jedna ze sfatygowanych hond. Dzieki temu bedzie wygladala jak zatroskany obywatel z warstwy sredniej. W ten sposob wzbudzi mniej podejrzen. Powinna kupowac pistolety po jednym. On wystapi w roli doradcy. Sasiada, ktory mial w przeszlosci kontakt z bronia.
– Sadzisz, ze nasi dotarli tak daleko? – zapytala Dixon.
– Dalej – odpowiedzial Reacher.
Skinela glowa.
– Wiedzieli o wszystkim. Kto, co, gdzie, dlaczego i jak. A jednak cos im przeszkodzilo. Co?
– Nie mam pojecia – odparl Reacher. Sam zadawal sobie to pytanie od wielu dni.
Wyruszyli do hrabstwa Orange zaraz po sniadaniu. Nie wiedzieli, o ktorej otwieraja lombardy, pomysleli jednak, ze rano bedzie w nich mniejszy ruch. Reacher prowadzil. Najpierw Stopierwsza, nastepnie Piatka, w taki sam sposob, w jaki GPS poprowadzil O’Donnella do domu Swana. Tym razem zostali troche dluzej na autostradzie i zjechali w przeciwna strone, na wschod. Dixon chciala najpierw zajrzec do Austin. Slyszala o tym miescie wiele zlych rzeczy. Lub dobrych, w zaleznosci od punktu widzenia.
– Co zamierzasz robic, gdy to wszystko sie skonczy?
– To zalezy, czy przezyje.
– Sadzisz, ze ci sie nie uda?
– Neagley miala racje, nie jestesmy juz tacy jak kiedys. Tamci nie byli, to pewne.
– Mysle, ze damy sobie rade.
– Mam nadzieje.
– Chcialbys wpasc do Nowego Jorku?
– Tak.
– Ale?
– Nie planuje sobie zycia, Karla.
– Dlaczego?
– Rozmawialem juz o tym z Dave’em.
– Ludzie maja plany.
– Wiem. Ludzie tacy jak Calvin Franz, Jorge Sanchez i Manuel Orozco. I Tony Swan. Swan planowal, ze bedzie dawal psu aspiryne przez nastepne piecdziesiat cztery i pol tygodnia.
Jechali ulicami biegnacymi rownolegle do autostrady. W promieniach porannego slonca mijali senne pasaze handlowe, stacje benzynowe i banki dla zmotoryzowanych. Sklepy z materacami, solaria i salony meblowe byly zamkniete na glucho.
– Kto w poludniowej Kalifornii korzysta z solarium?
Pierwszy lombard dostrzegli obok ksiegarni w ekskluzywnym pasazu handlowym. Wszystko bylo nie tak. Po pierwsze, sklep byl zamkniety. Na okna zasunieto zelazna krate. Po drugie lombard przyjmowal niewlasciwy towar. Na wystawie byly jedynie stare srebrne sztucce i bizuteria. Talerze, misy na owoce, pierscienie na serwetki, szpilki do wlosow, naszyjniki, ozdobne ramki na zdjecia. I ani jednego glocka. Ani jednego sig-sauera, zadnej beretty czy H amp;K.
Pojechali dalej.
W odleglosci dwoch przecznic na wschod od autostrady znalezli wlasciwe miejsce. Bylo otwarte. Na wystawie stalo cale mnostwo elektrycznych gitar, masywne meskie sygnety z dziewieciokaratowego zlota z malymi diamentami oraz tanie zegarki.
I bron.
Nie na wystawie, lecz w wyraznie widocznej dlugiej szklanej gablocie obok lady. Z piecdziesiat sztuk broni – rewolwerow i pistoletow automatycznych, czarnych i niklowanych, z gumowa i drewniana rekojescia-ulozonej w schludnym szeregu. Odpowiednie miejsce.
