zatrudniaja prawnikow i jedza trzy pelne posilki dziennie przez kolejnych dziesiec lat, odwolujac sie do coraz to wyzszych instancji.

Cisza.

– Wlasnie dlatego nie mozemy swietowac – wyjasnil Reacher.

– Zadarli ze specjalna grupa sledcza, a my nie mozemy im przylozyc.

57

Reacher nie zmruzyl oka tej nocy. Nie przespal ani sekundy. „Zadarli ze specjalna grupa sledcza, a my nie mozemy im przylozyc”. Przewracal sie z boku na bok godzina po godzinie, nie mogac zasnac. Chociaz mial otwarte powieki, nawiedzaly go dziwne obrazy i goraczkowe halucynacje. Widzial Calvina Franza spacerujacego, rozmawiajacego, smiejacego sie, pelnego zapalu, energii, sympatii i troski. Widzial zmruzone oczy Jorge Sancheza, cien usmiechu na ustach, zloty zab i nieustanny cynizm, ktory koniec koncow okazywal sie rownie pokrzepiajacy jak nieodlaczny dobry humor. Widzial Tony’ego Swana, niskiego, krepego, otwartego i prawego czlowieka. Widzial Manuela Orozco z absurdalnym tatuazem, falszywym akcentem, dowcipami i metalicznym klikaniem jego wszechobecnej zapalniczki Zippo.

Przyjaciele.

Przyjaciele, ktorych nie pomscili. Porzuceni przyjaciele.

Pozniej zjawily sie kolejne postacie tak realne, jakby zawisly pod sufitem. Angela Franz, schludna, starannie ubrana, z oczami pelnymi leku. Charlie kolyszacy sie w swoim maly drewnianym foteliku. Milena przeslizgujaca sie niczym duch z rozswietlonego sloncem Vegas do mroku panujacego w barze. Tammy Orozco na kanapie. Trojka jej zagubionych dzieci chodzacych po wywroconym do gory nogami mieszkaniu w poszukiwaniu ojca. Chociaz ich nigdy nie spotkal, zobaczyl dwie dziewczynki i chlopca, mieli dziewiec, siedem i piec lat. Ujrzal psa Swana merdajacego dlugim ogonem i szczekajacego basem. W jego wizjach pojawila sie nawet skrzynka pocztowa Swana stojaca obok jego domu w Santa Ana.

Poddal sie dopiero o piatej rano, ubral i wyszedl na spacer. W Sunset skrecil na zachod. Przeszedl gniewnym krokiem dwa kilometry, majac nadzieje, ze ktos na niego wpadnie, potraci go lub wejdzie mu w droge i ze bedzie mogl odburknac, warknac, krzyknac, uwalniajac sie w ten sposob od frustracji. Niestety, chodnik byl pusty. W Los Angeles nikt nie spaceruje, a juz z pewnoscia nie o piatej rano. Z pewnoscia trzyma sie tez z daleka od rozwscieczonego nieznajomego olbrzyma. Cisza panowala takze na bulwarze. Zadnego ruchu, jesli nie liczyc mijajacych go co jakis czas anonimowych uzywanych sedanow wiozacych do pracy zwyklych pracownikow i samotnego harleya z otylym siwowlosym cymbalem w skorzanym ubraniu. Reachera rozdraznil halas motoru, wiec pokazal tamtemu srodkowy palec. Harley zwolnil i przez cudowna chwile Reacher mial nadzieje, ze tamten sie zatrzyma i zrobi awanture. Niestety, tym razem szczescie mu nie dopisalo. Motocyklista tylko spojrzal na niego, dodal gazu i szybko odjechal.

W pewnej odleglosci po prawej stronie dostrzegl pusty plac otoczony druciana siatka. Na lawce przy ulicy zauwazyl mala grupke robotnikow pracujacych na dniowke. Czekali w sloncu, liczac na znalezienie zajecia. Drobni ludzie o brazowej karnacji ze zmeczonym, stoickim wyrazem twarzy. Pili kawe przy wozku jakiejs misji, stojacym na zewnatrz czegos, co wygladalo na dom kultury. Reacher ruszyl w tamta strone i zaplacil sto dolarow za kawe ze skradzionego zwitka banknotow. Powiedzial, ze to datek. Kobieta stojaca za wozkiem przyjela pieniadze bez slowa. Zapewne w Hollywood widywali jeszcze wiekszych dziwakow.

Kawa byla dobra. Jak u Denny’ego. Saczyl ja powoli, oparty o druciana siatke. Wygiela sie pod jego ciezarem jak trampolina. Mial wrazenie, ze plynie. Pochylony, z kubkiem kawy przy ustach i mgla w glowie.Pozniej mgla sie rozwiala i Reacher zaczal myslec. O Neagley i jej tajemniczym znajomym z Pentagonu. „Jest mi winien przysluge” – powiedziala. – Wieksza, niz sadzisz”.

