Reacher i Neagley odjechali pierwsi. W miescie byly korki, lecz Pietnastka okazala sie pusta i Reacher rozpoczal rejs przez pustynie. Samochod byl cichy, szybki i elegancki. Przez pierwszych trzydziesci minut Neagley wydzwaniala do bazy sil powietrznych w Edwards, probujac skontaktowac sie z Diana Bond, zanim jej komorka straci zasieg. Reacher zapomnial o niej i skupil uwage na drodze. Byl dobrym kierowca, lecz daleko mu bylo do doskonalosci. Nauczyl sie prowadzic w armii i nigdy nie byl na kursie dla cywilow. Nigdy nie zdal tez cywilnego egzaminu ani nie otrzymal cywilnego prawa jazdy. Neagley byla znacznie lepszym kierowca. I znacznie szybszym. Kiedy skonczyla rozmawiac, zaczela sie niecierpliwie wiercic, raz po raz spogladajac na szybkosciomierz.
– Kierujesz, jakbys ukradl ten woz – zauwazyla. – Co faktycznie zrobiles.
Przyspieszyl odrobine. Zaczal mijac inne pojazdy, miedzy innymi sredniej wielkosci ciezarowke wypozyczona w U-Haul jadaca na zachod prawym pasem.
Dwadziescia kilometrow przed Berstow dogonila ich Dixon. Zamrugala swiatlami, zrownala sie z nimi, a O’Donnell zaczal udawac, ze je. Niczym bezsilni masochisci zatrzymali sie w tej samej restauracji co poprzednio. W promieniu wielu kilometrow nie bylo nic innego, a wszystkim doskwieral glod. Nie jedli lunchu.
Jedzenie byl rownie paskudne jak wczesniej, a rozmowa wyraznie sie nie kleila. Mowili glownie o Sanchezie i Orozco. O tym, jak trudno sie utrzymac malej firmie. A szczegolnie, jak trudno tego dokonac bylym wojskowym. Wkroczyli do swiata cywilow z blednymi zalozeniami. Oczekiwali przewidywalnosci, ktora znali. Bezposredniosci, otwartosci, uczciwosci i gotowosci do wspolnego ponoszenia ofiar. Reacher doskonale rozumial, o czym mowili Dixon i O’Donnell. Byl ciekaw, jak naprawde sobie radza i co ukrywaja pod fasada. Jak to wygladalo na papierze, kiedy trzeba bylo obliczyc podatek. I jak bedzie wygladalo za rok. Dixon byla w klopocie, poniewaz nie wykonala ostatniego zlecenia. O’Donnell na jakis czas wyjechal z miasta, aby dotrzymac towarzystwa chorej siostrze. Tylko Neagley wydawala sie nie miec zadnych zmartwien. Odniosla niewatpliwy sukces. Sukces wiekszy od grupy jedenastu procent najlepszych ludzi, ktorzy odeszli z armii.
Kiepska sprawa. ”Zostales daleko w tyle”, powiedziala Dixon.
„Zwykle tak wlasnie sie czuje”, odparl.
„Jedyna rzecza, ktora mamy w odroznieniu od ciebie, sa walizki”, rzekl O’Donnell.
„A co ja mam w odroznieniu od was?”, spytal.
Zakonczyl posilek bedac nieco blizej odpowiedzi niz wczesniej.
Po Berstow mineli Victorville i Lake Arrowhead. Pozniej na horyzoncie pojawily sie gory. Zanim do nich dotarli, tym razem po prawej, pojawily sie nieuzytki, nad ktorymi zawisl helikopter. Reacher ponownie obiecal sobie, ze nie spojrzy w tamta strone, jednak zrobil to jeszcze raz. Odwrocil wzrok od drogi i przez kilka sekund spogladal na polnoc, a nastepnie na zachod. Pomyslal, ze gdzies tam leza zwloki Sancheza i Swana. Nie mial powodu, aby sadzic, ze jest inaczej.
Wjechali w obszar dobrego zasiegu i komorka Neagley zadzwonila. Diana Bond. Dostala wiadomosc, ze wszyscy musza natychmiast opuscic Edwards.