Niestety, nieodpowiedni wlasciciel. Praworzadny obywatel. Bialy, trzydziestokilkuletni, z lekka nadwaga, o dobrych genach, ktore popsulo nadmierne lakomstwo. Nad jego glowa wisialo zezwolenie na handel bronia. Wymienil klauzule prawne jak kaplan recytujacy liturgie. Po pierwsze, kupujacy musi uzyskac pozwolenie na bron, ktore uprawnialo do zakupu. Po drugie, musial przedstawic trzy niezalezne zaswiadczenia, pierwsze potwierdzajace, ze nie probowal kupic innego egzemplarza broni w ciagu ostatnich trzydziestu dni, drugie, ze nie figuruje w stanowym rejestrze przestepcow, trzecie, ze nie figuruje w podobnym rejestrze federalnym w komputerze NCIC*. National Crime Information Center.
Pozniej Dixon musialaby poczekac dziesiec dni na odbior, na wypadek gdyby planowala popelnic zbrodnie w afekcie.
Dixon otworzyla torebke, aby facet zobaczyl gruby zwitek banknotow. Pozostal niewzruszony. Spojrzal tylko na forse i odwrocil wzrok.
Poszli dalej.
Piecdziesiat kilometrow na polnocny zachod Azhari Mahmoud stal w promieniach slonca i lekko spocony obserwowal oproznianie kontenera i przeladowywanie jego zawartosci do ciezarowki U-Haul. Skrzynie byly mniejsze, niz sadzil. Pomyslal, ze to zrozumiale, skoro moduly, ktore sie w nich znajdowaly, nie byly wieksze od paczki papierosow. Pomyslal tez, ze zarejestrowanie ladunku jako elementow kina domowego bylo glupim posunieciem. Chyba ze mozna by je przedstawiac jako osobiste odtwarzacze DVD. Takie, jakie ludzie zabieraja do samolotu. Albo jako odtwarzacze plikow MP3 z bialymi przewodami i malenkimi sluchawkami. To brzmialoby bardziej wiarygodnie.
Usmiechnal sie do siebie.
Reacher jechal na wschod zygzakiem od jednego sklepu z tania odzieza do drugiego i wypatrywal tanszej czesci miasta. Byl pewny, ze wielu ludzi mieszkajacych na obszarze od Beverly Hills do Malibu doswiadcza trudnosci finansowych, ale nie rzucalo sie to w oczy. W pewnych czesciach Tustin bylo jednak inaczej. Stal sie czujny, gdy dotarli do salonow z oponami oferujacych cztery opony radialne za mniej niz sto dolarow. Niemal natychmiast zostal nagrodzony. Zauwazyl lombard po prawej, a w tym samym momencie Dixon dostrzegla drugi, po lewej stronie ulicy. Miejsce Dixon wygladalo na wieksze, wiec zawrocili na nastepnych swiatlach i po drodze zauwazyli trzy inne.
– Spory wybor – zauwazyl Reacher. – Mozemy zaryzykowac eksperyment.
– Jaki? – zapytala Dixon.
– Podejscie bezposrednie. Bedziesz musiala zostac w samochodzie. Za bardzo przypominasz gline.
– Przeciez sam chciales, abym tak sie ubrala.
– Zmiana planu.
Reacher zaparkowal chryslera w miejscu, w ktorym nie bylo go widac z wnetrza sklepu. Wyciagnal z torebki Dixon zwitek banknotow, wsunal je do kieszeni i wysiadl, aby sie rozejrzec. Duza sala jak na lombard. Reacher przywykl do zakurzonych klitek miejskich lombardow. Ten okazal sie duzym salonem wielkosci typowego sklepu z dywanami, majacym okna po dwoch stronach wejscia. Na wystawie bylo duzo sprzetu elektronicznego, aparatow fotograficznych, instrumentow i bizuterii. I karabinow. Kilkanascie karabinkow sportowych umieszczono pionowo za lasem gitarowych gryfow. Porzadna bron, pomyslal Reacher, chociaz nie chodzilo mu o zastosowanie sportowe. Pomyslal, ze to nie w porzadku polowac na jelenia z ukrycia, z odleglosci stu metrow, zza drzewa, majac pudelko naboi o duzej predkosci. Znacznie sprawiedliwsze byloby przyczepienie sobie rogow i staniecie do walki leb w leb. Wtedy glupi zwierzak mialby rowne szanse. A moze wieksze. Pewnie dlatego mysliwi woleli tego nie probowac.