieli, moglibysmy do niego zadzwonic i przekazac pozdrowienia.
– Chcemy tego?
– Sadze, ze tak.
53
Wsiedli do zaparkowanego chryslera, aby odizolowac sie od zgielku. Grube, ciezkie drzwi zamknely sie szczelnie z dzwiekiem, jaki powinny wydawac drzwi luksusowego sedana. Reacher otworzyl wieczko telefonu zabitego i przejrzal ostatnio wybierane numery. Zaznaczyl ostatni i wcisnal zielony przycisk. Przylozyl sluchawke do ucha i czekal. Sluchal. Nigdy nie mial wlasnej komorki, lecz wiedzial, jak jej uzywac. Ludzie czuli, jak komorka wibruje w kieszeni lub slyszeli dzwonek, wyciagali i patrzyli, kto dzwoni, a nastepnie podejmowali decyzje, czy odebrac. W sumie wszystko trwalo nieco dluzej niz w przypadku telefonu stacjonarnego. Przynajmniej piec lub szesc dzwonkow.
Telefon zadzwonil po raz pierwszy.
Po raz drugi.
I trzeci.
Pozniej ktos go odebral w prawdziwym pospiechu.
– Gdzie sie, u diabla, podziewales?
Niski glos. Starszy mezczyzna. Rosly. Za poirytowaniem i pospiechem kryl sie wygladzony akcent mieszkanca Zachodniego Wybrzeza. Profesjonalny, a jednak kryjacy nutke cwaniactwa. Reacher nie odpowiedzial. Bacznie wsluchiwal sie w dzwieki dolatujace z otoczenia. Nie uslyszal zadnych. Cisza, jakby tamten dzwonil z zamknietego pomieszczenia lub cichego biura.- Halo – powtorzyl glos. – Halo? Gdzie, u diabla, byles? Co sie dzieje?
– Kto mowi? – zapytal Reacher, jakby mial absolutne prawo wiedziec. Jakby przypadkowo wykrecil niewlasciwy numer.
Facet nie chwycil przynety. Pewnie dostrzegl na ekranie identyfikator dzwoniacego.
– Z kim rozmawiam? – zapytal wolno. Reacher odpowiedzial po chwili:
– Twoj chloptas zawiodl ostatniej nocy. Nie zyje i zostal pogrzebany. Doslownie. Idziemy po ciebie.
Zapadla dluga cisza.
– Reacher? – zapytal glos.
– Wiesz, jak sie nazywam – odpowiedzial Reacher. – To nie fair, bo ja nie znam twojego nazwiska.
– Nikt nie obiecywal, ze zycie bedzie fair.
– Fakt. Sprawiedliwe czy nie, ciesz sie tym, co ci z niego zostalo. Kup sobie butelke czerwonego wina, wypozycz film DVD. Tylko nie kupuj calej skrzynki. Zostaly ci najwyzej dwa dni.
– Nic nie wiecie.
– Wyjrzyj przez okno.
Reacher uslyszal raptowny dzwiek. Szelest marynarki. Delikatny odglos fotela obrotowego. Biuro. Facet ma na sobie garnitur. Biurko jest zwrocone przodem do drzwi.
Na obszarze o numerze kierunkowym 310 jest zaledwie milion takich.
– Nic nie wiecie – powtorzyl glos.
– Wkrotce sie zobaczymy – obiecal Reacher. – Polecimy sobie helikopterem. Tak jak to robiles wczesniej. Z jedna wielka roznica. Moi przyjaciele przypuszczalnie sie opierali. Ty nie bedziesz. Bedziesz blagal, abym pozwolil ci skoczyc. Obiecuje.
Zamknal klapke i rzucil aparat na kolana. W samochodzie zapadlo milczenie.
– Pierwsze wrazenia? – zapytala Neagley. Reacher wykonal gleboki wydech.