– Powiedz, aby przyjechala do restauracji Denny’ego w Sunset. Tam gdzie spotkalismy sie wczesniej. – Neagley zrobila niezadowolona mine. – Po tym, co przed chwila zjedlismy, bedziemy sie tam czuli jak u Maxima w Paryzu.
Neagley umowila sie na spotkanie, a Reacher zredukowal bieg i samochod zaczal sie wspinac na pierwsze z niskich wzgorz pasma San Antonio. Niecala godzine pozniej byli juz w motelu Dunes.
W Dunes cena noclegu nawet nie zblizala sie do trzycyfrowej liczby, a goscie musieli zostawic kaucje za telewizyjnego pilota, przekazywanego przez obsluge z wielkim namaszczeniem razem z kluczem do drzwi. Reacher zaplacil gotowka, uzywajac zwitka skradzionych banknotow, dzieki czemu nie musieli podawac prawdziwych nazwisk i dokumentow tozsamosci. Zaparkowali samochody tak, by nie byly widoczne od strony ulicy, i przegrupowali sie w ciemnym sfatygowanym holu obok pralni. Tak anonimowi jak anonimowa moze byc czworka ludzi w hrabstwie Los Angeles. Miejsce w stylu Reachera.
Godzine pozniej do Neagley zadzwonila Diana Bond, mowiac, ze wjezdza na parking przed restauracja Denny’ego.
54
Przeszli niewielki odcinek Sunset, wstapili do oswietlonego neonami holu restauracji Denny’ego i ujrzeli czekajaca na nich wysoka blondynke. Byla sama. Cala w czerni. Czarny zakiet, czarna bluzka, czarna spodniczka, czarne ponczochy i czarne buty na wysokim obcasie. Powazny styl Wschodniego Wybrzeza, troche nie na miejscu na Zachodnim i bardzo nie na miejscu u Denny’ego. Szczupla, atrakcyjna, inteligentna, trzydziestokilkuletnia.
Wygladala na lekko poirytowana i zaaferowana.
Lekko zmartwiona.
Neagley przedstawila wszystkich.
– To Diana Bond – powiedziala. – Z dystryktu Kolumbii, a ostatnio z bazy sil powietrznych w Edwards.
Diana Bond miala ze soba jedynie mala torebke z krokodylowej skory. Zadnej teczki, chociaz Reacher nie oczekiwal, ze przyniesie notatki i plany. Poprowadzili ja przez sfatygowana sale do okraglego stolika z tylu. Piec osob nie zmiesciloby sie w kabinie. Kiedy przyszla kelnerka, zamowili kawe. Po chwili wrocila z piecioma ciezkimi kubkami i dzbankiem. Nalala wszystkim. Kazdy pociagnal w milczeniu jeden lyk. Zaczela Diana Bond. Bez zbednych ceregieli.
– Moglabym kazac was wszystkich aresztowac. Reacher skinal glowa.
– Jestem zaskoczony, ze pani tego nie zrobila – odpowiedzial. – Szczerze mowiac, oczekiwalem, ze przyprowadzi pani ze soba kilku agentow.
– Wystarczylby jeden telefon do Agencji Wywiadu Obrony – rzekla Bond.
– Dlaczego pani tego nie uczynila?
– Staram sie byc kulturalna.
– I lojalna – dodal Reacher. – Wobec swojego szefa.
– I kraju. Radze, abyscie zrezygnowali z tego watku sledztwa.
– Wowczas podrozowalaby pani na darmo.
– Z radoscia uczynie to jeszcze raz.
– Za pieniadze podatnikow.
– Prosze mi tego oszczedzic.
– Jestesmy glusi na prosby.
– Odwoluje sie do waszego patriotyzmu. Chodzi o bezpieczenstwo narodowe.
– W sumie nasza czworka odsluzyla w wojsku szescdziesiat lat – rzekl Reacher. – A pani ile?
– Nie bylam w wojsku.
– Ile lat odsluzyl pani szef?
– Ani jednego.
– W takim razie prosze nie opowiadac nam bajeczek o patriotyzmie i bezpieczenstwie narodowym, okej? Nie ma pani wymaganych kwalifikacji.
– Dlaczego interesuje was Little Wing?
– Nasz przyjaciel pracowal dla New Age Defense Systems. Staramy sie uzupelnic jego nekrolog.
– Nie zyje?
– Przypuszczalnie.