Kiedy dopil kawe i wyrzucil kubek, pojawil sie slaby plomyk nadziei. Zarys nowego planu. Szansa powodzenia rzedu piecdziesieciu procent. To lepiej niz w ruletce.

***

Wrocil do motelu o szostej rano. Nie mogl znalezc pozostalych. Nikogo nie bylo w pokoju. Ruszyl w dol Sunset i znalazl ich u Denny’ego, w tej samej kabinie, w ktorej spotkal sie z Neagley na poczatku. Usiadl na wolnym miejscu. Po chwili kelnerka ulozyla przed nim papierowa mate, brzeknela nozem i widelcem, postawila kubek. Zamowil kawe, nalesniki, bekon, kielbaski, jajka, grzanki i dzem.

– Jestes glodny? – zapytala Dixon.

– Umieram z glodu – odpowiedzial.

– Gdzie byles?

– Spacerowalem.

– Nie spales?

– Ani minuty.

Kelnerka wrocila z dzbankiem kawy i napelnila jego kubek. Pociagnal spory lyk. Inni zamilkli. Dlubali w swoich talerzach, zmeczeni i zniecheceni. Pomyslal, ze nie spali, podobnie jak on.

– Kiedy zadzwonimy? – zapytal O’Donnell.

– Moze nie bedziemy musieli – odpowiedzial Reacher. Nikt nie zareagowal.

– Trzeba ustalic ogolne zasady – zaczal. – Na samym poczatku. Jesli Mahmoud ma pociski, ta sprawa nas przerasta. Musimy sie z tym pogodzic i zyc dalej. Stawka jest zbyt wysoka. Facet nalezy do organizacji paramilitarnej i chce uczynic z Bliskiego Wschodu strefe zakazu lotow lub jest czlonkiem grupy terrorystycznej i planuje akcje, przy ktorej atak na Twin Towers wyda sie dniem spedzonym na plazy. W kazdym wypadku beda setki lub tysiace zabitych. Moze nawet dziesiatki tysiecy. To sprawia, ze nasze zmartwienia schodza na dalszy plan. Zgoda?

Dixon i Neagley skinely glowa, unikajac jego spojrzenia.

– Nie ma tu zadnego jesli – zaprotestowal O’Donnell. – Trzeba przyjac, ze Mahmoud ma pociski.

– Nie – odparl Reacher. – Musimy przyjac, ze ma moduly elektroniczne. Nie wiemy, czy ma rakiety i wyrzutnie. Jedno i drugie jest rownie prawdopodobne. Pol na pol. Najpierw zalatwil rakiety albo elektronike. Zadzwonimy dopiero wowczas, gdy bedziemy wiedzieli, ze ma jedno i drugie.

– Jak sie tego dowiemy?

– Neagley zadzwoni do swojego znajomego w Pentagonie. Wykorzysta wszystkie atuty, ktorymi dysponuje. Facet przeprowadzi w Kolorado cos w rodzaju audytu. Jesli stwierdza jakies braki, wypadamy z gry. Jesli okaze sie, ze pociski nadal tam sa, gra bedzie sie nadal toczyla.

Neagley spojrzala na zegarek. Na zachodzie bylo tuz po szostej, a na wschodzie tuz po dziewiatej. W Pentagonie od godziny wrzalo jak w ulu. Wyciagnela telefon i zadzwonila.

58

Znajomy Neagley nie byl glupi. Uparl sie, ze oddzwoni spoza budynku, z innej komorki. Wiedzial, ze kazdy automat w promieniu dwoch kilometrow od Pentagonu jest nieustannie monitorowany. Musiala uplynac godzina, aby przejechal na druga strone rzeki i dotarl do telefonu na zewnatrz malego sklepiku spozywczego przy New York Avenue.

Wtedy dopiero zaczal sie ubaw.

Kiedy Neagley powiedziala mu, czego chce, zaczal wymieniac rozne powody, dla ktorych spelnienie jej zyczenia bylo niemozliwe. Wtedy ona zaczela wyliczanke. Facet byl jej winien cale mnostwo nie byle jakich przyslug. Sprawa byla oczywista. Reacher zaczal mu wspolczuc. Gdyby w imadle znalazly sie czyjes jaja, lepiej zeby Neagley nie trzymala pokretla, doszedl do wniosku. Tamten w koncu ustapil i zgodzil sie na wszystko przed uplywem dziesieciu minut. Pozniej zaczeli omawiac zwykle logistyczne szczegoly. Jak wykonac robote, kto ma sie tym zajac, co zostanie uznane za potwierdzenie. Neagley zasugerowala, ze ludzie z wydzialu kryminalnego zandarmerii powinni

Вы читаете Elita Zabojcow
Добавить отзыв
ВСЕ ОТЗЫВЫ О КНИГЕ В ИЗБРАННОЕ

0

Вы можете отметить интересные вам фрагменты текста, которые будут доступны по уникальной ссылке в адресной строке браузера.

Отметить Добавить цитату