– Jakis dyrektor – powiedzial. – Wazniak. Szef. Nie jest glupi. Zwyczajny glos. Wlasny gabinet z oknem i zamknietymi drzwiami.
– Gdzie?
– Nie umiem powiedziec. Nie slyszalem zadnych dzwiekow z zewnatrz. Zadnych odglosow ruchu, huku przelatujacych samolotow. Nie byl zmartwiony tym, ze mamy jego numer telefonu. Daje glowe, ze aparat zostal zarejestrowany na inna osobe. Tak jak samochod.
– Co robimy?
– Wracamy do Los Angeles. Nigdy nie powinnismy byli go opuszczac.
– Wszystko zaczelo sie od Swana – rzekl O’Donnell. – Nie sadzicie? Nic nie wskazuje, ze chodzilo o Franza. Z Sanchezem i Orozkiem jest podobnie. Kto nam pozostal? Swan musial cos odkryc, gdy zakonczyl prace w New Age Defense Systems. A moze mial wszystko przygotowane i czekal.
Reacher skinal glowa.
– Musimy porozmawiac z jego bylym szefem. Ustalic, czy przed odejsciem podzielil sie z nim jakimis osobistymi zmartwieniami. – Odwrocil sie do Neagley. – Umow sie ponownie z Diana Bond. Ta z Waszyngtonu. W sprawie Little Wing. Musimy miec jakas karte przetargowa. Dawny szef Swana moze okazac sie bardziej rozmowny, gdy sie przekona, ze wiemy o czyms waznym i w zamian obiecamy milczenie. Oprocz tego jestem po prostu ciekaw.
– Ja rowniez – odpowiedziala Neagley.
Ukradli chryslera. Nawet z niego nie wysiedli. Reacher wzial kluczyki od Neagley, uruchomil silnik i podjechal do hotelu. Poczekal przed wejsciem, az pozostali sie spakuja. Woz nawet mu sie spodobal. Cichy i potezny. Widzial jego ksztalt w hotelowym oknie. Pasowal do niego niebieski lakier. Byl masywny, niepozorny i subtelny jak mlotek. Maszyna stworzona w sam raz dla niego. Sprawdzil przyrzady i gadzety, a nastepnie podlaczyl telefon zabitego do ladowarki i zamknal wieko schowka miedzy fotelami.
Dixon wrocila pierwsza z boyem hotelowym taszczacym jej bagaz i parkingowym biegnacym po samochod. Chwile pozniej nadeszli Neagley i O’Donnell. Razem. Neagley wkladala do torebki rachunek zaplacony karta kredytowa, jednoczesnie zamykajac wieczko telefonu.
– Sprawdzilismy tablice rejestracyjna – powiedziala. – Slady prowadza do podstawionej spolki o nazwie Walter, majacej firmowa skrytke pocztowa w centrum Los Angeles.
– Wspaniale – skwitowal Reacher. – Walter jak Walter Chrysler. Zaloze sie, ze telefon nalezy do korporacji o nazwie Alexander jak Graham Bell.
– Walter Corporation dzierzawi lacznie siedem samochodow – dodala Neagley.
Reacher skinal glowa.
– Musimy to zapamietac. Maja znaczne posilki czekajace gdzies w odwodzie.
Dixon powiedziala, ze O’Donnell pojedzie z nia pozyczonym wozem. Reacher otworzyl bagaznik i Neagley wlozyla do srodka swoje bagaze, a nastepnie usiadla obok niego w fotelu pasazera.
– Gdzie zamieszkamy? – zapytala Dixon przez otwarta szybe.
– W innym miejscu – powiedzial. – Do tej pory widzieli nas w Wilshire i Chateau Marmont. Czas zmienic sposob postepowania. Musimy znalezc miejsce, w ktorym nie beda nas szukac. Proponuje Dunes w Sunset.
– Co to takiego?
– Motel. Niskiej kategorii.
– Bardzo podly?
– Jest w porzadku. Maja tam lozka i zamki w drzwiach.